Czy po wnikliwych studiach Zofii
Kozłowskiej-Budkowej, Brygidy Kürbis, Teresy Michałowskiej, Mariana Plezi,
Edwarda Potkowskiego i innych badaczy można jeszcze powiedzieć coś nowego na temat
kultury rękopisu w Polsce w najwcześniejszym okresie jej dziejów historycznych?
Okazuje się, że zadanie to jest bardzo trudne i powiedzmy od razu, że Autor
recenzowanej książki nie poradził sobie z nim. I w zasadzie na tym można by tę
recenzję zakończyć.
Nie tego jednak oczekują
Czytelnicy. Dobrze więc, przyjrzyjmy się tej książce bliżej. Konstrukcja pracy
jest dość przejrzysta. Podzielona została ona na trzy części (wieki X, XI i XII;
ta ostatnia część jest najobszerniejsza, liczy około stu stron), każda z nich
zaś składa się z krótkich (najczęściej nie więcej niż jedna-dwie strony tekstu)
paragrafów poświęconych poszczególnym zabytkom.
Cezary K. Święcki zajmuje się nie
tylko tekstami zachowanymi do dziś, lecz również takimi, które znamy jedynie pośrednio
ze wzmianek źródłowych. Omawia więc nie tylko pojedyncze kodeksy, lecz także dawne
księgozbiory, na temat których posiadamy informacje. I tak np. pisze o dwóch
dobrze znanych inwentarzach katedry krakowskiej, sporządzonych w 1101 i 1110
roku. I tu pierwsze zastrzeżenie: jak sądzę, dyskusyjne wydaje się umieszczenie
ich w części trzeciej, dotyczącej piśmiennictwa XII w. Inwentarze te rejestrują
przecież rękopisy powstałe w wiekach poprzednich. Wygląda to tak, jakby to one
same, a nie wymieniane w nich księgi, stanowiły przedmiot analizy. Należałoby więc
najpierw wyjaśnić, dlaczego znalazły się w tym właśnie miejscu pracy. Takich
uwag metodologicznych jednak brakuje zarówno tu, jak i w innych miejscach
książki. Co niedopuszczalne w pracy naukowej, nie ma ich nawet we wstępie.
W zajmującym jego miejsce Słowie wstępnym C. K. Święcki pisze:
„Nowa lektura zgromadzonego materiału, zarówno źródeł, jak i opracowań,
niejednokrotnie prowadziła do nowej interpretacji faktów i postawienia dalszych
hipotez (…)”. W rzeczywistości jednak cała
jego praca polega na zestawianiu informacji opublikowanych już przez
wcześniejszych badaczy (z jednym drobnym zastrzeżeniem, znajdującym się w
poniższym akapicie) i nie wnosi od siebie niczego nowego do tematyki badań nad
piśmiennictwem średniowiecznym. Przedstawiając kilka konkurencyjnych koncepcji
(np. odnośnie autorstwa Żywotu pierwszego
św. Wojciecha) Autor sam nie zajmuje stanowiska, ogranicza się tylko do
zaprezentowania rozbieżnych zdań. Nie udało mi się doszukać w tekście żadnych
zapowiadanych „nowych hipotez”. Czytając książkę nie zrozumiałem też, na czym
polegała praca Autora ze źródłami, skoro tekst jest oparty li tylko na
opracowaniach.
W recenzowanej pracy nie znalazłem
więc żadnych istotnych informacji, których nie byłoby w monumentalnym Średniowieczu T. Michałowskiej (PWN,
Warszawa 1997) bądź innych znanych i cenionych opracowaniach. Mam przed sobą na
biurku oba dzieła i nietrudno odkryć, że Kultura
piśmienna jest nieco przetworzoną pierwszą częścią książki Profesor Michałowskiej,
z bardzo nielicznymi uzupełnieniami. C. K. Święcki nie dokonał żadnej nowej
reinterpretacji stanu badań, którego nie pokusił się nawet podsumować. Jak
zresztą mógłby tego dokonać, skoro zestawienie bibliograficzne wykazuje poważne
braki? Autor nie zna wielu podstawowych publikacji z dziedziny, którą się
zajmuje (odnośnie m.in. Dagome iudex,
Pięciu Braci Męczenników, Galla Anonima itd.), nie mówiąc już o pominiętych
obszarach badawczych (choćby edukacja, o czym niżej).
Zasadnicza część książki
poświęcona jest rękopisom. Jako dodatek dołączono tu kilka uwag o epigrafice
(s. 181-188) i dyplomatyce (s. 188-194). Na końcu książki znajduje się pięć
barwnych ilustracji, z czego trzy to fotografie budynków sakralnych, a jedynie
dwie - kart rękopisów…
Czego zatem w tej pracy nie ma?
Wyliczmy w punktach:
- Brakuje omówienia stanu badań;
- Brakuje tezy - Autor nie zdefiniował celu, jaki przyświecał mu przy pisaniu książki, nie wiemy do końca, co chciał nią osiągnąć (oprócz ułożenia materiału w porządku chronologicznym, jak mówi w Słowie wstępnym - tylko co z tego wynika, jaki był, no właśnie, cel tej pracy?);
- Brakuje opisania metody pracy;
- Brakuje prezentacji środowiska intelektualnego Polski badanego okresu (w tym szkolnictwa) - interesująca Autora kultura piśmienna nie wisiała przecież w społecznej próżni, istniały kręgi twórców i odbiorców tekstów;
- Brakuje refleksji nad warsztatem pisarskim (skryptoriami), gromadzeniem ksiąg (zakupy, dary, produkcja własna - przepisywanie), celem tworzenia bibliotek;
- Brakuje syntetycznego zakończenia, które podsumowywałoby omawianą problematykę, przedstawiało wnioski, hipotezy badawcze na przyszłość czy pytania, na które należy jeszcze znaleźć odpowiedź;
- O tym, że bibliografia jest mocno niekompletna, wspominałem już wcześniej.
Bez tego wszystkiego nie można
mówić o poważnej pracy naukowej. Pokusiłbym się więc o stwierdzenie, że nie
jest to w zasadzie rozprawa naukowa, lecz raczej rodzaj adnotowanego katalogu
rękopisów X-XII wieku, stworzonego nie na podstawie własnych badań, lecz
opracowań. Przyznaję też, że nie dostrzegam celu ani potrzeby prostego
powtarzania tego, co od dawna już dobrze wiadomo o Gallu Anonimie, najstarszych
inwentarzach biblioteki kapituły krakowskiej, Dagome iudex, Bogurodzicy
itd.
Dodam jeszcze, że Autor nie uzgodnił
nawet terminologii, którą się posługuje - trzy paragrafy części trzeciej w
tytule mają „katedrę krakowską”, czwarty zaś - „katedrę wawelską”. Przynajmniej
na tym poziomie można by oczekiwać spójnego, ujednoliconego nazewnictwa i nie
używania słownictwa zamiennie.
Dla kogo zatem jest ta książka? Zapewne
studenci filologii polskiej czy historii mogą korzystać z niej jako bryku.
Jednakże każdy, kto przeszedł już kurs podstawowy w tym zakresie, nie znajdzie
tam nic nowego.
Cezary K. Święcki, Kultura piśmienna w Polsce średniowiecznej X-XII wiek, Wydawnictwa
Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2010
Jednym słowem - jakikolwiek kontakt z tą książką można zamknąć na przeczytaniu niniejszej recenzji;), z której wynika, że nie warto ani czytać tej publikacji, ani nawet pamiętać o jej istnieniu. Recenzje zdecydowanie oszczędzają czas potencjalnego czytelnika, którego wabi tytuł książki:)
OdpowiedzUsuńJa nie polecam, ale oczywiście każdy może po nią sięgnąć, żeby wyrobić sobie własne zdanie:)
OdpowiedzUsuń