niedziela, 29 grudnia 2024

W. Czapliński, Dziennik z lat 1958-1981

„Trzeba starać się o prawdę, chociażby nawet przykrą” – to zdanie, zanotowane przez Władysława Czaplińskiego pod koniec życia, w 1979 r., mogłoby stać się mottem jego „Dzienników”. Czytałem już wiele książek wspomnieniowych, autobiografii, dzienników i pamiętników. Większość z nich była przez autorów cyzelowana, gładzona i pudrowana. W dziele Czaplińskiego tych zabiegów nie ma. Jest w nim prawdziwe życie ze wszystkimi jego blaskami i cieniami, dorodnością i chropowatościami.
 
Czapliński nie owija w bawełnę, nie upiększa rzeczywistości, przedstawia ją w całej brutalności politycznych gierek, uniwersyteckich rozgrywek, knucia intryg, wzajemnych niechęci, animozji, obrażania się i poczucia urazy, różnego rodzaju układów – towarzyskich, zawieranych z władzą oraz współzależności władzy ze środowiskiem naukowym. Wszystko to opisane bez znieczulenia i bez upiększania. 
 
Wielu znanych historyków pojawia się tu przedstawionych w niekorzystnym świetle (tak, nasi mistrzowie pisywali słabe doktoraty i habilitacje, bywali leniwi i nieproduktywni, a czasem bywali także marnymi ludźmi i miewali różne słabości oraz bywali małostkowi). Całość jest dość skandalizującym dokumentem życia naukowego pierwszych trzydziestu pięciu lat PRL („Dziennik”, pisany od 1958 r., zawiera też wspomnienia wcześniejsze, sięgające 1945 r.). Wielkie wyrazy uznania należą się wydawcy tekstu, doktorowi Tomaszowi Siewierskiemu, który podjął decyzję o publikacji „Dziennika” w całości, bez cenzorskich skrótów.
 
Sportretowane zostało głównie naukowe środowisko wrocławskie i częściowo także warszawskie, ale możemy chyba zakładać, że nie były one diametralnie różne od pozostałych polskich ośrodków naukowych.
 
Czapliński daje się poznać jako człowiek nauki, głęboko jej poświęcony, choć żyjący w nieidealnym świecie. Równocześnie sam jednak niejednokrotnie sprawia wrażenie osoby oschłej, niezbyt przyjemnej, kostycznej, drażliwej, a przy tym bezkompromisowo weredycznej.
 
„Dziennik” to arcyciekawa lektura dla wszystkich zainteresowanych historią historiografii, polskiej nauki oraz rolą w niej ośrodka wrocławskiego. A ileż tu dotyczących go smaczków!
 
Gdybym miał kusić się na jakieś porównania, wskazałbym na nieco podobne w charakterze, choć nie aż tak jędrne pamiętniki Stefana Kieniewicza (S. Kieniewicz, Pamiętniki, do druku przygotował J. Kieniewicz, Kraków 2021).
 
Jako suplement podaję top 3 najgorszych pamiętników historyków, jakie czytałem:
 

1. Barański M., Wspomnienia 1943-1989, Warszawa 2020
 
 
W. Czapliński, Dziennik z lat 1958-1981, red. T. Siewierski, Warszawa 2024

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz