Anna Boczkowska jest znakomitym
historykiem sztuki, autorką wielu prac poświęconych symbolicznej interpretacji
dzieł Hieronima Boscha (m.in. książek Hieronim Bosch : astrologiczna symbolika
jego dzieł, Wrocław 1977 czy Tryumf Luny i Wenus : pasja Hieronima Boscha,
Kraków 1980). Spod jej pióra wyszło także opracowanie poświęcone nagrobkom
Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka (Herkules i Dawid z rodu Jagiellonów,
Warszawa 1993). W swojej najnowszej książce powraca ona do zarysowanej przed
niespełna dwudziestu laty problematyki, w godny zainteresowania sposób
poszerzając pole badawcze.
Czym różni się ta książka od
wielu innych opracowań pisanych przez historyków sztuki? Otóż Autorka sięgnęła
po metodę Erwina Panoffsky’ego prowadząc badania interdyscyplinarne i
korzystając z dorobku nie tylko historii sztuki, ale także historii. Jest to
ujęcie bardzo bliskie mnie osobiście i rozczarowuje mnie fakt, iż często
jeszcze badacze ograniczają się sięgając jedynie do metod i ustaleń jednej,
własnej dyscypliny, w istotny sposób zawężając własne pole widzenia i nie
osiągając wyników takich, jakie mogliby osiągnąć otwierając się na wyniki badań
z dziedzin pokrewnych. Recenzowana praca wskazuje, jak bardzo błędne i
prowadzące na manowce może być tak wąskie podejście. Anna Boczkowska ze
znacznym rozmachem osadza przedmiot swoich badań w szerokim kontekście historii
i historii sztuki w Polsce i we Włoszech, podając również przykłady rzeźby
antycznej, która stanowiła inspirację dla artystów włoskich XIV-XV w.
Z drugiej jednak strony uczciwie
przyznać trzeba, że prowadząc tak szeroko zakrojone badania należy zachować
szczególną ostrożność. W 2000 r. interpretacje historyczne A. Boczkowskiej spotkały
się już z krytyką profesora Zenona Piecha (por. Z. Piech, Austriacki herb
Habsburgów w heraldyce Jagiellonów [w:] Nihil superfluum esse. Studia z
dziejów średniowiecza ofiarowane Profesor Jadwidze Krzyżaniakowej, pod red.
J. Strzelczyka i J. Dobosza, Poznań 2000).
Podobnie i w Sarkofagu Władysława II Jagiełły znajdują się tezy, na które
historyk (a także historyk sztuki, czego dowiodła burza, jaka rozpętała się
wokół tej książki) będzie patrzył dość krytycznie. Czytając tę książkę można np.
odnieść wrażenie, że Autorka nieco na siłę próbuje przesunąć początek humanizmu
w Polsce na początek XV wieku, opierając się na jednostkowych faktach, co jest zupełnie
nieprzekonywujące. Raczej należałoby tu silniej zaakcentować, że mowa jest o
pewnych zjawiskach na razie bez dalszych konsekwencji. Gdyby rzecz została
ujęta w ten sposób, nie można byłoby jej zaprzeczyć. Zabrakło jednak doprecyzowania,
co Autorka ma dokładnie na myśli.
Anna Boczkowska zaprzecza też funkcjonującym
od ponad stu lat w naszej nauce ustaleniom mówiącym, iż renesans włoski dotarł
do Polski za pośrednictwem Węgier. Również ta teza wydaje się być niezbyt
przekonująca i nie została poparta konkretnymi przykładami z XV w. Sam fakt,
że pomiędzy Polską a Florencją istniały
w czasach Władysława Jagiełły kontakty osobiste czy nawet dyplomatyczne jeszcze
nie może tu stanowić dowodu. Bowiem po jednostkowej fundacji nagrobka
królewskiego przez około 100 następnych lat nie ma mowy o żadnych dziełach sztuki
renesansowej zamawianych we Włoszech i sprowadzanych do Polski. Przybyły one do
nas dopiero na początku XVI w., i to już bez cienia wątpliwości właśnie przez
Węgry, dzięki prymasowi Janowi Łaskiemu, który ufundował nagrobki będące
pierwszymi na naszych ziemiach renesansowymi dziełami sztuki (por. P.
Tafiłowski, Jeszcze o nagrobkach Jana Florentczyka oraz kaplicy św.
Stanisława w Gnieźnie, „Przegląd Historyczny” 99 (2008), z. 2, s. 277-290),
oraz królowi Zygmuntowi Staremu, który wiele lat młodości spędził na dworze w
Budzie.
Istotnie bezpośrednie zamówienie
nagrobka Jagiełły u artysty florenckiego nie budzi wątpliwości, jednakże jest to
jeszcze zbyt mało, aby podważać dotychczasowe ustalenia dotyczące węgierskiego
wpływu na polski renesans, tym bardziej, że jest to zjawisko o dobrych kilka
dziesiątków lat późniejsze. Tymczasem A. Boczkowska rozciąga swoje uogólnienia
na zjawiska późniejsze, robiąc to w sposób nieprzekonujący, choć rzeczywiście dla
badanego przez nią okresu jest to prawdziwe.
Co więcej, warto zastanowić się, czy
rzeczywiście mamy tu do czynienia z dziełem sztuki renesansowej? Czy przesądza o tym sam fakt, iż rzeźba powstała we
Florencji? Otóż wydaje się, że nie. Patrząc na ów nagrobek odnosimy wrażenie,
że bliższy jest on jednak sztuce gotyckiej niż renesansowej i jeśli już
koniecznie chcielibyśmy dokonywać tu tego typu przyporządkowań, można by uznać
go za dzieło protorenesansowe, uformowane jeszcze pod silnym wpływem gotyku.
Jeszcze jednym przykładem, kiedy
Autorka w swych hipotezach historycznych idzie zbyt daleko, jest kwestia
humanistycznego wykształcenia Władysława Jagiełły (s. 54). Spiętrzone tu
zostały domysły i przypuszczenia bez jakiegokolwiek odniesienia do źródeł i
choćby bez słowa komentarza do złośliwych przekazów Długosza, który pisał o nim
jako o człowieku niepiśmiennym, zabobonnym i nieokrzesanym.
Co jeszcze zwraca uwagę w
warstwie historycznej dzieła, to długie i obszerne wywody na temat
bezpośrednich kontaktów Polski z Florencją (i Włochami) w początkach XV w., nawiązywanych
kontaktów osobistych i dyplomatycznych, co stwarzało klimat intelektualny i
kulturalny sprzyjający składaniu zamówień u artystów florenckich. Niestety nie
wiemy, czy tak było w istocie, nie znamy bowiem żadnych dzieł sztuki mogących
stanowić potwierdzenie takiej hipotezy, a jedynym jego owocem jest omawiany
nagrobek królewski.
Natomiast w drugiej płaszczyźnie
dzieła, historii sztuki, podejmuje Autorka dyskusję z innymi badaczami (K.
Estreicherem, P. Mrozowskim), szczegółowo omawia motywy i detale artystyczne,
odkrywając w ten sposób tajemnice warsztatu rzeźbiarza. Ta drobiazgowa analiza i
porównania z innymi dziełami artysty służą przeprowadzeniu dowodu, że omawiany nagrobek
jest dziełem Donatella. Stanowi to istotną wartość książki, jako że otrzymujemy
tu modelową analizę, która powinna stać się metodologicznym wzorem dla
wszystkich historyków sztuki. Z ustaleniami A. Boczkowskiej w tym zakresie można
oczywiście dyskutować i historycy sztuki taką dyskusję podejmują, trudno jednak
podważać przyjętą przez nią metodę.
Interesująca jest także interpretacja
dotycząca „podpisu” Donatella na nagrobku. By ją uprawdopodobnić, Autorka
podaje inne takie przykłady, uwiecznione na innych dziełach jego dłuta, gdzie Donatello
„podpisywał się” w podobny sposób. Chodzi tu o dwie zamaskowane litery jego imienia,
D i O. A w jaki sposób zostały one wkomponowane w płytę nagrobną Władysława
Jagiełły, tego dowiedzieć się można sięgając po tę książkę.
W kolejnych rozdziałach, których
nie ma potrzeby tu dokładniej analizować, omówione zostały przedstawione postaci
ludzkie (jako ciekawostkę dodam, iż jedna z nich ma być kryptoportretem Cosima
de’ Medici) oraz program heraldyczny nagrobka. Symbolem zwycięstwa
dyplomatycznego Władysława Jagiełły nad Zygmuntem Luksemburskim ma być smok
leżący u stóp polskiego króla.
Czytelnik otrzymuje 300 stron
tekstu uzupełnionego przypisami, bibliografią oraz bogatą dokumentacją
fotograficzną (co daje w sumie ciężki, solidny blok kodeksu w pięknej szacie
typograficznej) nie tylko badanego tu nagrobka, ale także analizowanych dzieł
obcych współczesnych i starożytnych, które mogły stanowić inspirację dla
artysty lub też zawierają podobne motywy i służą analizie porównawczej.
Czy Władysław Jagiełło naprawdę
wyglądał tak, jak przedstawia rzeźba, czy jest to jego prawdziwy portret? Czemu
służyć miały celowe deformacje postaci króla? W jaki sposób nagrobek zamówiony
został u florenckiego artysty i jakie były związki Krakowa z Florencją w
początkach XV wieku? Co wspólnego mieli z powstaniem dzieła Medyceusze?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce Anny Boczkowskiej.
Anna Boczkowska, Sarkofag Władysława II Jagiełły i Donatello : Początki odrodzenia w
Krakowie : Sztuka – polityka – humanizm, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011
Ciekawa jest ta książka, przyznam szczerze że najbardziej mi przypadła do gustu jeśli chodzi o poruszanie takiej tematyki ;)
OdpowiedzUsuń_____
Ogrodowa 12