środa, 6 marca 2024

K. Maliszewski, Droga chłopaka z Rudnik na Uniwersytet Mikołaja Kopernika


Bardzo lubię książki autobiograficzne i wspomnieniowe. Kolekcjonuję wspomnienia polskich historyków i na bieżąco uzupełniam ich bibliografię. Niektóre są świetne, inne grafomańskie. Wspominki K. Maliszewskiego niestety należą do tej drugiej kategorii. Raczej nie polecam.


Autor nie ma zbyt wiele ciekawego do opowiedzenia, więc strasznie wszystko rozciąga, naciąga i przeciąga. Opisy "śmiesznych kawałów", które robili sobie z kolegami w czasach studenckich, po prostu żenują, nie śmieszą. Zresztą skoro trzeba czytelnika uprzedzać, że teraz nastąpi opis "śmiesznego kawału", to znaczy, że wcale nie jest on śmieszny. Całość, a szczególnie sam bohater książki, robi wrażenie konstruktu wyjątkowo sztucznego, nierzeczywistego. Maliszewski prześlizguje się przez rzeczywistość PRL jak aniołek przez bramy piekielne, napędzany wyłącznie idealistycznym umiłowaniem zdobywania wiedzy. I to jest główny czy w zasadzie jedyny motyw tej książki: rozpisane na prawie 200 stron jedno zdanie: "zawsze bardzo chciałem się uczyć". Nie ma socrealizmu, cała rzeczywistość materialistyczna jest pomijalnym dodatkiem, jest tylko autor zawieszony w świecie platońskich idei, otoczony ludźmi-półbogami (tak, wszystkie pojawiające się tu osoby, od szkolnych kolegów aż po profesorów UMK, to "przyjaciele", wszyscy są znakomici, genialni, dobrzy, uczynni, zdolni, pracowici itd., itp., etc.). Maliszewski wymyślił sobie świat bez wad. A nie przepraszam, ma jedną wadę, a mianowicie taką, że przemija. Takiego gniota nie czytałem od czasu "Wspomnień" Marka Barańskiego. Całość aż razi sztucznością.
 
K. Maliszewski, Droga chłopaka z Rudnik na Uniwersytet Mikołaja Kopernika. Wspomnienia, Toruń 2023

sobota, 24 lutego 2024

Upadek Rzymu

Jak upadł starożytny Rzym, historia prawdziwa.

L. Gumilow, Od Rusi do Rosji, Warszawa 1996, s. 23.

Związek pomiędzy myciem się oliwą a jedwabnymi ubraniami wyjaśniono we wcześniejszym akapicie: "Ludziom dokuczały pasożyty, przed którymi chroniła tylko jedwabna odzież. I gdy kobieta Hiung-nu dostała jedwabne giezło, nie musiała się wciąż drapać". Natomiast "handel jedwabiem okazał się zgubny dla obu imperiów: rzymskiego i chińskiego" (s. 24).

Generalnie ta książka pełna jest takich infantylnych uproszczeń. Jest to fantastyczna lektura dla kogoś, kto szuka prostych odpowiedzi na skomplikowane pytania.

 

Polityka historyczna

 


Fantastyczny przykład polityki historycznej, która nadal ma wielu zagorzałych obrońców.

„(…) lud ruski zapłacił wysoką cenę za tę pozytywną rolę Kościoła: jad ideologii religijnej przenikał głębiej (niż w okresie pogańskim) we wszystkie przejawy życia, osłabiał walkę klasową, odradzał w nowej formie pierwotne poglądy i utwierdzał na długie wieki w świadomości ludzkiej idee świata pozagrobowego, boskiego pochodzenia władzy oraz wiary w przeznaczenie, przekonanie o tym, że losami ludzi rządzi wola Boga.

Chociaż lud ruski nie był tak religijny, jak to próbują przedstawić historycy kościelni, to jednak ideologia religijna była przeszkodą na drodze do nieskrępowanego pojmowania rzeczywistości” (s. 50-51).

sobota, 10 lutego 2024

M. Garzaniti, Słowianie. Historia, kultury i języki

Na polskim rynku księgarskim pojawiło się już wiele opracowań poświęconych Słowianom, znaczna ich część jednak to publikacje o problematycznej wartości merytorycznej. Serwis Lubimy Czytać rejestruje około 800 książek w ten czy inny sposób odnoszących się do Słowian, w tym wiele takich, które można byłoby zaliczyć do działu historii, ale też równie wiele takich, po które w ogóle nie warto sięgać.

Co ciekawe, o Słowianach piszą także autorzy zachodnioeuropejscy (zob. np. E. Mühle, Słowianie. Rzeczywistość i fikcja wspólnoty VI-XV wiek, Warszawa 2020; jest to bardzo solenny tekst naukowy, jednak przetłumaczony i zredagowany w sposób niedoskonały), a to przecież wcale nie jest takie oczywiste. Do niedawna historiografia zachodnia nie zaliczała do Europy krajów słowiańskich, tego obszaru, który dziś znamy jako Europę Środkową i Wschodnią. Upominać się o nią zaczęto dopiero pod koniec XX wieku [por. Krzysztof Pomian, Europa i jej narody, Gdańsk 2009; podobny problem mają mieszkańcy Zachodu z Bałkanami, por. B. Jezernik, Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników, Kraków 2013]. Cieszy fakt, że Europa nie jest już tylko Europą śródziemnomorską, a w „starej Europie” rozwijane są studia słowianoznawcze. Z tej perspektywy bowiem nasza część kontynentu nie była nawet peryferią, ona po prostu nie istniała. Tak to zostało przedstawione m.in. w podręczniku Luciena Febvre i Henri-Jean Martina, Narodziny książki (Warszawa 2014). Zachodnia opinia publiczna nadal jednak o Europie Wschodniej wie niewiele i traktuje ją z podejrzliwością. Może więc przełamywanie negatywnego stereotypu jest pierwszą istotną wartością opublikowanej właśnie w języku polskim książki Marcello Garzanitiego.

Pisanie obszernych opracowań poświęconych regionom rozległym geograficznie obarczone jest pewnym ryzykiem. Z problemem tym zetknęliśmy się już m.in. w odniesieniu do świata tureckiego (Od Anatolii po Syberię. Świat turecki w oczach badaczy, red. E. Siemieniec-Gołaś, J. Georgiewa-Okoń, Kraków 2010). Jak piszą na wstępie Redaktorki tego tomu, „świat turecki to metaforyczny termin, pod którym kryje się zarówno rozległy obszar geograficzny zamieszkały przez turkojęzyczne narody, jak i wieloaspektowo rozumiana ich wspólnota etniczna”. Mutatis mutandis, podobnie będzie ze światem słowiańskim.

Marcello Garzaniti, profesor na Uniwersytecie Florenckim, mierząc się z tym problemem podjął się niezwykle trudnego zadania przedstawienia „w jednym, niezwykle obszernym tomie historii, kultury, piśmiennictwa i języków wszystkich Słowian (zarówno Zachodnich, jak i Południowych oraz Wschodnich) poczynając od ich tonących w mrokach dziejów prapoczątków, przez rozlegle zarysowane średniowiecze, po epokę nowożytną i czasy współczesne”. Opracowanie to obejmuje „aż 1500 lat historii – od chwili pojawienia się pierwszych grup Słowian u granic cesarstwa rzymskiego aż po ich znaczący wkład w kształtowanie się kultury Europy i Śródziemnomorza w epoce najnowszej. Szczególny akcent został położony na procesy akulturacji w średniowiecznym i nowożytnym świecie słowiańskim oraz współczesne ruchy odśrodkowe”. Zauważyć jednak trzeba od razu, iż poszczególne okresy (epoki) potraktowane zostały nierówno, a zakres chronologiczny dzieła obejmuje w przeważającej mierze tylko średniowiecze (ok. 350 z 480 stron tekstu). Kolejne 40 stron to wiek XVI, natomiast dalszemu okresowi nowożytności aż po współczesność (XVII-XXI w.) poświęcono zaledwie około 80 stron.

W przypadku każdej książki, po którą sięgamy, przystępując do lektury należy zadać sobie pytanie, kto jest jej adresatem. Ogrom materiału sprawia, że w „Słowianach” kolejne zagadnienia omawiane są nieco pobieżnie. Jak zastrzegają sami wydawcy, książka ta „z oczywistych względów nie może (…) być u nas wykorzystywana w charakterze podręcznika akademickiego na studiach historycznych, slawistycznych, a tym bardziej polonistycznych”. To prawda, wydaje się jednak, że może ona sprawdzić się jako podręcznik uzupełniający, o czym napiszę poniżej. Być może więc wydawcy, bardzo ostrożnie i z dystansem traktując własną pracę, nie doszacowują potencjału dzieła.

W dalszym ciągu tegoż wstępu czytamy: „Dla rodzimego odbiorcy ma ona jednak inną wartość – jest prezentacją świeżego, oryginalnego, a jednocześnie holistycznego spojrzenia z zewnątrz, opracowanego przez Autora nie-Słowianina z myślą o równie niesłowiańskich Czytelnikach”. „W zamierzeniu Autora miało być pierwszym podręcznikiem akademickim zbierającym w jednym tomie najważniejsze zagadnienia z zakresu historii i kultury Słowian, adresowanym do studentów slawistyki we Włoszech”.

Reasumując, opracowanie to może być dla nas nie tyle źródłem wiedzy o samych Słowianach, ile o tym, co o Słowianach wiedzą słowianoznawcy zachodnioeuropejscy. Dzięki ogromnemu wysiłkowi wydawniczemu (z wielkim szacunkiem przyjmuję pracę tłumaczy i redaktorów) otrzymujemy tom przeznaczony dla niespecjalistów, który ewentualnie także może być wykorzystywany jako podręcznik uzupełniający dla studentów historii, kulturoznawstwa czy językoznawstwa. Bardzo ciekawie systematyzuje on wiedzę z zakresu historii politycznej i kultury Słowian oraz językoznawstwa słowiańskiego. Dobrym rozwiązaniem jest też to, że do każdego zagadnienia, w kapsułkach, prezentujących „w syntetyczny sposób wybrane zagadnienia oraz wybór poświęconej im literatury przedmiotu” lub też w przypisach dolnych, podawana jest literatura, więc czytelnik zainteresowany danym zagadnieniem szczegółowym od razu może sięgnąć po odpowiednie opracowania. Ja przeczytałem tę książkę z dużą przyjemnością i pożytkiem, nie mam też wątpliwości, że jest ona godna polecenia wszystkim zainteresowanym dziejami świata słowiańskiego.

Last but not least podkreślić muszę, iż – jak wszystkie książki Wydawnicta Uniwersytetu Łódzkiego, które dotychczas miałem w rękach – jest to wolumin bardzo starannie opracowany typograficznie. Przyznam się, iż chciałbym, aby to WUŁ wydało moją kolejną książkę.

M. Garzaniti, Słowianie. Historia, kultury i języki, tłum. J. Groblińska, K. Kowalik, A. Makowska-Ferenc, red. nauk. Z.A. Brzozowska, P. Kręzel, J.M. Wolski, Łódź 2023


piątek, 9 lutego 2024

Manuel Rosa ponownie

Nie wiadomo czemu po latach do mainstreamu wrócił temat bredni wygłaszanych przez Manuela Rosę. Ponad 10 lat temu jego książka została już wydania po polsku, nie powodując jednak przewrotu w naszej historiografii. 6 lat temu poświęciłem jej dłuższy wpis na moim blogu i wydawało mi się wówczas, że na tym sprawa się kończy. Tymczasem podobno spotkanie z portugalskim bajkopisarzem zorganizował polski konsulat w Nowym Jorku, udostępniając mu forum do plecenia andronów. Ciekawe, kiedy feta na cześć Janusza Bieszka i Pawła Szydłowskiego?

Na mityng z Rosą do polskiego konsulatu udało się liczne grono ekspertów. Jak donosi Onet: "Jednym z uczestników spotkania był Adam Pietruszewski, uczeń polskiej sobotniej szkoły przy Parafii Św. Cyryla i Metodego. Przybył do konsulatu z kolegami."

Manuel Rosa ma liczne grono fanów, którzy poinformowali go o mojej krytycznej opinii na temat jego książki i z tego powodu zaszczycił mnie on pisząc do mnie e-mail. Kolejnym dowodem na potwierdzenie tezy, jakoby Krzysztof Kolumb był synem króla Władysława, który wcale nie zginął pod Warną, ma być drzewo genealogiczne Radziwiłłów z 1666 r., na którym jest narysowane, że Władysław III był potomkiem rzymskiego rodu Colonna. Rozumiecie? Władysław III pochodził od Colonnów, dlatego gdy uciekł spod Warny i założył rodzinę na Maderze, jego syn przyjął nazwisko Kolumb. Logiczne, prawda?

poniedziałek, 22 stycznia 2024

M. Czerenkiewicz, Oficyna Schedlów. W świecie drukowanej książki XVII i początków XVIII wieku

„Oficyna Schedlów” Michała Czerenkiewicza to bardzo obszerna monografia poświęcona działającej w XVII-wiecznym Krakowie firmie wydawniczej. Dzieło to liczy około 490 stron tekstu, zaś dalsze około 170 stron zajmuje bibliografia druków Schedlowskich. Przedmiotem badań Autora jest nie tylko samo przedsiębiorstwo, ale też szeroko ujęty kontekst, w którym ono funkcjonowało. Dlatego też (po nieco przekombinowanym wstępie metodologicznym, domyślam się jednak, że to rozprawa habilitacyjna i Autor z góry zabezpieczał się przed możliwymi zarzutami recenzentów) całość rozpoczyna się od przedstawienia rodziny drukarzy. Poznajemy Schedlów prywatnie oraz jako przedsiębiorców. Co ważne, Czerenkiewicz pisze o także ich kontaktach międzynarodowych.


W dalszym ciągu przedstawiony został kontekst prawny i społeczny funkcjonowania firmy wydawniczej. Zasadniczą część tekstu stanowi omówienie repertuaru wydawniczego rodzinnej drukarni. Wyczerpująco przedstawiony został zasób typograficzny warsztatu Schedlowskiego (używane czcionki oraz elementy zdobnicze) oraz układ typograficzny wydawanych przez Schedlów tekstów. Ta część książki jest bogato ilustrowana, co stanowi jej istotny walor. 


Monografia ta to opowieść zarówno o książkach jako obiektach materialnych, ich projektowaniu i wytwarzaniu, jak i o związanych z nimi ludziach, uobecnianych (to termin używany przez samego Autora) w różnych procesach na różnych etapach ich istnienia – czytelnikach i drukarzach. Książka to przecież nie tylko papier, farba i zasób typograficzny. Nie istnieje ona bez człowieka. Ten właśnie problem został bardzo trafnie zobrazowany.


I choć zapewne można byłoby wskazywać zagadnienia, które zostały pominięte (przede wszystkim krąg autorów związanych z oficyną Schedlowską, tego elementu brakuje), to jednak otrzymujemy opracowanie bardzo szczegółowe i wieloaspektowe, wielopłaszczyznowe, niemalże kompletne, napisane z wielkim rozmachem. Podziw budzi szerokość kwerendy, wszechstronność badań oraz wykorzystanie różnojęzycznej literatury przedmiotu. To jest książka nie tylko o jednej drukarni, ale o polskiej kulturze literackiej i intelektualnej XVII w.


M. Czerenkiewicz, Oficyna Schedlów. W świecie drukowanej książki XVII i początków XVIII wieku, Kraków 2023