wtorek, 8 kwietnia 2014

Obrazy zainteresowań historyków polskich I połowy XIX wieku


Tytus hr. Działyński
1. Wstęp. Tło historyczne




Traktat austriacko-rosyjski z 3 I 1795, traktaty prusko-rosyjski i prusko-austriacki z 24 X 1795 oraz abdykacja Stanisława Augusta 25 XI 1795 formalnie zakończyły ostateczny rozbiór Rzeczypospolitej. W następnym roku przeprowadzono definitywne rozgraniczenie i zajęcie terenów przyznanych każdemu z mocarstw rozbiorowych. W styczniu 1796 Austriacy zajęli Kraków, okupowany dotąd przez Prusaków, a Prusacy zajęli Warszawę i Białostockie zajmowane dotąd przez Rosję. 26 stycznia 1797 zaborcy podpisali w Petersburgu konwencję, gwarantując sobie wzajemnie, że żadne nie umieści w swej tytulaturze nazwy „Królestwo Polskie”, która „odtąd na zawsze ma być zniesiona”. Na zajętych terenach zorganizowana została obca administracja, której zadaniem była mniej lub dalej posunięta unifikacja zagarniętych ziem z resztą terenów monarchii rozbiorowych. 

Utrata niepodległości była katastrofą, która jednak nie załamała Polaków i nie pozbawiła ich woli walki. Wiązali oni nadzieje na niepodległość z Napoleonem Bonaparte. Wzrosły one, kiedy w 1806 r. pokonał Prusy, wkroczył na ziemie polskie i wyzwolił Warszawę. Kompromisowy pokój Francji z Rosją w Tylży (1807) powołał namiastkę państwa polskiego - Księstwo Warszawskie, złożone z ziem II i III zaboru pruskiego. W r. 1809, po zwycięskiej kampanii przeciwko Austrii i zwycięstwie księcia Józefa Poniatowskiego pod Raszynem, obszar Księstwa został powiększony o ziemie zaboru austriackiego. W r. 1812, na potrzeby wojny Napoleona z Rosją, Księstwo wystawiło 80 tysięczną armię. Została ona jednak rozbita i zdziesiątkowana w kampanii rosyjskiej, a ziemie polskie ponownie zajęli Rosjanie podczas pościgu za Napoleonem. Mimo to Polacy pozostali wierni cesarzowi Francuzów. W bitwie pod Lipskiem, dowodząc siłami polskimi zginął książę Józef Poniatowski.

Na Kongresie wiedeńskim w 1815 roku, w czasie którego ustalano nowy porządek europejski po klęsce Napoleona, na nowo podzielono ziemie polskie. Na mocy konstytucji nadanej przez cara Aleksandra I terytorium wcielone do Imperium rosyjskiego nadano nazwę Królestwa Polskiego. Było ono połączony unią personalna z Rosją: każdy car był jednocześnie królem polskim. Królestwo posiadało osobny dwuizbowy parlament, rząd, skarb, wojsko, polskie szkolnictwo, podstawowe wolności obywatelskie i urzędowy język polski. Namiestnikiem Królestwa został brat cara, wielki książę Konstanty. Jednakże car nie respektował zasad nadanej przez siebie konstytucji, dając wolną rękę okrutnym i krwawym rządom Konstantego i szefa tajnej policji Nowosilcowa. Niepodległość i swobody obywatelskie okazały się być więc tylko pustymi obietnicami.

Rosjanie najpierw stłumili legalną opozycję w sejmie, a następnie aresztowali członków tajnego związku Wolnomularstwa Narodowego i Towarzystwa Patriotycznego, domagających się zjednoczenia wszystkich ziem polskich i przestrzegania konstytucji. Jeszcze w trakcie procesu przywódców Towarzystwa, w grudniu 1828, w warszawskiej Szkole Podchorążych powstał zakonspirowany związek niższych rangą wojskowych oraz młodej inteligencji, którym kierował podporucznik Piotr Wysocki. Gdy we Francji i w Belgii wybuchła rewolucja - podjęto decyzję o powstaniu, którego wybuch nastąpił w nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. Po zdobyciu Arsenału garstka spiskowców uderzyła na Belweder, siedzibę Konstantego, któremu jednak udało się zbiec. Wkrótce garnizon rosyjski opuścił Warszawę. Rosjanie oczywiście nie zamierzali dawać za wygraną. Pomimo dwukrotnej przewagi liczebnej przeciwnika walki trwały aż do września 1831 r. Klęska powstania ściągnęła na jego uczestników represje, zmuszając do emigracji około 9 tysięcy ludzi. Car zawiesił konstytucję, zlikwidował sejm, rząd i wojsko Królestwa, wprowadzając stan wyjątkowy. Rosyjskiej dominacji strzec miała stutysięczna armia.

Tragedia powstania listopadowego nie zniechęciła Polaków do walki o niepodległość ojczyzny. Plany powstania, z szerokim udziałem chłopów dojrzewały teraz nie tylko w kraju, ale też i na emigracji we Francji, zwłaszcza wśród członków Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Jednak próba wywołania powstania w Krakowie w r. 1846 nie powiodła się, a chłopi, zamiast przeciwko zaborcy zwrócili się przeciwko polskiej szlachcie.

W drugiej połowie XIX wieku klęska Rosji w wojnie krymskiej i tzw. „odwilż posewastopolska” przyniosły pewne ograniczone swobody w życiu Królestwa Polskiego: ogłoszono amnestię, złagodzono cenzurę, zezwolono na zakładanie szkół wyższych oraz organizacji środowiskowych. W styczniu 1863 r. wybuchło najdłuższe i najtragiczniejsze polskie powstanie narodowe, w którym 20 tysięcy powstańców poległo w walce, 2 tysiące stracono, 10 tysięcy zesłano do kopalń na Uralu, a 40 tysięcy na Syberię. 

Biorąc to wszystko pod uwagę jako pierwszą połowę XIX wieku będę tutaj traktował okres od trzeciego rozbioru do powstania styczniowego (1795-1863). Wydaje mi się, że jest to podział bliższy rzeczywistości niż sztuczne, arytmetyczne ustalanie granicy na rok 1850.


2. Okres 1795-1831




Warunki, w jakich funkcjonowała polska nauka historyczna po katastrofie Rzeczypospolitej, były wyjątkowe w skali Europy. Anomalia, jaką był bezpaństwowy byt narodu, rzutowała w znacznej mierze na to, czym i w jaki sposób zajmowała się nauka historyczna. Jak pisał M. H. Serejski, rozwój myśli i warsztatu historycznego zostały zachwiane. Historia w Polsce poczęła przybierać charakter wybitnie regionalny, a nawet zaściankowy. Do tego tematu powrócę w jednym z kolejnych punktów.

Odkąd zabrakło własnego państwa sytuacja naszej nauki historycznej stała się mniej korzystna od tej, w jakiej rozwijała się historiografia większości innych krajów kontynentu. Nie pozostawała ona jednak przez cały czas niezmienna. Wiele zależało tu od przemian politycznych zachodzących w ciągu pierwszej połowy XIX wieku. W okresie do powstania listopadowego sytuacja Polaków nie była jeszcze najgorsza. Możliwości względnie normalnego rozwoju miała nauka polska jedynie w latach 1815-1830 w Królestwie Polskim i Wolnym Mieście Krakowie, a w latach 1802-1830 w Wileńskim Okręgu Naukowym.

Już za czasów pruskich powstało w Warszawie Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1800-1832, zlikwidowane po upadku powstania listopadowego). Powstanie tego typu instytucji planowali bracia Józef Andrzej i Andrzej Stanisław Załuscy, twórcy słynnej Biblioteki, niestety TPN powstało dopiero po ich śmierci. Stało się ono później ważnym ośrodkiem polskiego życia naukowego. W 1804 r. powstało Liceum Warszawskie, będące zalążkiem Uniwersytetu Warszawskiego (1817). Mniej więcej w tym samym czasie (1803) w zaborze rosyjskim powstał Uniwersytet Wileński, który wkrótce stał się jednym z najważniejszych ośrodków polskiej nauki historycznej, wysuwając się pod tym względem na pierwsze miejsce przed uniwersytety warszawski, krakowski i lwowski oraz przed zasłużone Liceum Krzemienieckie.

Mimo to warunki, w jakich przyszło rozwijać się historiografii polskiej w czasach porozbiorowych nie tylko ogromnie utrudniały, ale czasem wręcz uniemożliwiały (jak po powstaniu listopadowym) powoływanie do życia instytucji podobnych do tych działających na Zachodzie. Badania historyczne były tym samym pozbawione bazy organizacyjnej. Czynnik ten w dużej mierze warunkował dostępność uprawiania historii w Polsce. Wśród ówczesnych polskich historyków przynajmniej do połowy stulecia przeważali „prywatni” uczeni, zbieracze i amatorzy historii, nie zaś profesjonalni badacze z przygotowaniem akademickim.

Zapoczątkowany na Zachodzie już w XVIII wieku, a rozwijający się w pierwszej połowie wieku XIX proces unaukowienia historii, przekształcenia jej w fachową, opartą na ustalonych metodach dyscyplinę akademicką, powstawanie specjalnych katedr, towarzystw, czasopism poświęconych badaniu i krzewieniu wiedzy historycznej, miał w porozbiorowej Polsce ograniczone możliwości rozwoju.

Wśród historyków, obok Jana Albertrandego, Łukasza Gołębiowskiego, Michała Balińskiego czy całego zastępu wielu szacownych i zasłużonych zbieraczy, pojawiali się – choć rzadko – prawdziwi historycy o szerokich horyzontach, otwierający nowe perspektywy przed badaniami i myślą historyczną, jak np. Tadeusz Czacki, Jerzy Samuel Bandtkie, a przede wszystkim Joachim Lelewel.

Z oczywistych względów badania historyczne, w tym także publikowanie źródeł (podjęte na nowo dopiero w połowie wieku), stanowiły część strategii utrzymania tożsamości narodowej. Ponieważ brak było instytucjonalnego wsparcia nauki, także wydawanie książek historycznych zależne było od prywatnego mecenatu. Dlatego też podkreślić trzeba, że w tym okresie ważną rolę odgrywali mecenasi-arystokraci, „uczeni dyletanci”, sponsorujący badania historyczne. Wymienić tu trzeba przede wszystkim powstałe w zaborze austriackim Ossolineum, a także działających w Wielkopolsce, pod zaborem pruskim Edwarda Raczyńskiego (1786-1845) i – później – Adama Tytusa Działyńskiego (1796-1861). Mecenasi wydawniczy byli przekonani, że dokumentowanie świetnych kart przeszłości Rzeczypospolitej jest tyleż obowiązkiem patriotycznym, co zadaniem politycznym. Służyć miało ono odrodzeniu i utrzymaniu wiary w siłę narodu. Rzadko tylko pojawiały się opinie, że należy również zajmować się opisywaniem dziejów najnowszych. Jak będę jeszcze wspominał, historii nadawano znaczenie dydaktyczne, a z tego punktu widzenia dzieje porozbiorowe były mniej atrakcyjne niż czasy dawniejsze, piastowskie i jagiellońskie, dlatego nie można się dziwić, że takie właśnie było nastawienie historyków w omawianym okresie.

Józef Maksymilian Ossoliński (1749-1826) jest pierwszym najwybitniejszym mecenasem kultury w XIX wieku. 4 czerwca 1817 utworzył Fundację im. Ossolińskich. Motywy, jakie nim kierowały, sam podsumował w rozmowie z A. T. Działyńskim: „Ze wszystkich storn chce się nas zniszczyć. Pracujmy więc nad zbieraniem pomników naszej świetnej przeszłości. To jedyny sposób walki, który nam dzisiaj pozostawiono”. Ossoliński sam był głównie zbieraczem i bibliofilem. Funkcjonujący od 1827 r. Zakład Narodowy im. Ossolińskich składał się przede wszystkim z biblioteki, jego fundator należał jednak także do mecenasów wydawniczych.

E. Raczyński, drugi wybitny mecenas pierwszej połowy XIX wieku, podobnie jak J. M. Ossoliński ufundował bibliotekę i zapewnił jej stały dochód z własnych dóbr ziemskich, podobnie jak on także poczuwał się do odpowiedzialności za publikację źródeł dotyczących historii Polski. Inaczej jednak niż Ossoliński sam pod swoim nazwiskiem publikował książki i edycje źródłowe. W okresie dwudziestu kilku lat wydał od 90 do 200 tomów (biografowie podają różne dane). Raczyński znany jest głównie jako sumienny zbieracz i wydawca, zwłaszcza staropolskich pamiętników, listów i innych świadectw epoki. Na tym polu spotykał się jednak z krytyką, a to ze względu m. in. na opuszczanie w druku fragmentów, których publikację uznawał za niestosowną. Jego inicjatywa miała bowiem również cel dydaktyczny: chodziło o przypomnienie narodowi w niewoli bogatej historii politycznej i wspaniałych kart kultury, na których nie mogły pojawiać się nieobyczajne plamy. Wybierając materiały do druku i pisząc do nich komentarze Raczyński nie zachowywał naukowego dystansu, dlatego też narażał się na zarzuty tendencyjnego dydaktyzmu. Krytykowano go również za niestaranną pracę edytorską.

Nie był on oczywiście historykiem w naszym współczesnym tego słowa znaczeniu, jednakże trudno sobie wyobrazić historiografię polską bez uwzględnienia jego nazwiska. Jego Wspomnienia Wielkopolski (Poznań 1842-1843) do dziś zachowały pewną wartość materiałową. Cenny pozostaje także czterotomowy Gabinet medalów polskich oraz tych, które się dziejów Polski tyczą (1500 stronic, 634 tablice). Punktem wyjścia do podjęcia pracy nad tym dziełem był dla Raczyńskiego Spis medalów polskich Feliksa Bentkowskiego (1830). Podstawę źródłową uzupełnił m. in. nabywając w 1833 r. cenną kolekcję J. U. Niemcewicza. Zapoznawał się z materiałami gromadzonymi w Berlinie, Dreźnie, Wiedniu, Wenecji, Mediolanie, Turynie, otrzymywał dalsze informacje z Paryża i Londynu. Natomiast wykorzystanie rękopisów zmarłego w 1808 r. Jana Albertrandego naraziło go na zarzuty popełnienia plagiatu (stopniowo wycofane). Niemniej jednak oryginalne prace historyczne nie dałyby Raczyńskiemu trwałego miejsca w piśmiennictwie historycznym. Jego zasługi wiążą się przede wszystkim, jak wspomniano, z inicjowaniem i finansowaniem wydawnictw źródłowych.

Trzecim wielkim mecenasem tego okresu był A. T. Działyński, jednakże główny zrąb jego dokonań edytorskich przypadł dopiero na lata 1841-1860. Działalność rozpoczętą w roku 1829 publikacją Pamiętników Jana Kilińskiego przerwało powstanie listopadowe i związany z nim sekwestr majątków. Dopiero w 1841 r. mógł opublikować Zbiór praw litewskich. Ogółem Tytus wydał 39 dzieł w 50 woluminach. Koncentrował się głównie na dziejach Polski Jagiellonów. Największym rozgłosem cieszyły się wydane przez niego Acta Tomiciana, których za swego życia opublikował 8 tomów (Poznań 1852-1860). Wydarzeniem edytorskim były także dokumenty procesów polsko-krzyżackich z XIV i XV wieku. Trzy tomy tych materiałów ukazały się w latach 1855-1856.

Pojmując działalność edytorską jako służbę dla narodu, pragnął Działyński w swych pracach przede wszystkim ukazać ślady potęgi politycznej Polski. Trzeba tu jednak zwrócić uwagę na pewne niebezpieczeństwo. Jak pisze Andrzej Mężyński „mecenas postępował całkowicie dowolnie i – by użyć dzisiejszej terminologii – bez »społecznej kontroli«. Sam kształtował swój program wydawniczy, wybierał teksty, ustalał metodę edytorską i wyznaczał cenę książki. Środowisko naukowe mogło co najwyżej wyrazić dezaprobatę, ale zazwyczaj zachowywało ostrożność, świadome, że zrażony wydawca (nie dotyczyło to co prawda Raczyńskiego) może w ogóle odstąpić od zamiaru finansowania książek naukowych, a to per saldo byłoby ze szkodą dla nauki”.

Podwaliny pod nowy sposób pisania historii położył Adam Naruszewicz (1733-1796), autor Historii narodu polskiego, doprowadzonej tylko do roku 1386, będącej pierwszą syntezą dziejów Polski w duchu oświeceniowego krytycyzmu. W swoim Memoryjale względem pisania historyi bardzo mocno podkreślał konieczność gromadzenia źródeł. Zresztą dla niego historia miała znaczenie jedynie pragmatyczne. Tę jego jednostronność badacze początków XIX wieku tłumaczyli brakiem prac przygotowawczych. Podkreślał do szczególnie Hugo Kołłątaj (1750-1812), który uważał za niezbędne kontynuowanie publikacji Kodeksu dyplomatycznego Polski i Litwy, zapoczątkowane przez Macieja Dogiela (1715-1760). W swoim programie ujął też konieczność stworzenia krytycznego dzieła o pisarzach rzeczy polskich, ogłoszenia wszystkich tekstów polskich historyków (Scriptores rerum polonicarum) opatrzonych aparatem naukowym oraz stworzenie licznych monografii poświęconych dziejom Polski. Program ten nie doczekał się niestety pełniejszej realizacji.

Historycy skupieni wokół warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk rozwinęli monarchistyczny pogląd na dzieje Polski (pojęcia „monarchistyczny” i „republikański” wyjaśniam w przedostatnim punkcie pracy). Podjęli się oni zrealizowania projektu opracowania zbiorowej syntezy historii Polski, obejmującej całokształt jej dziejów narodowych. W listopadzie 1809 TPN ogłosiło w „Pamiętniku Warszawskim” opracowany przez Stanisława Potockiego i Adama Michała Prażmowskiego Prospekt historyi narodu polskiego, w którym obok planu wspomnianego wydawnictwa znalazły się poglądy na temat przeszłości oraz zadań nauki historii. Towarzystwo za swój cel obrało „cokolwiek ojczyzny się tyczy zgromadzić i od niepamięci zachować, szczególniej zaś przywiązanie do niej w rodakach ożywiać, utrzymywać, rozszerzać”. Za najważniejsze narzędzie w realizacji tego celu uznano historię. Według Prospektu historia powinna przedstawiać w przyczynowym związku kolejne wydarzenia („pokolenia wypadków”) aż do pozbawienia narodu bytu politycznego; wskazać powody upadku państwa „pomimo niezaprzeczonej waleczności jego obrońców, pomimo szlachetności uczucia w obywatelach, pomimo obfitych źródeł bogactwa krajowego”; powinna wreszcie ukazać w jasnym świetle błędy, które sprowadziły zgubę na naszych przodków. Historyk w swych badaniach powinien brać pod uwagę całokształt zjawisk zachodzących w społeczeństwie: warunki społeczno-polityczne, religijne, cywilizacyjne, podział na stany, formę rządów, stan oświaty, bezpieczeństwo wewnętrzne i międzynarodowe, zamożność społeczeństwa, bogactwa naturalne kraju itp. Po Naruszewiczu TPN przejęło przekonanie, że najważniejszym celem uprawiania historii jest dydaktyka, jednak doprowadzając ten pogląd niemal do absurdu.

Oprócz Prospektu Towarzystwo ogłosiło (również w „Pamiętniku Warszawskim”) Krótki zbiór dziejów narodu polskiego. Jak głosiła przedmowa, opisano tu „ważniejsze wypadki, na które szczególniejszy wzgląd mieć należy; okazany ich jest pomiędzy sobą związek, wytknięte są przyczyny, które wpłynęły najprzód do podniesienia chwały i potęgi narodu, później do jego poniżenia i utraty niepodległości, na koniec do chwalebnego bytu politycznego odzyskania”. Krótki zbiór miał być zalążkiem zakrojonego na olbrzymią skalę dzieła historiograficznego. Niestety projekt ten udało się zrealizować tylko częściowo. Wielu biorących w nim udział historyków amatorów nie wywiązało się z powierzonego im zadania. Zawiedli także tak wybitni przedstawiciele oświeceniowej nauki historycznej, mogący się pochwalić poważnym dorobkiem badawczym, jak Tadeusz Czacki (1765-1813) czy Józef Maksymilian Ossoliński (1748-1826). Niemniej jednak powstała seria wartościowych, choć różnych pod względem poziomu dzieł, których autorami byli Michał Dymitr Krajewski (1746-1817), Kajetan Kwiatkowski (1769-1852) oraz Julian Ursyn Niemcewicz (1758-1841). Wartości przedsięwzięciu ujmuje to, że – jakby zapominając o postulatach Naruszewicza i Kołłątaja – nie dostrzegano konieczności pogłębiania badań źródłowych. Nie zaproszono także do udziału historyków, których z całą pewnością można uznać za jedynych wówczas przedstawicieli profesjonalnej nauki historycznej. Chodzi tu przede wszystkim o bliskiego działaczom Towarzystwa poglądami Jerzego Samuela Bandtkiego (1768-1835) oraz o zdecydowanie przeciwstawiającego się im Joachima Lelewela (1786-1861).

J. U. Niemcewicz był głównie działaczem politycznym i niepodległościowym, nie historykiem, jednakże w roku 1822, wycofawszy się całkowicie ze służby publicznej, nabył od Potockich z Wilanowa mały folwarczek Rozkosz, który nazwał Ursynowem. Spędzał tam lato, pisał pamiętniki, gromadził rękopisy, ryciny, medale czy mapy. Część tej kolekcji została następnie sprzedana do zbiorów Raczyńskich, pamiętniki zaś opublikował autor w sześciotomowym Zbiorze pamiętników historycznych o dawnej Polszcze.

Joachim Lelewel był bez wątpienia najważniejszym uczonym historykiem tego okresu. O ile starsze pokolenie traktowało go niechętnie, to młodsze przyjmowało jego poglądy z niekłamanym entuzjazmem. Ukształtowany w wileńskim ośrodku naukowym pracę zaczynał od przeróbek podręcznika Teodora Wagi, potem podjął już samodzielne badania monograficzne i tworzył kolejne ujęcia historii Polski. W swoich dziełach stworzył republikańską syntezę dziejów naszego kraju. To właśnie odejściu od tych pierwotnych zasad demokratycznych przypisywał winę za późniejszą anarchię i upadek Rzeczypospolitej. Proces kształtowania poglądów Lelewela dobiegł końca dopiero na emigracji, gdzie zetknął się on z nową francuską historiografią demokratyczną.

Pośmiertne zbiorowe wydanie dzieł Lelewela pod tytułem Polska, dzieje i rzeczy jej (Poznań 1863-1868) obejmuje 20 tomów. Do jego spuścizny historiograficznej doliczyć należy także prace z zakresu geografii historycznej, numizmatyki (nauki pomocnicze) oraz historii powszechnej.

Do najważniejszych jego dzieł należą przede wszystkim pionierskie w skali światowej prace z zakresu numizmatyki średniowiecznej: Numismatique du moyen-âge (3 części + atlas, Paryż 1835) i Études numismatiques et archéologiques (Bruksela 1841) oraz geografii historycznej: Géographie du moyen-âge (5 tomów, Bruksela 1852-1857). Wyrazem uznania dla tych prac polskiego uczonego było nadanie mu przez powstałe w 1841 roku Belgijskie Towarzystwo Numizmatyczne godności prezydenta honorowego oraz obranie go w 1860 r. na członka Królewskiej Akademii Belgijskiej.

Na gruncie historiografii polskiej pionierskim dziełem Lelewela była bez wątpienia jego Historyka tudzież o łatwym i pożytecznym nauczaniu historii (Wilno 1815), pierwszy wydany po polsku wykład metod badawczych, którymi w swej pracy winien posługiwać się historyk. Ogromną rolę w kształtowaniu świadomości historycznej Polaków w dobie romantyzmu odegrały popularne Lelewelowskie syntezy dziejów Polski: Dzieje Polski... potocznym sposobem opowiedziane (do 1795; pierwsze wydanie Warszawa 1829) i ich dalszy ciąg pod tytułem Polska odradzająca się, czyli dzieje polskie od roku 1795 potocznie opowiedziane (do powstania listopadowego włącznie; pierwsze wydanie Bruksela 1836), a także Uwagi nad dziejami Polski i ludu jej (wyd. w języku francuskim: Paryż 1844, wydanie polskie ukazało się w Poznaniu dopiero w roku 1855). Było to najważniejsze koncepcyjnie z jego dzieł historycznych. Dopracował się tutaj Lelewel własnego, syntetycznego poglądu na dzieje ojczyste.

W swych dziełach Joachim Lelewel dowodził, że Polska ma swą ideę, którą wniosła do dziejów powszechnych ludzkości i którą powinna nadal rozwijać. Miała to być idea „gminowładztwa”, czyli ustroju republikańsko-demokratycznego (koncepcja ta silnie oddziaływała na lewicowe stronnictwa polityczne). W sposób niepełny, bo ograniczony tylko do jednego stanu społecznego, owa idea realizowana była w czasach szlacheckiej Rzeczypospolitej. Autor Uwag nad dziejami Polski sprzeciwiał się też głoszonej przez oświeceniowych dziejopisów teorii o samozawinionym upadku państwa polskiego u schyłku XVIII w. Twierdził on, że katastrofa ta nastąpiła w czasie, kiedy w narodzie odrodziła się gotowość do wszelkich poświęceń dla dobra publicznego, czego dowodem była insurekcja kościuszkowska.

Wspomnieć trzeba tutaj także o Wacławie Aleksandrze Maciejowskim (1792-1883), historyku prawa, w tym praw słowiańskich oraz kultury Słowian. Jego fundamentalnym dziełem była Historia prawodawstw słowiańskich wydana w czterech tomach w latach 1832-1835. wkrótce przetłumaczono ją także na język niemiecki (1835-1839). Początkowo zamierzał on ograniczyć się do historii dawnego prawa cywilnego narodów słowiańskich, ujętej od strony praktycznej. Nastawienie takie spowodowane było jego udziałem w komisji legislacyjnej Królestwa. Od tego opracowania zmierzać zaczął Maciejowski ku szerszej naukowej syntezie. W pracy tej pomagali mu inni historycy prawa – J. W. Bandtkie (przygotowywał on równolegle wydanie dawnych praw polskich; edycja ta ukazała się w roku 1831 pod tytułem Ius Polonicum, była jednak już wcześniej dostępna dla Maciejowskiego w rękopisie) oraz Andrzej Kucharski. Współpraca z tymże zaowocowała wydaniem Najdawniejszych pomników prawodawstwa słowiańskiego (Warszawa 1838). Były one pomyślane jako dodatek źródłowy do Historii prawodawstw, której drugie, rozszerzone do sześciu tomów i poprawione wydanie zaczęło ukazywać się w 1856 r.

Z czasem Maciejowski rozszerzył swoje zainteresowania historyczne. Pisał dużo. Jego kolejne dzieło, Polska aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów i zwyczajów... opisana (t. 1-4, Petersburg-Warszawa 1842) stało się podstawą dla etnografii historycznej. Piśmiennictwo polskie od czasów najdawniejszych aż do r. 1830 (t. 1-3, Warszawa 1851-1852) to historia literatury staropolskiej doprowadzona zresztą, wbrew tytułowi, tylko do połowy XVII wieku.


3. Okres 1832-1863




Warunki funkcjonowania polskiej nauki historycznej pogorszyły się gwałtownie po klęsce powstania listopadowego. Najgorzej ułożyły się one w zaborze rosyjskim, gdzie zlikwidowano wszelkie dotychczasowe instytucje naukowe, a dla większości historyków – z wyjątkiem nielicznych jednostek, które okazywały postawę lojalistyczną – zajmowanie się historią mogło być tylko ich prywatnym, podejrzanym przez władze zajęciem.

Powstanie listopadowe, emigracja, represje zaborców wpłynęły na to, że choć w dziejopisarstwie okresu między powstaniami było co prawda obecne młode, profesjonalnie przygotowane pokolenie historyków, to jednak było ono znacznie słabsze i mniej liczne niż w nauce zachodniej. Z tego powodu, a także wobec braku nowoczesnych, zorganizowanych struktur naukowych, nie mogło ono decydować o kształcie ówczesnej historiografii polskiej. Zaledwie część z nich kształciła się w Wilnie czy Warszawie, niewielu w zgermanizowanych uniwersytetach galicyjskich, jeszcze mniejszy odsetek wyjeżdżał na naukę na Zachód. Poza pracującym w swojej brukselskiej samotni Joachimem Lelewelem na kształt polskiej historiografii decydujący wpływ mieli wciąż bogaci historycy-amatorzy, mogący pozwolić sobie na uprawianie dziejopisarstwa i badań historycznych dzięki swej niezależnej pozycji społecznej i majątkowej.

Dopiero z upływem lat powstała możliwość skupienia się historyków i amatorów historii wokół nowo powstałych pism, najpierw „Biblioteki Warszawskiej” (1840), a potem także wileńskiego „Ateneum” (1842). Niewiele lepsze warunki pracy historycznej panowały wówczas w Krakowie, nieco zaś korzystniejsze, dzięki działalności Ossolineum – we Lwowie. Tutaj także w roku 1851 założono „Dziennik Literacki”. Najlepiej miała się sytuacja w zaborze pruskim, gdzie nauka historii nie doznała takiego zahamowania. Cieszyła się tutaj ona zainteresowaniem wspomnianych już możnych mecenasów. Jego owocem było wiele cennych inicjatyw organizacyjnych oraz wydawniczych, a także indywidualnych przedsięwzięć dziejopisarskich.

Od przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych niekorzystna dla nauki historii sytuacja poczęła jednak pomału zmieniać się na lepsze. W zaborze rosyjskim, w atmosferze „poswewastopolskiej odwilży” stało się możliwe utworzenie w Warszawie polskiej uczelni wyższej – Szkoły Głównej (1862-1869). Chociaż nie wszystkie plany udało się zrealizować, mimo jej krótkotrwałego istnienia, trwałym rezultatem działalności Szkoły Głównej było odtworzenie w Warszawie ośrodka profesjonalnej nauki historycznej oraz przygotowanie wychowanków, którzy rozwinęli później działalność naukową i dydaktyczną. Prywatną inicjatywa było utworzenie przy „Bibliotece Warszawskiej” w 1859 roku Wydziału Historycznego, który pod przewodnictwem Juliana Bartoszewicza (1821-1870) stał się swego rodzaju nieformalnym towarzystwem naukowym, skupiającym zajmujących się historią współpracowników pisma. Inicjatywy mające na celu ożywienie nauki historii podejmowano wówczas także w Wilnie (Komisja Archeograficzna), jak również w środowisku polskim w Petersburgu (Słowo, 1857). Korzystne zmiany warunków zaszły także w zaborze austriackim w związku z zapoczątkowaniem procesu polonizacji Uniwersytetu Krakowskiego oraz reaktywowaniem (1861) działalności Towarzystwa Naukowego. Nie ominęły one także zaboru pruskiego, gdzie w 1857 roku w Poznaniu stało się możliwe utworzenie Towarzystwa Przyjaciół Nauk i zorganizowanie w nim Wydziału Nauk Historycznych i Moralnych, który rozpoczął owocną działalność organizacyjną i wydawniczą.

Historia była pasją życia Juliana Bartoszewicza. Niemal każdą wolną chwilę poświęcał pracy naukowej, systematycznie powiększając kartotekę wypisów źródłowych. Pisał bardzo dużo, czasem jednak ze zbyt wielką łatwością i zbyt pośpiesznie. Naukowo jego prace są bardzo nierówne, za to pod względem literackim bardzo błyskotliwe. Pisał w sposób zajmujący, niezwykle obrazowo, w szerokim zakresie korzystał z anegdoty, którą ubarwiał swoje „wizerunki historyczne”. Nie zawsze jednak potrafił zachować umiar. Niektóre jego prace przeładowane są różnego rodzaju „ciekawostkami” bez znaczenia naukowego. Spod jego pióra wyszło około 1500 publikacji (od artykułów po dzieła kilkutomowe). W samej Encyklopedii Orgelbranda zamieścił 1291 artykułów.

Przyjęta przez Bartoszewicza metodologia badań była dość typowa dla ówczesnej historiografii polskiej. Był programowym antykwarystą. Uważał, że zadanie historyka polega na zbieraniu faktów historycznych. Jak pisał, „najmniejszy tu fakcik nie jest zbyteczny”. Szczególne znaczenie przywiązywał do badań o charakterze biograficznym. Społeczeństwo było dla niego prostym zbiorem jednostek, zaś historia narodu to jeden wielki zbiór biografii. Obce natomiast było mu pojęcie grup społecznych. Jak wielu innych współczesnych mu historyków polskich nie opanował nowoczesnego warsztatu krytycznego, wypracowanego na Zachodzie.

Duży wpływ na kształtowanie wiedzy historycznej Wielkopolan miał Jędrzej Moraczewski (1802-1855). Pisarstwu historycznemu poświęcił się po upadku powstania listopadowego. Interesowały go dzieje ojczyste, zwłaszcza zaś historia polityczna i stosunki prawno-społeczne. Od wczesnej młodości gromadził dzieła pisarzy dawnych i współczesnych, zbierał materiały źródłowe, studiował dawne prawo polskie i prawa miejskie, czerpiąc z nich materiał do historii obyczajów i oświaty w Polsce. Źródeł do dziejów ojczystych poszukiwał również w archiwach zagranicznych podczas swoich podróży w latach 40. i 50. W 1840 r. założył Towarzystwo Starożytności Krajowych w Szamotułach. Jego cele były zakrojone dość szeroko: gromadzenie zabytków pochodzących z wykopalisk oraz zbiorów prywatnych; ułożenie katalogu rzadkich druków; zbieranie dawnych lub przedstawiających dawne życie rycin, obrazów, rzeźb, numizmatów i militariów; zapoznanie się z rozproszonymi po kraju pomnikami; spisywanie podań ludowych i regionalnych; założenie gabinetu starożytności i biblioteki. Prowadził także badania nad dziejami ojczystymi i dokładał starań, by popularyzować je na łamach czasopism. Był autorem dziewięciotomowych Dziejów Rzeczypospolitej Polskiej, ukazujących się w latach 1843-1855. Sporo uwagi poświęcił także dziejom Słowiańszczyzny.

Do wybitniejszych historyków tego okresu należał Józef Łukaszewicz (1797-1873), badacz przede wszystkim dziejów reformacji XVI-XVII wieku (problematyka ta była pomijana przez mu współczesnych), a także szkolnictwa, ustroju i gospodarki miejskiej. Nie był on zwykłym zbieraczem, potrafił wypracować także własną metodę badań historycznych. Tak jak sam nie naśladował innych historyków tego okresu, tak też nie doczekał się kontynuatorów. Jego pierwszą opublikowana książką była Wiadomość historyczna o dysydentach w mieście Poznaniu w XVI i XVII wieku porządkiem lat zebrana (1832). W kolejnych latach opublikował dalsze prace poświęcone dziejom Kościoła, reformacji i szkolnictwa, a także historii miasta Poznania.

Dopiero pod koniec okresu międzypowstaniowego w zaborach pruskim i rosyjskim pojawiło się nowe pokolenie historyków, wykształconych na uniwersytetach niemieckich oraz rzadziej rosyjskich. Jego przedstawiciele zasilili najpierw warszawską Szkołę Główną, a następnie także galicyjskie ośrodki naukowe. Niestety wobec braku struktur akademickich nauki polskiej mogli oni zajmować się historią tylko jako prywatni uczeni, na marginesie innej pracy, która mogła zapewnić im byt. Mimo coraz liczniejszych inicjatyw społecznych mających na celu stworzenie instytucjonalnego oparcia także dla rozwoju ojczystej historiografii, sytuacja ta nie zmieniła się aż do odrodzenia się niepodległej Polski.

Około połowy XIX wieku przystąpiono wreszcie do realizacji postulatów A. Naruszewicza i H. Kołłątaja w zakresie publikacji źródłowych. W 1840 roku Edward Raczyński ogłosił Codex diplomaticus Majoris Poloniae, zaś pięć lat później Codex diplomaticus Lithuaniae. W latach 1847-1858 J. Muczkowski, E. Rzyszczewski i J. Bartoszewicz ogłosili Codex diplomaticus Poloniae. W roku 1852 Tytus Działyński rozpoczął wydawanie Actów Tomicianów. Opublikował on też Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque Cruciferorum (1855-1856) oraz Źródłopisma do dziejów unii (1856). Jego dzieło kontynuował syn Jan Kanty Działyński. W. Hube opublikował w 1856 r. Antiquissimae constitutiones synodales provinciae Gnesnensis. Później inicjatywy publikowania źródeł historycznych podejmowali także A. Z. Helcel, M. Krupowicz, I. Daniłowicz, J. T. Lubomirski, a wreszcie August Bielowski (Monumenta Poloniae historica). Opublikowano oczywiście o wiele więcej źródeł, tutaj tytułem przykładu wspomniałem jedynie kilka najważniejszych.


4. Kierunki rozwoju historiografii




Historycy czasów porozbiorowych zajmowali się niemal wyłącznie dziejami Polski. W okresie braku własnego państwa była to niewątpliwie forma obrony polskiej egzystencji narodowej. Dlatego też z punktu widzenia nauki europejskiej ówczesne dziejopisarstwo polskie obracało się w bardzo zawężonym kręgu zainteresowań. Horyzont naukowy polskich historyków uznać można za bardzo ograniczony. Nie znajdowały się w nim okresy, w których nie można było mówić o Polsce, jak historia starożytna. Po Joachimie Lelewelu do końca XIX zajmowały się nią tylko nieliczne jednostki. Innych historyków interesowały tylko dzieje własnego narodu, dzieje powszechne zaś pozostawiano na uboczu. Podobne braki miały miejsce także w przypadku metodologii historii oraz nauk pomocniczych (znów tutaj bardzo wiele mamy do zawdzięczenia Lelewelowi, który interesował się także tymi zagadnieniami). Polska nauka historyczna rozwijała się – co było jeszcze jednym jej mankamentem – w izolacji od nauki europejskiej. Współcześni badacze (Andrzej F. Grabski) braki te określają jako dewiację i opóźnienie, które nadrabiać zaczęto dopiero pod koniec XIX wieku.

Kiedy katastrofa Rzeczypospolitej stała się faktem, zaś propaganda mocarstw zaborczych przekonywała, że rozbiory były zbawiennym lekarstwem na nieuleczalną chorobę polskiego organizmu państwowego, trzeba było udzielić zarówno samym Polakom, jak i obcym odpowiedzi na najbardziej aktualne pod względem politycznym, a także historycznym pytanie: dlaczego Polska upadła? Właśnie wokół odpowiedzi na to pytanie ukształtowały się główne nurty ówczesnej polskiej myśli historycznej, które określiły kierunki naszej historiografii w okresie do powstania listopadowego.

Gdy państwo polskie zniknęło z mapy kontynentu, dotychczasowe kategorie interpretacji dziejów Polski nie były już zadowalające. Tylko część spadkobierców monarchicznego poglądu na nasze dzieje skłonna była uważać upadek państwa za w pełni samozawiniony i ostateczny. Większość, nie negując własnych win Polaków, opowiadała się za poglądem, że gdyby Polska w odpowiedniej chwili wkroczyła na drogę prowadzącą do umocnienia monarchii, wówczas nie doszłoby do upadku Rzeczypospolitej (tzw. monarchizm). Koncepcji tej zdecydowanie przeciwstawili się zwolennicy demokratycznej teorii dziejów Polski. Nawiązując do idei działaczy Kuźnicy Kołłątajowskiej wiązali oni krytyczny stosunek do szlacheckiej przeszłości Polski (S. Staszic) z wysoką oceną dorobku Sejmu Wielkiego i oceniali katastrofę Rzeczypospolitej jako rozbiór dokonany przez zaborców na odradzającym się organizmie polskiej państwowości (tzw. republikanizm).

O kształcie polskiej historiografii międzypowstaniowej zadecydowała własna tradycja dziejopisarska. Był on określany z jednej strony przez postawę reprezentowaną przez znaczną część ówczesnego dziejopisarstwa, a wyrażającą się w miłośnictwie narodowej przeszłości, której hołdowało coraz więcej pisarzy historycznych. Kierując się pobudkami patriotycznymi uprawiali oni historie na różne sposoby. Było wśród nich grono poważnych historyków, by wymienić tu (niedocenianego na tym polu, znanego dziś tylko jako autora Starej baśni niezwykle płodnego pisarza) Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812-1887), Juliana Bartoszewicza, ogromnie popularnego Karola Szajnochę (1818-1868), czy działającego na emigracji Leonarda Chodźkę (1800-1871). Więcej było jednak takich, którzy zajmowali się historią po amatorsku, bezkrytycznie, co sprzyjało szerzeniu się tendencji apologetycznych w spojrzeniu na dzieje Polski. Ich nasilanie się było zresztą zgodne ze zrozumiałą reakcją polskiego społeczeństwa na politykę zaborców: im bardziej aktualny porządek był nie do zniesienia, tym bardziej mitologizowano narodową przeszłość.

Z drugiej strony mamy tu stale aktualizowaną ze względów politycznych dawną opozycję pomiędzy monarchiczną a republikańską interpretacją dziejów Polski. Skoro do koncepcji monarchicznej odwoływało się w swym programie politycznym wpływowe stronnictwo księcia Adama Czartoryskiego, było zrozumiałe, że jej orędownikami byli na emigracji historycy związani z Hotelem Lambert, tacy jak Karol Sienkiewicz (1793-1860), Teodor Morawski (1797-1879), czy najnowocześniejszy z nich, badacz reform politycznych w dawnej Polsce, Karol Boromeusz Hoffman (1798-1875), a także Walerian Kalinka. Kierunek ten miał także swoich, co prawda mniej wybitnych, reprezentantów w kraju. Opozycję w stosunku do niego stanowił przede wszystkim wciąż niezmiernie aktywny na polu dziejopisarskim J. Lelewel. Wywarł on przemożny wpływ nie tylko na poglądy ówczesnego polskiego obozu demokratycznego, lecz także niektórych znaczących historyków krajowych, z Jędrzejem Moraczewskim i Henrykiem Schmittem (1817-1883) na czele. Obaj oni byli kontynuatorami koncepcji J. Lelewela.

Kluczowym zagadnieniem dla historyków polskich pierwszej połowy XIX było oczywiście poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o przyczynę upadku ojczyzny. Dla nich wszystkich było jasne, że główny ciężar winy spoczywa na kwitnącej anarchii, różnili się natomiast co do rozumienia przyczyn powstania bezrządu. „Szkoła Naruszewiczowska” wskazywała tu na słabość rządu, której przyczyną było zbytnie ograniczenie władzy królewskiej (monarchizm). „Szkoła Lelewelowska” natomiast winą obarczała królów, magnatów i szlachtę, którzy wprowadzali w kraju cudzoziemskie obyczaje (zgubny pierwiastek arystokratyczny), całkowicie nam obce i dla nas nieprzydatne. Głównym grzechem szlachty miało być natomiast przeciwstawianie się realizacji ideału równości i wolności, czyli tych haseł, które wprowadziła dopiero Rewolucja Francuska. Jak pisał Władysław Smoleński oceniając poglądy poszczególnych historyków „Wróblewski zwala odpowiedzialność na królów i magnatów, że nie zrezygnowali ze swych pretensji na rzecz wszechwładztwa szlachty. Hoffman ma żal do szlachty, że się nie chciała władzą podzielić z narodem lub królem. Dzieduszycki widzi źródło anarchii w sprzeniewierzeniu się katolicyzmowi, Krasiński i Łukaszewicz w klęsce reformacji, Krzyżanowski w gospodarce jezuitów, Walewski w upadku lojalności […] Każdy historyk posiadał model polityczny, miał ideał, według którego urabiał swój pogląd na przeszłość. Historię miano wciąż za mistrzynię życia; przeszłość poczytywano zawsze za arsenał ku zaopatrzeniu się w oręż, dogodny do walki o chwilę bieżącą”. Co do Waleriana Wróblewskiego, to w swym trzytomowym Słowie dziejów polskich (1858-1860) podjął on apologię szlachty. Skrystalizował tutaj ideały i sądy literatury emigracyjnej i sprowadził je na grunt filozoficzno-historyczny. Znajdziemy tu rehabilitację gminu szlacheckiego oraz „przyznanie narodowi polskiemu monopolu na wolność i misji zaszczepiania lub wskrzeszania śród innych ludów znamion zacności słowiańskiej”, czyli idee słowiańskiego mesjanizmu. Podobne mistyczne koncepcje pojawiały się czasem w pismach emigracyjnych, głównymi jednak ich rzecznikami byli poeci. Karol Boromeusz Hoffman był rzecznikiem monarchizmu, winiąc szlachtę za zmonopolizowanie „na rzecz własną wszelkich korzyści społecznych”, jego najważniejsze dzieła historyczne (Historia reform politycznych w dawnej Polsce; O panslawizmie zachodnim. Studium historyczne; Przyczyny podziału monarchii polskiej po Bolesławie Krzywoustym w XII w.) powstały jednak dopiero w drugiej połowie XIX wieku.


5. Działalność emigracyjna




Na zakończenie wspomnieć jeszcze należy o działalności historyków polskich na emigracji. Albowiem mimo trudnych warunków życia emigracyjnego do pracy nad historią Polski zabrano się również na wychodźstwie. Zarówno z patriotycznych, jak i politycznych pobudek zrodziła się inicjatywa utworzenia w Paryżu (1836) w ramach Towarzystwa Literackiego, pod prezydencją Juliana Ursyna Niemcewicza Wydziału Historycznego (przekształconego później w roku 1851 w Towarzystwo Historyczne, połączone w 1854 r. z Towarzystwem Literackim w jedno Towarzystwo Historyczno-Literackie). Placówka ta zajęła się zbieraniem w archiwach europejskich, pryz pomocy licznych współpracowników, źródeł do historii Polski. Dzięki energicznym zabiegom działaczy utworzonego w 1856 r. Komitetu Wydawniczego Towarzystwo Historyczno-Literackie mogło przystąpić do ogłaszania drukiem poważnych wydawnictw źródłowych, a następnie własnego „Rocznika” (1859).

Wyżej już wspomniałem o Hotelu Lambert i Adamie Czartoryskim, którego stronnictwo reprezentowało idee monarchiczne.


6. Bibliografia:



1. A. F. Grabski, Zarys historii historiografii polskiej, Poznań 2000 
2. Historia nauki polskiej, t. III: 1795-1862, Wrocław 1977 
3. Historycy warszawscy ostatnich dwóch stuleci, Warszawa 1986 
4. A. Mężyński, Mecenat nad publikacjami naukowymi w XIX wieku [w:] Z dziejów mecenatu kulturalnego w Polsce pod red. J. Kosteckiego, Warszawa 1999 
5. W. Smoleński, Szkoły historyczne w Polsce (Główne kierunki poglądów na przeszłość), Warszawa 1986 
6. Wybitni historycy wielkopolscy, pod redakcją J. Strzelczyka, Poznań 1989 
7. Wybitni Polacy XIX wieku. Leksykon biograficzny, Kraków 1998

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz