poniedziałek, 5 marca 2018

M. Rosa, Kolumb. Historia nieznana

Książkę Manuela Rosy przeczytałem już przed rokiem. Złościła mnie ona i to, co w niej czytałem, wywoływało mój sprzeciw, miałem więc ochotę napisać o związanych z tą lekturą wrażeniach. Z różnych przyczyn jednak do tej pory to odkładałem. „Nieznana historia Kolumba” wciąż jednak drażniła mnie gdzieś w środku, nie dawała spokoju i w końcu muszę do niej wrócić. 

Wpis ten nie jest recenzją książki Rosy. Zestawiam poniżej jedynie część uwag dotyczących nieporozumień, nieścisłości, błędów i zafałszowań, jakie się w tej publikacji znalazły. Zestawienie to oczywiście nie jest kompletne. Co do niektórych kwestii szczegółowych nie czuję się wystarczająco kompetentny, by je komentować. Inne bardzo trudno jest wyjaśnić z powodu braku dotyczących ich źródeł. Te braki w podstawie źródłowej do badania biografii Krzysztofa Kolumba zachęcają pewien rodzaj historyków-amatorów do snucia dziwacznych spekulacji na jej temat, te spekulacje zaś, nie ujęte w rygor dyskursu naukowego, prowadzą niejednokrotnie na odludne manowce i bezdroża, tak jak stało się to w przypadku „Kolumba historii nieznanej”.

Nie odnoszę się do większości tych fragmentów, w których argumentacja Rosy jest „tylko” mocno naciągana, a takich fragmentów jest w jego tekście bardzo wiele. Co krok, co stronę nagina on fakty i interpretuje je w taki sposób, by zawsze „dowodziły” jego fantastycznych teorii. Co gorsza, jego wywody często są po prostu bałamutne. Próbuje on za pomocą efekciarskiej retoryki sprowadzić do absurdu fakty czy ich interpretacje nie pasujące do jego własnej teorii, czasem świadomie je przekłamując. Źródła traktuje wybiórczo i całkowicie neguje te ich fragmenty, które przeczą jego teoriom, bezkrytycznie natomiast wierzy w każde słowo tam, gdzie mu to odpowiada. Tym bardziej jednak zachęcam Czytelników do samodzielnych poszukiwań, poprawiania błędów portugalskiego historyka amatora i dokonywania uzupełnień poniższego zestawienia.


1.    Manuel Rosa uznaje za bajkę powtarzane jakoby od wieków twierdzenie, iż Krzysztof Kolumb pochodził z „ubogiej, plebejskiej rodziny tkaczy i gręplarzy wełny”. Problem w tym, że to on sam tę bajkę tworzy. Historycy uznający hipotezę o genueńskich korzeniach Kolumba piszą, przyjmując za podstawę zachowane w genueńskich archiwach dokumenty notarialne, że ojciec przyszłego odkrywcy był mieszczaninem stosunkowo zamożnym, a jego matka wniosła w posagu trzy domy. Ojciec ponadto pełnił pewne funkcje municypalne. Zatem wielokrotnie powtarzane przez Rosę twierdzenie, że ubogi tkacz nie mógł dojść do takiej pozycji jak Krzysztof Kolumb, którą to tezą Autor próbuje obalić wersję genueńskiego pochodzenia Admirała, nie jest niczym więcej niż zwykłą manipulacją. Z tępym uporem wielokrotnie nazywa Kolumba i jego braci „plebejuszami” i „tkaczami zamienionymi w kartografów”, co w jego przekonaniu prowadzić ma do kompromitacji koncepcji genueńskiego pochodzenia Kolumba. Rosa całkowicie ignoruje fakt, że Genua była w owym czasie bogatą i potężną republiką kupiecką, posiadającą m.in. kolonie na Krymie, rywalizującą z Wenecją, a podstawą jej bogactwa był handel dalekosiężny. Nie ma znaczenia dla niego także i to, że żaden z historyków uznających trop genueński nie nazywa Kolumba plebejuszem. Leżąca na wybrzeżu Genua była republiką kupców i żeglarzy, nie ma więc nic dziwnego w tym, że jej synowie żeglowali i zajmowali się kartografią. W książce pojawia się także i taki argument, że osoba niskiego pochodzenia nie mogła osiągnąć tak wysokich godności tytularnych, jakimi królowie Kastylii obdarzyli Kolumba. Stwierdzenie takie jest oczywiście fałszywe i jestem przekonany, że Rosa musi kłamać świadomie (podobnie zresztą jak w wielu innych miejscach). Mamy niewiele późniejszy przykład zamorskiej kariery „od świniopasa do markiza”. Drogę taką przebył Francisco Pizarro, który był niepiśmiennym bękartem, zaś jego matka pochodziła z niskiego stanu. Nie przeszkodziło to, by na drugim brzegu Atlantyku osiągnął pozycję, o jakiej wielu synów rodzin o wyższej pozycji społecznej nawet nie mogłoby marzyć. Rosa, zajmując się, jak twierdzi,  przez ponad dwie dekady badaniami nad biografią Kolumba, musiał o Pizarro co nieco czytać. A skoro już mówimy o analogiach: jednym z głównych argumentów Rosy, mających świadczyć o prawdziwości jego tezy, jest to, że król Portugalii nigdy nie zgodziłby się, by ktokolwiek, kto znał sekrety portugalskiej nawigacji, żywy dotarł na dwór konkurencyjnych władców (oczywiście gdyby sam nie był tym sekretnie zainteresowany). Otóż i na to mamy odpowiedni przykład nieodległy w czasie. Portugalskim renegatem w służbie króla Hiszpanii był Ferdynand Magellan, wcześniej żeglujący do Indii pod portugalską banderą.

2.    Dlaczego król Portugalii Jan II nie rozkazał zabić Kolumba, kiedy ten, powracając z Nowego Świata, zawinął do Portugalii, tak jak bezlitośnie wydawał rozkazy zgładzenia wszystkich zdrajców? Dla Rosy fakt ten staje się dowodem, że Kolumb nie mógł być „plebejuszem”, był za to kimś szlacheckiego pochodzenia. Przyznaję, że nie wiadomo dokładnie, dlaczego Kolumb w drodze powrotnej zatrzymał się w Portugalii, zamiast płynąć prosto do Hiszpanii. Nie wiemy o niczym, co z technicznego punktu widzenia zmuszałoby go do podjęcia tak ryzykownego kroku. Można jednak spróbować wyjaśnić, w prostszy sposób niż snując teorię spiskową, dlaczego Jan II nie podniósł na niego ręki. Otóż Kolumb nie był portugalskim renegatem, nie był też zwykłym „plebejuszem” ani osobą prywatną. Powracał z dalekiej wyprawy odkrywczej, którą odbył w służbie władców hiszpańskich. To nadawało mu swego rodzaju immunitet. Jan II rozumiał chyba, że usuwając Kolumba niczego by już nie zyskał (wyprawa się odbyła, informacje o niej zostały rozesłane), natomiast ryzyko związane z ewentualną akcją odwetową Hiszpanii było spore. Dlatego też zachował się jak doświadczony polityk. Być może zresztą fakt, że Kolumb mógł liczyć na ów swoisty immunitet, ośmielił go do tego, żeby zagrać Janowi II na nosie i złożyć mu wizytę. To tylko przypuszczenie, jedno wszak jest pewne: Kolumb, aby osiągnąć to, co udało mu się osiągnąć, musiał być człowiekiem przebojowym, bezczelnym, pewnym siebie, śmiało podejmującym ryzyko. Mógł więc ważyć się na podobnie niebezpieczną grę. Cóż zresztą mogłoby go przestraszyć po przeprawie przez ocean?

3.    Małżeństwo Kolumba z Filipą Moniz Perestrelo. O okolicznościach zawarcia tego związku rzeczywiście nie wiemy praktycznie nic. Nasza niewiedza nie może jednak stanowić dowodu na to, że Kolumb był członkiem tajemniczego stowarzyszenia i potomkiem rodziny królewskiej. Rosa przyjętą metodą próbuje również tę kwestię sprowadzić do absurdu pisząc, iż nie jest możliwe, by biedak plebejskiego pochodzenia poślubił szlachciankę, przeznaczoną do zaszczytnego zamążpójścia. W istocie jednak ani on, nawet jeśli przyjmiemy, że pochodził z Genui, z pewnością nie był ubogim plebejuszem, ani też nie ma dowodów na to, że Filipa była rzeczywiście tak znakomitą partią, jak to z ewidentną przesadą próbuje nam wmówić Rosa. W istocie wydawanie pochodzących z rodzin szlacheckich córek, którym groziło osiągnięcie staropanieństwa, za pierwszego trafiającego się, w miarę możliwego do przyjęcia kandydata, było zwykłą praktyką w całej Europie. Syn średniozamożnej rodziny mieszczańskiej, o ustabilizowanej pozycji w silnej i bogatej republice genueńskiej, nie był wcale złym kandydatem do ręki niemłodej już, a nawet wręcz starzejącej się według ówczesnych standardów panny, mieszkającej w klasztorze. Warto byłoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Filipa tak długo nie mogła znaleźć kandydata do swojej ręki. Rosa tej odpowiedzi jednak nie szuka – najprawdopodobniej dlatego, że działałaby ona na niekorzyść jego fantastycznej teorii. Zawarcie takiego związku nie jest wcale tak nieprawdopodobne, jak próbuje to odmalować Rosa i nie tylko nie może stanowić dowodu na królewskie pochodzenie Kolumba, ale wręcz zdaje się taką hipotezę podważać. Gdyby bowiem Krzysztof był tym, kim Rosa chciałby, aby był, dlaczego miałby brać za żonę Filipę, nie mierząc wyżej?

4.    Manuel Rosa wiele miejsca poświęca pseudofilologicznym wywodom dotyczącym pisowni nazwiska Krzysztofa Kolumba, dochodząc do wniosku, że, po pierwsze, miano, pod którym przeszedł on do historii, jest przybranym pseudonimem, po drugie zaś, że w intencji samego odkrywcy Ameryki miało ono inne brzmienie (i odmienne znaczenie) niż to znane nam dziś. Mianowicie Admirał nazwać miał siebie XpoFERENS Colon. To ostatnie oznaczać ma „członek”, ogólnie zaś wykładać się ma jako „członek niosący Chrystusa” czy też pełniej: „będący członkiem zgromadzenia tych, którzy niosą Chrystusa”. Kolumb zatem miałby być członkiem jakiegoś zakonu i w ten przebiegły sposób zaszyfrować informację na ten temat. Cały ten wywód jest zupełnie fantastyczny i nie uwzględnia banalnych faktów znanych każdemu, kto zetknął się z paleografią łacińską. Otóż koniec XV wieku to czas, w którym nie było jeszcze ustalonych zasad pisowni i ortografii; czas, w którym na porządku dziennym było, że nazwiska zapisywane były na różne sposoby nawet w tym samym dokumencie pisanym (lub drukowanym!) po łacinie. Sytuacja komplikowała się jeszcze w takich przypadkach jak ten omawiany, kiedy mamy do czynienia z zapisem nazwiska w kilku różnych językach: łacińskim, włoskim, portugalskim, kastylijskim… Prawdziwą zagadką byłoby, gdyby okazało się, że nazwisko to zapisywane było w każdym przypadku tak samo. Natomiast w mniemaniu Autora omawianej sensacyjnej opowieści różne sposoby zapisywania nazwiska Colom, Colon, Columbus etc. stanowić mają dowód uknutego przed pięcioma wiekami spisku, którego celem było ukrycie prawdziwej tożsamości Kolumba. W rzeczywistości różnice takie są zupełnie naturalne i nie dowodzą niczego. Świadczy o tym nawet jedna z ilustracji w omawianej książce, zamieszczona na stronie 135. Widać tutaj stronę druku inkunabułowego, na której widnieją dwie różne pisownie nazwiska naszego bohatera: Colom oraz Columbo. Niestety, przypadek ten nie skłonił Rosy do przemyślenia swoich tez. W tych warunkach całkowitym nieporozumieniem jest mówienie o „prawidłowej formie zapisu” nazwiska, ponieważ nic takiego po prostu wówczas istnieć nie mogło. Zupełnie wydumane są także teorie „noszących członków”, wywiedzione z abrewiaturowego zapisu imienia Krzysztof. W greckiej formie brzmi ono Christophoros i powstało ze złączenia słów Χριστος – Christos i φορος – nosiciel,  od φερω – phero, niosę. Oznacza to „niosący Chrystusa” (z pewnością wszyscy znamy legendę o św. Krzysztofie). Nie ma to jednak nic wspólnego z elitarnymi zakonami i „członkami”.

5.    Krzysztof Kolumb to postać tajemnicza, choć jest jedną z najważniejszych postaci w dziejach ludzkości. Zresztą można to powiedzieć nie tylko o nim. Podobny kłopot mamy z Williamem Shakespearem. Dla Rosy jednak oznacza to celowo ukrywany sekret – ponieważ tożsamość Kolumba jest niepewna, zatem bez wątpienia musiał być kimś wybitnym, wyjątkowym, niezwykle znaczącym, może też sławnym; kimś, kto ukrywał swoją tożsamość „ze względów państwowych, związanych z jego ojcem” (aż chciałoby się zapytać: „Doprawdy?”). Jako taki skrył się pod fałszywym nazwiskiem i incognito wyruszył szukać zachodniej drogi do Indii. Dlaczego jednak Rosa w ogóle nie bierze pod uwagę możliwości, że Kolumb nie chwalił się swoim pochodzeniem, czy też nawet próbował je ukrywać po prostu dlatego, że nie miał się czym chwalić? Bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym to potomek średniozamożnej rodziny mieszczańskiej aspiruje do wyższych godności niż ten spiskowy proponowany przez Rosę.

