Lata
1204 i 1453 to daty znane każdemu historykowi, nie tylko badaczowi dziejów
Bizancjum. Na ile jednak świadomie wykorzystujemy daty z historii znanego-nieznanego
Cesarstwa Wschodniego do periodyzacji całego europejskiego średniowiecza? Wydaje
się, że nie zawsze historycy w pełni zdają sobie sprawę, co się za nimi kryje. Książka
Bizancjum i jego sąsiedzi 1204-1453 prezentuje
problematykę, której istnienia zazwyczaj należycie sobie nie uzmysławiamy.
Trzeci
tom Świata Bizancjum opisuje okres w dziejach
Cesarstwa, w którym przestaje ono odgrywać rolę światowego mocarstwa, choć jego
nauka, kultura, a głównie prestiż pozostały żywe aż do jego ostatecznego upadku,
a nawet go przetrwały, jako że „długotrwałej agonii politycznej i militarnej,
owemu schyłkowi wielkiego mocarstwa, którego status zostaje ograniczony do
rangi jednego z małych państw bałkańskich, towarzyszy znaczące życie
intelektualne i artystyczne (…) W okresie od XIII do XV wieku ruch ten trwa
nadal i ulega pogłębieniu poprzez poszukiwanie i ponowne odkrycie przeszłości
hellenistycznej, na którą było zapotrzebowanie ze względu na opozycję do
łacińskiego najeźdźcy. Intelektualiści tego ruchu utrzymują przy tym coraz
ściślejsze i coraz bardziej dwuznaczne relacje z Zachodem, dostarczając
włoskiemu humanizmowi istotnych treści (…)”. W ciągu tych dwustu pięćdziesięciu
lat terytorium greckie było nieustannie szarpane i uszczuplane przez sąsiadów
(Łacinników, Turków, Bułgarię, Serbię). Próby jego jednoczenia i restauracji
nie przyniosły w dłuższej perspektywie większych sukcesów.
Najboleśniejszym
ciosem dla dawnego Cesarstwa było dokonane przez Łacinników po roku 1204 jego
rozbicie i podział terytorialny na wiele różnych jednostek politycznych. W
przyszłości uniemożliwiło to ponowne zjednoczenie państwa i w praktyce przypieczętowało
nieuchronność jego upadku. „Pełna dramatyzmu czwarta wyprawa krzyżowa to nie
tylko zdobycie chrześcijańskiej stolicy przez innych chrześcijan, rabunek i
puszczenie z dymem miasta pełnego niezrównanych bogactw, ale również gwałtowne
zerwanie ciągłości cesarstwa bizantyńskiego (…) Bizancjum utraciło wówczas
miasto, z którym cesarstwo zawsze się utożsamiało. Zniszczenia dokonane przez
Łacinników oraz okupowanie przez nich miasta i części cesarstwa na długi czas
pozostawiły ślad w umysłach – i jest on nadal obecny w greckich poglądach,
także w naszych czasach”, do czego wypadnie jeszcze powrócić. To zwycięstwo
jednak nie przyniosło szczęścia także Łacinnikom, którzy wkrótce musieli przełykać
porażki odniesione z rąk Bułgarów.
29
maja 1453 nadszedł kres świata bizantyńskiego. W 1453 roku Konstantynopol
został zdobyty przez Turków osmańskich. Ostatni cesarz Bizancjum zginął w walce
(D.M. Nicol, Konstantyn XI ostatni cesarz
Bizancjum, Gdańsk 2004), a najeźdźcy splądrowali i zniszczyli miasto. Od
tej chwili rozpoczął się w historii Grecji nowy okres, utraciła ona
niepodległość na przeciąg 400 lat. Podkreślałem już wcześniej, iż zdobycie
Konstantynopola miało doniosłe znaczenie także dla dalszego rozwoju państwa
osmańskiego (http://ohistorii.blogspot.com/2013/12/woskie-i-acinskie-dokumenty-kancelarii.html).
Sułtan turecki zupełnie świadomie zaczął odtąd występować w charakterze
sukcesora imperium rzymsko-bizantyjskiego.
