W ostatnich latach miałem już okazję pisać o królu
Węgier Macieju Korwinie (Antyturecka korespondencja Macieja Korwina i
Sykstusa IV : przyczynek do dziejów propagandy w stosunkach międzynarodowych w
późnym średniowieczu, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace
Historyczne” 143 (2016), z. 1, s. 37-55) oraz jego wspaniałej bibliotece (Bibliotheca Corviniana. Z dziejów kultury węgierskiej w późnym Średniowieczu, Warszawa2006).
Ten bezcenny księgozbiór składał się w chwili śmierci fundatora (1490 r.) z około
4000-5000 dzieł, rękopisów wspaniale zdobionych głównie przez florenckich mistrzów
(Attavante dei Attavanti, Giovanni
Boccardi, Gherardo i Monte di Giovanni, czy wreszcie Francesco Antonio del
Cherico).
Po śmierci Macieja Korwina jego pyszna biblioteka
została rozproszona, a do dziś zachowało się zaledwie około 200 corvinianów o
potwierdzonej proweniencji, przechowywanych w różnych bibliotekach na całym
świecie. Dwa z nich znajdują się w Polsce, w Toruniu i we Wrocławiu; trzeci
zabłąkany nad Wisłę wolumin, przechowywany w Warszawie, spłonął w 1944 r. Oba
zachowane polskie egzemplarze zostały zdigitalizowane i dostępne są w
bibliotekach cyfrowych, ogółem zaś w sieci Internet dostępnych jest już 100
egzemplarzy corvinianów. Ich na bieżąco aktualizowana lista znajduje się na blogu węgierskiego historyka sztuki Zsombora Jékely'ego: http://jekely.blogspot.hu/p/bibliotheca-corviniana.html.
A z królem Maciejem z pewnością jeszcze przyjdzie
nam się spotkać.