niedziela, 9 grudnia 2018

Scythas authores

Scytyjski łucznik (Wikipedia)
W swoich Pamiętnikach Ludwik Tuberon de Crieva (pisałem już o nim kilkakrotnie) zdradza, że w swojej pracy korzystał z dzieł pewnych Scythas authores (autorów scytyjskich). Warto poszukać odpowiedzi na pytanie, kogo miał on na myśli używając tego niejasnego określenia.

Jeden z polskich tłumaczy i wydawców Pamiętników, Piotr Wróbel sugeruje, iż chodziło o pewnych nieokreślonych bliżej kronikarzy osmańskich, których dzieła Tuberon mógł czytać, nie rozwija jednak ani nie uzasadnia swojej hipotezy [P. Wróbel, Dubrownicki benedyktyn Ludwik Tuberon de Crieva (Crijević) i jego zarys dziejów Turcji w pamiętniku politycznym ‘Commentarii de temporibus suis’, „Balcanica Posnaniensia” 21 (2014), s. 54]. Rzeczywiście, Dalmaty znajomość źródeł osmańskich nie ulega wątpliwości, wątpliwe jest natomiast, by były to akurat dawne tureckie kroniki. Sięganie przezeń po źródła informacji pochodzące z Imperium widać dobrze choćby w tej części Pamiętników, w której opisana została wojna druga osmańsko-wenecka (1499-1503). Widać w niej liczne analogie pomiędzy Pamiętnikami a kroniką Oruça.


Hipoteza P. Wróbla jest mało prawdopodobna z kilku względów. Przede wszystkim wydaje się niemożliwe, by rzeczywiście dalmacki pamiętnikarz czytywał dawne kroniki osmańskie, nieprawdopodobne jest bowiem, żeby Tuberon znał język arabski czy osmański, zaś kroniki osmańskie nie były w okresie średniowiecza tłumaczone na łacinę. Próżno byłoby szukać tego rodzaju rękopisów w późnośredniowiecznych bibliotekach nad Adriatykiem [F. Babinger, Die Geschichtsschreiber der Osmanen und ihre Werke, Leipzig 1927].

Jego znajomości kronik osmańskich przeczy także fakt, iż w toku opowieści na temat dziejów tureckich w XV w. „Tuberon, pozbawiony widać wiarygodnych źródeł, coraz poważniej rozmija się z prawdą, tym razem myląc nawet tureckich władców” [Wróbel, Dubrownicki benedyktyn, s. 56. I dalej: „Tuberon, widać niezbyt pewny swych wiadomości co do dalszych dziejów Turcji, zdawkowo opisał panowanie następcy zabitego sułtana Bajezyda II, którym miał być rzekomo jego syn Mehmed I” (tamże, s. 57). Jest to kolejna z całego szeregu niekonsekwencji w wywodach krakowskiego historyka: gdyby Tuberon znał dawne kroniki osmańskie, to z jakiego powodu nagle zaczął się mylić, nie mając wiarygodnych źródeł?]. Biorąc pod uwagę konstrukcję omawianego przez Piotra Wróbla fragmentu Pamiętników, poświęconego dziejom tureckim (z jednej strony „zagęszczenie” narracji i dokładność faktograficzna we fragmentach odnoszących się do starć Osmanów z Europejczykami, jak np. bitwa pod Warną, z drugiej natomiast ogólnikowość i błędy w odniesieniu do dziejów wewnętrznych Imperium), zdaje się nie ulegać wątpliwości, że w pracy tej wykorzystywał dostępne źródła europejskie. Etnogeneza Turków seldżuckich oraz dzieje ich państwa interesowały Europejczyków w okresie średniowiecza w związku z wyprawami krzyżowymi. Podkreślana przez P. Wróbla lepsza znajomość u Tuberona wcześniejszych dziejów państwa tureckiego nie dowodzi jego znajomości dawnych kronik tureckich, lecz wynika zapewne z sięgania przezeń po zachodnią literaturę opisującą walki o odzyskanie Ziemi Świętej. Kilkakrotnie nasz pisarz wprowadzał komentarze dotyczące średniowiecznych dziejów państw europejskich, co dowodzi, iż musiał korzystać z jakichś średniowiecznych kronik opisujących dzieje powszechne.

Rozważając ten problem trzeba wziąć pod uwagę, jakież to wiadomości zaczerpnął Tuberon od owych „autorów scytyjskich”. Otóż chodziło o dwojaką tradycję dotyczącą pochodzenia Turków: „Jedni bowiem uważają, że Turcy wyszli z Gór Hiperborejskich, inni zaś, z którymi i ja się zgadzam, twierdzą, że Turcy są azjatyckimi Scytami i przybyli z tego obszaru, który dziś lud nazywa Chinami” [L. Tuberon de Crieva, Pamiętniki o czasach moich, wyd. P. Wróbel, J. Bonarek, Kraków 2016, s. 192]. Czy były to kwestie, które rzeczywiście zajmowały osmańskich kronikarzy przed końcem XV w.? Otóż nie. Przede wszystkim obie wspomniane przez Dalmatę koncepcje wywodzą się z antycznej literatury greckiej i przez stulecia zaprzątały uwagę pisarzy europejskich, nie muzułmańskich. Rola wczesnej historiografii osmańskiej była zupełnie inna. Polegała ona przede wszystkim na propagandowej legitymizacji państwa osmańskiego, wywodząc je bezpośrednio od Seldżuków. Drugim jej istotnym elementem była legitymizacja dynastii Osmanów. Odpowiednia genealogia rodu skonstruowana została „najprawdopodobniej na początku panowania Murada II (1421-1451)”, kiedy to pracujący w kancelarii padyszacha „Jazidżioglu znalazł materiały w legendach o Oguz-chanie, mitycznym protoplaście zachodnich Turków. Oguz-chan, według tej tradycji, miał być wnukiem Noego, synem Jafeta, i miał sześciu synów oraz 24 wnuków, którzy z kolei zostali przodkami legendarnych 24 plemion zachodnich ludów tureckich” [C. Imber, Imperium Osmańskie 1300-1650, Kraków 2018, s. 160-161]. Taka opowieść obowiązywała aż do połowy XVI w. i brak w niej całkowicie miejsca na rozważania dotyczące azjatyckich Scytów czy też Hiperborejczyków.

Zwróćmy ponadto uwagę, że Tuberon co prawda uważał Turków za azjatyckich Scytów, ale miana tego używał także w odniesieniu do Węgrów  (np. na s. 146 polskiego wydania Pamiętników), gdyż od Scytów właśnie wywodzić mieli oni swoje pochodzenie (s. 51, tamże). Jest zatem całkowicie prawdopodobne, iż gdy mówił o „autorach scytyjskich”, miał na myśli pisarzy nie tureckich, lecz węgierskich. Trudno jednak wskazać z całą pewnością, od których konkretnie autorów pochodziły jego wiadomości na temat dwojakiej tradycji co do etnogenezy Turków. Problemem pochodzenia, nazwy i dziejów Turków (Seldżuków i Osmanów) zajmowało się zarówno we wcześniejszym okresie średniowiecza, jak i później, w XV i XVI w., wielu historyków, pisarzy i humanistów. Spośród tych żyjących w stuleciach XV i XVI wymienić można m.in. Eneasza Sylwiusza Piccolominiego (Piusa II), Jerzego z Węgier, Johannesa Adelphusa, Paolo Giovio, Francesco Filelfo, Teodora Gazę, Nicolao Sagundino, Teodora Spandounesa (Spandugino), Johannesa Cuspinianusa, Filipa Melanchtona, Laonikosa Chalcocondylesa, Filipa Lonicera. Były to kwestie szeroko dyskutowane i dobrze znane uczonej społeczności tego okresu [Zob. np. C. Göllner, Turcica. III. Band. Die Türkenfrage in der öffentlichen Meinung Europas in 16. Jahrhundert, Bucureşti-Baden-Baden 1978, s. 229-250; J. Helmrath, Pius II. und die Türken [w:] tegoż, Wege des Humanismus. Studien zu Techniken und Diffusion der Antike-Leidenschaft im 15. Jahrhundert, Tübingen 2013, s. 308-313], nie była to zatem wiedza, której Tuberon musiałby szukać aż w dawnych kronikach tureckich.

Ciekawym problemem wydaje się ustalenie, skąd pochodziła powtórzona przez Tuberona informacja dotycząca scytyjskiego pochodzenia Węgrów. Nie znajdujemy jej u żadnego z geografów starożytnych. Jak wskazywał w swych publikacjach Lesław Spychała, jako pierwszy na takie origo Hungarorum wskazał Reginon z Prüm (zm. 915) [L. Spychała, ‘Qui ... Ungros Agarenos putant, longa via errant’. W kwestii średniowiecznych poglądów na ‘origo Hungarorum’ [w:] Origines mundi, gentium et civitatum, red. S. Rosik, P., Wrocław 2001, s. 104; tenże, "Dicunt... Gog et Magog esse Hungros...". Z problematyki średniowiecznych "origines gentium" [w:] Średniowiecze polskie i powszechne, t. 2, red. I. Panic, J. Sperka, Katowice 2002, s. 89-114]. W kolejnych stuleciach koncept ten upowszechniał się. W 1235 r. czterech zakonników reguły św. Dominika wyruszyło z Budy, zamierzając dotrzeć do starożytnej siedziby Węgrów, umiejscawianej nad Wołgą, by nawrócić swych pozostających w pogaństwie kuzynów na chrześcijaństwo [Ch. King, Dzieje Morza Czarnego, Warszawa 206, s. 105]. Jaką drogą pogląd ten trafił do Tuberona?

O scytyjskim pochodzeniu Węgrów szeroko i z dużym zaangażowaniem pisał węgierski kronikarz-kompilator János Thuróczi w swojej Chronica Hungarorum, wydanej drukiem w 1488 roku [J. Thuróczy, Chronicle of the Hungarians, transl. F. Mantello, comm. P. Engel, Bloomington 1991]. Za przodków Węgrów uważał Scytów Stefan Werbőczy, węgierski teoretyk prawa i polityk, autor fundamentalnego zbioru praw znanego jako Tripartitum [P. Engel, The Realm of St Stephen. A History of Medieval Hungary, 895-1526, London-New York 2001, s. 350-351]. Wiele uwagi temu problemowi poświęcił przebywający na budzińskim dworze Macieja Korwina i Władysława II włoski humanista Antonio Bonfini (zm. 1503) w swoim dziele Rerum Ungaricarum Decades Quatuor Cum Dimidia [A. Bonfini, Rerum Ungaricarum Decades Quatuor Cum Dimidia, Basileae 1568]. Był to drugi zarys dziejów węgierskich, powstały w czasach współczesnych Tuberonowi. Pozostawał on jednak w rękopisie aż do 1568 r., kiedy to został opublikowany drukiem w Bazylei. O ile zatem prawdopodobne jest, że Tuberon czytał Thurócziego, to raczej nie miał okazji, by zapoznać się z manuskryptem Bonfiniego. Niemniej scytyjskie pochodzenie Węgrów było również powszechnie znaną w uczonych kręgach węgierskich przełomu XV i XVI w. koncepcją, która w pierwszej połowie XVI stulecia stała się centralnym elementem konstytuującym szlachecką ideologię i tożsamość. Wydaje się zatem naturalne, że była ona znana także naszemu pamiętnikarzowi. Fakt ten bardzo silnie uprawdopodabnia założenie, że przez Scythas authores Tuberon rozumiał autorów węgierskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz