Homofobia
jest jednym z tych zjawisk, które usilnie próbuje się unaukowić.
Działacze anty-LGBT twierdzą, że nauka dowodzi, że homoseksualizm jest
wynaturzeniem. Na tym poletku bardzo aktywnie działał m.in. dr Gerard van
der Aardweg, psychoterapeuta zajmujący się leczeniem „neuroz
homoseksualnych”. W Polsce wydano jego książkę pod tytułem „Nauka mówi
‘NIE!’ Oszustwo ‘homo-małżeństwa’” (Kraków 2021).
Należałoby
zacząć od tego, że jedna z tych książek, które już w tytule zawierają
kłamstwo. Nie chodzi o pomyłkę, niedopowiedzenia czy jakąkolwiek
niejasność, ale o świadome kłamstwo. Nauka nie zajmuje żadnego
stanowiska w kwestii związków dwojga dorosłych, świadomych osób,
niezależnie od tego, jaki związek chcą one stworzyć. Nauka nie
sprzeciwia się małżeństwom jednopłciowym.
Treść
książki nie odbiega od tego, co zapowiada tytuł. Otrzymujemy cały
wachlarz manipulacji, przekłamań, celowego mylenia przyczyn ze skutkami,
nierzetelności w interpretacji cytowanych wyników badań naukowych,
przyjmowania seksualnych fiksacji autora za obiektywnie istniejące
fakty, żonglowania dowodami anegdotycznymi, „wyjaśnianie” wszystkich
zagadnień jedną przyczyną (źródłem wszystkich problemów osób
homoseksualnych jest wyłącznie ich homoseksualizm, np. samobójstwa
powodowane są wyłącznie ich własną orientacją, a nie choćby presją
społeczną czy dręczeniem) itd.
Tekst
poprzedzony jest przedmowami bpa Andreasa Launa i ks. Dariusza Oko.
Laun pisze m.in.: „Dominująca propaganda narzuca nam wszystkim pogląd,
że nauki humanistyczne dowiodły, że związek między osobami tej samej
płci jest tak samo naturalny (w sensie biologicznym i psychologicznym)
jak związek między mężczyzną a kobietą (…)”. Otóż nauki humanistyczne
nie zajmują się dowodzeniem w zakresie biologii. A naturalności
(częstego występowania w naturze) związków jednopłciowych dowiodły
badania nauk przyrodniczych.
Ks.
dr hab. Dariusz Oko jest najbardziej chyba krzykliwym polskim homofobem
(choć w ciągu kilku ostatnich lat nie słyszałem jego wypowiedzi). Z tego
względu warto zatrzymać się na chwilę przy napisanym przez niego
wstępie do tej książki.
Oko
zaczyna tak: „Pisać dzisiaj w Unii Europejskiej krytycznie o
homoideologii to podobnie jak czterdzieści, pięćdziesiąt lat temu w
Związku Radzieckim lub krajach pod jego panowaniem pisać krytycznie o
komunizmie. Ryzykowne przedsięwzięcie (…) łatwo dostrzegamy podobieństwa
pomiędzy obiema ideologiami oraz kłamstwem, przemocą i bezprawiem, na
których się nieuchronnie opierają, i które nieuchronnie pomnażają”.
Przeciwstawianie się owej rzekomej „homoideologii” wymagać ma
niesłychanej odwagi. A to dopiero pierwszy akapit tej książki, która ma
uodpornić czytelników na „homopropagandę i homotyranię”.
Dalej
czytamy: „Geje wynoszą się ponad wszelką krytykę, jakby byli osobami
nadludzkimi, niemal boskimi, niepodlegającymi żadnym wątpliwościom i
żadnemu kwestionowaniu. Tu znowu widać analogię do przywódców komunizmu,
którzy tworzyli wokół siebie aurę wręcz boskiej nieomylności i
wzniosłości – oni także nie chcieli podlegać żadnej krytyce i każdą jej
próbę jak najsurowiej karali. Każde zdanie krytyki, odnoszące się do ich
ideologii, zrównywali z aktem nienawiści do ludzkości w ogóle”. To samo
mają robić osoby homoseksualne.
A
wreszcie: homoseksualizm „jest raczej podobny do nałogu palenia
papierosów czy narkomanii, jest wypaczeniem, zaburzeniem, które wyrasta z
innych zaburzeń i samo powoduje kolejne liczne zaburzenia”.
Jak
to możliwe, pyta Aardweg, że ta oparta na kłamstwie i niebezpieczna
„ideologia LGBT” odniosła taki sukces propagandowy? I odpowiada: „Jest
to możliwe, ponieważ od ponad 40 lat aktywiści i lobbyści homoseksualni z
niezwykłym powodzeniem podbijali i ostatecznie zdominowali wydziały
humanistyczne uniwersytetów i innych instytucji edukacyjnych, czasopisma
naukowe, partie polityczne, media i branżę wydawniczą [zastąpcie w tym
zdaniu homoseksualistów Żydami i pomyślcie, co wam to przypomina – PT]. Z
nielicznymi wyjątkami, badania nad homoseksualizmem prowadzone są przez
badaczy ze środowisk homoseksualistów, a często ich jawnie deklarowanym
celem jest udowodnienie normalności i naturalności ich skłonności i
stylu życia. Fascynujące jest jednak to, że pomimo wszystkich swoich
wysiłków i ogromnych sum pieniędzy wydanych na ten cel, nie udało im się
tego dokonać”.
„Należy
przywrócić akademicką wolność nauczania, pisania i prowadzenia badań z
zakresu psychologii i psychoterapii homoseksualizmu. I zasadniczo należy
przełamać homoseksualny monopol władzy na uniwersytetach, w
instytucjach edukacyjnych, partiach politycznych i mediach”, konkluduje
Aardweg.
Homoseksualizm jest
według niego anomalią, zboczeniem i chorobą psychiczną rytualnie już
przyrównaną do pedofilii (choć badania naukowe jasno dowodzą, że nie ma
pomiędzy nimi żadnego związku). U źródeł tego schorzenia psychicznego,
za jakie Aardweg uznaje homoseksualizm, leżeć ma kompleks niższości
wywołany przez „egocentryczność, użalanie się nad sobą i nadmierną
miłość własną” dzieci i nastolatków.
Ludziom
myślącym racjonalnie trudno pojąć fakt, że patologiczni kłamcy,
krętacze i manipulatorzy zarzucają innym tworzenie grup wpływu
głoszących ideologię opartą na kłamstwie. Musimy jednak zrozumieć, że
wewnątrz tego patologicznego systemu łączącego pseudonaukę z doktryną
religiancką ta narracja ma swoją logikę. Logikę, w której nienawistny
homofob twierdzi, że coś takiego jak homofobia nie istnieje, a jest
jedynie wymysłem kłamliwej ideologii.
Jest
to książka głęboko nikczemna, bezecna, antyhumanistyczna i wręcz
nieludzka oraz oczywiście antynaukowa. Haniebne jest, że do siania
nienawiści wykorzystany został sztafaż naukowy.
Aardweg
sam ujawnia, że nauka jest jedynie listkiem figowym dla jego własnych
obsesji, kiedy w homofobicznym zapale zapomina o naukowych standardach
prowadzenia wywodu i pisze np.: „Większość działaczy homoseksualnych
nienawidzi normalności i normalnego małżeństwa: z zazdrości, zranionej
dumy, buntu, poczucia niższości, a także by uciszyć swój własny głos
sumienia”.