Niełatwo jest recenzować
wydawnictwa zbiorowe, szczególnie obejmujące tak ogromny zakres tematyczny jak Staropolskie kompendia wiedzy. Jak to
charakteryzują Redaktorki: „W tomie znalazły się teksty rozważające kwestie
terminologiczne, dające zwięzłą charakterystykę poszczególnych kompendiów,
określające sposób, w jaki korzystali z nich współcześni, prezentujące
europejskie tło dla rodzimego piśmiennictwa tego typu, podejmujące temat
wykorzystania kompendiów w szkolnictwie, w życiu publicznym i na co dzień.
Uwzględniono dzieła o charakterze encyklopedycznym (m.in. Nowe Ateny Benedykta Chmielowskiego i Skład albo Skarbiec Jakuba Kazimierza Haura), silva rerum, jako przykład kompendium rękopiśmiennego, kroniki,
szkolne podręczniki geograficzne oraz do nauki fizyki, zeszyty i traktaty
retoryczne, zbiory loci communes i florilegia, heraldykę i emblematykę, a
także traktaty medyczne i zielniki.” Kompendiami, którym poświęcony jest tom, są
zarówno encyklopedie tematyczne, jak i rękopiśmienne wyciągi z cytatami z
dawniejszych dzieł. Oczywiście, wbrew tytułowi tomu, mowa jest tu nie tylko o
kompendiach polskich, ale także z innych krajów europejskich.
Ta wielość i różnorodność
materiału oraz dziedzin, reprezentowanych przez interdyscyplinarne gremium
historyków kultury, nauki i wychowania, sztuki, literatury, a także
neofilologów, kompensowana jest jednak, jak we wszystkich wydawanych przez DiG
pracach zbiorowych, starannym, przemyślanym doborem kolejności tekstów tak, że
układają się one w spójną i logiczną całość. 18 tekstów na 293 stronach druku nie
zostało ułożone w sposób dowolny i przypadkowy. Podobnej problematyce
poświęcone są sąsiadujące ze sobą teksty.
Większość z nich poświęcona jest kompendiom
XVII- i XVIII-wiecznym, jedynie dwóch Autorów sięga do XVI wieku. Za wyjątkiem
historiografii bowiem, która miała tradycje jeszcze antyczne, kompendia innych
dziedzin wiedzy, a zwłaszcza nauk przyrodniczych, szczególnie dynamicznie
rozwijały się właśnie w wiekach XVII-XVIII. Posłużę się tu cytatem z
recenzowanej pracy: „O ile w XVI w. można mówić o nadrabianiu zaległości (w
dużej mierze dzięki technice drukarskiej) przez
piśmiennictwo popularyzujące wiedzę, z różnych zresztą dziedzin: z
filozofii i historii, medycyny i nauk przyrodniczych, to w XVII w. obserwuje
się nie tylko dalszy rozwój tego rodzaju piśmiennictwa, ale też zmianę jego
charakteru: obejmuje ono przede wszystkim nauki przyrodnicze, a przy tym
uwzględnia aktualne wyniki badań, jak też – co szczególnie ważne – korzysta z
łaciny jako środka przekazu”.
Poniżej postaram się pogrupować
tematycznie teksty opublikowane w recenzowanym tomie. Trzeba oczywiście
pamiętać, że będzie to podział arbitralny i nie roszczący sobie jakichkolwiek
pretensji uniwersalnych. Starałem się go dokonać z punktu widzenia przeciętnego
czytelnika.
Tom otwiera tekst Jana Okonia,
definiujący i systematyzujący problematykę kompendiów, czyli syntetycznych
zbiorów poświęconych jednej dziedzinie wiedzy, mających często charakter popularyzatorski. Otrzymujemy tu szeroką
panoramę gatunku od antycznych kompilacji po czasy nowożytne, są to jednak w
głównej mierze rozważania filologiczne. W części o kompilacjach średniowiecznych
zabrakło mi odwołania do książki Jacka Soszyńskiego (Sacerdotium-Imperium-Studium : władze uniwersalne w
późnośredniowiecznych kronikach martyniańskich, Warszawa 2006), która w
doskonały sposób naświetla tę problematykę.
„Koń jaki jest każdy widzi” – powiedzenie
to zapewne zna prawie każdy Czytelnik. Jednakże nie każdy potrafiłby wskazać,
że pochodzi ono z Nowych Aten
Benedykta Chmielowskiego, pierwszej polskiej encyklopedii (XVIII w.), przez
wybitnych znawców literatury polskiej (Ignacego Chrzanowskiego, Juliana
Krzyżanowskiego) zaliczanej do grafomanii, a nie do dziejów piśmiennictwa. Temu
właśnie dziełu, a ściślej rzecz biorąc – roli w nim łaciny, poświęcony jest
tekst Jerzego Axera. Jak wskazuje już sam tytuł artykułu, są to uwagi
filologiczne. Autor z punktu widzenia filologa stara się także nieco sprostować
wspomniane krzywdzące sądy na temat Nowych
Aten.
Po dwóch filologach głos zabiera
historyk literatury. Wiesław Pawlak pisze o erudycji nabywanej dzięki
kompendiom, opisując takie zagadnienia jak cytaty (czasem z drugiej ręki),
notatki, wypisy, excerpty itp. Praca autora, pisarza tworzącego dzieło, nie
byłaby możliwa, gdyby nie dysponował on pisemnymi wyciągami z dzieł innych
autorów, będącymi tytułowymi „źródłami erudycji humanistycznej”. W. Pawlak wraca
także do omawianej przez J. Okonia kwestii kompilacji. Dzieła o charakterze
encyklopedycznym czy leksykalnym, różnego rodzaju kompendia, podlegały lekturze
selektywnej, częściowej, pobieżnej, nie całościowej „od deski do deski”.
Charakterystyczna jest tu, widoczna w drukach XVI i XVII w., tendencja do coraz
bardziej uporządkowanego rozłożenia treści, a przede wszystkim powszechna
praktyka zaopatrywania książek w liczne i rozbudowane indeksy, umożliwiające
dotarcie do niezbędnych informacji bez konieczności czytania całości. Przy
okazji Autor wskazuje na trudności, z jakimi spotkać się musi współczesny
wydawca literatury dawnej, naszpikowanej cytatami, które – zgodnie z zasadami
sztuki – należałoby opatrzyć aparatem krytycznym. W rzeczywistości jest to
zadanie nie do wykonania. W tym samym nurcie historii literatury pozostaje
także tekst Walthera Ludwiga, który zwraca uwagę, iż kompendia miały charakter
nie tylko naukowy, ale także literacki (poetyckie i prozaiczne florilegia czy antologie), nazwany przez
Autora „funkcją etyczną”.
Bardziej do bibliologii niż do
heraldyki (przedmiotem obu tekstów jest omówienie wydań i treści książek, nie
zaś same herby, dlatego też nie mogę zgodzić się z cytowanym na wstępie
zdaniem, iż są to teksty heraldyczne) należą dwa kolejne teksty: Iwony M.
Dackiej-Górzyńskiej oraz Barbary Milewskiej-Waźbińskiej. Pierwsza z nich interesująco
pisze o swego rodzaju stemmatach – florilegium
sentencji herbowych w dziele Gabriela Rzączyńskiego, przy czym „poszczególnym
godłom heraldycznym przypisano nierówną ilość sentencji, od jednej (…) do
kilkudziesięciu”. Podobnej problematyce poświęcony jest następny w kolejności
tekst (już nie tak interesujący i znacznie krótszy) omawiający herbarz Szymona
Okolskiego Orbis Polonus.
Największą ilość tekstów zaliczyć
należałoby do historii kultury. Joanna Partyka porównuje tekst Składu albo skarbca Jakuba Kazimierza
Haura z angielskimi Rekreacjami
dżentelmena Richarda Blome’a. Były to dwa popularne kompendia ziemiańskie,
wypełnione informacjami z różnych dziedzin wiedzy. Podobnemu „skarbcowi”,
pozostającemu w rękopisie dziełu nieznanego szlachcica litewskiego z połowy
XVIII wieku, poświęcił uwagę Stanisław Roszak. W tym samym nurcie pozostają
teksty Romana Krzywego, który jako kompendium opisuje podręcznik kaligrafii z
początku XVII w. oraz Iwony Arabas, która pisze nie o konkretnym dziele, lecz o
zjawisku, które określiła jako „encyklopedie zdrowia”. Wiadomości z tego
zakresu (wchodzi tu zielarstwo, praktyczne wskazówki w zakresie leczenia
chorób, ogólnie różnego rodzaju wiadomości z zakresu medycyny i weterynarii)
znajdowały się w dziełach różnego rodzaju, by dla przykładu tylko wymienić
autorów tych, które są omawiane w innych artykułach recenzowanego tomu: G.
Rzączyńskiego, B. Chmielowskiego czy J. K. Haura. Ostatni wreszcie tekst
zaliczony przeze mnie do historii kultury, autorstwa Jakuba Niedźwiedzia,
dotyczy sylw retorycznych.
Do historii „bezprzymiotnikowej”
zaliczyłbym teksty Teresy Chynczewskiej-Hennel, dotyczący źródeł wiedzy
dyplomatów papieskich i weneckich na temat Polski w XVII wieku oraz Filipa
Wolańskiego o kompendiach i podręcznikach geografii w XVIII wieku. Kolejne dwa
teksty – Macieja Janika o XVII-wiecznych kompendiach historycznych oraz Dmitrija
Karnauhova o Kronice Marcina Kromera jako
renesansowym kompendium wiedzy o dziejach Rusi – reprezentują historiografię.
Tekst, którego tytuł najbardziej
przykuł moją uwagę (Marcin Bielski i
wiedza tajemna Dariusza Śnieżko), opublikowany został jako przedostatni w
tomie. I zapewne nieprzypadkowo trafił w to właśnie miejsce (jak już
wspomniałem, układ całej książki jest starannie przemyślany), ponieważ jako
żywo ma on niewiele wspólnego z kompendiami. Informacji na temat astrologii,
alchemii i kabały zebranych w Kronice
wszytkiego świata w żaden sposób nie można nazwać kompendium tych sztuk.
Tak więc choć tekst ten przeczytałem z satysfakcją, to nie bardzo rozumiem, na
jakiej zasadzie znalazł się w recenzowanej książce.
Tom zamyka tekst Tomasza
Wierzchowskiego o podręczniku fizyki autorstwa Samuela Chróścikowskiego. Oba
artykuły można by, jak sądzę, zaliczyć do historii nauki.
Do tej pory sporo chwaliłem, co
nie oznacza jednak, że książka nie ma wad. Owszem, ma, i to dość istotne.
Głównym mankamentem jest jej hermetyczność, z pewnością nie jest to pozycja dla
popularnego odbiorcy. I chyba w sumie szkoda, bo omawiana tu tematyka na pewno
mogłaby zainteresować szersze grono odbiorców, więc warto byłoby, żeby Autorzy
napisali swoje teksty w odrobinę przystępniejszy sposób. Tym bardziej, że nie
jest to opracowanie monograficzne czy praca na stopień naukowy, tylko książka
przeznaczona na rynek. Dla przykładu powiem, iż pomimo uważnej lektury obszernego
tekstu Magdaleny Górskiej nadal nie wiem, czym są emblematy, które Autorka
bada. Przedmiot opracowania nie został wyraźnie określony, jednak, jak
wnioskuję, ma coś wspólnego z symboliką. Tytułem przykładu podaję pierwsze
zdanie rozpoczynające artykuł: „Charakterystyka symboli pochodzenia
emblematycznego zawartych w kompendiach staropolskich oraz w realizacjach
artystycznych możliwa jest w kontekście erudycji w jej najpowszechniejszym w
badanym okresie – retorycznym znaczeniu”. Brzmi to trochę jak wyjątek z
traktatu alchemicznego, spisanego dla wąskiego kręgu wtajemniczonych, ja jednak
uważam, że historia nie powinna być nauką tajemną. Teksty w drugiej części
wydawnictwa są już przystępniejsze, łatwiejsze w odbiorze, obawiam się jednak,
że pewna część Czytelników może nie przebrnąć przez część pierwszą, by się o
tym przekonać.
Mimo to jednak zachęcam do sięgnięcia
po tę książkę, na pewno warto zapoznać się z zebranymi tu tekstami, nawet jeśli
nie w całości, to – jak to się dzieje w przypadku kompendiów, a przecież
omawiany tom nie jest niczym innym jak właśnie… kompendium, czy też może
metakompendium – w sposób selektywny. Z niecierpliwością teraz oczekuję na
zapowiedziany w przedmowie kolejny tom serii Staropolskie teksty paraliterackie, poświęcony staropolskim
kalendarzom.
Staropolskie kompendia wiedzy, pod
red. Iwony M. Dackiej-Górzyńskiej i Joanny Partyki, DiG, Warszawa 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz