sobota, 2 lutego 2013

Staropolskie kompendia wiedzy, pod red. Iwony M. Dackiej-Górzyńskiej i Joanny Partyki



Niełatwo jest recenzować wydawnictwa zbiorowe, szczególnie obejmujące tak ogromny zakres tematyczny jak Staropolskie kompendia wiedzy. Jak to charakteryzują Redaktorki: „W tomie znalazły się teksty rozważające kwestie terminologiczne, dające zwięzłą charakterystykę poszczególnych kompendiów, określające sposób, w jaki korzystali z nich współcześni, prezentujące europejskie tło dla rodzimego piśmiennictwa tego typu, podejmujące temat wykorzystania kompendiów w szkolnictwie, w życiu publicznym i na co dzień. Uwzględniono dzieła o charakterze encyklopedycznym (m.in. Nowe Ateny Benedykta Chmielowskiego i Skład albo Skarbiec Jakuba Kazimierza Haura), silva rerum, jako przykład kompendium rękopiśmiennego, kroniki, szkolne podręczniki geograficzne oraz do nauki fizyki, zeszyty i traktaty retoryczne, zbiory loci communes i florilegia, heraldykę i emblematykę, a także traktaty medyczne i zielniki.” Kompendiami, którym poświęcony jest tom, są zarówno encyklopedie tematyczne, jak i rękopiśmienne wyciągi z cytatami z dawniejszych dzieł. Oczywiście, wbrew tytułowi tomu, mowa jest tu nie tylko o kompendiach polskich, ale także z innych krajów europejskich.


Ta wielość i różnorodność materiału oraz dziedzin, reprezentowanych przez interdyscyplinarne gremium historyków kultury, nauki i wychowania, sztuki, literatury, a także neofilologów, kompensowana jest jednak, jak we wszystkich wydawanych przez DiG pracach zbiorowych, starannym, przemyślanym doborem kolejności tekstów tak, że układają się one w spójną i logiczną całość. 18 tekstów na 293 stronach druku nie zostało ułożone w sposób dowolny i przypadkowy. Podobnej problematyce poświęcone są sąsiadujące ze sobą teksty.

Większość z nich poświęcona jest kompendiom XVII- i XVIII-wiecznym, jedynie dwóch Autorów sięga do XVI wieku. Za wyjątkiem historiografii bowiem, która miała tradycje jeszcze antyczne, kompendia innych dziedzin wiedzy, a zwłaszcza nauk przyrodniczych, szczególnie dynamicznie rozwijały się właśnie w wiekach XVII-XVIII. Posłużę się tu cytatem z recenzowanej pracy: „O ile w XVI w. można mówić o nadrabianiu zaległości (w dużej mierze dzięki technice drukarskiej) przez  piśmiennictwo popularyzujące wiedzę, z różnych zresztą dziedzin: z filozofii i historii, medycyny i nauk przyrodniczych, to w XVII w. obserwuje się nie tylko dalszy rozwój tego rodzaju piśmiennictwa, ale też zmianę jego charakteru: obejmuje ono przede wszystkim nauki przyrodnicze, a przy tym uwzględnia aktualne wyniki badań, jak też – co szczególnie ważne – korzysta z łaciny jako środka przekazu”. 

Poniżej postaram się pogrupować tematycznie teksty opublikowane w recenzowanym tomie. Trzeba oczywiście pamiętać, że będzie to podział arbitralny i nie roszczący sobie jakichkolwiek pretensji uniwersalnych. Starałem się go dokonać z punktu widzenia przeciętnego czytelnika.

Tom otwiera tekst Jana Okonia, definiujący i systematyzujący problematykę kompendiów, czyli syntetycznych zbiorów poświęconych jednej dziedzinie wiedzy, mających często charakter  popularyzatorski. Otrzymujemy tu szeroką panoramę gatunku od antycznych kompilacji po czasy nowożytne, są to jednak w głównej mierze rozważania filologiczne. W części o kompilacjach średniowiecznych zabrakło mi odwołania do książki Jacka Soszyńskiego (Sacerdotium-Imperium-Studium : władze uniwersalne w późnośredniowiecznych kronikach martyniańskich, Warszawa 2006), która w doskonały sposób naświetla tę problematykę.

„Koń jaki jest każdy widzi” – powiedzenie to zapewne zna prawie każdy Czytelnik. Jednakże nie każdy potrafiłby wskazać, że pochodzi ono z Nowych Aten Benedykta Chmielowskiego, pierwszej polskiej encyklopedii (XVIII w.), przez wybitnych znawców literatury polskiej (Ignacego Chrzanowskiego, Juliana Krzyżanowskiego) zaliczanej do grafomanii, a nie do dziejów piśmiennictwa. Temu właśnie dziełu, a ściślej rzecz biorąc – roli w nim łaciny, poświęcony jest tekst Jerzego Axera. Jak wskazuje już sam tytuł artykułu, są to uwagi filologiczne. Autor z punktu widzenia filologa stara się także nieco sprostować wspomniane krzywdzące sądy na temat Nowych Aten.

Po dwóch filologach głos zabiera historyk literatury. Wiesław Pawlak pisze o erudycji nabywanej dzięki kompendiom, opisując takie zagadnienia jak cytaty (czasem z drugiej ręki), notatki, wypisy, excerpty itp. Praca autora, pisarza tworzącego dzieło, nie byłaby możliwa, gdyby nie dysponował on pisemnymi wyciągami z dzieł innych autorów, będącymi tytułowymi „źródłami erudycji humanistycznej”. W. Pawlak wraca także do omawianej przez J. Okonia kwestii kompilacji. Dzieła o charakterze encyklopedycznym czy leksykalnym, różnego rodzaju kompendia, podlegały lekturze selektywnej, częściowej, pobieżnej, nie całościowej „od deski do deski”. Charakterystyczna jest tu, widoczna w drukach XVI i XVII w., tendencja do coraz bardziej uporządkowanego rozłożenia treści, a przede wszystkim powszechna praktyka zaopatrywania książek w liczne i rozbudowane indeksy, umożliwiające dotarcie do niezbędnych informacji bez konieczności czytania całości. Przy okazji Autor wskazuje na trudności, z jakimi spotkać się musi współczesny wydawca literatury dawnej, naszpikowanej cytatami, które – zgodnie z zasadami sztuki – należałoby opatrzyć aparatem krytycznym. W rzeczywistości jest to zadanie nie do wykonania. W tym samym nurcie historii literatury pozostaje także tekst Walthera Ludwiga, który zwraca uwagę, iż kompendia miały charakter nie tylko naukowy, ale także literacki (poetyckie i prozaiczne florilegia czy antologie), nazwany przez Autora „funkcją etyczną”.

Bardziej do bibliologii niż do heraldyki (przedmiotem obu tekstów jest omówienie wydań i treści książek, nie zaś same herby, dlatego też nie mogę zgodzić się z cytowanym na wstępie zdaniem, iż są to teksty heraldyczne) należą dwa kolejne teksty: Iwony M. Dackiej-Górzyńskiej oraz Barbary Milewskiej-Waźbińskiej. Pierwsza z nich interesująco pisze o swego rodzaju stemmatach – florilegium sentencji herbowych w dziele Gabriela Rzączyńskiego, przy czym „poszczególnym godłom heraldycznym przypisano nierówną ilość sentencji, od jednej (…) do kilkudziesięciu”. Podobnej problematyce poświęcony jest następny w kolejności tekst (już nie tak interesujący i znacznie krótszy) omawiający herbarz Szymona Okolskiego Orbis Polonus.

Największą ilość tekstów zaliczyć należałoby do historii kultury. Joanna Partyka porównuje tekst Składu albo skarbca Jakuba Kazimierza Haura z angielskimi Rekreacjami dżentelmena Richarda Blome’a. Były to dwa popularne kompendia ziemiańskie, wypełnione informacjami z różnych dziedzin wiedzy. Podobnemu „skarbcowi”, pozostającemu w rękopisie dziełu nieznanego szlachcica litewskiego z połowy XVIII wieku, poświęcił uwagę Stanisław Roszak. W tym samym nurcie pozostają teksty Romana Krzywego, który jako kompendium opisuje podręcznik kaligrafii z początku XVII w. oraz Iwony Arabas, która pisze nie o konkretnym dziele, lecz o zjawisku, które określiła jako „encyklopedie zdrowia”. Wiadomości z tego zakresu (wchodzi tu zielarstwo, praktyczne wskazówki w zakresie leczenia chorób, ogólnie różnego rodzaju wiadomości z zakresu medycyny i weterynarii) znajdowały się w dziełach różnego rodzaju, by dla przykładu tylko wymienić autorów tych, które są omawiane w innych artykułach recenzowanego tomu: G. Rzączyńskiego, B. Chmielowskiego czy J. K. Haura. Ostatni wreszcie tekst zaliczony przeze mnie do historii kultury, autorstwa Jakuba Niedźwiedzia, dotyczy sylw retorycznych.

Do historii „bezprzymiotnikowej” zaliczyłbym teksty Teresy Chynczewskiej-Hennel, dotyczący źródeł wiedzy dyplomatów papieskich i weneckich na temat Polski w XVII wieku oraz Filipa Wolańskiego o kompendiach i podręcznikach geografii w XVIII wieku. Kolejne dwa teksty – Macieja Janika o XVII-wiecznych kompendiach historycznych oraz Dmitrija Karnauhova o Kronice Marcina Kromera jako renesansowym kompendium wiedzy o dziejach Rusi – reprezentują historiografię.

Tekst, którego tytuł najbardziej przykuł moją uwagę (Marcin Bielski i wiedza tajemna Dariusza Śnieżko), opublikowany został jako przedostatni w tomie. I zapewne nieprzypadkowo trafił w to właśnie miejsce (jak już wspomniałem, układ całej książki jest starannie przemyślany), ponieważ jako żywo ma on niewiele wspólnego z kompendiami. Informacji na temat astrologii, alchemii i kabały zebranych w Kronice wszytkiego świata w żaden sposób nie można nazwać kompendium tych sztuk. Tak więc choć tekst ten przeczytałem z satysfakcją, to nie bardzo rozumiem, na jakiej zasadzie znalazł się w recenzowanej książce.
Tom zamyka tekst Tomasza Wierzchowskiego o podręczniku fizyki autorstwa Samuela Chróścikowskiego. Oba artykuły można by, jak sądzę, zaliczyć do historii nauki.

Do tej pory sporo chwaliłem, co nie oznacza jednak, że książka nie ma wad. Owszem, ma, i to dość istotne. Głównym mankamentem jest jej hermetyczność, z pewnością nie jest to pozycja dla popularnego odbiorcy. I chyba w sumie szkoda, bo omawiana tu tematyka na pewno mogłaby zainteresować szersze grono odbiorców, więc warto byłoby, żeby Autorzy napisali swoje teksty w odrobinę przystępniejszy sposób. Tym bardziej, że nie jest to opracowanie monograficzne czy praca na stopień naukowy, tylko książka przeznaczona na rynek. Dla przykładu powiem, iż pomimo uważnej lektury obszernego tekstu Magdaleny Górskiej nadal nie wiem, czym są emblematy, które Autorka bada. Przedmiot opracowania nie został wyraźnie określony, jednak, jak wnioskuję, ma coś wspólnego z symboliką. Tytułem przykładu podaję pierwsze zdanie rozpoczynające artykuł: „Charakterystyka symboli pochodzenia emblematycznego zawartych w kompendiach staropolskich oraz w realizacjach artystycznych możliwa jest w kontekście erudycji w jej najpowszechniejszym w badanym okresie – retorycznym znaczeniu”. Brzmi to trochę jak wyjątek z traktatu alchemicznego, spisanego dla wąskiego kręgu wtajemniczonych, ja jednak uważam, że historia nie powinna być nauką tajemną. Teksty w drugiej części wydawnictwa są już przystępniejsze, łatwiejsze w odbiorze, obawiam się jednak, że pewna część Czytelników może nie przebrnąć przez część pierwszą, by się o tym przekonać.

Mimo to jednak zachęcam do sięgnięcia po tę książkę, na pewno warto zapoznać się z zebranymi tu tekstami, nawet jeśli nie w całości, to – jak to się dzieje w przypadku kompendiów, a przecież omawiany tom nie jest niczym innym jak właśnie… kompendium, czy też może metakompendium – w sposób selektywny. Z niecierpliwością teraz oczekuję na zapowiedziany w przedmowie kolejny tom serii Staropolskie teksty paraliterackie, poświęcony staropolskim kalendarzom.


Staropolskie kompendia wiedzy, pod red. Iwony M. Dackiej-Górzyńskiej i Joanny Partyki, DiG, Warszawa 2009 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz