Nie sposób lepiej rozpocząć
recenzji dzieła Stanforda J. Shawa niż posługując się cytatem z jego własnej
przedmowy: „Historia Imperium Osmańskiego jest dość skomplikowana. Obejmuje nie
tylko ród Osmanów i grupę narodowościową, dziś nazywaną Turkami, lecz również
wszystkie ludy wchodzące w skład Imperium Osmańskiego czy oddziaływujące na nie
z zewnątrz (Arabowie, Serbowie, Grecy, Ormianie, Żydzi, Bułgarzy, Węgrzy,
Albańczycy i wiele innych)”. Już te dwa zdania uświadamiają czytelnikowi, w
obliczu jak ogromnie złożonej problematyki staje. Nie da się mówić o historii
Europy bez uwzględnienia historii Imperium Osmańskiego.
Pierwszy tom Historii omawia „prapoczątki Imperium Osmańskiego, szczyt jego
chwały i rozkwitu w XVI wieku i początek jego upadku, aż do wczesnego wieku
XIX”. Opowieść rozpoczyna się zatem nie od Osmana, lecz o wiele wcześniej, od
innych dawnych ludów tureckich, głównie tych, które stworzyły silne organizmy
państwowe, jak kaganat Göktürków (552-744) czy imperium Wielkich Seldżuków
(XI-XIII w). Tego okresu sięgają m.in. walki Turków z Bizancjum (bitwa pod
Manzikert 19 sierpnia 1071 r. to jedna z najważniejszych bitew w historii).
Ekspansja turecka szła jednak także w innych kierunkach, niż tylko przeciwko
Cesarstwu Wschodniorzymskiemu. Chrześcijanie z Zachodu zetknęli się z
Seldżukami pod koniec XI w. w czasie pierwszej wyprawy krzyżowej, mającej na
celu odbicie z ich rąk Ziemi Świętej. Państwo Seldżuków rozpadło się po
uderzeniu Mongołów w połowie XIII w. Nikt nie mógł wtedy nawet podejrzewać, że
bejlik utworzony pod koniec XIII w. w Anatolii, na pograniczu z bizantyńską
Bitynią, da początek wielkiemu imperium, które zaważy na losach świata. Władca
tego bejliku, Osman, był nie tylko założycielem dynastii, lecz także
przekształcił swoje prowincjonalne państewko koczowników w prawdziwe państwo ze
stolicą, dysponujące zapleczem administracyjnym, gospodarczym i wojskowym.
W ciągu XIV w. państwo to
rozrastało się kosztem słabnącego Cesarstwa Bizantyńskiego, unikając zatargów z
turkmeńskimi i muzułmańskimi sąsiadami. Po zdobyciu przewagi nad Bizancjum (po
1363 r.) jego ekspansja skierowana została na Bałkany. W XVI w. podbite i
podporządkowane zostały Wielka Syria, Egipt, Irak, Półwysep Arabski i Jemen
(zob. Jane Hathaway, Arabowie pod panowaniem Osmanów 1516-1800, współpraca Karl K. Barbir, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2012).
Shaw pisze historię polityczną
Imperium, przedstawiając zarówno dość szczegółowo podboje militarne Osmanów, jak i
organizację ich armii. Dynamika państwa była bowiem taka, że wymuszała
prowadzenie przez nie wojen. Omawiane przez autora zagadnienia można ująć w
kilka grup problemowych.
Wraz ze wspomnianymi zmianami, w
miarę postępów w budowie i umacnianiu państwa, zachodzić musiały także zmiany w
strukturze rządów i administracji. Następcy Osmana przekształcić musieli
pograniczny bejlik zamieszkały przez ludność koczowniczą, którego władca
również rządził „z siodła”, w państwo zbudowane wokół wyraźnych struktur
władzy, ze stolicą i władcą, który nie był już tylko jednym z wielu równych
sobie przywódców klanów. W miarę rozwoju państwa, jego rozrostu terytorialnego,
dawny model zarządzania przestał wystarczać. Gdy do imperium przyłączano nowe
prowincje, należało także uelastyczniać administrację, przystosowywać ją do
zarządzania nowymi nabytkami. Tym bardziej, że ekspansja dokonywała się w
różnych kierunkach, do imperium przyłączano krok po kroku tak różne organizmy,
jak z jednej strony chrześcijańskie Bałkany, z drugiej zaś – muzułmańskie
prowincje arabskie. Należało także przystosować skarb, aby finansować nowy,
rosnący aparat administracyjny i armię, a także skutecznie ściągać podatki.
Stało się konieczne wyodrębnienie wyspecjalizowanych instytucji państwowych.
W związku z tym Osmanie dokonując
podbojów nie niszczyli lokalnych struktur, lecz starali się je wykorzystywać i
adaptować. Np. na Bałkanach nie usuwali miejscowych książąt, lecz
podporządkowywali ich sobie. Kiedy ci uznali osmańskie zwierzchnictwo,
dostarczali nowym panom posiłków wojskowych i płacili im podatki. Życie lokalnych
społeczności po dokonanym podboju niewiele się zmieniało, nie były one zmuszane
do przyjmowania islamu. Ludności chłopskiej niejednokrotnie wręcz powodziło się
lepiej po zmianie rządów. Wielu chrześcijan
wchodziło na służbę w osmańskim aparacie urzędniczym czy też podejmowało służbę
wojskową jako dzierżyciele timarów. Wbrew utartym stereotypom brankę, czyli dewszirme,
postrzegano jako szansę na awans dla chłopca przyjętego do służby sułtana, a
tym samym również dla całej rodziny. Jednak nadawanie niemuzułmanom przywilejów
(np. przez Mehmeda II) oraz mianowanie ich na stanowiska w administracji,
wywoływało niezadowolenie muzułmanów, którzy np. musieli płacić podatki
chrześcijanom, i z czasem prowadziło do konfliktów.
Wydaje się, że omawiając tę
problematykę, warto byłoby więcej uwagi poświęcić postaci Mehmeda Sokollu
Paszy, jednego z najwybitniejszych mężów stanu (mówiąc współczesnym językiem)
XVI wieku. Sokollu (Sokolović), Bośniak, jako nastoletni braniec z dewszirme
trafił do Stambułu, by z czasem stać się drugą osobą w państwie. Jego kariera,
choć może niekoniecznie typowa, była jednak charakterystyczna dla mechanizmów państwa
osmańskiego. Natomiast ocena Sokolovićia, która znalazła się na stronie 185,
jest w moim przekonaniu powierzchowna i niesprawiedliwa: „słaby i leniwy syn
sułtana [Selim] miał teraz u swojego boku genialnego doradcę, który wprawdzie
zapewnił mu sukcesję, ale również skupił w swych rękach większość faktycznej
władzy i manipulował Selimem według własnych potrzeb do końca XVI wieku”. To
prawda, że Sokollu (zamordowany w 1579 r.) przyjął na swoje barki ciężar
władzy, lecz nie z pobudek egoistycznych, ponieważ całe swoje życie poświęcił
pracy dla dobra państwa.
W dziejach Imperium wyraźnie
można wyodrębnić przeplatające się okresy wzrostu i upadku. Działo się tak już
od samych jego początków w XIV wieku. Po sukcesach militarnych i podbojach
terytorialnych, na początku XV w. Osmanom zadali klęskę Mongołowie pod wodzą
Tamerlana. Mimo to jednak niedługo państwo znów wzrosło w siłę. Fascynujące
jest, jak w ciągu stuleci potrafiło ono radzić sobie z kryzysami, w jaki sposób
potrafiło je przetrwać i podnosiło się po odniesionych porażkach.
Od bitwy na Kosowym Polu (1389),
poprzez Nikopolis (1396), Warnę (1444), Konstantynopol (1453), Belgrad (1521),
Mohács (1526) walki Osmanów z chrześcijanami to jedno prawie nieprzerwane pasmo
sukcesów. Zwycięstwa te wzmagały strach przed Osmanami w Europie, a
równocześnie podnosiły ich prestiż i znaczenie w świecie islamu. Dopiero bitwa
pod Lepanto (1571), aczkolwiek nie przyniosła trwałego sukcesu
militarno-politycznego, miała charakter przełomu symbolicznego i zmieniła
stosunek chrześcijan do problemu tureckiego, kończąc pewien okres w budowaniu
obrazu „Turka” jako niezwyciężonego przeciwnika militarnego.
Równocześnie na innych frontach Osmanów
spotykały także porażki. Wspomniałem już o klęsce odniesionej w 1402 r. z rąk
Tamerlana, której wynikiem były interregnum,
kryzys i wojna domowa, rozłam w rodzinie Osmanów, zakończone przez Mehmeda I w
1413 r. Nastąpiła wówczas odbudowa potęgi państwa.
Kolejnym problemem były bunty
wewnętrzne, które musieli tłumić władcy osmańscy. Mehmed I po przywróceniu władzy
musiał sobie z poradzić z rebelią w Anatolii. W okresie późniejszym rewolty
miały miejsce m.in. w prowincjach arabskich (o czym szerzej we wspomnianej
książce J. Hathaway).
Potęga Osmanów w Europie i Azji
została ugruntowana za czasów Murada II, który również, poprzez rozwijanie
instytucji państwa i armii, przygotował swojemu następcy, Mehmedowi II zwanemu
Zdobywcą, pole do odniesienia spektakularnych sukcesów militarnych. Osmańska
armia w XV w. była instytucją nowoczesną i dobrze wyposażoną, wcześnie zaczęła
używać dział i broni palnej. Osmanie ściągali na swoją służbę europejskich
inżynierów i puszkarzy, rozbudowywali także flotę.
Nie trzeba przypominać, jak
ważnym wydarzeniem w dziejach Europy i samego Imperium było zdobycie
Konstantynopola. Dla Mehmeda II był to sukces o wiele ważniejszy ideologicznie
i politycznie niż militarnie. Dzięki niemu nadał swojej władzy mocniejszą
legitymację, umocnił także swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Również dla
Europy był to wstrząs bardziej w płaszczyźnie symbolicznej. Warto zwrócić uwagę
na ważną rzecz: na Zachodzie wydarzenie to przedstawia się jako dramatyczny
upadek miasta, stolicy Cesarstwa, w którego obronie padł na murach jego ostatni
władca. W istocie jednak, jak podkreśla Shaw, dla samego Konstantynopola-Stambułu,
popadającego w pierwszej połowie XV wieku w ruinę, przejście pod rządy
osmańskie było wybawieniem. Mehmed Zdobywca przemyślaną polityką zaludnił je na
nowo kupcami, bankierami i rzemieślnikami, odbudował jego infrastrukturę
(wodociągi, ulice). Trzeba zresztą zauważyć, iż Mehmed dbał o rozwój
gospodarczy całego państwa.
W swojej książce w obrębie
rozdziałów S. J. Shaw opisuje na przemian politykę zagraniczną (wojny, podboje)
i wewnętrzną Imperium. Był to pewien naturalny rytm funkcjonowania państwa.
Padyszachowie organizowali wyprawy wojenne, które wymagały znacznych nakładów
finansowych, co rozregulowywało system, wiązało się bowiem z nakładaniem
specjalnych podatków czy cofaniem przywilejów, po powrocie do stolicy musieli więc
poświęcać więcej uwagi sprawom wewnętrznym i przywracaniu równowagi.
I tak np. warto wspomnieć, iż
Mehmed II zbudował podwaliny systemu legislacyjnego, który ukształtował się w
pełni pół wieku później, za czasów Sulejmana Wspaniałego, którego poddani
nazywali Kanuni, czyli Prawodawca (Wspaniały to przydomek nadany mu przez
Europejczyków).
W kwestii polityki zagranicznej
Imperium Shaw zdecydowanie więcej uwagi poświęca jego kontaktom z Europą
(zdobycze bałkańskie, wojny z Habsburgami, traktaty z Francją, Wenecją, Polską
itp.) niż problemom prowincji arabskich (Półwysep Arabski, Afryka Północna). Nieznacznie
większym zainteresowaniem autora cieszyły się osmańskie wojny z Persją. Dlatego
też wspomniana książka J. Hathaway będzie doskonałym uzupełnieniem lektury.
Ważnym problemem wewnętrznym, z
którym państwo musiało sobie radzić, były spory dynastyczne. Kwestia sukcesji
władzy była pierwszoplanowym zagadnieniem w całym okresie istnienia Imperium
Osmańskiego. Poszukiwano różnych rozwiązań, żadne jednak nie okazało się być
trwale efektywne i bezdyskusyjne. Mehmed I wywalczył sobie władzę prowadząc
wojnę przeciwko braciom. Mehmed II miał dwu synów, Bajezida i Cema, którym
powierzył zarząd prowincji w równej odległości od stolicy, by po jego śmierci
mieli równe szanse na objęcie władzy. Niestety każdego z nich popierały różne wpływowe
grupy, w związku z czym wyścig po władzę nie był rozgrywką sportową, jak
zakładał Zdobywca, a po objęciu władzy przez Bajezida wybuchła wojna domowa,
która jednak nie przyniosła sukcesów młodszemu pretendentowi. Selim I, syn i
następca Bajezida II, po objęciu władzy i bratobójczej walce, postanowił
stracić nie tylko braci, lecz także bratanków i własnych synów, poza jednym,
swoim ulubieńcem Sulejmanem. Odtąd mord konkurentów i pretendentów do władzy
stał się na kilkadziesiąt lat zwykłym narzędziem przeciwdziałania wojnom
sukcesyjnym i stabilizacji władzy dynastii. W okresie późniejszym, choć
zaprzestano mordowania członków dynastii, instytucja władzy padyszacha
zdegenerowała się.
Szczyt potęgi państwa osmańskiego
przypada na czasy Sulejmana Wspaniałego (1520-1566). W okresie tym, zwanym
klasycznym, Imperium było bardzo precyzyjnie zorganizowanym mechanizmem. Shaw
wskazuje jednak, że kryzys rozpoczął się już w ostatnim dziesięcioleciu rządów
Sulejmana, w związku z czym stwierdza wbrew ogólnie przyjmowanej periodyzacji,
że szczyt potęgi osmańskiej przypadał na lata 1451-1556 (rozdział IV). Bowiem
oprócz ogromnego terytorialnie imperium o silnych instytucjach państwowych i
bogatej kulturze, Sulejman pozostawił w spadku swoim następcom także zaczątki
kryzysu: „umocnienie się klasy dewszirme, wycofywanie się sułtana z zajmowania
się bieżącymi sprawami administracyjnymi, wzrost wpływu haremu oraz niemożność
rozwiązania problemów gospodarczych i społecznych”.
„Począwszy od półmetka rządów
Sulejmana Wspaniałego w złożonej strukturze osmańskiej administracji i
społeczeństwa dały się zauważyć oznaki słabości. Proces ten, trwający prawie
nieprzerwanie do końca XVIII wieku, wiązał się z postępującą utratą potęgi
imperium, z kurczeniem się jego terytorium i rosnącą dominacją imperializmu
europejskiego. Gdy Turcja dołączała do nowoczesnego świata w XIX wieku, była
już chorym człowiekiem”. Shaw stoi
więc na stanowisku, zdezaktualizowanym przez nowsze badania, że czasy po
Sulejmanie to okres upadku i rozpadu Imperium. Nowsza historiografia mówi
raczej o kryzysie i przystosowaniu.
Kiedy Shaw pisze, że „oznaki
słabości dawały się już zauważyć w okresie największego rozkwitu imperium za
panowania Sulejmana Wspaniałego”, nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż jest to myślenie
w podobny sposób ahistoryczne jak twierdzenie, że w Polsce już za panowania
Zygmunta Starego dawało się odczuć oznaki nadciągających rozbiorów (hołd
pruski). To my dzisiaj znamy bieg wydarzeń i z naszej dzisiejszej perspektywy
możemy rozprawiać o rozwoju i upadku państw. Jednak w XVI w. ludzie nie mogli wiedzieć,
jak się potoczą dalsze dzieje i nie mogli przewidzieć, co wydarzy się za 300
czy 400 lat, tak samo zresztą jak i my tego nie potrafimy.
Faktem jest jednak, że od drugiej
połowy XVI w. w państwie osmańskim rozpoczęły się kryzysy aparatu władzy
centralnej, gospodarki i wojska. Ale przecież wiek XVII to również stabilizacja
państwa za rządów Murada IV (1623-1640), nazwana przez samego Shawa
„odrodzeniem”, a także, po okresie destabilizacji w latach 1640-1656, reformy
wezyrów z rodu Köprülü, dzięki którym udało się w znacznej mierze zażegnać
kryzys (1656-1683). Przełom nastąpił pod koniec XVII w., a za punkt zwrotny w
dziejach Imperium uznaje się pokój w Karłowicach (1699), który oznaczał
początek wycofywania się Osmanów z Europy. „Traktat karłowicki stanowił nie
tylko punkt zwrotny w stosunkach osmańskich z Europą, lecz również kulminację
pewnej ery dezintegracji wewnętrznej oraz początek coraz szybszego słabnięcia
państwa osmańskiego”.
Społeczeństwo i administracja
Imperium Osmańskiego do końca XVI wieku bardzo szczegółowo omówione zostały w rozdziale
piątym (s. 187-263). Bowiem w tym właśnie okresie, po zakończeniu dynamicznej
ekspansji terytorialnej, ostatecznie uformowały się odnośne instytucje. Tutaj
także kilka stron poświęcono kulturze w Imperium Osmańskim oraz literaturze
osmańskiej okresu klasycznego.
Jednakże ogólnie rzecz biorąc
zagadnienia kultury, literatury oraz architektury Imperium pozostały w dziele
Shawa na marginesie. Odnośnie do kultury książki wspomnieć warto interesujący
fragment poświęcony początkom drukarstwa w języku tureckim, którego pionierem
został Węgier nawrócony na islam, Ibrahim Müteferrika (1674-1745). Wcześniej co
prawda w państwie osmańskim drukowano już książki po hebrajsku, grecku,
ormiańsku i łacinie, jednakże jeszcze nie po turecku. Müteferrika publikował
książki naukowe, tłumaczone z języków europejskich, które opatrywał własnymi
komentarzami, ale był także oryginalnym autorem. Natomiast pierwsza osmańska
papiernia prowadzona być miała przez mistrzów sprowadzonych z Polski. Około
połowy XVIII w. powstało kilka bibliotek publicznych, ufundowanych w Stambule
przez Mahmuda I. Rozwojowi kultury w XVII i XVIII w. (głównie poezji,
biografistyki, historiografii i geografii) poświęconych zostało ostatnich 19
stron książki.
W wielu miejscach recenzowanego
dzieła znajdują się odniesienia do historii Polski, niestety kilkakrotnie
popełniono tu szkolne błędy. Najpoważniejszy z nich polega na próbie wymazania
z kart historii króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669-1673). Na stronie
333 czytamy: „Król Jan Kazimierz zmarł rok później (10 listopada 1673), a Jan
III Sobieski – jeszcze zanim został jego następcą w 1674 roku (…)”. Otóż Jan
Kazimierz abdykował w 1668 r., a jego następcą na polskim tronie został
Wiśniowiecki. Charakterystyczna jest również pomyłka w dacie śmierci Jana
Kazimierza – otóż 10 listopada 1673 zmarł właśnie Korybut, natomiast Jan
Kazimierz zakończył żywot jedenaście miesięcy wcześniej, 16 grudnia 1672.
Podobnej kontaminacji dokonano w przypadku dwóch Walezjuszów: król Francji,
który zginął raniony w oko ułamaną kopią w czasie turnieju w 1559 r., to Henryk
II, a nie Henryk Walezy, które to miano odnosi się tylko do Henryka III,
pierwszego elekcyjnego króla Polski (s. 280-281). Wreszcie na stronie 388,
odnośnie do pierwszego rozbioru Polski w 1772 r., czytamy: „wojna rozpoczęta
pod pretekstem obrony Polski przed zakusami Rosjan przez Osmanów dała tym
pierwszym okazję do ekspansji kosztem Porty, a nie Imperium Osmańskiego”.
Zdanie to jest zupełnie niezrozumiałe.
Polska zawarła w 1533 r. traktat
pokojowy z Wysoką Portą, nie wiadomo natomiast, na jakiej podstawie Shaw pisze,
że Polacy pośredniczyli w negocjacjach pomiędzy Sulejmanem a Ferdynandem I. O
ile nam wiadomo, poseł polski Piotr Opaliński, przebywający wówczas w Stambule,
poproszony został o uczestnictwo w negocjacjach z przybywającym tamże posłem
Ferdynanda (A Dziubiński, Stosunki
dyplomatyczne polsko-tureckie w latach 1500-1572 w kontekście międzynarodowym,
Wrocław 2005, s. 96). Wniosek o polskim pośrednictwie jest chyba jednak zbyt
daleko idący.
Na stronie 102 znalazło się
następujące zdanie odnośnie do sytuacji zaistniałej po bitwie pod Warną (1444):
„Hunyadi został mianowany regentem Ludwika, syna poległego króla [Władysława
Warneńczyka]”. Jest to błąd, ponieważ król Polski i Węgier Władysław III zwany
Warneńczykiem nie był żonaty i nie miał dzieci (współcześni spekulowali na
temat jego skłonności homoseksualnych). Ludwik Jagiellończyk był synem innego
Władysława z rodu Jagiellonów, króla Czech i Węgier, i zginął 80 lat później w
bitwie pod Mohácsem (1526). Ten sam akapit zresztą rozpoczyna się komicznym
sformułowaniem „Hunyadi nie zraził się tym, że pod Warną nie zginął”.
Wyjaśnić trzeba, że Stefan Wielki
nie był władcą Bośni (która zresztą w okresie, którego dotyczy ten akapit,
należała już do Imperium Osmańskiego), tylko hospodarem Mołdawii (s. 122). Zarządca
prowincji państwa osmańskiego to nie gubernator, lecz bejlerbej (co zostało
zresztą wyjaśnione w książce na s. 199, lecz niestety mimo to w następnym
akapicie na tej samej stronie znów pojawia się owo nieszczęsne słowo gubernator).
Podobnie tytuł władcy osmańskiego brzmiał padyszach, nie sułtan. Zdobycie
Belgradu miało miejsce w 1521, nie 1520 r.
W książce zaskakuje spora ilość
błędów fleksyjnych („nasłał głuchoniemych skrytobójców na ponad dwadzieścia
swoich sióstr, którzy je udusili”, s. 287) oraz interpunkcyjnych („Osmanowie
wyczerpani długotrwałymi, wojnami i byli gotowi do rozmów pokojowych”, s. 291).
Zgodnie z zasadami transliteracji w języku polskim raczej powinno się stosować
formę Chayreddin niż Hayreddin, zdarzają się również niepoprawne transliteracje
niektórych nazw geograficznych (np. Temesvar). Tłumacz wyraźnie nie miał
pomysłu, w jaki sposób używać w tekście słowa „sipahi”, a przecież dysponujemy
jego spolszczeniem: spahis. Transylwania to po polsku Siedmiogród. Wreszcie
przykład ze strony 398: „służył w instytucji piśmienniczej”. Dalszy ciąg zdania
wskazuje, że chodziło tu po prostu o kancelarię: „nadzorował korespondencję
sułtana z zagranicznymi ambasadorami”. Tom kończy obszerna bibliografia z
redakcyjnym dodatkiem bibliografii polskiej (w sumie 20 pozycji), który jednak
sprawia przykre wrażenie zestawienia przypadkowego i chaotycznego.
Stanford J. Shaw w swoim dziele
obrazowo przedstawia, z jakimi problemami musieli borykać się władcy Imperium.
Z zewnątrz, z perspektywy europejskiej, wydawało się ono bardzo zwarte i
jednolite, jednak w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Im większe terytorialnie
się stawało, tym bardziej rozrywała je wewnętrzna dynamika, tym więcej
sprzecznych interesów należało pogodzić w jego łonie i więcej wysiłku wymagało
utrzymanie państwa w całości. Nie dałoby się tego z pewnością osiągnąć próbując
centralnie narzucić prowincjom jakieś sztywne struktury, dlatego podziw musi
budzić elastyczność administracji osmańskiej, która potrafiła przez kilkaset
lat utrzymać w granicach jednego państwa tak różne prowincje, jak Bałkany na
północy, a Egipt, Wielka Syria i Irak na południu. O konfliktach tlących się
nieustannie pomiędzy ludźmi „wschodu” i „zachodu” pisała J. Hathaway. Jeśli
będziemy o tym pamiętać, w inny sposób będziemy postrzegać także kryzysy, które
przeżywało Imperium (i z których mimo wszystko wychodziło obronną ręką dzięki
mechanizmom przystosowania). A trudności były przecież nie tylko wewnętrzne.
Imperium było ze wszystkich stron otoczone nieprzyjaciółmi. Dopiero w latach 30.
XVI w. zaczęło zdobywać sojuszników na zachodzie (1533 traktat pokojowy z
Polską, która zresztą już wcześniej po cichu sprzyjała Turkom; 1536 przymierze
z Francją). Istniało też stałe zagrożenie wyprawą krzyżową. Było ono co prawda
raczej tylko hipotetyczne, jednakże jej zorganizowanie wielokrotnie zapowiadali
kolejni papieże i władcy chrześcijańscy.
Pod koniec XVIII w. konserwatywne
dotychczas Imperium zaczęło otwierać się na Zachód. W XIX wiek państwo
wchodziło już jednak osłabione i z uszczuplonym terytorium.
Stanford J. Shaw, Historia Imperium Osmańskiego i Republiki
Tureckiej, tom I: 1280-1808, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2012
Niewątpliwie dość rzadkie w polskojęzycznych publikacjach dogłębne opracowanie historii Imperium Osmańskiego kusi, by sięgnąć po tę książkę. By dowiedzieć się czegoś o przeszłości krajów, które dzisiaj są najbardziej znane z wycieczkowych ofert biur podróży. Oprócz licznych zachęt do spędzania tam wakacji - o Turcji słyszymy właściwie jedynie przy napomykaniu o jej aspiracjach do wejścia do Unii Europejskiej. Ze szkoły wiemy o Warnie, oblężeniu Kamieńca Podolskiego, odsieczy wiedeńskiej, nieuznaniu rozbiorów Polski i w zasadzie tu kończy się nasza wiedza o Turkach. Jednak o ile egzotyczne (dosłownie i w przenośni) meritum książki pociąga, o tyle forma nieco zniechęca.
OdpowiedzUsuńZ recenzji wynika, że w książce są błędy, których przeciętny, zainteresowany tematyką czytelnik, ale nie będący historykiem, nie wychwyci. Zaakcentowane nieścisłości w publikacji naukowej są rzeczą - chciałoby się zakrzyknąć - niedopuszczalną. A jednak, jak widać, dopuszczalną, a przynajmniej dopuszczoną do druku. Biorąc do ręki książkę naukową, ufam, że będzie ona źródłem cennej wiedzy, że nie muszę opisanych w niej faktów konfrontować z innymi źródłami. Wypunktowane w recenzji błędy zdecydowanie obniżają jej wartość, zwłaszcza jako dzieła, które może być cytowane w innych pracach, a zatem - fałsz zostanie wzięty za prawdę, a błędy powielone.
Niepokoi też fakt, że coraz więcej ukazujących się współcześnie książek, które przeszły cały proces wydawniczy z korektą włącznie, zawiera tyle błędów językowych i stylistycznych, jak chociażby te zdania zacytowane w recenzji. Dlaczego wydawnictwa coraz mniej dbają o poprawność językową publikacji? Czy ta niechlujność wynika z pośpiechu, który narzucają prawidła rynku wydawniczego czy też z braków w wykształceniu i niechęci do samodokształcania się osób, które powinny znać reguły gramatyki, składni oraz interpunkcji w języku polskim? Przykro to stwierdzić, ale przyjemniej czyta się książki wydane kilkadziesiąt lat temu, choćby na gorszym papierze i w mniej atrakcyjnej szacie graficznej, ze względu na to, że cechuje je nienaganna wręcz polszczyzna i brak szpecących tekst licznych "literówek", od których tak trudno uchronić się obecnym publikacjom.
Twoja ocena jest zbyt surowa. Mimo wszystko to jest książka, którą warto mieć na półce i którą warto przeczytać. Błędy, które wyłapałem, nie dezawuują jej wartości. Aczkolwiek zgadzam się z Tobą, że sito recenzyjno-redakcyjne powinno być bardziej gęste.
OdpowiedzUsuń