Erazm z Rotterdamu w pierwszym
trzydziestoleciu XVI wieku stał się człowiekiem-instytucją, a jednocześnie, przy
całej swej miłości do ojczystych Niderlandów, „obywatelem Europy”. Zdaję sobie
sprawę z pewnej ahistoryczności tych określeń, niemniej uważam, iż pozwalają
one poprawnie opisać zjawisko, z jakim mamy do czynienia w przypadku tej
postaci. Być może jednak słuszniejsze będzie stwierdzenie, iż był on obywatelem
Respublica Litteraria, dla którego
przynależność etniczna, narodowa, państwowa czy polityczna nie miała większego
znaczenia, schodząc na dalszy plan wobec jego zatopienia się w świecie
filologii i kultury klasycznej.
W prezentowanym tekście przede
wszystkim analizuję poglądy Erazma na kwestię turecką oraz jego stanowisko w
stosunku do walki z państwem osmańskim, zaś drugim przedmiotem mojego
zainteresowania jest jego wpływ w tej mierze na polskich humanistów i poetów. Zagadnienie
to, rozpatrywane z wielu różnych punktów widzenia, było już przedmiotem badań
wielu polskich (ale nie tylko) historyków, literaturoznawców i filologów.
Zwracali nań uwagę Wacława Szelińska, Zofia Szmydtowa, Maria Cytowska, Janusz
Tazbir, Henryk Barycz, Leszek Hajdukiewicz, Stanisław Łempicki, Claude Backvis
czy wreszcie Piotr Tafiłowski. Wpływ Erazma na pisarzy antytrynitarskich
analizował Konrad Górski.
Oczywiście nie ma tu miejsca na
analizę całej ogromnej spuścizny Erazma (Des. Erasmi Roterodami. Opus Epistolarum, wyd. P. S. Allen, t.
1-11, Oxford 1906-1958; Desiderii Erasmi Roterodami, Opera omnia, wyd. J. Le Clerc, t. 1-10, Lugundi Batavorum
1703-1706, przedruk Hildesheim 1961-1962), posłużyć się mogę jedynie
ustaleniami badaczy przedmiotu oraz wybranymi przykładami.
Erazm był zwolennikiem zjednoczenia
Europy, a w drugim etapie zawarcia przez władców chrześcijańskich przymierza
antytureckiego, lecz według jego koncepcji nie miało ono mieć charakteru
zaczepnego, którego zadaniem byłoby zaatakowanie i wyparcie armii osmańskiej z
Europy. Uznawał on jedynie prawo do obrony, zaś zaprowadzenie jedności
chrześcijańskiej i zakończenie sporów pomiędzy władcami miało stanowić najlepszą
gwarancję pokoju, w tym także zabezpieczać przed atakiem ze strony państwa
osmańskiego. Jego koncepcje były zatem zbieżne ze stanowiskiem Marcina Lutra.
Tak więc celem humanisty stało się
przekonanie wszystkich panujących w Europie, że Turcy są wspólnym wrogiem
władców chrześcijańskich i przeciwstawić się im można jedynie współdziałaniem,
zasypując podziały pomiędzy protestantami a katolikami. Jak się wydaje, wszyscy
gracze europejscy mieli tego pełną świadomość, choć równie jasne było, że
spełnienie tego ideału nie jest możliwe.
Pisząc do polskich dostojników o
potrzebie jedności świata chrześcijańskiego i zaprowadzenia pokoju w Europie, o konieczności porozumienia między władcami
chrześcijańskimi ze względu na zagrożenie tureckie, Erazm mówił: „Jest przeznaczone,
ażeby Turek uśmierzył bunty sekt, przemoc mnichów i zuchwalstwo tych, którzy
powołując się na imię papieża, czynią, co im się podoba. Wolałbym uniknąć tak
okrutnego lekarza!” [wszystkie cytaty z listów Erazma pochodzą z wydawnictwa Korespondencja Erazma z Rotterdamu z
Polakami, przeł. i opr. M. Cytowska, Warszawa 1965]. A w innym liście,
pisanym do króla Zygmunta I z Bazylei 15 maja 1527 r.: „Platon uważał za wojnę
domową walkę, którą Grecy prowadzili przeciw Grekom. A przecież chrześcijanin
jest zespolony z chrześcijaninem ściślej niż obywatel z obywatelem, ściślej niż
brat z bratem! Oto teraz ta niezgoda między monarchami otwiera drogę Turkom.
Najpierw zajęli Rodos, niedawno wtargnęli również na Węgry. Zbyt wielkie
szczęście miała ta okrutna zaborczość! A wcisną się Turcy głębiej jeszcze
między nas, jeśli, pojednani, nie przeciwstawimy im razem naszych tarczy”.
Diagnoza Erazmowa jest więc taka, iż owi Turcy są gorzkim lekarstwem na
zaburzenia w Europie, biczem bożym i przestrogą, że należy zaprzestać wojen i
dążyć do zjednoczenia świata chrześcijańskiego, a także zwierciadłem, w którym
chrześcijanie mają dostrzec swe przewiny.
Herb Łodzia Piotra Tomickiego |
Cytowany list do króla Zygmunta został
wkrótce opublikowany w krakowskiej oficynie Hieronima Wietora (Epistola ad inclytum Sigismundum Regem
Poloniae). Redaktorem tomiku, w którego skład weszło także 20 wierszy
humanistów związanych z uniwersytetem krakowskim (Georgiusa Logusa, uczącego w Koszycach i Preszowie
Georgiusa Wernera, Jana Langa ze Śląska i Anglika Leonarda Coxe’a), był późniejszy
kardynał i szermierz kontrreformacji Stanisław Hozjusz, który zadedykował
dziełko biskupowi krakowskiemu Piotrowi Tomickiemu. Na ostatniej karcie recto
znajduje się epigram i portret Erazma, na stronie verso – epigram i herb Piotra
Tomickiego.
Podobnie w innym, pisanym wcześniej
liście do opata Antoniego von Bergen, będącym jednym z pierwszych antywojennych
utworów literatury światowej, podkreślał, jakie są według niego przyczyny wojen
– „ambicje władców, chęć zdobyczy i łupów, gniew, zemsta, wykazywał [także], że
każda wojna dla zwycięzcy czy pokonanego przynosi tylko zniszczenie i
zubożenie, piętnował jej okrucieństwo”.
W Pochwale głupoty, która jest w ogólnym zamierzeniu traktatem
ironicznym, wszelka żartobliwa nuta znika, gdy mowa jest o wojnie. „Moria mówi
o wojnie i jej uczestnikach z oburzeniem i odrazą. Twierdzi, że wojna jest rzeczą tak nieludzką, iż przynosi
skażenie wszelkich obyczajów, tak niesprawiedliwą, że najgorsi zbóje zwykle
najlepiej ją prowadzą. Uogólnieniu tak krańcowemu odpowiada wprowadzone na
innym miejscu wyliczenie tych, co się chętnie zaciągają do wojska, a więc
wszelkiego rodzaju wyrzutków społecznych. Bezwzględny przeciwnik wojny, nie
ukrywający także swych zastrzeżeń
w stosunku do krucjat, Erazm wystąpił przeciwko wojnie w Pochwale z całą surowością bez jakiejkolwiek osłony, bez oscylacji między powagą a grą komediową” [Z. Szmydtowa, O Erazmie i Reju…, s. 18-19].
w stosunku do krucjat, Erazm wystąpił przeciwko wojnie w Pochwale z całą surowością bez jakiejkolwiek osłony, bez oscylacji między powagą a grą komediową” [Z. Szmydtowa, O Erazmie i Reju…, s. 18-19].
Pacyfizm Erazma przejawiał się
najwyraźniej w Skardze pokoju, Charonie czy Wychowaniu księcia chrześcijańskiego, a także w adagiach (Miła wojna dla tych, co jej nie znają).
Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, iż postawa ta nie nosiła cech
ekskluzywizmu chrześcijańskiego, a jego umiłowanie pokoju i gwałtowna niechęć
do wojny rozciągnięte były także na muzułmanów – „niewiernych”. Światopogląd
ten znajduje odbicie m.in. w jego pochwale króla Zygmunta, który zasłużył sobie
na nią swoją pokojową polityką: „Albowiem dla Ciebie ważniejszy jest spokój
rzeczypospolitej i oszczędzanie krwi chrześcijańskiej niż nawet tak wielka
posiadłość podbita przy pomocy oręża. Nie dbasz też o opinię pospólstwa. Pięknie na ten temat wyraził się ów słynny pisarz
[Plutarch] mówiąc, że jest postawą rzeczywiście
królewską i cechą każdego najbardziej wzniosłego umysłu znoszenie zarzutów,
kiedy się postępuje szlachetnie. Ty również nie odrzuciłeś możności
rokowania z Turkami (…)”. Zgoda jest więc zawsze najlepsza i wyznawców islamu
nie wolno nawracać ogniem i mieczem, lecz należy posługiwać się jedynie dobrym
przykładem. Bowiem „nie na tej zasadzie przystoi nam mienić się tęgimi
chrześcijanami, że jak najwięcej Turków zabijemy, lecz na tej, że ich jak
najwięcej ocalimy; nie na tej, że wiele tysięcy bezbożnych poślemy do piekła,
lecz na tej, że jak najwięcej spośród bezbożnych uczynimy zbożnymi” [Erazm z
Rotterdamu, List do Pawła Wolza [w:] Podręcznik żołnierza Chrystusowego,
tłum. J. Domański, wstęp. L. Kołakowski, Warszawa 1965, s. 269. Ciekawe, że w
tym wydaniu hasło „Turek, Turcy” włączone zostało do indeksu osobowego na końcu
tomu]. Taki sam zakaz nawracania ogniem i mieczem głosił sto lat wcześniej profesor
Uniwersytetu Krakowskiego Paweł Włodkowic.
W liście Erazma do Pawła Wolza,
stanowiącym przedmowę do Podręcznika
żołnierza Chrystusowego, kiedy poruszona zostaje problematyka tego rodzaju,
rozważania przyjmują charakterystyczny dla niego, filologiczny koloryt. Otóż
wiąże on Prawdę z prostotą języka; scholastyczne zawiłości, im bardziej komplikują
zagadnienie, tym bardziej oddalają się od Prawdy. Gdyby Turcy mieli czytać
dzieła scholastyków „najeżone trudnościami i niedające się rozwikłać zawiłości
dotyczące instancji, formalitetów, kwidytetów, relacji”, nigdy nie daliby wiary
nauce ewangelicznej. O tym, jak bardzo nie odpowiadała humaniście stylistyka
tych pism, świadczy to, że stawiając się w położenie Turków pisał: „Cóż będą
myśleć, jeśli zobaczą, iż rzecz tak bardzo jest trudna, że nigdy nie udało się
ostatecznie rozstrzygnąć, jakimi słowy należy mówić o Chrystusie, zupełnie tak,
jak gdybyś miał sprawę z jakimś uciążliwym demonem, którego na swoją zgubę
wywołasz, jeśli się pomylisz w formułkach słownych, a nie zbawcą
najdobrotliwszym, który prócz czystego i uczciwego życia niczego od nas nie żąda”.
Nie podejmując tu dysputy teologicznej ponownie należy stwierdzić, iż dla
Erazma Turcy stają się zwierciadłem, w którym tym razem mają przejrzeć się
chrześcijanie po to, by oczyścić język i styl, w jakim mówi się o doktrynie i o
Chrystusie. Albowiem „Turcy i wszystkie tamte hordy prawdziwych barbarzyńców
przypisują sobie zgoła chwałę prawdziwej religii i wyśmiewają wobec tego
zabobon chrześcijański”.
Zamiast grozić Turkom potęgą
militarną, imponować im bogactwami, Erazm wzywał do nawracania ich przykładem
moralnym. Jako „zwolennik poglądu Sokratesa, że cnota wiąże się organicznie z
wiedzą, że trzeba wiedzieć, jak należy postępować, żeby postępować dobrze,
uznał za słuszne działanie na Turków przy pomocy słowa drukowanego.
Wielokrotnie przy różnych okazjach wskazywał na konieczność ograniczenia strony
dogmatycznej, a uwydatnienia siły moralnej w nauce Ewangelii.
W misji mającej na celu pozyskanie wyznawców islamu dla wspólnoty
chrześcijańskiej uznał za wskazane dać im w ręce na wstępie krótki zarys całej filozofii Chrystusowej,
ułożony przez kilku najbardziej kompetentnych komentatorów prosto, a zarazem uczenie, krótko, a zarazem jasno”.
Erazm powracał do tego wątku
kilkakrotnie. W Podręczniku żołnierza
Chrystusowego pisał: „[Chrześcijanin] Niechaj jednych miłością obejmuje za
to, że są dobrzy, drugich po to, aby ich uczynić dobrymi. Nie wolno mu
nienawidzić żadnego człowieka, w każdym razie nie więcej, niż rzetelny lekarz
nienawidzi chorego: ma być tylko nieprzyjacielem grzechów. Im cięższa jest
choroba, tym większą troskliwość roztoczy miłość czysta. – «To cudzołożnik, to
świętokradca, to Turek». – Niech przeklina cudzołożnika, nie człowieka; niech
gardzi świętokradcą, nie człowiekiem; niech zabija Turka, nie człowieka. Musi
się postarać, aby zginął bezbożnik, który sam siebie uczynił bezbożnikiem, ale
żeby ocalał człowiek, którego stworzył Bóg”. I w innym miejscu: „Przeklinamy
Turków i wydaje się nam, iż dzięki temu jesteśmy dobrymi chrześcijanami. Dla
Boga jednak właśnie przez te czyny stajemy się bardziej odrażający niż Turcy. A
gdyby dawni prorocy głoszący Ewangelię
traktowali nas tak, jak my dzisiaj traktujemy Turków? Przecież tylko dzięki
łagodności proroków staliśmy się chrześcijanami. Dopomóż Turkom, aby z
niewiernych stali się wiernymi wyznawcami religii chrześcijańskiej”.
W roku 1530, po mającym miejsce w
roku poprzednim oblężeniu przez Turków Wiednia, napisał Erazm drobny traktat
utrzymany w formie komentarza do psalmu XXVIII Ultissima consultatio de bello Turcis inferendo. Podał tutaj
krótki opis potęgi tureckiej, łącznie z przedstawieniem konkretnych rad i
informacji o Turkach, nawołując jednocześnie do jedności Europy. Nie znajdujemy
tu jednak, czego zapewne oczekiwała współczesna opinia publiczna, wyrażonego
wprost wezwania do wojny. Erazm, „choć powinien do wystąpienia przeciwko Turkom
zachęcać, mówi z całą odwagą: Nie każda
wojna z Turcją jest słuszna i sprawiedliwa”.
Taka niezdecydowana postawa
humanisty irytowała Johanna Huizingę: „Jeśli miesza się jeszcze czasami do
aktualnych spraw, moralizuje jedynie posługując się wspólnikami, bez nacisku;
rada jego, czy należy wypowiedzieć wojnę Turkom (w marcu 1530) ubrana jest w formę wyjaśnień do psalmu XXVIII i tak niezdecydowana, że pod koniec sam
uprzedza wrażenie czytelnika, który – być może – zawoła: Ale powiedzże
wyraźnie, czy sądzisz, że należy prowadzić tę wojnę czy nie?” [J. Huizinga, Erazm, Warszawa 1964, s. 243].
Sam Erazm pisał tak: „Jeśli o mnie
chodzi, jestem z pewną rezerwą nawet do krucjat antytureckich. Źle się zaiste
dzieje z religią chrześcijańską, jeśli jej całość zależy tylko od takiej
obrony. Nie zdobędziemy w ten sposób dobrych chrześcijan, co się zyskuje
orężem, orężem zostaje odbite. Chcemy Turków nawracać. Nie pokazujmy im tylko
bogactwa i wojskowej potęgi. Nie bądźmy dla Turków chrześcijanami jedynie z
imienia. Niech zobaczą również właściwe chrześcijanom zalety: nieskazitelność
życia, życzliwość i dobroć dla bliźnich, nawet dla wrogów, cierpliwość w
znoszeniu zniewag, pogardę dla bogactw, sławy i próżnych uroków życia. Niechaj Turcy usłyszą o owej boskiej nauce, z którą
zgodne jest życie chrześcijanina. Oto najlepszy oręż do pokonania Turków. Jakże
często w dzisiejszych czasach my sami, występni, toczymy bój z występnymi.
Powiedziałbym jeszcze inaczej – oby okazało się to raczej zuchwalstwem niż
prawdą. – Jeśli usunąć znak krzyża z naszych szeregów, wydawać się będzie, że
to Turcy ścierają się z Turkami”.
Dla Erazma żadna wojna nie jest
sprawiedliwa. Pisał, że woli prawdziwego Turka od fałszywego chrześcijanina i
że nie sprzeciwia się wojnie przeciwko Turcji, jeśli to ona zaatakuje pierwsza.
Jednakże każda wojna w imię Chrystusa powinna być prowadzona w jego duchu i
humanitarnymi metodami [R.
P. Adams, The Better Part of Valor. More, Erasmus, Colet and Vives, on
Humanism, War and Peace, 1496-1535, Washington 1962, s. 209].
Jak podkreśla Zofia Szmydtowa,
„rezerwa nawet wobec krucjat miała świadczyć nie o bezwzględnym oponowaniu przeciwko akcjom zbrojnym, jak w pewnych doktrynach
uznanych za heretyckie, ale o zdecydowanym, w granicach dopuszczalnych według
Kościoła, podważeniu racji wszelkiej wojny”. Jest to zastrzeżenie o tyle
słuszne, że i z tej strony padały na humanistę podejrzenia o herezję, zaś on
sam uznał za stosowne przeprowadzić własną obronę: „Jeśli ktoś zwróci uwagę, że
to prawdziwie po apostolsku jest pozyskiwać Turków dla religii raczej takimi
środkami, jakimi posługiwał się Chrystus, niż orężem, od razu popada w
podejrzenie, jakoby nauczał, iż w żaden sposób nie należy hamować Turków, gdy
uderzą na chrześcijan”.
Tomasz More zaatakował Marcina Lutra
za jego wypowiedź, że najazd turecki jest karą boską za grzechy władców i ludu.
More błędnie zrozumiał, że Luter twierdził także, że skoro to jest kara boska,
to przeciwstawianie się inwazji jest grzechem. Tak więc pacyfizm Erazma mógł
ściągać na niego kolejne posądzenie o sprzyjanie ruchowi reformacyjnemu, od
którego wielokrotnie musiał się odżegnywać, zaś wspomniane przez Z. Szmydtową
„pewne doktryny” to po prostu luteranizm. Cytowana apologia mogła być w zamyśle
adresowana personalnie do Morusa, przyjaciela Erazma, w oczach którego nie
chciał on uchodzić za przychylnego Lutrowi.
Jaki wpływ wywierały poglądy Erazma
na wojnę na pisarzy polskich? Przykładów na to można podać niezbyt wiele, autorzy
turcyków nie należeli bowiem do kręgu erazmian. Mamy tu raczej do czynienia z
dwiema odrębnymi sferami, niemającymi zbyt wielu punktów stycznych. Dla
przykładu Stanisław Orzechowski, autor najsłynniejszych mów antytureckich, nie
tylko nie należał do kręgu erazmian, lecz nawet z niektórymi z nich był w
pewnym okresie mocno skonfliktowany, jak choćby z Andrzejem Fryczem Modrzewskim
(poróżnili się oni po okresie około dwudziestoletniej zażyłości, kiedy to
niespodziewanie Orzechowski zwrócił się ku ortodoksji katolickiej). Ten ostatni
natomiast nie pisał turcyków, w swoich mowach okazjonalnie tylko nawiązywał do
wojny z Osmanami, a kiedy już to czynił, nie odbiegał w swych poglądach nazbyt
daleko od myśli Mistrza z Czerwonej Grobli, wzywając przede wszystkim do
jedności w świecie chrześcijańskim (jest to zresztą myśl przewodnia wielu, nie
tylko jego, pism). Taki sam motyw pojawia się w Zgodzie Jana Kochanowskiego (innego zwolennika mistrza Erazma,
który również turcyków nie pisywał).
Bibliografia
R.
P. Adams, The Better Part of Valor. More,
Erasmus, Colet and Vives, on Humanism, War and Peace, 1496-1535, Washington
1962
C. Backvis, Losy Erazma z
Rotterdamu w Polsce [w:] Szkice o
kulturze staropolskiej, Warszawa 1975
H. Barycz, Wstęp [w:] Erazm z
Rotterdamu, Pochwała głupoty,
przekład i opracowanie E. Jędrkiewicz, Wrocław 1953
M. Cytowska, Erazmianizm w
literaturze polskiej XVI-XVII w. [w:] Studia
porównawcze o literaturze staropolskiej, Wrocław 1980
M. Cytowska, Wstęp [w:] Erazm
z Rotterdamu, Adagia (wybór), opr. M.
Cytowska, Wrocław 1973
M. Cytowska, Wstęp [w:] Erazm
z Rotterdamu, Wybór pism, przełożyli
M. Cytowska, E. Jędrkiewicz, M. Mejor, wybór, wstęp i komentarze M. Cytowska,
Wrocław-Warszawa-Kraków 1992
J. Domański, La république des lettres Erasmienne [w:] Société et Église. Textes et discussions dans les universités d'Europe
centrale pendant le moyen âge tardif, wyd. Z. Włodek, Turnhout 1995
K. Górski, Studia nad dziejami
polskiej literatury antytrynitarskiej, Kraków 1949
L. Hajdukiewicz, Erazm z
Rotterdamu w opinii polskiej XVI-XVII w., [w:] Erasmiana Cracoviensia : w
500-lecie urodzin Erazma z Rotterdamu (1469-1536), „Zeszyty Naukowe
Uniwersytetu Jagiellońskiego” CCL, Prace Historyczne, z. 33, Kraków 1971
J. Huizinga, Erazm, Warszawa
1964
F. Kopera, Dary z Polski dla
Erazma z Rotterdamu, Kraków 1897
Korespondencja Erazma z Rotterdamu z Polakami, przeł. i opr. M. Cytowska, Warszawa 1965
S. Łempicki, Renesans i humanizm
z Polsce : materiały do studiów, Warszawa 1952
W. Szelińska, Książka Erazma z
Rotterdamu w środowisku krakowskim w XVI wieku, Kraków 1990
Z. Szmydtowa, O Erazmie i Reju,
Warszawa 1972
Z. Szmydtowa, Erazm z Rotterdamu a Kochanowski [w:] tejże, Poeci i poetyka, Warszawa 1964
P. Tafiłowski, Erazm z Rotterdamu a prymas Jan Łaski, „Rocznik
Biblioteki Narodowej” 37-38 (2006)
J. Tazbir, Polska recepcja
„Rozmów potocznych” Erazma z Rotterdamu, „Przegląd Humanistyczny” 5 (1983)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz