
Czytam uzasadnienie opinii ekspertów oceniających mój wniosek o
grant NCN i trudno mi oprzeć się wrażeniu, że są to opisy jakichś
światów równoległych. Oto Ekspert 1 pisze: „W ciągu ostatnich dziesięciu
lat prof. Tafiłowski opublikował kilka książek popularnych (w tym dwie
poświęcone historii wojskowości w XVI w.), jedną monografię poświęconą
obrazowi Turcji i Turków w literaturze staropolskiej. Artykuły ukazywały
się w dobrych czasopismach ogólnopolskich i w wydawnictwach
okazjonalnych”. Drugi zaś ripostuje: „KP jest autorem 4 monografii
opublikowanych albo w wyd,.UMSC, albo w bliżej nieznanym wyd. w Zabrzu.
Opublikował także 1 artykuł w monografii zespołowej (oficyna wyd. nie
została podana - jest to wydawnictwo instytutowe UW) oraz 5 artykułów w
periodykach - 2 w jęz. ang. (w periodyku uniw. egejskiego, którego rangę
trudno ocenić, i w renomowanym "Roczniku Orientalistycznym"), 3 - w
lokalnych periodykach bibliotekoznawczo-archiwistyczych)” (czyli m.in. w
„Przeglądzie Historycznym”, „Przeglądzie Humanistycznym”, „Archiwach, Bibliotekach i Muzeach Kościelnych” oraz
„Miscellanea Historico-Archivistica” wydawanych przez Archiwum Główne
Akt Dawnych w Warszawie; pisownia oryginalna).
Dalej podobnie.
Ekspert 1 chwali: „Planowane badania wpisują się w trwający do trzech
dziesięcioleci zwrot przestrzenny w badaniach humanistycznych,
zainicjowany przez Geokrytykę Westphala. We wniosku bardzo jasno zostały
wyznaczone cele, które zamierza osiągnąć Kierownik projektu”. Ekspert 2
natomiast gani: „Trudno mówić o poziome NAUKOWYM badań, skoro ich
wynikiem ma być - jak wynika z planu badań - przygotowanie katalogu”.
Ekspert 1: „Przedstawiony przez prof. Tafiłowskiego projekt jest
nowatorski na gruncie polskim i międzynarodowym. Rezultaty projektu mogą
rzucić nowe światło na sposób samo identyfikowania się męskich elit
dawnej Rzeczypospolitej poprzez wiedzę geograficzną. Pomysł na badania
jest niezwykle ciekawy, ponieważ prof. Tafiłowski skupi się nie tyle na
analizie tekstów geograficznych, lecz na funkcjonowaniu druków
geograficznych wśród polskich humanistów. Podobne projekty nie były
prowadzone ani za granicą, ani w Polsce”.
Ekspert 2: „Jeśli- jak
wynika z planu badań - efektem finalnym projektu jest katalog - to
projekt nie ma charakteru badawczego. Jeśli monografia - jak wynika z
kosztorysu i opisu skróconego - to na podstawie materiału, który KP chce
zestawić i poddać analizie, zbyt wąskiego do przewidywanych wniosków -
celów projektu - jej wpływ na rozwój dyscypliny będzie znikomy i
sprowadzi sie do informacji o jednym z typów materiału źródłowego,
bdącym skladnikiem do rekonstrukcji historycznej świadomości
geograficznej” (pisownia oryginalna).
Specyfiką nauk
humanistycznych jest to, że wyniki badań mogą być różnie oceniane w
zależności od subiektywnego podejścia recenzenta. Byłoby naiwnością
oczekiwać, że moje pomysły naukowe będą wzbudzać powszechny entuzjazm.
Wydawałoby się jednak, że mam prawo oczekiwać, szczególnie od ekspertów
NCN, ich rzetelnej oceny. Decyzję o nieprzyznaniu projektowi
finansowania przyjmuję z pokorą, nie zgadzam się jednak na to, by
eksperci zatrudniani przez państwową instytucję naukową wyrażali swoje
opinie z jawnie złą wolą i wrogością, pisząc je w dodatku – sądząc po
ilości błędów („efelkem finalnym”, „rezuultatem” itd.) – na kolanie.
Jeden z ekspertów potrafił wskazać zarówno dobre strony ocenianego
projektu, jaki i jego braki. Ze wskazówek, których udzielił w swojej
opinii, skorzystam w dalszych badaniach i jestem za nie wdzięczny. Drugi
z nich natomiast nie miał do powiedzenia nic konstruktywnego, skupiając
się całkowicie na negacji projektu i wyrażaniu lekceważenia dla mojego
dotychczasowego dorobku naukowego (zaatakował przy okazji także
czasopisma i wydawnictw publikujące moje teksty, co jest piramidalnym
absurdem), nawet nie starając się w jakikolwiek sposób uzasadnić swojej
oceny. Opinia taka, pozbawiona rzeczowej konkluzji, jest całkowicie
nieprzydatna dla wnioskodawcy. W tym kontekście pytaniem otwartym
pozostaje kwestia, jaka jest rola ekspertów NCN w ocenianiu składanych
do programu wniosków i tego, jak oni sami ją rozumieją – czy mają być
jedynie lożą szyderców, czy też ciałem dokonującym rzetelnej,
merytorycznej oceny wniosków o finansowanie badań naukowych. Należałoby
także zapytać, czy osoby otwarcie kierujące się emocjami, nie zaś
względami rzeczowymi, powinny pełnić tak odpowiedzialne funkcje,
decydując nie tylko o rozdziale pieniędzy, ale de facto również o
możliwościach rozwoju naukowego innych badaczy.