6.    Kim zatem był Krzysztof Kolumb? Według Manuela Rosy – urodzonym w Portugalii szlachcicem pochodzącym z rodu królewskiego i portugalskim tajnym agentem, wykonującym misję specjalną. Na zlecenie króla Jana II miał omamić władców hiszpańskich, odwrócić ich uwagę od przetartych przez Portugalczyków szlaków handlowych do Indii i skierować Kastylijczyków za ocean w kierunku zachodnim, gdzie nie było niczego godnego uwagi, żadnych bogactw, które przyniosłyby korzyści państwu podejmującemu wyprawy. Hiszpania miała zostać w ten sposób „wyeliminowana z gry” i nie przeszkadzać mniejszemu sąsiadowi z zachodu w uprawianiu handlu zamorskiego z prawdziwymi Indiami. By jednak uznać taką teorię za prawdziwą, trzeba byłoby założyć całkowitą ślepotę i głupotę nie tylko Izabeli Katolickiej i Ferdynanda Aragońskiego, lecz także wszystkich hiszpańskich uczonych, doradców, polityków i całego hiszpańskiego dworu. Jak to możliwe, żeby oni wszyscy dali się w końcu zwieść obcemu przybyszowi, zgodzili się zainwestować środki państwowe w awanturnicze przedsięwzięcie i zupełnie nie dostrzegli w tym portugalskiej intrygi? Tym bardziej, że, jak twierdzi Rosa, prawdziwa tożsamość Kolumba była na hiszpańskim dworze dobrze znana. Skoro Królowie Katoliccy wiedzieli, z kim mają do czynienia, jak to możliwe, że nie dostrzegli knutej przeciwko nim intrygi? Jak mogli być takimi ślepcami? Portugalska kombinacja teoretycznie miałaby jakieś szanse powodzenia, gdyby Hiszpanie nie wiedzieli, że śmiałek przedstawiający plan wyprawy za ocean związany był z portugalskim dworem. Wysyłanie w roli konia trojańskiego kogoś, kto miał być powszechnie znany w ówczesnym świecie, i to znany także ze swych powiązań z dworem lizbońskim, byłoby wielką niedyskrecją w misji, której fundamentem musiała być tajemnica. Gdyby Hiszpanie znali „prawdę” na temat tożsamości Kolumba i nawet pomagali ją ukrywać, jak twierdzi Rosa, byliby bardziej czujni. Tym bardziej, że Kolumb antyszambrował u ich dworu przez siedem długich lat. Czasu było aż nadto, by wpaść na trop knutej przeciwko nim intrygi. Jak sądzę, nie ma najmniejszych podstaw uważać twórców hiszpańskiej potęgi za osoby ciężko upośledzone umysłowo.

7.    Jaka była więc prawdziwa tożsamość Krzysztofa Kolumba? W końcowych partiach swojej książki Manuel Rosa odpala prawdziwą bombę twierdząc, że był on ni mniej, ni więcej, tylko synem króla Polski i Węgier Władysława zwanego Warneńczykiem, który zamieszkał na Maderze, „przyjąwszy dobrowolne wygnanie po zniknięciu pod Warną 10 listopada 1444 roku”. Według portugalskiego historyka-amatora oficjalna historiografia myli się więc (lub też celowo kłamie) również i w kwestii śmierci tego władcy na polu bitwy. To właśnie tożsamość jego ojca miała być powodem, dla którego tak starannie, z wielkim nakładem sił i środków ukrywano pochodzenie Kolumba, otaczając jego osobę ścisłą tajemnicą, którą udało się przejrzeć dopiero Manuelowi Rosie (nb. twierdzi on, że jeszcze w czasach dyktatury Antonia Salazara, czyli do 1968 r., za próbę ujawnienia prawdy na temat pochodzenia Krzysztofa Kolumba historykom grozić mogła śmierć; niestety nie wyjaśnia, dlaczego portugalski dyktator również miałby bezwzględnie strzec owej „tajemnicy”). Podając wiele wyssanych z palca i zupełnie nieprzekonujących uzasadnień co do tego, dlaczego „prawdziwą” tożsamość Kolumba należało zachować w tajemnicy, Rosa pisze także: „W roku 1526 z powodu przerwania męskiej linii Jagiellonów panujących w Czechach i na Węgrzech brat Karola V, cesarz Ferdynand I, objął panowanie w tych królestwach. Gdyby wyszło na jaw, że w rzeczywistości żyje męski potomek Jagiellonów, dziedzic tronu Polski, przejęte przez Habsburgów trony obu państw mogłyby zostać zagrożone”. Otóż tak się składa, że w tym czasie żyli męscy potomkowie rodu Jagiełłowego, mający prawo do dziedziczenia tronów, a ich istnienie nie było tajemnicą dla nikogo w całej Europie. Znamy ich jako Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta, królów Polski. Argumentując na rzecz swojej hipotezy Rosa snuje spekulacje co prawda pomysłowe, jednak tak bardzo skomplikowane, spiętrzone, odwołujące się do tak różnych elementów, faktów, domysłów, przypuszczeń, przekłamań, fałszów i bardzo odległych skojarzeń, w tym m.in. przypadkowych homofonii w różnych językach, od włoskiego, poprzez łacinę, hiszpański, portugalski aż do hebrajskiego, że posługując się taką metodą, można byłoby „udowodnić” praktycznie dowolne twierdzenie. Co gorsza, Rosa nie potrafił podać choćby jednego przekonującego powodu, dla którego połowa władców europejskich miałaby się angażować w ukrywanie tożsamości syna Władysława III. Operacja taka byłaby tyleż skomplikowana, co bezsensowna. Legendy tworzone po bitwie warneńskiej oraz „życia po śmierci” Władysława omawia Karol Olejnik w książce „Władysław III Warneńczyk (1424-1444)”, Kraków 2007, s. 225-258. Czytelników zainteresowanych wyjaśnieniem, skąd się wziął ów koncept pobytu Władysława na portugalskich wyspach (byłaby to pierwsza w historii Polski afera związana z Maderą!), odsyłam to tej monografii.

Przed rokiem oceniłem tę książkę jako czytadło dla fanów Ciekawostek historycznych oraz ciekawe ćwiczenie intelektualne dla tych Czytelników, którzy zechcą poszukać nonsensów argumentacji Manuela Rosy. Ironicznie dodałem też, że Autorowi umknął jeszcze jeden dowód nie do podważenia, wspierający jego argumentację, a mianowicie tytuł książki Władimira Lowszyna „Zerko żeglarz”. Kto czytał „Kolumba historię nieznaną” będzie wiedział, dlaczego Zerko [Zarco] jest tak ważną postacią w wywodzie Portugalczyka. Po drugiej lekturze owej sensacyjnej biografii Kolumba nie zmieniam zdania. Mogę jedynie dodać, że na książce tej aż nazbyt wyraźne piętno odcisnęły powieści Dana Browna, co całkowicie dyskwalifikuje ją jako opracowanie popularnonaukowe.

23 komentarze:

  1. Pan Piotr Tafilowski, co napisal ten artykul, predwziecie uzywa napadek personalnych na Manuela Rose, zamiast skoncentrowac sie na faktach. Autor artykulu pyta w wielu miejscach dla czego Rosa tego nie zrobil, czy tamtego nie udowodnil. A dla tego ze nie musial wszystko zakonczyc sam, dal tylko poczatek mysli. Zgodnie z logiko w artykule, to niech Tafilowski wytlumaczy, jaki sens Portugalczykowi Rosie bylo wogole mowic o Polsce i dawac naszym rodakom taki zaszczyt jak byc przodkami samego Kolumba?
    Dla czego Tafilowski nie skoncentrowal sie na tym, co w tej ksiazce przemawia za, a nie co moze byc watpliwe?
    Ja bym do hipotezy Rosa dodal ze za przeniesieniem Warnejczyka i za przygotowaniem Kolumba stala jakas potezna organizowana grupa ludzi, czy to Zydzi, co byli wszedzie, czy to Templerjusze, co wspolpracowali z Krzyzakami, czy jakies dwory krolewskie obcych panstw. Zydzi chceli rzadzic w Polsce, ot i zostawili Polske na ilesc lat bez krola, niby w nadziei ze krol wroci i czekamy. Oni mieli powazania i tak zalatwili ze Polska stala sie dla nich rajem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Gregu,

      w tym, co napisałem, nie ma napadek personalnych. Nie odnoszę się do osoby Autora, a jedynie oceniam książkę, którą Pan Rosa napisał, i która niestety nie wytrzymuje krytyki. Rosa nie musiałby przeprowadzać dowodów swoich twierdzeń ani przestrzegać zasad obowiązujących autorów książek naukowych, gdyby uczciwie postawił sprawę i przyznał, że tworzy fikcję literacką. Wówczas nikt nie miałby do niego pretensji. Jeżeli natomiast udaje, że pisze książkę naukową, to nie może mieć pretensji (ani on, ani jego zwolennicy), że tą właśnie miarą się ją ocenia.

      "to niech Tafilowski wytlumaczy, jaki sens Portugalczykowi Rosie bylo wogole mowic o Polsce i dawac naszym rodakom taki zaszczyt jak byc przodkami samego Kolumba?" - otóż właśnie o tym piszę, że nie ma to żadnego sensu.

      "Dla czego Tafilowski nie skoncentrowal sie na tym, co w tej ksiazce przemawia za, a nie co moze byc watpliwe? " - to proste. Otóż dlatego, że w tej książce nic nie przemawia za.

      Może Żydzi, może Templariusze, a może Iluminaci? Lepiej o nich nie zapominać.

      Usuń
  2. Najjaśniejszy,genialny,mądry panie Taflikowski :) Za pozwoleniem M.Rosy, chciałbym odnieść się do pana cudownych konkluzje na temat Kolumba.
    W p.1 pan twierdzi, że domniemany ojciec Kolumba był stosunkowo zamożny.Widocznie, nie przeczytal pan dokładnie gruba (ok.500 str) książkę Pana Manueli Rosy, gdzie on daje nie jeden przykład (i to SPRAWDZONY) dokument naprz. wyciąg z archiwa notarialny Genui w tym czasie,gdzie widnieje notatka,że ów Kolombo był tak ubogi,że zaciądnieta pożyczka (dzisiejsza równowartość ok.$ 100, nie mógł spłacic przez pół roku!)Dalej,oczywiście bez żadnych Udokumentowanych argumentów,kontynuje pan bezpodstawnie opluwać M.Rosy
    W p.2, pytanie pana jest, delikatnie mówiąc, naiwne.Przecieź ile razy M.Rosa udowadnia,że Kolumb był tajnym śpiegiem Joao II!Głównym celem Króla Portugalii było Zmylenia wszystkich pozostałych władców Europy o prawdziwiej drogi morskiej do Indii.
    W p.3Jescze raz się przekonuję że pan powierzchniowo przeczytal liczne dowody M.Rosa.Jak można pisać, że : " ..o okolicznościach zawarcia małżęństwa Kolumba ....nie wiemy praktycznie nic?!"Zawsze M.Rosa z taką dokładnością w dokumentach przedstawia niepodwarzalne dowody o biografii prawie każdego członka portugalskiej rodziny Kolumba.Następnie, proszę o jakikolwiek odpis,dokument z XV wieku,świadczący, że znane władcy Europy (naprz Zygmund Luksemburgski) lub inna królewska rodzina,cieszyły się z mariażu jakiegoś ubogiego chłopa-zięcia lub gosposią(hic!)
    W p.4Uczepił sie pan specjalnie wybranego przez Kolumba pseudonima, który miał ważne dla niego znaczenie.Rozciągając, gdybając i odrzucając tego,nie wnosi pan nic istotnego do dyskusji.
    W p.5Ponownie widać że przeleciał pan (jak gołebica) teks oraz dowody,o tym,dla czego Kolumb musiał ukrywać swoją prawdziwą tóżsamość Jak po prostu tak, w Patriarchalnym Średniowieczu można złamać własnego ojca przysięge o zachowaniu tajemnicy do grób, przy tym przysięga Królewska!
    W p.6 Znowu naiwnie pytanie,dla czego hispanscy monarscy dali sie "nabrać"?Znali dobrze,że po tym jak potajemnie Król Portugalii wysłał załogę żeby sprawdziła drogę na Zachód,Kolumb był tak rozgoryczony i wściekły(jak się dowiedział o tym)że każdy na jego miejscu postanowiłby szukać wsparcie gdzie indziej, tylko nie u Joao II.
    W p.7 Dla czego wszyscy monarchowie w XV wiecznej Europy, z godnością i honorem przysięgli, nie ujawniać tóżsamości.Radzę przeczytać książkę L.Kielanowskiego "Odyseja Wł.Warneńczyka", lub "Ostatny rycerz Europy" Prof. Zb.Święcha ( m.in. pisze on o Kielanowskiego z podziwiem : "... osiągnął to , autor - AMATOR, a nie udało się to wielu wybytnym uczonym (jak pana być może).
    Sam Papierz Pius II napisał gniewne pismo do Dworu Habsburgów,obawiając się,że list Hederwarego(kopie tego listu w Narodowym Muzeum w Budapeszcie) że ujawniając informację o tym że Król Władysław III Jagiełło żyje,może zagrożyć ich dynastję!.Na końcu,chciałbym zadać szanownemu, uczonemu,eksperta od spraw Kolumba (hic!)( M.Rosa poświęciłjuż ponad 20, słownie - DWADZIEŚCIA Lat,Skrupulatnie badając nawet najmniejsze poszlaki,gościł w wiełu krajach Europy, uzielając wywiady oraz wykładał.Ilu czasu oraz własnych środków finansowych, poświecił pan na "obalenie"rewelacje M.Rosy? I tak, podstawowe, pytanie:
    Wiemy, jaką ogromną sławe,zdobył Kolumb,po odkryciu Ameryki.Listy rozeszły się po calej Europie,świętowanie było w Portugalii oraz Hiszpanii.Jak Italia (Włochy) zareagowała na to?Jak zareagowała "rodzima" Genua?
    Odpowiedź podam za pana - 0 czyli nijak!(cisza,sza :)Nikt nie zaprosił Sławnego Admirala do ,Genui, żadna "włoska" rodzina Admirala nie wyruszyła do Hiszpanii z darami oraz pozdrowień!Natomiast, po śmierci Kolumba do Hiszpanii wyruszył chciwy Dżakomo Kolombo, jako rzekomy członek rodziny (hic!). Proces sądowy trwał prawie rok, zakączył sie totalną plamę.Na dodatek okazało się,że nawet testament Kolumba był sfalszowany!
    J.Michow (autor, badacz historii - AMATOR:) bez literki Prof.Dr Hab, etc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Piotrze,

      Ad.1: Nie opluwam M. Rosy, tylko się z nim nie zgadzam i uważam, że jego hipotezy są nieudokumentowane. Nigdzie nie napisałem, że Kolumb z całą pewnością pochodził z Genui. Zwracam tylko uwagę, że historycy, którzy przyjmują taki punkt widzenia, powołują się na dokumenty archiwalne, do których Rosa się w ogóle nie odnosi. Buduje własną teorię ignorując wszystko, co się z nią nie zgadza. Takie postępowanie dyskwalifikuje książkę Rosy jako pracę naukową.

      Ad.2: Odpowiadam: zero razy. Nie udowodnił tego w ogóle.
      Ad. 3: Nie przedstawia żadnych dowodów, tym bardziej niepodważalnych. Przedstawia jedynie swoje spekulacje, znów pomijając te kwestie, które przeczą jego teorii.

      Ad. 4: Przeciwnie, to Rosa się uczepił tego pseudonima i powraca do tej kwestii w wielu miejscach swojej książki. Uczepił się to akurat dobre określenie, ponieważ sprawa owego pseudonimu niczego nie dowodzi, jak pisałem powyżej.

      Ad. 7: A ja radzę przeczytać książkę K. Olejnika.

      Generalnie kłamstwa i manipulacje M. Rosy nie są żadnymi dowodami. W pracy tej nie ma warsztatu naukowego i nie można jej traktować jak rozprawy naukowej. Mówmy uczciwie, że to beletrystyka, wtedy nie będzie powodu się jej „uczepiać”.

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Panie Piotrze,
    Na początku niech Sam Pan się zastanowi i pomyśli logicznie: czy jest to możliwie w czasach Średniowiecza (a nawet w naszych czasach dzikiego kapitalizmu, ja i Pan wiemy ile dodatkowych kosztów oraz wsparć finansowych potrzebowaliśmy podczas Studia, jako młodzi studenci!) biedny ubogi chłop z wielodzietnej rodziny, w ciągu paru miesięcy po ustabilizowanie się na Dworze Kóla Joao wladać BIEGLE 4-5 jezykach (lacina, portugalski, hiszpański, grecki) władać biegle Nawigacę morską, Astronomię, matematykę,geografię, etc.Na dodatek jego również biedne bracia, też zostali przyjęci na Dworach Monarchów - Fernando był Pażem Kóla Ferdynanda.Też były dobrże wyksztalcone! Tylko dzieci z najwyszych warstw władzy Królewskiej mogli se tego pozwolić!
    Co do przejrzenia rekomendowane przez pana autorów, przypuszczam, że treść podobna do książki Pani Prof.( a jakże! :) Krystyny Lukasiewicz "Wł.Warneńczyk.Krzyżacy i Kawaler Św.Katarzyny" 200 str. z czego...ponad 150 rozciąganie "flaki z oleju" -powtarzanie powszechne znana informację o biografii Ojca oraz matki Warneńczyka, pisy raczej literackie i ANY jednego poważnego dowodu,że tak naprawdę Król Polski zginął pod Warną! :) Ale ,OK, przeczytam tego Olejnika (nie jestem jak wielu Akademików "bloków" którzy jak usłyszą ten temat, dosłownie uciekaja, niechcą w ogóle przeczytac cokolwiek, z góry zakładają,że to wszystko "bajka, fantazje, domysły" Hic!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "czy jest to możliwie w czasach Średniowiecza (...) biedny ubogi chłop z wielodzietnej rodziny" - odpowiadam: nie jest to możliwe. Pisałem zresztą o tym wyraźnie w tekście, który komentujemy. Natomiast to, że M. Rosa w swojej książce bodaj kilkadziesiąt razy nazywa Kolumba ubogim plebejuszem jest manipulacją, mającą w jego przekonaniu skompromitować hipotezy innych badaczy. Doszedł Pan zatem do tych samych wniosków, które i ja wyciągnąłem - w książce Rosy jest wiele kłamstw i manipulacji, ale nie ma dowodów.

      Usuń
    2. ??? haaa.haa, jak to w polskim przysłowiu:" Kręci pan kota ogona!" - Jak teraz wykręca SAM sobie pan stwierdzenia : " to, że M. Rosa w swojej książce bodaj kilkadziesiąt razy nazywa Kolumba ubogim plebejuszem jest manipulacją, mającą w jego przekonaniu skompromitować hipotezy innych badaczy." Hiiiii.Przecieź nawet dziecko się domyśli że pisał to Dr Rosa jako alegoria, SARKASTYCZNE, żeby obudzić spleśniale z dogmy mozgów skostnialych Akademików! Proszę, keżeli można, żeby pan SKOPIOWAŁ fragmenty z książki M.Rosa, gdzie pan uważa że M.Rosa "kłamie" (hic!0 Bardzo jestem ciekawy! Będę czekał z niecierpliwości na pana "genialne konkluzje dotego!

      Usuń
    3. Nie ma w języku polskim przysłowia "Kręci pan kota ogona!".

      Alegoria? No serio...?

      Zachęcam Pana do przeczytania tego, co napisałem powyżej o książce M. Rosy. Wyjaśniam tam, w którym miejscu Autor kłamie.

      Usuń
    4. Jeszcze raz ponawiam pytanie -gdzie konkretnie M.Rosa "klamie" w swoej ksiazce, napisana po ciezkie wieloletne badania, podparte niepodwazalnymi dowodami. Nie bede za pana wrozyl gdzie konkretniewymyslil sobie pan ze aoutor klamie? Inaczej, wszystkim wyjawie, ze pan PEZPODSTAWNIE oskarza najwiekszego Eksperta w naszych czasach o sprawach , zwiazanych ze Zygmundem da Sa Colonna (aka Krzysztof Kolumb)!

      Usuń
    5. Jeszcze raz ponawiam pytanie -gdzie Konkretnie M.Rosa "klamie"? Nie będę za pana wróżył w którym rozdziałe, na której stronie jestcoś, co pan SE ubzdurał że autor klamie.Inaczej, rozpowszechnę wszród Akademików w Polsce i zagranicą pana upartość udowadniać niby że białe jest czarne i na odwrocie! Powinień pan SAM się wstydyć o tych bzdur, co pan na błogach pisze!

      Usuń
    6. Śmiało, proszę rozpowszechniać :)

      Usuń
    7. N i wyszło szydło z wora! Zwykły trol, na usługę skostniałych starych "profesorków" , bezpodstawnie wysysał s pałców imaginarne oskarzenia, żeby im się podobał. Może następny tytył @Doktorski@ za to dadzą nawet! Haaaaaaaaa! Oczywiście NAJPIERW ZAWIADOMIE samego Manueli Rosy!. No, dalej, opłuwaj, gościu! :-p

      Usuń
    8. Wspaniale! Rosyjski (bułgarski?) troll, piszący o "NAZI NASA" okłamującej ludzkość, że wysyła w tzw. przestrzeń kosmiczną tzw. satelity, które nie istnieją, będzie teraz wysyłał donosy przeciwko mnie :) To najlepszy dowód na to, że mam rację :)

      Usuń
    9. Haaa,haaa, widać że z dobrze wypranym móżgiem przez pseudo- uczonych! Przeczytaj se "200 dowodów że Ziemia nie jest wirującą kułe" Jeżeli masz jakaś resztkę logicznego myślenia i znasz elementarną matematykę oraz geometrię. A tak dobrze się składa, to też prawie 500 letnie kłamstwo, zapoczątkowano od (niestety) Jezuita Kopernika (jego teorie wydano po jego śmierci, bo sam się wachał czy opublikować takich bzdur! :) A apropo wlaśnie ROSYJSKIE kosmonawci nagle zaczęli SAMI się zwalniać z Centrum Treningów "kosmicznych" bo nie wytrzymują grać jak kłauny w tym cyrku MKS! Haaaaaaaa!https://www.youtube.com/watch?v=dgEOEGJNZmM

      Usuń
    10. To prawda, wyprany mózg trudno jest ukryć :) Pozdrawiam :)

      Usuń
    11. Nareście, w końcu odważył się pan zrobić se samo-krytykę! Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cierpliwość Gospodarza podziwiam ja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ciekawe, dokładnie taki sam wywód biograficzny przedstawiony został w powieści innego portugalskiego pisarza, José Rodriguesa de Santosa, "Kodeks 632", przeł. Agnieszka Soboń, Warszawa 2010 (wyd. portugalskie 2005). Jedyny szczegół różniący te dwie opowieści to dopisana przez M. Rosę teoria pochodzenia Kolumba z rodu Jagiellonów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jest Pan zawodowym historykiem/Rosa także jest amatorem/,ale swoje poglądy artykułuje jakby Pan nim był.Ponadto nie podoba mi się formą Pana wypowiedź,pełna zarzutów ad personam i właściwie obraźliwa dla autora.Książka Rosy zmusza do myślenia.Ja przestałem wierzyć bezgranicznie w wersję,że Colon był Włochem.Być może był Portugalczykiem.Co do śmierci Warneńczyka pod Warną- są poważne poszlaki,że zmarł nieco później.A tak na koniec - trochę więcej pokory i bardziej otwartego umysłu życzy amator historyk/prywatnie zawodowy prawnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam, śmialego prawnika z otwarte, logiczne myśli. Myślałem,że my (ja i Manuel Rosa) sami wazczymy z tymy "akademickimi wiatrakami" , którzy kurczowo trzymają się 500 letnej dogmy. Rekomenduje Panu Facebook bloga - Vladislao III Varnensi, gdzie znajdzie pan mnóstwo dodatkowej, chronologicznie wylożonej informacji na ten temat. Oprócz tegoo zapraszamy Pana(Tafilowski odmówił z pogardą) na I Międzynarodowy Turnej Rycerski o Puchar Króła Wł.Warneńczyka do słonecznej Warny, Bulgarii na początku Września 2022.

      Usuń
    2. Apropo, Tafilowski jeszcze raz strzelił se w nogę , podając link historyczny związany z Wł.Warneńczyka. Na wielkim płótnie, zachowane w Pera Museum, Istanbul przedstawiona śmierć Władysława, tyłko najważnejszy szczegół, to co póżniej było pokazywane w słoiku z miodem - głowa Króła - BLOND włosy, a ne CZARNE, jak we WSZYSTKICH Oficjalnych dokumentów z XV w. jest udokumentowano! Hic! https://member.worldhistory.org/image/9385/death-of-king-wladyslaw-jagiellonczyk/#ci_related_filters=type:3&page:2

      Usuń
  8. Złoto, że dopiero teraz trafiłem na tę piękną polemikę rozumu z szurostwem :D

    OdpowiedzUsuń