W
kronikach nowogreckich (Michał Kritobulos) oraz ruskich upadek Konstantynopola uznawano
za znak zbliżającego się końca świata, przewidywanego według kalendarza
bizantyńskiego na rok 7000 od stworzenia świata, czyli 1492 od narodzin
Chrystusa. Ponadto źródła te opisują upadek stolicy Cesarstwa Wschodniego w
całkowicie naturalnych i racjonalnych dla średniowiecza kategoriach translatio imperii. Dla kronikarzy
ruskich było oczywiste, że trzecim Rzymem stała się Moskwa. Tezę tę
legitymizować miało małżeństwo Iwana III z Zofią Paleolog, siostrzenicą
Konstantyna XI.
Choć
zniszczenie Cesarstwa Wschodniego istotnie wstrząsnęło całą Europą, to jednak na
Zachodzie silne były nastroje antygreckie. Niektórzy autorzy pisali, że
zwycięstwo tureckie jest słuszną karą dla Greków za zniszczenie Troi (Turcy
mieli być potomkami Trojan). Niebagatelną rolę odgrywały w tym spory religijne.
Wielu zachodnich duchownych niezbyt przejęło się klęską, która spotkała
„schizmatyków”. Winę za to składano na arogancję Greków i ich zawziętość
przeciwko unii kościelnej, ci zaś z kolei nie zapomnieli jeszcze upokorzenia,
jakie spotkało ich z ręki Łacinników w 1204 roku, kiedy to armia krucjatowa
miast dobywać Ziemi Świętej, uderzyła na Konstantynopol. Wszyscy autorzy
piszący o upadku Bizancjum (F. Babinger, S. Runciman, J. Herrin) powtarzają
powiedzenie przypisywane Łukaszowi Notarasowi: „Lepszy turecki turban niż tiara
papieska”, które stanowić może kwintesencję owej niechęci.
Warto
zaznaczyć, że te same echa pobrzmiewają także w kronice Jana Długosza: „Byli
też i tacy, którzy – choć upadek tak wielkiego miasta budził w nich litość –
uważali jednak, że Grecy są godni wszelkiej kary z powodu ich obyczajów, błędów
przewrotności, lenistwa, rozpusty i chciwości oraz za to, że mieszając wapno z
mąką truli wojska katolickie, które wyruszały celem odzyskania Ziemi Świętej, i
za to, że choć już raz po raz czynili uroczyste wyznanie wiary katolickiej na
powszechnych soborach, kpiąc sobie z łacinników, wyrzekali się jej; za to, że
we wspomnianym mieście Konstantynopolu stworzyli publiczne domy nierządu
młodzieńców, a taką zbrodnię w innych miastach karze się ogniem. Wiadomo, że z
tego powodu Pięć Miast zginęło od siarki i ognia niebieskiego i zamieniło się w
bezpłodne i cuchnące wody. W ich sercach wzmogło się tak wielkie tchórzostwo i chciwość,
że nie chcieli wydać nawet najmniejszej sumy ze złota i srebra, które posiadali
w obfitości, na obronę swego miasta, tak że zostawili bogatszy łup dla Turków”.
Tę
dynamikę procesów historycznych, politycznych i geopolitycznych zachodzących
nad Bosforem pomiędzy czwartą krucjatą a triumfem odniesionym przez Mehmeda
Zdobywcę pokazują autorzy kolejnych części recenzowanego dzieła.
Truizmem
będzie stwierdzenie, że historia polityczna Bizancjum była skomplikowana. Splatała
się z nią historia ludów tureckich, Bułgarów i innych Słowian południowych,
Łacinników czy Mongołów. W zamęcie imion i dat pojawiającym się w pierwszej
części książki nieprzygotowany czy niezbyt uważny czytelnik może stracić
orientację. Historia została tu do maksimum skondensowana, by w minimum słów przekazać
jak najwięcej informacji. Ten sam zabieg stosowany jest w wielu miejscach
całego opracowania, nie powinien jednak zniechęcić czytelnika.
Książka
podzielona została na cztery części. Pierwsza poświęcona jest rozpadowi i
upadkowi Cesarstwa Bizantyńskiego, jego historii politycznej, która zajmuje
jednak stosunkowo niewiele miejsca (70 stron). Część druga poświęcona została strukturze
świata egejskiego – demografii, społeczeństwu i gospodarce Cesarstwa. W ciekawy
sposób omówiono rolę Bizancjum w systemie gospodarczym i komunikacyjnym ówczesnej
Europy.
Część
trzecia jest najobszerniejsza. Przedstawiono tu organizację wewnętrzną państwa.
Opowieść rozpoczyna się od opisu Konstantynopola oraz barbarzyńskich zniszczeń i
rabunków dokonanych w mieście po 1204 r., a także późniejszej odbudowy po
odbiciu go przez Greków (aczkolwiek straty kulturalne były już nie do
odrobienia – wiele dzieł sztuki zostało zniszczonych, wywiezionych lub
przetopionych), by następnie przejść do organizacji administracji cesarskiej, słabnącej
armii, skarbu, w tym systemu monetarnego i kryzysu finansowego Cesarstwa; następnie
Kościoła i życia religijnego (struktura Kościoła bizantyńskiego, jego stosunki
z Kościołami prawosławnymi oraz z Kościołem łacińskim – te nie zawsze były
pokojowe, omówiono konflikty, polemiki, różnice teologiczne pomiędzy oboma
Kościołami, projekty unii kościelnej); a wreszcie życia umysłowego i kulturalnego.
Podano nieco wiadomości na temat architektury i sztuki w Cesarstwie. Niestety malarstwu
książkowemu poświęcona została zaledwie jedna strona. Jeden podrozdział
poświęcony został także filologii i zainteresowaniu tekstami starożytnymi, warto
więc wspomnieć na marginesie o książce Skrybowie
i uczeni: o tym, w jaki sposób antyczne teksty literackie przetrwały do naszych
czasów L. D. Reynoldsa i N. G. Wilsona (Warszawa 2008). Interesująco, choć
również skrótowo, przedstawiono meandry dyplomacji bizantyńskiej.
Wreszcie
część czwarta poświęcona jest lokalnym ośrodkom władzy, takim jak despotat Epiru,
cesarstwa Tesaloniki i Trapezuntu, Serbia, Bułgaria, turecka Azja Mniejsza oraz
posiadłości Łacinników w Bizancjum. Jest to, krótko rzecz ujmując, historia polityczna
Bałkanów w XIII-XV wieku (pomijając oczywiście Azję Mniejszą).
W trzecim tomie Świata Bizancjum omówionych zostało wiele interesujących problemów z
zakresu dziejów powszechnych, historii wojskowości, sztuki i kultury. Stanowi on ważne
kompendium dla bizantynistów, przy czym właściwie każde z omawianych tu
zagadnień można byłoby rozwinąć do postaci osobnej monografii. Każde z nich jest
mocno złożone, a, jak już wspomniałem, tutaj wszystkie omówione zostały, z
oczywistych względów, w pewnym skrócie – nie dałoby się przecież pomieścić wszystkiego
w jednym woluminie. Wystarczy wspomnieć, że bibliografia tomu, pod nazwą „Główne
pomoce warsztatowe”, liczy 1113 pozycji, zarówno źródeł, jak i opracowań, przy
czym jest to lista niepełna, nie powtórzono tu bowiem choćby narzędzi
bibliograficznych z tomu pierwszego. Do tego dodać trzeba także opracowania
cytowane w przypisach, a nieuwzględnione w bibliografii załącznikowej.
Wiele
materiałów oraz informacji bibliograficznych z zakresy bizantynistyki
dostępnych jest online. Jako przykład najważniejszego portalu zawierającego
odsyłacze do innych stron poświęconych bizantynistyce, głównie frankofońskiej, podano
na początku pomocy warsztatowych Monde Byzantin (zresztą adres w książce jest
już nieaktualny, strony należy obecnie szukać pod linkiem http://www.orient-mediterranee.com/spip.php?rubrique474&lang=fr).
Oczywiście
możliwe byłoby (choć nie wiem, na ile zasadne) wskazanie dalszych uzupełnień
bibliograficznych, zwłaszcza dla polskiego czytelnika, polski wydawca bowiem nie
dołączył bibliografii polskojęzycznej, a na naszym rynku mamy już sporo
opracowań z zakresu bizantynistyki. Uzupełnienie takie zwiększyłoby przydatność
publikacji jako podręcznika.
Ciekawe
i bardzo przydatne byłoby również kontynuowanie badań w tym zakresie i
opracowanie historii Bizancjum po Bizancjum, po 1453 r. Dziedzictwo Cesarstwa
bowiem nie zginęło, przetrwało i oddziałuje silnie po dziś dzień. Możemy
jedynie żałować, że nadal nie ma polskiego przekładu dzieła Nicolae Iorgi Byzance
après Byzance : continuation de l'Histoire de la vie byzantine (1935;
dostępne online pod adresem http://www.unibuc.ro/CLASSICA/byzance/cuprins.htm)
i życzyć sobie, by francuscy bizantyniści przygotowali czwarty tom Świata Bizancjum.
Czego
brakuje w tym tomie z mojego punktu widzenia, to przede wszystkim szerszego
omówienia życia umysłowego i kultury książki w Bizancjum (strony 277-309). Całkowicie
pominięta została, ważna i ciekawa przecież, problematyka historiografii (por.
A.F. Grabski, Dzieje historiografii,
Poznań 2006, s. 123-127). Warto jednak zaznaczyć, że słusznie podkreśla się tu,
że zdobycie Konstantynopola przez Osmanów w 1453 r. nie spowodowało masowego
niszczenia rękopisów, jak to często pisano w dawniejszych opracowaniach. I
chociaż chciałoby się więcej, trzeba mieć świadomość, że podobne zastrzeżenia
będzie miał każdy uczony w odniesieniu do swojej dyscypliny. W zakresie tego
wydawnictwa nie było jednak możliwe zadowolenie wszystkich. Dlatego właśnie,
jak już wspomniałem, każde zagadnienie warte byłoby tego, by poświęcić mu
specjalną monografię.
zajmującą się
badaniem rozwoju pisma i nie ma nic wspólnego z geologią ani hydrologią. Kilkakrotnie
przez karty książki przewijają się Katalończycy. Warto byłoby wyjaśnić, że nie
chodzi tu o grupę narodowościową i wędrówkę ludu, lecz o Kompanię Katalońską –
armię najemników operującą w rejonie Bałkanów i Cesarstwa od początku XIV wieku
do roku 1388, która w 1311 r. podbiła Księstwo Aten. Jednozdaniowa wzmianka na
ten temat znajduje się dopiero na stronie 446.
Pojawiają się także pewne niezręczności
językowe, jak np. ta ze strony 138: „Wyspa Negroponte (…) jest obowiązkowym
etapem dla galeonów (…), które zatrzymują się tu w drodze do lub z powrotem (w
listopadzie) Konstantynopola pod koniec sierpnia”. Z drobiazgów trzeba jeszcze wspomnieć,
że redaktor tomu wyraźnie miał problem z zamykaniem nawiasów i cudzysłowów.
Historia
Bizancjum została w recenzowanej publikacji nie opowiedziana, lecz
podręcznikowo przedstawiona w faktach, datach i liczbach.
Obszerne całościowe opracowanie historii Bizancjum było niewątpliwie bardzo
pilną potrzebą badawczą. Do tej pory nie mieliśmy w języku polskim podobnego
podręcznika. To trzytomowe fundamentalne kompendium skierowane jest raczej do
zawodowych historyków (choć w pewnych zakresach raczej rozbudzi ich ciekawość
niż ją zaspokoi) i studentów, niż do odbiorcy popularnego. Ten ostatni dysponuje
skrótowymi opracowaniami, dostępnymi także na polskim rynku księgarskim (choćby
Judith Herrin, Bizancjum : niezwykłe dzieje
średniowiecznego imperium, Poznań 2009, czy e-book Johna Haldona Bizancjum : zarys dziejów, nie mówiąc już o kolejnych,
pojawiających się w ciągu ostatnich kilku lat opracowaniach dotyczących upadku
Konstantynopola, jak np. R. Crowley, 1453 upadek Konstantynopola; D. Nicole, J. Haldon, Upadek Konstantynopola; A.
Knapp, Wojna w imię Boga. Ostatnie dni
Konstantynopola). Czwarta krucjata i wydarzenia roku 1204 interesują nie tylko
historyków (np. S. Leśniewski, Konstantynopol
1204, Warszawa 2012), lecz odbijają się echem także w beletrystyce (np. w Baudolino Umberto Eco czy Błazen wkracza na scenę Alana
Gordona – akcja tej powieści rozgrywa się w 1202 r., kiedy to chmury zbierały
się nad Bizancjum). Zapotrzebowanie na poznanie dziejów Bizancjum istnieje i
przejawia się coraz szerzej nie tylko w nauce, lecz także w kulturze masowej,
co uznaję za bardzo pozytywny sygnał.
Świat Bizancjum,
tom 3: Bizancjum i jego sąsiedzi
1204-1453, pod red. A. Laiou, C. Morrisson, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz