poniedziałek, 20 maja 2013

D. Dolański, Trzy Cesarstwa: wiedza i wyobrażenia o Niemczech, Turcji i Rosji w Polsce XVIII wieku

Pierwsza Rzeczpospolita u schyłku swego istnienia była państwem znajdującym się w wyjątkowej sytuacji geopolitycznej, jako że graniczyła z wszystkimi trzema XVIII-wiecznymi cesarstwami, wymienionymi w tytule książki Dariusza Dolańskiego. Dlatego też ważnym i interesującym projektem badawczym jest kolejna próba opisania sposobu postrzegania tych mocarstw i wiedzy na ich temat w społeczeństwie staropolskim. Sytuację komplikuje (czy też może z naszego punktu widzenia – uatrakcyjnia) fakt, że w omawianym okresie znacząco zmieniła się sytuacja polityczna zarówno Polski, jak i trzech cesarstw, zmienił się kontekst historyczny ich istnienia i współoddziaływania.


Autor podjął „próbę przedstawienia wiedzy o przeszłości i teraźniejszości w konfrontacji z wyobrażeniami w kontekście zmian międzynarodowych, a także i przemian związanych z przenikaniem i adaptacją idei oświecenia”. Jak jednak od razu zastrzega, „tak przedstawiony cel wprowadza te badania w obszar historii mentalności wraz ze wszystkimi jej ograniczeniami i wiążącymi się z nią wątpliwościami, sytuując ją w kontekście historii historiografii, badań nad stereotypami i sposobem ich funkcjonowania w kulturze oraz imagologią”. Przyznać muszę, iż nie mam zaufania do badań nad mentalnością w dawnych wiekach, ponieważ jest to zazwyczaj problematyka słabo uchwytna źródłowo. Dlatego też sądzę, że lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby Autor zwrócił się nieco bardziej w kierunku zagadnień komunikacji społecznej. Jako przykład takiego rozwiązania problemu podać mogę moją rozprawę poświęconą postrzeganiu obrazu Turka w Polsce w okresie jagiellońskim. Takiej perspektywy w recenzowanej książce jednak zabrakło, a historia mentalności chyba ma niewiele wspólnego z tematem książki. Zobaczymy zresztą, jak z tych zapowiedzi Autor się wywiązuje.

Czego jednak nie dowiemy się ze wstępu to fakt, że Autor wielokrotnie sięga w swojej pracy do metod bibliologii historycznej, historii bibliografii i literatury, czyniąc to jednak jakby bezwiednie, mimochcąc, świadomie się jednak do tych dyscyplin nie odwołując i nie wymieniając ich nigdzie z imienia, nieco jak pan Jourdain, który mówił prozą, choć sam o tym nie wiedział. Dolańskiemu zdaje się nieco brakować właściwej naukowej aparatury pojęciowej.

Praca powstała na podstawie kilku grup źródeł piśmiennych: kompendiów wiedzy, tekstów pochodzących z kalendarzy i gazet (uznanych przez Autora za podręczniki, co jest niezbyt dla mnie zrozumiałe), tekstów publicystycznych, pamiętników, opisów podróży i poezji, a także podręczników sensu stricto, które pojawiają się nieco dalej. Pominięte zostały źródła literackie. Bibliografia wymienia 105 pozycji źródłowych wydawnictw zwartych, a do tego roczniki czterech czasopism oraz siedem publikacji źródłowych.

Rozdział pierwszy recenzowanej rozprawy przedstawia poglądy polskich autorów XVIII-wiecznych na historię powszechną, na dzieje państw i narodów oraz geografię, a także ewolucję tych poglądów w ciągu stulecia. Ma on charakter bio-bibliograficzny, przedstawiono tu bowiem skrótowo sylwetki autorów i wymieniono napisane przez nich dzieła. Ten przegląd twórczości zaprezentowano w podziale na gatunki piśmiennicze, takie jak kompendia, gazetki pisane, poematy polityczne, encyklopedie czy pamiętniki. Typologia ta przyjęta została przez Autora intuicyjnie, bez odwołania się do dorobku historyków literatury. Z każdego gatunku podano po jednym lub kilka przykładów dla każdego pokolenia staropolskich pisarzy, przedstawiając w jaki sposób ich poglądy ewoluowały w czasie, jak zmieniały się u kolejnych twórców z młodszych generacji. Jest to zabieg całkowicie słuszny i celowy, niestety ze względu na jego skrótowość powstał raczej schematyczny zarys, który stereotypowo pokazuje jedynie obskurantyzm czasów saskich oraz oświecenie czasów stanisławowskich. Autor starał się także naszkicować ogólny klimat intelektualny epoki.

W rozdziale drugim omówiono źródła informacji, do jakich sięgali polscy autorzy piszący o sąsiednich mocarstwach. Pisano zatem na podstawie własnych obserwacji z podróży (aczkolwiek nieczęstych i niezbyt chętnie podejmowanych), doświadczenia mieszkańców terenów nadgranicznych oraz, przede wszystkim, lektury dzieł obcych (kronikarzy od średniowiecza po XVIII wiek, dzieł geograficznych, rozpraw poświęconych sprawom gospodarczym i ustrojowo-politycznym, artykułów z gazet). Ta część monografii jest w znacznym stopniu zarysem historii historiografii, z bardzo solidnym przeglądem wykorzystanych w pracy źródeł.

Rozdział trzeci poświęcony jest obrazowi Niemiec. Dolański omawia dokonywane przez XVIII-wiecznych autorów omówienia historii Niemiec, poczynając od średniowiecza. I tu czytelnik jego książki zadaje sobie pytanie: po co? Czemu ten zabieg miał służyć (to samo zastrzeżenie odnosi się także do rozdziału poświęconego Rosji)? Dolański opisuje także, w jaki sposób Polacy przedstawiali niemiecki ustrój polityczny i system władzy cesarskiej. Co ciekawe, mieli oni trudności ze zdefiniowaniem terytorialnym Niemiec, często przyjmując, iż są one tożsame z Cesarstwem.

Niemniej stwierdzić trzeba, że Polacy w XVIII wieku nieźle znali Niemcy (czy też Cesarstwo), orientowali się w ich polityce, ustroju, sytuacji międzynarodowej, postrzegali je jako kraj wielki i bogaty. Często przedstawiano je jako pozytywny przykład do naśladowania. Natomiast wojny i rebelie nękające Niemcy, a zwłaszcza Saksonię, miały być karą boską za rozwój herezji luterańskiej. Było to dość stereotypowe ujęcie.

„Historycy i geografowie XVIII wieku starali się mówić o Niemcach przychylniej niż ich poprzednicy z wcześniejszych stuleci”, jednak już autorzy gazetek rękopiśmiennych byli bardziej wobec nich krytyczni. „Rosnące zagrożenie, a następnie rozbiory spowodowały, że Niemiec powoli zaczął ponownie przeistaczać się w znienawidzonego wroga. Po pierwszym rozbiorze Niemiec zarówno Prusak, jak i Austriak stał się grabieżcą, ciemiężycielem, żołdakiem i biurokratą”. Zdecydowanie negatywny obraz tej nacji pozostawiły również pamiętniki czasów stanisławowskich.

Jednak z tego, co Autor zapowiadał we wstępie, tzn. z badań nad mentalnością, niewiele tu znajdujemy. Dowiadujemy się, jakie wiadomości Polacy mieli o Cesarstwie, ale niewiele na temat, jak Niemcy byli postrzegani przez naszych rodaków. Dolański opisał, co Polacy wiedzieli, z trudem jednak przychodzi mu opisać, co myśleli.

Rozdział czwarty poświęcony został krajom wchodzącym w skład Cesarstwa Niemieckiego: Austrii, Prusom i Saksonii. Tutaj główne miejsce zajęły spory o odsiecz wiedeńską i Jana III, dyskusje z austriackimi historykami dowodzącymi praw austriackich do ziem polskich. Opinie Polaków na temat władców z dynastii Habsburgów, Marii Teresy i Józefa II, były raczej przychylne, jednak na ogół Austriacy nie cieszyli się ich szacunkiem.

W przypadku Prus, czyli „drugiego niemieckiego zaborcy Polski opinie oscylowały pomiędzy niechęcią i podziwem a wiarą w lojalność i wspólnotę interesów włącznie”. Tutaj ponownie wywód zaczyna się „od stworzenia świata”, czyli od opinii na temat Krzyżaków, identyfikowanych przez polskich historyków oświeceniowych z Prusami. Co ciekawe, dość długo niektórzy autorzy upierali się przy zależności lennej Hohenzollernów od królów Polski, nawet już w epoce rozbiorowej nie uwzględniając bieżących realiów. Tutaj też omówiono staropolskie opinie na temat królów pruskich.

Podobnie mieszane oceny wyrażano w stosunku do Saksonii, połączonej z Polską w pierwszej połowie stulecia unią personalną. Było to powodem, dla którego wzrosło zainteresowanie tym krajem. O ile sama Saksonia opisywana była w pozytywnym świetle, to sami Sasi nie cieszyli się dobrą opinią. Tak i rządy Augusta II z jednej strony opiewane były w panegirykach, z drugiej jednak ostro krytykowane.

Na Turcję i Rosję nie zostało już wiele miejsca, obu tym cesarstwom poświęconych zostało zaledwie po 30 stron książki. Obraz Turcji omówiony został w rozdziale piątym. Ta część rozprawy budziła moje największe zainteresowanie i głównie ze względu na nią sięgnąłem po dzieło Dolańskiego. I przyznać się muszę do lekkiego rozczarowania, jako że kwestii tureckiej poświęcono tak niewiele uwagi.

Turcja w XVIII wieku nie była już tak potężnym sąsiadem, jak w stuleciach XVI czy XVII. Państwo osmańskie osłabło, jednak mimo to „gazetki rękopiśmienne aż do co najmniej połowy XVIII wieku, wbrew faktom historycznym i nowemu charakterowi stosunków polsko-tureckich, powielały stereotyp państwa tureckiego jako potęgi wciąż jeszcze zagrażającej Polsce”, zaś prasa warszawska informowała na bieżąco o wojnach rosyjsko- i austriacko-tureckich.

Mimo to „dla Polski XVIII wieku Turcja powoli przestawała być groźnym sąsiadem. Chętnie sięgano, co prawda, do antytureckiej ideologii (…) Jednak w miejsce dawnej zachodniej chrześcijańskiej solidarności coraz silniej, acz nie w skrystalizowanej formie, zaczęła się pojawiać solidarność z Turcją w obliczu wspólnego wroga”. Ciekawa jest obserwacja, iż akcenty antytureckie pojawiające się zarówno w piśmiennictwie, jak i kulturze materialnej, były jedynie pustymi gestami, frazesami bez głębszego znaczenia. Jednak mówienie w znacznym uogólnieniu o „chrześcijańskiej solidarności” wobec wrogiego państwa muzułmańskiego jest nieporozumieniem. Taka solidarność była również jedynie deklaratywna i nie przekładała się na żadne rzeczywiste działania już od XV wieku.

Wiktorię wiedeńską w czasach stanisławowskich wykorzystywano, prowadząc swego rodzaju politykę historyczną, do budowania poczucia jedności i dumy narodowej. Przypominano w ten sposób potęgę dawnej Polski, często zresztą nie odwołując się nawet w utworach panegirycznych do treści antytureckich. W sporach o rok 1683 zazębia się historia Polski, Austrii i Turcji, co nie zostało przez Autora mocniej zaakcentowane.

Kolejna istotna obserwacja wskazuje, iż w saskiej i stanisławowskiej Polsce pogardliwie traktowano „turecką” religię (islam) i Proroka Mahometa, którego tak w stuleciach wcześniejszych, jak i w wieku XVIII uważano za Turka. Przejawiano zatem więcej postaw antyislamskich niż stricte antytureckich. Samo państwo osmańskie nie było postrzegane bardzo i jednoznacznie negatywnie, choć stereotypowe przedstawienia despotycznej władzy padyszacha wywierały szczególny wpływ na miłujących wolność sarmatów. W ciągu stulecia zmieniła się perspektywa, z jakiej postrzegano Imperium Osmańskie, jego obraz zyskiwał z czasem coraz więcej cech pozytywnych.

Dodać warto, że opisy narodzin islamu, o których pisze Dolański, krążyły w Europie już od średniowiecza. Pierwszy podał je św. Jan Damasceński, od którego przejęte zostały przez św. Tomasza z Akwinu, Marsyliusza z Padwy i za pośrednictwem Piusa II przez wielu późniejszych autorów (Jana Boemusa, a także Stanisława Orzechowskiego).

Ten rozdział raczej rozbudził mój apetyt niż go zaspokoił. Napisano w nim dużo o tym, co w Polsce przed dwustu czy trzystu laty wiedziano o Turcji, niewiele jednak o tym, co o niej w istocie myślano i jaki był stosunek Polaków do tego państwa. Jakie postawy wobec Imperium przejawiano (Dolański podaje przykłady zarówno pozytywne, jak i negatywne), które przeważały? Czy da się to zagadnienie jakoś usystematyzować? Bo systematyki w tym gąszczu cytatów trochę brakuje. Oczywiście zostały one ułożone rzeczowo, w pewne grupy zagadnień, jak religia, gospodarka, sułtan itd., ale trudno jest czytelnikowi zorientować się, jaki ostatecznie wyłania się z tego obraz państwa i społeczeństwa osmańskiego? (To samo zastrzeżenie odnosi się także do rozdziałów poświęconych Niemcom i Rosji.)

I wreszcie rozdział szósty poświęcony Rosji. Rosja w początkach wieku budziła najmniejsze zainteresowanie polskich pisarzy, chociaż kontrowersje budziła kwestia praw do używania tytułu cesarskiego przez władców Rosji. „Dużo większe niż u historyków zainteresowanie wzbudzała Rosja u autorów syntez geograficznych”. Wiele zainteresowania wzbudzały kwestie religijne (prawosławie, możliwość przywrócenia jedności religijnej). „Te kwestie schodziły jednak na drugi plan w obliczu procesów modernizacyjnych, które w XVIII wieku przeżywała Rosja”. Przemiany te budziły duże zainteresowanie polskich autorów. Co oczywiste, w okresie rozbiorów stosunek Polaków do Rosji stał się niechętny, negatywny. Jednak na to, w jaki sposób przedstawiano Rosję czy carycę Katarzynę w polskim piśmiennictwie, znaczący wpływ miała także cenzura. Pisać o nich źle nie było wolno. „U schyłku stulecia pod wpływem bezpośrednich kontaktów Rosjanie uzyskali opinię narodu brudnego, rozpitego, złodziejskiego i zacofanego, przy tym wszystkim dostrzegano jednak ich waleczność” i ten stereotyp utrzymuje się chyba w znacznej mierze do dziś.

Mentalność, której badanie Autor deklarował we wstępie, pojawia się dopiero w rozdziale siódmym, stanowiącym podsumowanie pracy. Mówić o niej można chyba jako o refleksji nad aktualnym położeniem Polski, jej stosunku do sąsiadów, przemian zachodzących w państwach ościennych i naszego wobec nich zacofania. Uwagę badacza przyciągają wyobrażenia i opinie dawnych Polaków o innych narodach. Główną cechą odróżniającą Polskę od sąsiadów była, w ich przekonaniu, forma rządów: jedynowładztwo, absolutyzm, despotyzm w Cesarstwach, wolność i demokracja u nas.

Rozprawa Dariusza Dolańskiego jest, mimo wskazanych braków i mankamentów, bardzo interesującą i potrzebną książką. A o staropolskim oglądzie świata jeszcze z pewnością jest wiele do powiedzenia w ujęciu różnych dyscyplin nauk historycznych.

Dariusz Dolański, Trzy Cesarstwa: wiedza i wyobrażenia o Niemczech, Turcji i Rosji w Polsce XVIII wieku, Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2013

1 komentarz:

  1. Właśnie skończyłem lekturę i muszę przyznać, że zgadzam się z większością zarzutów wysuniętych w recenzji. Moje największe zainteresowanie również budził rozdział dotyczący Turcji, ale także i Rosji. Nie jestem historykiem z rzemiosła, stąd trudno mi wypowiadać się na temat kwestii warsztatowych. Pokuszę się jednak o stwierdzenie, że historii mentalności w pracy nie ma wcale i tutaj Recenzent był dla prof. Dolańskiego aż nazbyt łaskawy. Z historią historiografii też mam problem. Owszem, omawiane są dzieła polskich uczonych piszących w wieku XVIII o przeszłości, ale trudno mi uznać książkę omawiającą publicystykę za dzieło z zakresu historii historiografii. Zabrakło mi też meta moziomu, na który historyk historiografii powinien wejść przy tak ujętym temacie pracy. Jest po prostu omówienie kolejnych dzieł XVIII-wiecznych autorów z bardzo skromnym komentarzem.

    Wartością książki jest samo przybliżenie polskiej literatury z omawianego okresu, ale mimo wszystko pozostaje spory niedosyt.

    OdpowiedzUsuń