Za zgodą Autora podaję dalej wpis, który pojawił się na Facebook'owej grupie POLSCY MEDIEWIŚCI. To jest po prostu niesamowite i trzeba głośno protestować przeciwko przenikaniu turbosłowiańskich wymysłów do głównego nurtu nauki, bo to jest po prostu kompromitujące.
"Wiem, że od czasu do czasu przebija się tu informacja o tzw. bzdurach lechickich publikowanych przez niejakiego Janusza Bieszka. To, co Państwu pokażę może przyprawić o szok. Artykuł pochodzi z punktowanego czasopisma historycznego (lista B, 9 pkt), gdzie autor powołuje się na książkę "Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna" J. Bieszka, oraz na informacje ze strony internetowej prowadzonej przez Adama Fularza, który publikuje na niej różnego rodzaju historiograficzne starocie wraz z totalnymi bredniami, ale również głupoty polityczne czy ekonomiczne. Są one dla Autora artykułu ważnymi i rzetelnymi publikacjami, które umieścił w tekście swego studium.
Pomijam tutaj wartość merytoryczną tego tekstu, w którym Autor nie posługuje się nawet językiem hebrajskim, by badać proponowaną przez niego kwestię.
Link do rzeczonego artykułu w Scripta Historica: https://ssh.apsl.edu.pl/baza/wydawn/ssh023/49-60.pdf
Link do przywoływanej przez autora strony Adama Fularza: http://www.poselska.nazwa.pl/wieczorna2/historia-nowozytna/wislania-od-czasow-wyslawa-ok-880-ne-ksiecia-krolestwa-lechitarum
Na zdjęciu: fragment treści tekstu J. Belzyta ze strony 54".
"Poza tym artykułem książki Bieszka pojawiły się m.in. w doktoracie Wojciecha Paszyńskiego pt. "Sarmaci i uczeni. Spór o pochodzenie Polaków" (Kraków 2017), gdzie jest traktowany jako alternatywna i równorzędna do naukowych teoria o początkach Polski oraz do artykułów prof. Wojciecha Cynarskiego z Uniwersytetu Rzeszowskiego, gdzie powołuje się na Bieszka (i innych) na łamach czasopisma "Ido. Movement for Culture" (lista B, 10 pkt), którego jest redaktorem naczelnym".
"Artykuł ten jest z mojego "poletka", a odkryłem go dziś rano, jako że co jakiś czas sprawdzam nowości bibliograficzne do pisanego przeze mnie artykułu o Księdze Josippona. Początkowo byłem zszokowany, bo przestraszyłem się, że ktoś mnie uprzedził z badaniami. W toku lektury odkryłem, że mam do czynienia z pracą zupełnie dyletancką. Najważniejsze wady pozwolę sobie wypunktować:
- brak śladów znajomości języka hebrajskiego, nawet na poziomie podstawowym;
- autor przeprowadza językową analizę nomenklatury Gebalim oparłszy się na jej transkrypcji, a nie oryginalnym zapisie hebrajskim, w dodatku postrzega ją bezpodstawnie za zlepek grecko-hebrajski;
- niezrozumienie naukowej transkrypcji hebrajszczyzny z antologii Lewickiego-Kupfera;
- kolosalne braki bibliograficzne;
- powoływanie się na literaturę pseudonaukową;
- język miejscami wręcz agitatorski ("Nas, jako Polaków, jako Słowian, powinien zainteresować", "w tym momencie polecam zapoznanie się z książką Bieszka jako zaczątkiem do dalszych poszukiwań prawd historycznych"; etc., etc.
Blamaż wydawnictwa i kompromitacja dla redakcji Słupskich Studiów Historycznych (obecnie Scripta Historica)."
To nie pierwszy przypadek by turbosłowiańska nauka "zawitała" na łamach czasopism naukowych, rok temu Rocznik Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział w Gorzowie Wielkopolskim), w numerze 4/2016, wydrukował artykuł Adriana Leszczyńskiego (znanego frustrata i łobuza internetowego) pt. „Dawne źródła historyczne łączące Wenedów, Wandalów i Słowian”. Omówiliśmy go na naszym blogu. W przypisach m. in. Wikipedia. Zapraszam do lektury: http://bit.ly/2Cz7rFw
OdpowiedzUsuńDziękuję, za Pana wpis, być może środowisko naukowe baczniej będzie przyglądać się, co wydaje się w czasopismach naukowych.
Podziękowania należą się osobie, która tę hucpę opisała jako pierwsza. Ja tylko przekazuję dalej. Ale jest to rzecz jeżąca włosy na głowie. Ja również mam nadzieję, że redakcje oraz recenzenci publikacji naukowych wykażą się większą czujnością.
OdpowiedzUsuńWitam Panstwa.Pracuje na Uniwersytecie Warszawskim.Rozumiem jak mogl wplynac przekaz p. Belzyta na Wasze pojmowanie rzeczywistosci historycznej.Zgadzam sie,ze jezyk oscyluje w granicach agitatorskich.Jednakze po zaglebieniu sie w przedmiotowy tekst musze przyznac,iz spojrzenie innowacyjne jakim wykazal sie Autor jest zaprawde intrygujace.W artykule nie ma potwierdzenia z jakze waznych badan genetycznych,odkryc archeologicznych czy bogatej bibliografii,ale sadze,ze zabieg ten zostal dokonany z pelna doza swiadomosci.Poswiecilem sie wieluletnim badaniom i nigdy nie otrzymalem takiego zastrzyku swiezosci.Dziekuje i serdecznie pozdrawiam J.Belzyta. (przepraszam za pisownie,pisalem z telefonu).
OdpowiedzUsuń>Pracuje na Uniwersytecie Warszawskim<
UsuńNa portierni?
To nie musi być portiernia. Są jeszcze inne ciekawe posady na UW.
UsuńDoktorat W. Paszyńskiego powstał w 2015 roku (https://repozytorium.amu.edu.pl/handle/10593/13941) zaś książki Bieszka ujrzały światło dzienne rok później (2016). Nie mogły więc zagościć na kartach dysertacji. Krótka wzmianka na ten temat występuje natomiast w książce "Sarmaci i uczeni", powstałej na kanwie pracy doktorskiej (2017). Aczkolwiek teoria "wielkolechicka" nie jest tam traktowana jako "alternatywna i równorzędna do naukowych teoria o początkach Polski". Nie jest nawet traktowana jako teoria - lecz raczej "fantazmat". Przede wszystkim zaś książka "Sarmaci i uczeni" poświęcona jest ewolucji koncepcji etnogenetycznych w czasach staropolskich (XII-XVIII wiek). Poniżej cytat z aneksu (dodatku) nr XII. Poza tym krótkim fragmentem brak odniesień do problematyki wielkolechickiej we właściwym tekście, o akceptacji dla takich poglądów nie wspominając:
OdpowiedzUsuń„Równolegle, poza środowiskiem akademickim, rozwinął się fantazmat Wielkiej Lechii, rzekomego imperium Słowian-Sarmatów, opiewanego m.in. przez Janusza Bieszka (Słowiańscy królowie Lechii: Polska starożytna; Chrześcijańscy królowie Lechii: Polska średniowieczna), Pawła Szydłowskiego oraz zwłaszcza Czesława Białczyńskiego. Wszystko to świadczy o niesłychanej żywotności dawnych koncepcji etnogenetycznych jak i samych mitów – sarmackiego oraz lechickiego”.
(W. Paszyński, Sarmaci i uczeni. Spór o pochodzenie Polaków, Kraków 2017, s. 218).
Belazyt powołuje się na jeszcze jednego turbolechitę, a konkretnie na Markuszewskiego (znanego też jako Marski), autora niedorzecznej książki (Księga Popiołów) i równie niedorzecznego bloga. Dla przykładu, próbka "badań" językoznawczych Marskiego:
OdpowiedzUsuńNazwa Węgrzy jest słowiańska, miała znaczyć uWalani.
Nazwa Madziarzy także jest słowiańska - miała znaczyć uMorusani.
Wniosek Marskiego: Węgrzy to Słowianie (chyba jakieś wyjątkowe słowiańskie brudasy)...
Tego nawet mnie trzeba komentować.