Tytus hr. Działyński |
1. Wstęp. Tło historyczne
Traktat austriacko-rosyjski
z 3 I 1795, traktaty prusko-rosyjski i prusko-austriacki z 24 X 1795 oraz
abdykacja Stanisława Augusta 25 XI 1795 formalnie zakończyły ostateczny rozbiór
Rzeczypospolitej. W następnym roku przeprowadzono definitywne rozgraniczenie i
zajęcie terenów przyznanych każdemu z mocarstw rozbiorowych. W styczniu 1796
Austriacy zajęli Kraków, okupowany dotąd przez Prusaków, a Prusacy zajęli
Warszawę i Białostockie zajmowane dotąd przez Rosję. 26 stycznia 1797 zaborcy
podpisali w Petersburgu konwencję, gwarantując sobie wzajemnie, że żadne nie
umieści w swej tytulaturze nazwy „Królestwo Polskie”, która „odtąd na zawsze ma
być zniesiona”. Na zajętych terenach zorganizowana została obca administracja,
której zadaniem była mniej lub dalej posunięta unifikacja zagarniętych ziem z
resztą terenów monarchii rozbiorowych.
Utrata niepodległości była katastrofą, która
jednak nie załamała Polaków i nie pozbawiła ich woli walki. Wiązali oni
nadzieje na niepodległość z Napoleonem Bonaparte. Wzrosły one, kiedy w 1806 r.
pokonał Prusy, wkroczył na ziemie polskie i wyzwolił Warszawę. Kompromisowy
pokój Francji z Rosją w Tylży (1807) powołał namiastkę państwa polskiego - Księstwo
Warszawskie, złożone z ziem II i III zaboru pruskiego. W r. 1809, po
zwycięskiej kampanii przeciwko Austrii i zwycięstwie księcia Józefa
Poniatowskiego pod Raszynem, obszar Księstwa został powiększony o ziemie zaboru
austriackiego. W r. 1812, na potrzeby wojny Napoleona z Rosją, Księstwo
wystawiło 80 tysięczną armię. Została ona jednak rozbita i zdziesiątkowana w
kampanii rosyjskiej, a ziemie polskie ponownie zajęli Rosjanie podczas pościgu
za Napoleonem. Mimo to Polacy pozostali wierni cesarzowi Francuzów. W bitwie
pod Lipskiem, dowodząc siłami polskimi zginął książę Józef Poniatowski.
Na Kongresie wiedeńskim w 1815 roku, w czasie
którego ustalano nowy porządek europejski po klęsce Napoleona, na nowo
podzielono ziemie polskie. Na mocy konstytucji nadanej przez cara Aleksandra I
terytorium wcielone do Imperium rosyjskiego nadano nazwę Królestwa Polskiego.
Było ono połączony unią personalna z Rosją: każdy car był jednocześnie królem
polskim. Królestwo posiadało osobny dwuizbowy parlament, rząd, skarb, wojsko,
polskie szkolnictwo, podstawowe wolności obywatelskie i urzędowy język polski.
Namiestnikiem Królestwa został brat cara, wielki książę Konstanty. Jednakże car
nie respektował zasad nadanej przez siebie konstytucji, dając wolną rękę
okrutnym i krwawym rządom Konstantego i szefa tajnej policji Nowosilcowa.
Niepodległość i swobody obywatelskie okazały się być więc tylko pustymi
obietnicami.
Rosjanie najpierw stłumili legalną opozycję w
sejmie, a następnie aresztowali członków tajnego związku Wolnomularstwa
Narodowego i Towarzystwa Patriotycznego, domagających się zjednoczenia
wszystkich ziem polskich i przestrzegania konstytucji. Jeszcze w trakcie
procesu przywódców Towarzystwa, w grudniu 1828, w warszawskiej Szkole
Podchorążych powstał zakonspirowany związek niższych rangą wojskowych oraz
młodej inteligencji, którym kierował podporucznik Piotr Wysocki. Gdy we Francji
i w Belgii wybuchła rewolucja - podjęto decyzję o powstaniu, którego wybuch
nastąpił w nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. Po zdobyciu Arsenału garstka
spiskowców uderzyła na Belweder, siedzibę Konstantego, któremu jednak udało się
zbiec. Wkrótce garnizon rosyjski opuścił Warszawę. Rosjanie oczywiście nie
zamierzali dawać za wygraną. Pomimo dwukrotnej przewagi liczebnej przeciwnika
walki trwały aż do września 1831 r. Klęska powstania ściągnęła na jego
uczestników represje, zmuszając do emigracji około 9 tysięcy ludzi. Car
zawiesił konstytucję, zlikwidował sejm, rząd i wojsko Królestwa, wprowadzając
stan wyjątkowy. Rosyjskiej dominacji strzec miała stutysięczna armia.
Tragedia powstania listopadowego nie
zniechęciła Polaków do walki o niepodległość ojczyzny. Plany powstania, z
szerokim udziałem chłopów dojrzewały teraz nie tylko w kraju, ale też i na
emigracji we Francji, zwłaszcza wśród członków Towarzystwa Demokratycznego
Polskiego. Jednak próba wywołania powstania w Krakowie w r. 1846 nie powiodła
się, a chłopi, zamiast przeciwko zaborcy zwrócili się przeciwko polskiej
szlachcie.
W drugiej połowie XIX wieku klęska Rosji w
wojnie krymskiej i tzw. „odwilż posewastopolska” przyniosły pewne ograniczone
swobody w życiu Królestwa Polskiego: ogłoszono amnestię, złagodzono cenzurę,
zezwolono na zakładanie szkół wyższych oraz organizacji środowiskowych. W
styczniu 1863 r. wybuchło najdłuższe i najtragiczniejsze polskie powstanie
narodowe, w którym 20 tysięcy powstańców poległo w walce, 2 tysiące stracono,
10 tysięcy zesłano do kopalń na Uralu, a 40 tysięcy na Syberię.
Biorąc to wszystko pod uwagę jako
pierwszą połowę XIX wieku będę tutaj traktował okres od trzeciego rozbioru do
powstania styczniowego (1795-1863). Wydaje mi się, że jest to podział bliższy
rzeczywistości niż sztuczne, arytmetyczne ustalanie granicy na rok 1850.
2. Okres 1795-1831
Warunki, w jakich funkcjonowała
polska nauka historyczna po katastrofie Rzeczypospolitej, były wyjątkowe w
skali Europy. Anomalia, jaką był bezpaństwowy byt narodu, rzutowała w znacznej
mierze na to, czym i w jaki sposób zajmowała się nauka historyczna. Jak pisał
M. H. Serejski, rozwój myśli i warsztatu historycznego zostały zachwiane.
Historia w Polsce poczęła przybierać charakter wybitnie regionalny, a nawet
zaściankowy. Do tego tematu powrócę w
jednym z kolejnych punktów.
Odkąd zabrakło własnego państwa
sytuacja naszej nauki historycznej stała się mniej korzystna od tej, w jakiej
rozwijała się historiografia większości innych krajów kontynentu. Nie
pozostawała ona jednak przez cały czas niezmienna. Wiele zależało tu od
przemian politycznych zachodzących w ciągu pierwszej połowy XIX wieku. W
okresie do powstania listopadowego sytuacja Polaków nie była jeszcze najgorsza.
Możliwości względnie normalnego rozwoju miała nauka polska jedynie w latach
1815-1830 w Królestwie Polskim i Wolnym Mieście Krakowie, a w latach 1802-1830
w Wileńskim Okręgu Naukowym.
Już za czasów pruskich powstało w
Warszawie Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1800-1832, zlikwidowane po upadku
powstania listopadowego). Powstanie tego typu instytucji planowali bracia Józef
Andrzej i Andrzej Stanisław Załuscy, twórcy słynnej Biblioteki, niestety TPN
powstało dopiero po ich śmierci. Stało się ono później ważnym ośrodkiem
polskiego życia naukowego. W 1804 r. powstało Liceum Warszawskie, będące
zalążkiem Uniwersytetu Warszawskiego (1817). Mniej więcej w tym samym czasie
(1803) w zaborze rosyjskim powstał Uniwersytet Wileński, który wkrótce stał się
jednym z najważniejszych ośrodków polskiej nauki historycznej, wysuwając się
pod tym względem na pierwsze miejsce przed uniwersytety warszawski, krakowski i
lwowski oraz przed zasłużone Liceum Krzemienieckie.
Mimo to warunki, w jakich
przyszło rozwijać się historiografii polskiej w czasach porozbiorowych nie
tylko ogromnie utrudniały, ale czasem wręcz uniemożliwiały (jak po powstaniu
listopadowym) powoływanie do życia instytucji podobnych do tych działających na
Zachodzie. Badania historyczne były tym samym pozbawione bazy organizacyjnej.
Czynnik ten w dużej mierze warunkował dostępność uprawiania historii w Polsce.
Wśród ówczesnych polskich historyków przynajmniej do połowy stulecia przeważali
„prywatni” uczeni, zbieracze i amatorzy historii, nie zaś profesjonalni badacze
z przygotowaniem akademickim.
Zapoczątkowany na Zachodzie już w
XVIII wieku, a rozwijający się w pierwszej połowie wieku XIX proces
unaukowienia historii, przekształcenia jej w fachową, opartą na ustalonych
metodach dyscyplinę akademicką, powstawanie specjalnych katedr, towarzystw,
czasopism poświęconych badaniu i krzewieniu wiedzy historycznej, miał w
porozbiorowej Polsce ograniczone możliwości rozwoju.
Wśród historyków, obok Jana
Albertrandego, Łukasza Gołębiowskiego, Michała Balińskiego czy całego zastępu
wielu szacownych i zasłużonych zbieraczy, pojawiali się – choć rzadko –
prawdziwi historycy o szerokich horyzontach, otwierający nowe perspektywy przed
badaniami i myślą historyczną, jak np. Tadeusz Czacki, Jerzy Samuel Bandtkie, a
przede wszystkim Joachim Lelewel.
Z oczywistych względów badania
historyczne, w tym także publikowanie źródeł (podjęte na nowo dopiero w połowie
wieku), stanowiły część strategii utrzymania tożsamości narodowej. Ponieważ brak
było instytucjonalnego wsparcia nauki, także wydawanie książek historycznych
zależne było od prywatnego mecenatu. Dlatego też podkreślić trzeba, że w tym
okresie ważną rolę odgrywali mecenasi-arystokraci, „uczeni dyletanci”,
sponsorujący badania historyczne. Wymienić tu trzeba przede wszystkim powstałe
w zaborze austriackim Ossolineum, a także działających w Wielkopolsce, pod
zaborem pruskim Edwarda Raczyńskiego (1786-1845) i – później – Adama Tytusa
Działyńskiego (1796-1861). Mecenasi wydawniczy byli przekonani, że
dokumentowanie świetnych kart przeszłości Rzeczypospolitej jest tyleż
obowiązkiem patriotycznym, co zadaniem politycznym. Służyć miało ono odrodzeniu
i utrzymaniu wiary w siłę narodu. Rzadko tylko pojawiały się opinie, że należy
również zajmować się opisywaniem dziejów najnowszych. Jak będę jeszcze
wspominał, historii nadawano znaczenie dydaktyczne, a z tego punktu widzenia
dzieje porozbiorowe były mniej atrakcyjne niż czasy dawniejsze, piastowskie i
jagiellońskie, dlatego nie można się dziwić, że takie właśnie było nastawienie
historyków w omawianym okresie.
Józef Maksymilian Ossoliński
(1749-1826) jest pierwszym najwybitniejszym mecenasem kultury w XIX wieku. 4
czerwca 1817 utworzył Fundację im. Ossolińskich. Motywy, jakie nim kierowały,
sam podsumował w rozmowie z A. T. Działyńskim: „Ze wszystkich storn chce się
nas zniszczyć. Pracujmy więc nad zbieraniem pomników naszej świetnej
przeszłości. To jedyny sposób walki, który nam dzisiaj pozostawiono”.
Ossoliński sam był głównie zbieraczem i bibliofilem. Funkcjonujący od 1827 r.
Zakład Narodowy im. Ossolińskich składał się przede wszystkim z biblioteki,
jego fundator należał jednak także do mecenasów wydawniczych.
E. Raczyński, drugi wybitny
mecenas pierwszej połowy XIX wieku, podobnie jak J. M. Ossoliński ufundował
bibliotekę i zapewnił jej stały dochód z własnych dóbr ziemskich, podobnie jak
on także poczuwał się do odpowiedzialności za publikację źródeł dotyczących
historii Polski. Inaczej jednak niż Ossoliński sam pod swoim nazwiskiem publikował
książki i edycje źródłowe. W okresie dwudziestu kilku lat wydał od 90 do 200
tomów (biografowie podają różne dane). Raczyński znany jest głównie jako
sumienny zbieracz i wydawca, zwłaszcza staropolskich pamiętników, listów i
innych świadectw epoki. Na tym polu spotykał się jednak z krytyką, a to ze
względu m. in. na opuszczanie w druku fragmentów, których publikację uznawał za
niestosowną. Jego inicjatywa miała bowiem również cel dydaktyczny: chodziło o
przypomnienie narodowi w niewoli bogatej historii politycznej i wspaniałych
kart kultury, na których nie mogły pojawiać się nieobyczajne plamy. Wybierając
materiały do druku i pisząc do nich komentarze Raczyński nie zachowywał
naukowego dystansu, dlatego też narażał się na zarzuty tendencyjnego dydaktyzmu.
Krytykowano go również za niestaranną pracę edytorską.
Nie był on oczywiście historykiem
w naszym współczesnym tego słowa znaczeniu, jednakże trudno sobie wyobrazić
historiografię polską bez uwzględnienia jego nazwiska. Jego Wspomnienia
Wielkopolski (Poznań 1842-1843) do dziś zachowały pewną wartość
materiałową. Cenny pozostaje także czterotomowy Gabinet medalów polskich
oraz tych, które się dziejów Polski tyczą (1500 stronic, 634 tablice).
Punktem wyjścia do podjęcia pracy nad tym dziełem był dla Raczyńskiego Spis
medalów polskich Feliksa Bentkowskiego (1830). Podstawę źródłową uzupełnił
m. in. nabywając w 1833 r. cenną kolekcję J. U. Niemcewicza. Zapoznawał się z
materiałami gromadzonymi w Berlinie, Dreźnie, Wiedniu, Wenecji, Mediolanie,
Turynie, otrzymywał dalsze informacje z Paryża i Londynu. Natomiast
wykorzystanie rękopisów zmarłego w 1808 r. Jana Albertrandego naraziło go na
zarzuty popełnienia plagiatu (stopniowo wycofane). Niemniej jednak oryginalne
prace historyczne nie dałyby Raczyńskiemu trwałego miejsca w piśmiennictwie
historycznym. Jego zasługi wiążą się przede wszystkim, jak wspomniano, z
inicjowaniem i finansowaniem wydawnictw źródłowych.
Trzecim wielkim mecenasem tego
okresu był A. T. Działyński, jednakże główny zrąb jego dokonań edytorskich
przypadł dopiero na lata 1841-1860. Działalność rozpoczętą w roku 1829
publikacją Pamiętników Jana
Kilińskiego przerwało powstanie listopadowe i związany z nim sekwestr majątków.
Dopiero w 1841 r. mógł opublikować Zbiór
praw litewskich. Ogółem Tytus wydał 39 dzieł w 50 woluminach. Koncentrował
się głównie na dziejach Polski Jagiellonów. Największym rozgłosem cieszyły się
wydane przez niego Acta Tomiciana,
których za swego życia opublikował 8 tomów (Poznań 1852-1860). Wydarzeniem
edytorskim były także dokumenty procesów polsko-krzyżackich z XIV i XV wieku.
Trzy tomy tych materiałów ukazały się w latach 1855-1856.
Pojmując działalność edytorską
jako służbę dla narodu, pragnął Działyński w swych pracach przede wszystkim
ukazać ślady potęgi politycznej Polski. Trzeba tu jednak zwrócić uwagę na pewne
niebezpieczeństwo. Jak pisze Andrzej Mężyński „mecenas postępował całkowicie
dowolnie i – by użyć dzisiejszej terminologii – bez »społecznej kontroli«. Sam
kształtował swój program wydawniczy, wybierał teksty, ustalał metodę edytorską
i wyznaczał cenę książki. Środowisko naukowe mogło co najwyżej wyrazić
dezaprobatę, ale zazwyczaj zachowywało ostrożność, świadome, że zrażony wydawca
(nie dotyczyło to co prawda Raczyńskiego) może w ogóle odstąpić od zamiaru
finansowania książek naukowych, a to per
saldo byłoby ze szkodą dla nauki”.
Podwaliny pod nowy sposób pisania
historii położył Adam Naruszewicz (1733-1796), autor Historii narodu polskiego, doprowadzonej tylko do roku 1386,
będącej pierwszą syntezą dziejów Polski w duchu oświeceniowego krytycyzmu. W
swoim Memoryjale względem pisania
historyi bardzo mocno podkreślał konieczność gromadzenia źródeł. Zresztą
dla niego historia miała znaczenie jedynie pragmatyczne. Tę jego jednostronność
badacze początków XIX wieku tłumaczyli brakiem prac przygotowawczych.
Podkreślał do szczególnie Hugo Kołłątaj (1750-1812), który uważał za niezbędne
kontynuowanie publikacji Kodeksu
dyplomatycznego Polski i Litwy, zapoczątkowane przez Macieja Dogiela
(1715-1760). W swoim programie ujął też konieczność stworzenia krytycznego
dzieła o pisarzach rzeczy polskich, ogłoszenia wszystkich tekstów polskich
historyków (Scriptores rerum polonicarum)
opatrzonych aparatem naukowym oraz stworzenie licznych monografii poświęconych
dziejom Polski. Program ten nie doczekał się niestety pełniejszej realizacji.
Historycy skupieni wokół
warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk rozwinęli monarchistyczny pogląd na
dzieje Polski (pojęcia „monarchistyczny” i „republikański” wyjaśniam w
przedostatnim punkcie pracy). Podjęli się oni zrealizowania projektu
opracowania zbiorowej syntezy historii Polski, obejmującej całokształt jej
dziejów narodowych. W listopadzie 1809 TPN ogłosiło w „Pamiętniku Warszawskim”
opracowany przez Stanisława Potockiego i Adama Michała Prażmowskiego Prospekt historyi narodu polskiego, w
którym obok planu wspomnianego wydawnictwa znalazły się poglądy na temat
przeszłości oraz zadań nauki historii. Towarzystwo za swój cel obrało
„cokolwiek ojczyzny się tyczy zgromadzić i od niepamięci zachować, szczególniej
zaś przywiązanie do niej w rodakach ożywiać, utrzymywać, rozszerzać”. Za
najważniejsze narzędzie w realizacji tego celu uznano historię. Według Prospektu historia powinna przedstawiać
w przyczynowym związku kolejne wydarzenia („pokolenia wypadków”) aż do
pozbawienia narodu bytu politycznego; wskazać powody upadku państwa „pomimo
niezaprzeczonej waleczności jego obrońców, pomimo szlachetności uczucia w
obywatelach, pomimo obfitych źródeł bogactwa krajowego”; powinna wreszcie
ukazać w jasnym świetle błędy, które sprowadziły zgubę na naszych przodków.
Historyk w swych badaniach powinien brać pod uwagę całokształt zjawisk
zachodzących w społeczeństwie: warunki społeczno-polityczne, religijne,
cywilizacyjne, podział na stany, formę rządów, stan oświaty, bezpieczeństwo
wewnętrzne i międzynarodowe, zamożność społeczeństwa, bogactwa naturalne kraju
itp. Po
Naruszewiczu TPN przejęło przekonanie, że najważniejszym celem uprawiania
historii jest dydaktyka, jednak doprowadzając ten pogląd niemal do absurdu.
Oprócz Prospektu Towarzystwo ogłosiło (również w „Pamiętniku Warszawskim”)
Krótki zbiór dziejów narodu polskiego.
Jak głosiła przedmowa, opisano tu „ważniejsze wypadki, na które szczególniejszy
wzgląd mieć należy; okazany ich jest pomiędzy sobą związek, wytknięte są
przyczyny, które wpłynęły najprzód do podniesienia chwały i potęgi narodu,
później do jego poniżenia i utraty niepodległości, na koniec do chwalebnego
bytu politycznego odzyskania”. Krótki zbiór miał być zalążkiem
zakrojonego na olbrzymią skalę dzieła historiograficznego. Niestety projekt ten
udało się zrealizować tylko częściowo. Wielu biorących w nim udział historyków
amatorów nie wywiązało się z powierzonego im zadania. Zawiedli także tak
wybitni przedstawiciele oświeceniowej nauki historycznej, mogący się pochwalić
poważnym dorobkiem badawczym, jak Tadeusz Czacki (1765-1813) czy Józef
Maksymilian Ossoliński (1748-1826). Niemniej jednak powstała seria
wartościowych, choć różnych pod względem poziomu dzieł, których autorami byli
Michał Dymitr Krajewski (1746-1817), Kajetan Kwiatkowski (1769-1852) oraz
Julian Ursyn Niemcewicz (1758-1841). Wartości przedsięwzięciu ujmuje to, że –
jakby zapominając o postulatach Naruszewicza i Kołłątaja – nie dostrzegano
konieczności pogłębiania badań źródłowych. Nie zaproszono także do udziału
historyków, których z całą pewnością można uznać za jedynych wówczas
przedstawicieli profesjonalnej nauki historycznej. Chodzi tu przede wszystkim o
bliskiego działaczom Towarzystwa poglądami Jerzego Samuela Bandtkiego (1768-1835)
oraz o zdecydowanie przeciwstawiającego się im Joachima Lelewela (1786-1861).
J. U. Niemcewicz był głównie
działaczem politycznym i niepodległościowym, nie historykiem, jednakże w roku
1822, wycofawszy się całkowicie ze służby publicznej, nabył od Potockich z
Wilanowa mały folwarczek Rozkosz, który nazwał Ursynowem. Spędzał tam lato,
pisał pamiętniki, gromadził rękopisy, ryciny, medale czy mapy. Część tej
kolekcji została następnie sprzedana do zbiorów Raczyńskich, pamiętniki zaś
opublikował autor w sześciotomowym Zbiorze pamiętników historycznych o
dawnej Polszcze.
Joachim Lelewel był bez wątpienia
najważniejszym uczonym historykiem tego okresu. O ile starsze pokolenie
traktowało go niechętnie, to młodsze przyjmowało jego poglądy z niekłamanym
entuzjazmem. Ukształtowany w wileńskim ośrodku naukowym pracę zaczynał od
przeróbek podręcznika Teodora Wagi, potem podjął już samodzielne badania
monograficzne i tworzył kolejne ujęcia historii Polski. W swoich dziełach
stworzył republikańską syntezę dziejów naszego kraju. To właśnie odejściu od
tych pierwotnych zasad demokratycznych przypisywał winę za późniejszą anarchię
i upadek Rzeczypospolitej. Proces kształtowania poglądów Lelewela dobiegł końca
dopiero na emigracji, gdzie zetknął się on z nową francuską historiografią
demokratyczną.
Pośmiertne zbiorowe wydanie dzieł
Lelewela pod tytułem Polska, dzieje i rzeczy jej (Poznań 1863-1868)
obejmuje 20 tomów. Do jego spuścizny historiograficznej doliczyć należy także
prace z zakresu geografii historycznej, numizmatyki (nauki pomocnicze) oraz
historii powszechnej.
Do najważniejszych jego dzieł
należą przede wszystkim pionierskie w skali światowej prace z zakresu
numizmatyki średniowiecznej: Numismatique du moyen-âge (3 części +
atlas, Paryż 1835) i Études numismatiques et archéologiques (Bruksela
1841) oraz geografii historycznej: Géographie du moyen-âge (5 tomów,
Bruksela 1852-1857). Wyrazem uznania dla tych prac polskiego uczonego było
nadanie mu przez powstałe w 1841 roku Belgijskie Towarzystwo Numizmatyczne
godności prezydenta honorowego oraz obranie go w 1860 r. na członka Królewskiej
Akademii Belgijskiej.
Na gruncie historiografii
polskiej pionierskim dziełem Lelewela była bez wątpienia jego Historyka
tudzież o łatwym i pożytecznym nauczaniu historii (Wilno 1815), pierwszy
wydany po polsku wykład metod badawczych, którymi w swej pracy winien
posługiwać się historyk. Ogromną rolę w kształtowaniu świadomości historycznej
Polaków w dobie romantyzmu odegrały popularne Lelewelowskie syntezy dziejów
Polski: Dzieje Polski... potocznym sposobem opowiedziane (do 1795;
pierwsze wydanie Warszawa 1829) i ich dalszy ciąg pod tytułem Polska
odradzająca się, czyli dzieje polskie od roku 1795 potocznie opowiedziane
(do powstania listopadowego włącznie; pierwsze wydanie Bruksela 1836), a także Uwagi nad dziejami Polski i ludu jej
(wyd. w języku francuskim: Paryż 1844, wydanie polskie ukazało się w Poznaniu
dopiero w roku 1855). Było to najważniejsze koncepcyjnie z jego dzieł
historycznych. Dopracował się tutaj Lelewel własnego, syntetycznego poglądu na
dzieje ojczyste.
W swych dziełach Joachim Lelewel
dowodził, że Polska ma swą ideę, którą wniosła do dziejów powszechnych
ludzkości i którą powinna nadal rozwijać. Miała to być idea „gminowładztwa”,
czyli ustroju republikańsko-demokratycznego (koncepcja ta silnie oddziaływała
na lewicowe stronnictwa polityczne). W sposób niepełny, bo ograniczony tylko do
jednego stanu społecznego, owa idea realizowana była w czasach szlacheckiej
Rzeczypospolitej. Autor Uwag nad dziejami Polski sprzeciwiał się też
głoszonej przez oświeceniowych dziejopisów teorii o samozawinionym upadku
państwa polskiego u schyłku XVIII w. Twierdził on, że katastrofa ta nastąpiła w
czasie, kiedy w narodzie odrodziła się gotowość do wszelkich poświęceń dla
dobra publicznego, czego dowodem była insurekcja kościuszkowska.
Wspomnieć trzeba tutaj także o
Wacławie Aleksandrze Maciejowskim (1792-1883), historyku prawa, w tym praw
słowiańskich oraz kultury Słowian. Jego fundamentalnym dziełem była Historia
prawodawstw słowiańskich wydana w czterech tomach w latach 1832-1835.
wkrótce przetłumaczono ją także na język niemiecki (1835-1839). Początkowo
zamierzał on ograniczyć się do historii dawnego prawa cywilnego narodów
słowiańskich, ujętej od strony praktycznej. Nastawienie takie spowodowane było
jego udziałem w komisji legislacyjnej Królestwa. Od tego opracowania zmierzać
zaczął Maciejowski ku szerszej naukowej syntezie. W pracy tej pomagali mu inni
historycy prawa – J. W. Bandtkie (przygotowywał on równolegle wydanie dawnych
praw polskich; edycja ta ukazała się w roku 1831 pod tytułem Ius Polonicum,
była jednak już wcześniej dostępna dla Maciejowskiego w rękopisie) oraz Andrzej
Kucharski. Współpraca z tymże zaowocowała wydaniem Najdawniejszych pomników
prawodawstwa słowiańskiego (Warszawa 1838). Były one pomyślane jako dodatek
źródłowy do Historii prawodawstw, której drugie, rozszerzone do sześciu
tomów i poprawione wydanie zaczęło ukazywać się w 1856 r.
Z czasem Maciejowski rozszerzył
swoje zainteresowania historyczne. Pisał dużo. Jego kolejne dzieło, Polska
aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów i zwyczajów... opisana
(t. 1-4, Petersburg-Warszawa 1842) stało się podstawą dla etnografii
historycznej. Piśmiennictwo polskie od czasów najdawniejszych aż do r. 1830
(t. 1-3, Warszawa 1851-1852) to historia literatury staropolskiej doprowadzona
zresztą, wbrew tytułowi, tylko do połowy XVII wieku.
3. Okres 1832-1863
Warunki funkcjonowania polskiej
nauki historycznej pogorszyły się gwałtownie po klęsce powstania listopadowego.
Najgorzej ułożyły się one w zaborze rosyjskim, gdzie zlikwidowano wszelkie
dotychczasowe instytucje naukowe, a dla większości historyków – z wyjątkiem
nielicznych jednostek, które okazywały postawę lojalistyczną – zajmowanie się
historią mogło być tylko ich prywatnym, podejrzanym przez władze zajęciem.
Powstanie listopadowe, emigracja,
represje zaborców wpłynęły na to, że choć w dziejopisarstwie okresu między
powstaniami było co prawda obecne młode, profesjonalnie przygotowane pokolenie
historyków, to jednak było ono znacznie słabsze i mniej liczne niż w nauce
zachodniej. Z tego powodu, a także wobec braku nowoczesnych, zorganizowanych
struktur naukowych, nie mogło ono decydować o kształcie ówczesnej
historiografii polskiej. Zaledwie część z nich kształciła się w Wilnie czy
Warszawie, niewielu w zgermanizowanych uniwersytetach galicyjskich, jeszcze
mniejszy odsetek wyjeżdżał na naukę na Zachód. Poza pracującym w swojej
brukselskiej samotni Joachimem Lelewelem na kształt polskiej historiografii
decydujący wpływ mieli wciąż bogaci historycy-amatorzy, mogący pozwolić sobie
na uprawianie dziejopisarstwa i badań historycznych dzięki swej niezależnej
pozycji społecznej i majątkowej.
Dopiero z upływem lat powstała
możliwość skupienia się historyków i amatorów historii wokół nowo powstałych
pism, najpierw „Biblioteki Warszawskiej” (1840), a potem także wileńskiego
„Ateneum” (1842). Niewiele lepsze warunki pracy historycznej panowały wówczas w
Krakowie, nieco zaś korzystniejsze, dzięki działalności Ossolineum – we Lwowie.
Tutaj także w roku 1851 założono „Dziennik Literacki”. Najlepiej miała się
sytuacja w zaborze pruskim, gdzie nauka historii nie doznała takiego
zahamowania. Cieszyła się tutaj ona zainteresowaniem wspomnianych już możnych
mecenasów. Jego owocem było wiele cennych inicjatyw organizacyjnych oraz
wydawniczych, a także indywidualnych przedsięwzięć dziejopisarskich.
Od przełomu lat pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych niekorzystna dla nauki historii sytuacja poczęła jednak pomału
zmieniać się na lepsze. W zaborze rosyjskim, w atmosferze „poswewastopolskiej
odwilży” stało się możliwe utworzenie w Warszawie polskiej uczelni wyższej –
Szkoły Głównej (1862-1869). Chociaż nie wszystkie plany udało się zrealizować,
mimo jej krótkotrwałego istnienia, trwałym rezultatem działalności Szkoły
Głównej było odtworzenie w Warszawie ośrodka profesjonalnej nauki historycznej
oraz przygotowanie wychowanków, którzy rozwinęli później działalność naukową i
dydaktyczną. Prywatną inicjatywa było utworzenie przy „Bibliotece Warszawskiej”
w 1859 roku Wydziału Historycznego, który pod przewodnictwem Juliana
Bartoszewicza (1821-1870) stał się swego rodzaju nieformalnym towarzystwem
naukowym, skupiającym zajmujących się historią współpracowników pisma.
Inicjatywy mające na celu ożywienie nauki historii podejmowano wówczas także w
Wilnie (Komisja Archeograficzna), jak również w środowisku polskim w
Petersburgu (Słowo, 1857). Korzystne zmiany warunków zaszły także w zaborze
austriackim w związku z zapoczątkowaniem procesu polonizacji Uniwersytetu
Krakowskiego oraz reaktywowaniem (1861) działalności Towarzystwa Naukowego. Nie
ominęły one także zaboru pruskiego, gdzie w 1857 roku w Poznaniu stało się
możliwe utworzenie Towarzystwa Przyjaciół Nauk i zorganizowanie w nim Wydziału
Nauk Historycznych i Moralnych, który rozpoczął owocną działalność
organizacyjną i wydawniczą.
Historia była pasją życia Juliana
Bartoszewicza. Niemal każdą wolną chwilę poświęcał pracy naukowej,
systematycznie powiększając kartotekę wypisów źródłowych. Pisał bardzo dużo, czasem
jednak ze zbyt wielką łatwością i zbyt pośpiesznie. Naukowo jego prace są
bardzo nierówne, za to pod względem literackim bardzo błyskotliwe. Pisał w
sposób zajmujący, niezwykle obrazowo, w szerokim zakresie korzystał z anegdoty,
którą ubarwiał swoje „wizerunki historyczne”. Nie zawsze jednak potrafił
zachować umiar. Niektóre jego prace przeładowane są różnego rodzaju
„ciekawostkami” bez znaczenia naukowego. Spod jego pióra wyszło około 1500
publikacji (od artykułów po dzieła kilkutomowe). W samej Encyklopedii
Orgelbranda zamieścił 1291 artykułów.
Przyjęta przez Bartoszewicza
metodologia badań była dość typowa dla ówczesnej historiografii polskiej. Był
programowym antykwarystą. Uważał, że zadanie historyka polega na zbieraniu
faktów historycznych. Jak pisał, „najmniejszy tu fakcik nie jest zbyteczny”.
Szczególne znaczenie przywiązywał do badań o charakterze biograficznym.
Społeczeństwo było dla niego prostym zbiorem jednostek, zaś historia narodu to
jeden wielki zbiór biografii. Obce natomiast było mu pojęcie grup społecznych.
Jak wielu innych współczesnych mu historyków polskich nie opanował nowoczesnego
warsztatu krytycznego, wypracowanego na Zachodzie.
Duży wpływ na kształtowanie
wiedzy historycznej Wielkopolan miał Jędrzej Moraczewski (1802-1855). Pisarstwu
historycznemu poświęcił się po upadku powstania listopadowego. Interesowały go
dzieje ojczyste, zwłaszcza zaś historia polityczna i stosunki prawno-społeczne.
Od wczesnej młodości gromadził dzieła pisarzy dawnych i współczesnych, zbierał
materiały źródłowe, studiował dawne prawo polskie i prawa miejskie, czerpiąc z
nich materiał do historii obyczajów i oświaty w Polsce. Źródeł do dziejów
ojczystych poszukiwał również w archiwach zagranicznych podczas swoich podróży
w latach 40. i 50. W 1840 r. założył Towarzystwo Starożytności Krajowych w
Szamotułach. Jego cele były zakrojone dość szeroko: gromadzenie zabytków
pochodzących z wykopalisk oraz zbiorów prywatnych; ułożenie katalogu rzadkich
druków; zbieranie dawnych lub przedstawiających dawne życie rycin, obrazów,
rzeźb, numizmatów i militariów; zapoznanie się z rozproszonymi po kraju
pomnikami; spisywanie podań ludowych i regionalnych; założenie gabinetu
starożytności i biblioteki. Prowadził także badania nad dziejami ojczystymi i
dokładał starań, by popularyzować je na łamach czasopism. Był autorem
dziewięciotomowych Dziejów
Rzeczypospolitej Polskiej, ukazujących się w latach 1843-1855. Sporo uwagi
poświęcił także dziejom Słowiańszczyzny.
Do wybitniejszych historyków tego
okresu należał Józef Łukaszewicz (1797-1873), badacz przede wszystkim dziejów
reformacji XVI-XVII wieku (problematyka ta była pomijana przez mu
współczesnych), a także szkolnictwa, ustroju i gospodarki miejskiej. Nie był on
zwykłym zbieraczem, potrafił wypracować także własną metodę badań
historycznych. Tak jak sam nie naśladował innych historyków tego okresu, tak
też nie doczekał się kontynuatorów. Jego pierwszą opublikowana książką była Wiadomość
historyczna o dysydentach w mieście Poznaniu w XVI i XVII wieku porządkiem lat
zebrana (1832). W kolejnych latach opublikował dalsze prace poświęcone
dziejom Kościoła, reformacji i szkolnictwa, a także historii miasta Poznania.
Dopiero pod koniec okresu
międzypowstaniowego w zaborach pruskim i rosyjskim pojawiło się nowe pokolenie
historyków, wykształconych na uniwersytetach niemieckich oraz rzadziej
rosyjskich. Jego przedstawiciele zasilili najpierw warszawską Szkołę Główną, a
następnie także galicyjskie ośrodki naukowe. Niestety wobec braku struktur
akademickich nauki polskiej mogli oni zajmować się historią tylko jako prywatni
uczeni, na marginesie innej pracy, która mogła zapewnić im byt. Mimo coraz
liczniejszych inicjatyw społecznych mających na celu stworzenie
instytucjonalnego oparcia także dla rozwoju ojczystej historiografii, sytuacja ta
nie zmieniła się aż do odrodzenia się niepodległej Polski.
Około połowy XIX wieku
przystąpiono wreszcie do realizacji postulatów A. Naruszewicza i H. Kołłątaja w
zakresie publikacji źródłowych. W 1840 roku Edward Raczyński ogłosił Codex diplomaticus Majoris Poloniae, zaś
pięć lat później Codex diplomaticus
Lithuaniae. W latach 1847-1858 J. Muczkowski, E. Rzyszczewski i J.
Bartoszewicz ogłosili Codex diplomaticus
Poloniae. W roku 1852 Tytus Działyński rozpoczął wydawanie Actów Tomicianów. Opublikował on też Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque
Cruciferorum (1855-1856) oraz Źródłopisma
do dziejów unii (1856). Jego dzieło kontynuował syn Jan Kanty Działyński. W. Hube opublikował w 1856 r. Antiquissimae constitutiones synodales
provinciae Gnesnensis. Później inicjatywy publikowania źródeł
historycznych podejmowali także A. Z. Helcel, M. Krupowicz, I. Daniłowicz, J.
T. Lubomirski, a wreszcie August Bielowski (Monumenta
Poloniae historica). Opublikowano oczywiście o wiele więcej źródeł, tutaj
tytułem przykładu wspomniałem jedynie kilka najważniejszych.
4. Kierunki rozwoju historiografii
Historycy czasów porozbiorowych
zajmowali się niemal wyłącznie dziejami Polski. W okresie braku własnego
państwa była to niewątpliwie forma obrony polskiej egzystencji narodowej.
Dlatego też z punktu widzenia nauki europejskiej ówczesne dziejopisarstwo
polskie obracało się w bardzo zawężonym kręgu zainteresowań. Horyzont naukowy
polskich historyków uznać można za bardzo ograniczony. Nie znajdowały się w nim
okresy, w których nie można było mówić o Polsce, jak historia starożytna. Po
Joachimie Lelewelu do końca XIX zajmowały się nią tylko nieliczne jednostki.
Innych historyków interesowały tylko dzieje własnego narodu, dzieje powszechne
zaś pozostawiano na uboczu. Podobne braki miały miejsce także w przypadku
metodologii historii oraz nauk pomocniczych (znów tutaj bardzo wiele mamy do
zawdzięczenia Lelewelowi, który interesował się także tymi zagadnieniami).
Polska nauka historyczna rozwijała się – co było jeszcze jednym jej mankamentem
– w izolacji od nauki europejskiej. Współcześni badacze (Andrzej F. Grabski)
braki te określają jako dewiację i opóźnienie, które nadrabiać zaczęto dopiero
pod koniec XIX wieku.
Kiedy katastrofa Rzeczypospolitej
stała się faktem, zaś propaganda mocarstw zaborczych przekonywała, że rozbiory
były zbawiennym lekarstwem na nieuleczalną chorobę polskiego organizmu
państwowego, trzeba było udzielić zarówno samym Polakom, jak i obcym odpowiedzi
na najbardziej aktualne pod względem politycznym, a także historycznym pytanie:
dlaczego Polska upadła? Właśnie wokół odpowiedzi na to pytanie ukształtowały
się główne nurty ówczesnej polskiej myśli historycznej, które określiły
kierunki naszej historiografii w okresie do powstania listopadowego.
Gdy państwo polskie zniknęło z
mapy kontynentu, dotychczasowe kategorie interpretacji dziejów Polski nie były
już zadowalające. Tylko część spadkobierców monarchicznego poglądu na nasze
dzieje skłonna była uważać upadek państwa za w pełni samozawiniony i
ostateczny. Większość, nie negując własnych win Polaków, opowiadała się za
poglądem, że gdyby Polska w odpowiedniej chwili wkroczyła na drogę prowadzącą
do umocnienia monarchii, wówczas nie doszłoby do upadku Rzeczypospolitej (tzw.
monarchizm). Koncepcji tej zdecydowanie przeciwstawili się zwolennicy
demokratycznej teorii dziejów Polski. Nawiązując do idei działaczy Kuźnicy
Kołłątajowskiej wiązali oni krytyczny stosunek do szlacheckiej przeszłości
Polski (S. Staszic) z wysoką oceną dorobku Sejmu Wielkiego i oceniali katastrofę
Rzeczypospolitej jako rozbiór dokonany przez zaborców na odradzającym się
organizmie polskiej państwowości (tzw. republikanizm).
O kształcie polskiej
historiografii międzypowstaniowej zadecydowała własna tradycja dziejopisarska.
Był on określany z jednej strony przez postawę reprezentowaną przez znaczną
część ówczesnego dziejopisarstwa, a wyrażającą się w miłośnictwie narodowej
przeszłości, której hołdowało coraz więcej pisarzy historycznych. Kierując się
pobudkami patriotycznymi uprawiali oni historie na różne sposoby. Było wśród
nich grono poważnych historyków, by wymienić tu (niedocenianego na tym polu,
znanego dziś tylko jako autora Starej
baśni niezwykle płodnego pisarza) Józefa Ignacego Kraszewskiego
(1812-1887), Juliana Bartoszewicza, ogromnie popularnego Karola Szajnochę
(1818-1868), czy działającego na emigracji Leonarda Chodźkę (1800-1871). Więcej
było jednak takich, którzy zajmowali się historią po amatorsku, bezkrytycznie,
co sprzyjało szerzeniu się tendencji apologetycznych w spojrzeniu na dzieje
Polski. Ich nasilanie się było zresztą zgodne ze zrozumiałą reakcją polskiego
społeczeństwa na politykę zaborców: im bardziej aktualny porządek był nie do
zniesienia, tym bardziej mitologizowano narodową przeszłość.
Z drugiej strony mamy tu stale
aktualizowaną ze względów politycznych dawną opozycję pomiędzy monarchiczną a
republikańską interpretacją dziejów Polski. Skoro do koncepcji monarchicznej
odwoływało się w swym programie politycznym wpływowe stronnictwo księcia Adama
Czartoryskiego, było zrozumiałe, że jej orędownikami byli na emigracji
historycy związani z Hotelem Lambert, tacy jak Karol Sienkiewicz (1793-1860),
Teodor Morawski (1797-1879), czy najnowocześniejszy z nich, badacz reform
politycznych w dawnej Polsce, Karol Boromeusz Hoffman (1798-1875), a także
Walerian Kalinka. Kierunek ten miał także swoich, co prawda mniej wybitnych,
reprezentantów w kraju. Opozycję w stosunku do niego stanowił przede wszystkim
wciąż niezmiernie aktywny na polu dziejopisarskim J. Lelewel. Wywarł on
przemożny wpływ nie tylko na poglądy ówczesnego polskiego obozu
demokratycznego, lecz także niektórych znaczących historyków krajowych, z
Jędrzejem Moraczewskim i Henrykiem Schmittem (1817-1883) na czele. Obaj oni
byli kontynuatorami koncepcji J. Lelewela.
Kluczowym zagadnieniem dla
historyków polskich pierwszej połowy XIX było oczywiście poszukiwanie
odpowiedzi na pytanie o przyczynę upadku ojczyzny. Dla nich wszystkich było
jasne, że główny ciężar winy spoczywa na kwitnącej anarchii, różnili się
natomiast co do rozumienia przyczyn powstania bezrządu. „Szkoła
Naruszewiczowska” wskazywała tu na słabość rządu, której przyczyną było zbytnie
ograniczenie władzy królewskiej (monarchizm). „Szkoła Lelewelowska” natomiast
winą obarczała królów, magnatów i szlachtę, którzy wprowadzali w kraju
cudzoziemskie obyczaje (zgubny pierwiastek arystokratyczny), całkowicie nam
obce i dla nas nieprzydatne. Głównym grzechem szlachty miało być natomiast
przeciwstawianie się realizacji ideału równości i wolności, czyli tych haseł,
które wprowadziła dopiero Rewolucja Francuska. Jak pisał Władysław Smoleński
oceniając poglądy poszczególnych historyków „Wróblewski zwala odpowiedzialność
na królów i magnatów, że nie zrezygnowali ze swych pretensji na rzecz
wszechwładztwa szlachty. Hoffman ma żal do szlachty, że się nie chciała władzą
podzielić z narodem lub królem. Dzieduszycki widzi źródło anarchii w
sprzeniewierzeniu się katolicyzmowi, Krasiński i Łukaszewicz w klęsce
reformacji, Krzyżanowski w gospodarce jezuitów, Walewski w upadku lojalności […]
Każdy historyk posiadał model polityczny, miał ideał, według którego urabiał
swój pogląd na przeszłość. Historię miano wciąż za mistrzynię życia; przeszłość
poczytywano zawsze za arsenał ku zaopatrzeniu się w oręż, dogodny do walki o
chwilę bieżącą”. Co do Waleriana
Wróblewskiego, to w swym trzytomowym Słowie
dziejów polskich (1858-1860) podjął on apologię szlachty. Skrystalizował
tutaj ideały i sądy literatury emigracyjnej i sprowadził je na grunt
filozoficzno-historyczny. Znajdziemy tu rehabilitację gminu szlacheckiego oraz
„przyznanie narodowi polskiemu monopolu na wolność i misji zaszczepiania lub
wskrzeszania śród innych ludów znamion zacności słowiańskiej”,
czyli idee słowiańskiego mesjanizmu. Podobne mistyczne koncepcje pojawiały się
czasem w pismach emigracyjnych, głównymi jednak ich rzecznikami byli poeci.
Karol Boromeusz Hoffman był rzecznikiem monarchizmu, winiąc szlachtę za
zmonopolizowanie „na rzecz własną wszelkich korzyści społecznych”, jego
najważniejsze dzieła historyczne (Historia
reform politycznych w dawnej Polsce; O
panslawizmie zachodnim. Studium historyczne; Przyczyny podziału monarchii polskiej po Bolesławie Krzywoustym w XII
w.) powstały jednak dopiero w drugiej połowie XIX wieku.
5. Działalność emigracyjna
Na zakończenie wspomnieć jeszcze
należy o działalności historyków polskich na emigracji. Albowiem mimo trudnych
warunków życia emigracyjnego do pracy nad historią Polski zabrano się również
na wychodźstwie. Zarówno z patriotycznych, jak i politycznych pobudek zrodziła
się inicjatywa utworzenia w Paryżu (1836) w ramach Towarzystwa Literackiego,
pod prezydencją Juliana Ursyna Niemcewicza Wydziału Historycznego
(przekształconego później w roku 1851 w Towarzystwo Historyczne, połączone w
1854 r. z Towarzystwem Literackim w jedno Towarzystwo Historyczno-Literackie).
Placówka ta zajęła się zbieraniem w archiwach europejskich, pryz pomocy
licznych współpracowników, źródeł do historii Polski. Dzięki energicznym
zabiegom działaczy utworzonego w 1856 r. Komitetu Wydawniczego Towarzystwo Historyczno-Literackie
mogło przystąpić do ogłaszania drukiem poważnych wydawnictw źródłowych, a
następnie własnego „Rocznika” (1859).
Wyżej już wspomniałem o Hotelu
Lambert i Adamie Czartoryskim, którego stronnictwo reprezentowało idee
monarchiczne.
6. Bibliografia:
1. A. F. Grabski, Zarys
historii historiografii polskiej, Poznań 2000
2. Historia nauki polskiej, t. III: 1795-1862,
Wrocław 1977
3. Historycy warszawscy ostatnich dwóch stuleci,
Warszawa 1986
4. A. Mężyński, Mecenat
nad publikacjami naukowymi w XIX wieku [w:] Z dziejów mecenatu kulturalnego w Polsce pod red. J. Kosteckiego,
Warszawa 1999
5. W. Smoleński, Szkoły
historyczne w Polsce (Główne kierunki poglądów na przeszłość), Warszawa
1986
6. Wybitni historycy wielkopolscy, pod redakcją J.
Strzelczyka, Poznań 1989
7. Wybitni Polacy XIX wieku. Leksykon biograficzny,
Kraków 1998
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz