Zasadniczo bardzo polecam całą tę książkę.
„Albo raczej: prawdopodobnie tak to wyglądało. Mniej więcej. Nie wiemy tego na pewno, ponieważ jednym z efektów ubocznych upadku administracji centralnej jest zwykle zmniejszenie liczby osób zapisujących różne rzeczy. Dlatego w sporych częściach Europy wiemy o tych stuleciach mniej niż o poprzedzającym je okresie rzymskim czy późniejszym średniowieczu. Ten niedostatek źródeł pisanych skłonił niektórych późniejszych uczonych do nadania okresowi po upadku Rzymu nazwy - obecnie bardzo niemodnej - „wieki ciemne”, bo dosłownie nie mogli zobaczyć, co się wówczas działo. Tak czy inaczej, jedną z cech charakterystycznych cywilizacji jest to, że zostawiają po sobie zapisy, a kiedy upadają, trop zwykle się urywa, ponieważ każdy ma ważniejsze zmartwienia. Dlatego jedna szkoła naukowa nie dostrzega niczego zaskakującego ani podejrzanego w tym, że istnieją takie luki w źródłach pisanych.
Istnieje jednak inna szkoła, która ma konkurencyjne wyjaśnienie braku zapisów ze stuleci po upadku Rzymu. Oto ono:
Tych stuleci nigdy nie było.
W porządku, jasne, Rzym upadł i powstała luka przed początkiem średniowiecznej Europy z jej rycerzami i rycerskością oraz irytującymi długimi wierszami o tym, że najbardziej romantyczną rzeczą, jaką można zrobić, jest nieuprawianie seksu. Tyle że zgodnie z tą teorią rok 1000 nastąpił nie tysiąc lat po standardowo przyjętej dacie narodzin Chrystusa, ale 703 lata później. Około 300 lat europejskiej historii po prostu nigdy się nie wydarzyło.
Hipoteza czasu widmowego, jak wiadomo, została opublikowana w 1694 roku, wedle jej własnego kalendarza - lub, według tego powszechnie znanego, w 1991 roku. Jest dziełem Heriberta Illiga, niemieckiego pisarza i wydawcy, który przez większą część swojej kariery tworzył lub promował prace poświęcone historii rewizjonistycznej. Ale ma ona także innych zwolenników, wśród nich technologa Hansa-Ulricha Niemitza, który w 1995 roku opublikował artykuł zatytułowany Hat das dunkle Mittelalter nie existiert? [Czy wczesne średniowiecze nigdy nie istniało?] - klasyczny przykład tego, co można nazwać podejściem: „Hej, tylko pytam”.
Według nich dowodem na poparcie tej hipotezy jest niedostatek archeologicznych znalezisk, wiarygodnie datowanych na wspomniany okres, i ograniczenia innych metod, takich jak na przykład datowanie radiometryczne czy dendrochronologia (czyli przyglądanie się słojom drzew). Zwracają oni uwagę na dziwną lukę w historii społeczności żydowskich, które jakby znikają z zapisów we wczesnym średniowieczu, po czym pojawiają się znowu około roku 1000, oraz na to, że rozwój wszystkiego, od metod rolniczych czy wojskowych po sztukę mozaikową i doktrynę chrześcijańską, jakby zatrzymał się na kilka stuleci. Wskazują, że właśnie w tym czasie Konstantynopol przestał wznosić wielkie budowle i że wiek kaplicy katedry w Akwizgranie, wzniesionej około 800 roku i wyposażonej w różnego rodzaju pomysłowe rozwiązania, jak łuki i sklepienia, wydaje się o jakieś dwieście lat zawyżony.
Ponadto zauważają, że znaczna część wiedzy o tym okresie pochodzi z tego, co napisano o nim później. Oznacza to, że ktoś gdzieś mógł sfabrykować kłamstwa na temat jego istnienia. Na przykład koalicja władców - papieża Sylwestra II, cesarza Ottona III i cesarza bizantyńskiego Konstantyna V - którzy w latach poprzedzających przełom pierwszego tysiąclecia zawiązali spisek, by namieszać w kalendarzu, ponieważ uznali, że znacznie fajniej i seksowniej będzie rządzić w tysięcznym roku po Chrystusie, a nie w 703, i po prostu wymyślili szmat dziejów, łącznie z pierwszym cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Karolem Wielkim.
Koronny argument fanów czasu widmowego wiąże się jednak z mierzeniem samego czasu. Kalendarz juliański, wprowadzony przez Juliusza Cezara w 45 roku p.n.e. i stosowany przez mniej więcej 1600 lat, proponuje prosty cykl trzech zwykłych lat, po których następuje rok przestępny, co daje średnią długość roku 365,25 dnia. To jednak nieco więcej niż 365,24219 dnia, w którym to czasie Ziemia okrąża Słońce - co oznacza, że co 128 lat w kalendarzu juliańskim przybywa jeden dzień. Pod koniec XVI wieku powinno być już trzynaście dni. Ale kiedy astronomowie pracujący dla papieża Grzegorza XIII zajęli się reformą kalendarza, stwierdzili, że nadwyżka wynosi tylko dziesięć dni. Papieski dekret, zgodnie z którym po czwartku czwartego października 1582 roku nastąpił piątek piętnastego października 1582, wystarczył do „naprawienia" kalendarza.
Wiecie, co może wyjaśnić tę rozbieżność? Założenie, że od narodzin Chrystusa minęły nie 1582 lata, ale zaledwie 1285 lat.
Innymi słowy: że mniej więcej trzy wieki historii nigdy się nie wydarzyły.
Zatem na pierwszy rzut oka hipoteza czasu widmowego wydaje się pasować do tej poszlaki i do niejasnego poczucia, że to trochę dziwne, że w historii jest kilka wieków, o których w zasadzie nic nie wiemy. I czy rzeczywiście możemy być pewni, że Cezar i Jezus Chrystus żyli naprawdę 2000, a nie 1700 lat temu? W końcu znany nam dziś kalendarz nie był stosowany aż do około 800 roku, mniej więcej do czasu, kiedy powstawały łuki w Akwizgranie. Pozostają nam tylko słowa dawno zmarłych autorytetów.
A jeśli te autorytety się myliły? A jeśli nawet kłamały? Czy możemy być pewni? Czy możemy kiedykolwiek naprawdę wiedzieć?
Cóż, tak, możemy. Hipoteza czasu widmowego to bzdura. Ma odrobinę sensu tylko wtedy, gdy skupicie się wyłącznie na Europie Zachodniej, gdzie upadek Rzymu zostawił paskudną lukę w zapisach. Gdzie indziej - w Chinach dynastii Tang, w Persji Abbasydów i w pozostałej części świata islamskiego, który zaczął się rozwijać dopiero w VII wieku - historia toczyła się w szybkim tempie. To samo dotyczy Bizancjum, następcy cesarstwa wschodniorzymskiego, które trwało aż do 1453 roku, nawet jeśli nie zawsze wznosiło w Konstantynopolu tyle wspaniałych budowli, ile według dzisiejszych co bardziej cynicznych obserwatorów powinno tam być. Hipoteza ta wymaga również zignorowania dowodów astronomicznych, na przykład zaćmienia Słońca odnotowanego przez Pliniusza Starszego w 59 roku n.e. i świadczącego, że wydarzenia starożytności są dokładnie tak odległe w czasie, jak można się tego spodziewać.
Co zaś się tyczy przejścia z kalendarza juliańskiego na kalendarz gregoriański, to nigdy nie miało ono na celu zresetowania kalendarza do 45 roku p.n.e., czyli do czasu wprowadzenia go przez Juliusza Cezara, ale chodziło o przywrócenie go, po przyjęciu przez Kościół katolicki, do stanu, w jakim był podczas soboru nicejskiego w 325 roku. Astronomowie papieża Grzegorza XIII skorygowali kalendarz o dziesięć dni, nie o trzynaście, ponieważ próbowali poradzić sobie tylko z dwunastoma, a nic z szesnastoma stuleciami różnicy. Nie jest to problem, który wymagałby rozwiązania.
Stwierdzenie, że ogromna liczba ludzi podpisuje się pod tą teorią spiskową, byłoby dalekie od prawdy: niewielu youtuberów, którzy ślęczą nad zabójstwem JFK lub najnowszymi wypowiedziami Q, wydaje się zaniepokojonych, że cesarz Otton III mydlił nam wszystkim oczy. Hipoteza czasu widmowego mówi nam jednak coś o działaniu teorii spiskowych. Bierze garść „faktów" - jedne są ścisłe, ale całkowicie wytłumaczalne, inne po prostu błędne - i łączy je w pozornie przekonującą narrację. Jeśli jesteście Amerykanami lub zachodnimi Europejczykami, z mizerną znajomością historii, hipoteza może wydawać się wam prawdziwa. Jedyny problem w tym, że prawdziwa nie jest” (s. 260-264).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz