poniedziałek, 13 maja 2013

E. J. Zürcher, Turcja: od sułtanatu do współczesności

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego opublikowało w znakomitej serii Historiai kolejną książkę poświęconą problematyce osmańskiej. Poprzednio wydane tomy to, przypomnijmy, Franco Cardini, Europa a islam: historia nieporozumienia, Kraków 2006, Halil İnalcık, Imperium osmańskie: epoka klasyczna 1300-1600, Kraków 2006 oraz Dzieje gospodarcze i społeczne imperium osmańskiego 1300-1914, red. H. İnalcık, D. Quataert, Kraków 2008. Z satysfakcją przyjąć należy fakt, że w Polsce ukazują się kolejne opracowania poświęcone historii Imperium Osmańskiego i Republiki Tureckiej, jakich do niedawna brakowało. Książkę Erika J. Zürchera jednak warto czytać łącznie z recenzowanym już przeze mnie dziełem Stanforda J. Shawa nie tylko po to, by poszerzać swoją wiedzę, ale również po to, by konfrontować oba teksty.


Albowiem w trakcie lektury Turcji od sułtanatu do współczesności trudno nie dokonywać porównań z książką Shawa, która została opublikowana kilka miesięcy wcześniej przez Wydawnictwo Akademickie Dialog (i nie wiem, czy nie złożyło się trochę nieszczęśliwie, że obie książki ukazały się na rynku w tak krótkim odstępie czasu). Tutaj materiał jest bardziej skondensowany, nie rozpisany aż tak bardzo szczegółowo, co, jak sądzę, bardziej odpowiada formule podręcznika akademickiego. Aczkolwiek studenta, który przyjmie założenie, że zaoszczędzi sobie czasu i przeczyta 300 stron Zürchera zamiast 650 Shawa, może spotkać na egzaminie niemiła niespodzianka.

Trzeba przyznać, iż czyta się tę książkę dobrze, jej narracja jest płynna i wciągająca. Niestety tekst Zürchera przypomina, szczególnie w pierwszej części, obejmującej XIX wiek, skróconą wersję Shawa. Co prawda nie można mówić o zależności treściowej, jednakże układ materiału, jego podział na krótkie podrozdziały, a nawet ich tytuły, są bardzo podobne w obu przypadkach i trudno oprzeć się wrażeniu, że czytamy wyciąg z drugiego tomu Historii Imerium Osmańskiego i Republiki Tureckiej. Jednak Zürcher jest przystępniejszy w odbiorze ze względu na to, że jego narracja jest mniej drobiazgowa, opuszcza wszystkie szczegółowe rozważania Shawa i wystrzega się popełnionych przez niego błędów. Podziwiać można jego umiejętność syntetyzowania. Poza tym, co również jest ważne, przekład i korekta zostały wykonane staranniej przez krakowskie wydawnictwo.

Wiekowi XIX poświęcona jest mniej niż trzecia część tekstu (do strony 90). Natomiast kolejne części, opisujące wiek XX i początek XXI, są już nieco inaczej napisane, nie noszą już tak wyraźnie piętna Shawa, są też bardziej szczegółowe niż część pierwsza.

Książka zaczyna się od wprowadzenia, w którym Autor przedstawia przyjętą w swoim opracowaniu periodyzację. Zakres chronologiczny dzieła obejmuje okres od końca XVIII w. aż do roku 2002.

E. J. Zürcher w części XIX-wiecznej swej książki więcej uwagi niż Shaw poświęcił dziejom społecznym czy demografii państwa tureckiego, mniej natomiast szczegółom administracyjno-wojskowym. Biografie postaci z tureckiej historii zostały ujęte w dołączonym do tekstu książki aneksie, nie tak jak u Shawa wplecione w tekst, co, jak uważam, jest lepszym rozwiązaniem.

W dalszej jednak części, kiedy pisze o XX wieku, aspekt wojskowo-administracyjny historii tureckiej znów wybija się na czołową pozycję, niewiele miejsca pozostawiając kwestiom społeczno-kulturalnym. Jak można zauważyć na marginesie, coraz wyraźniej widać potrzebę publikacji odrębnego opracowania poświęconego tej właśnie problematyce.

Pisząc o historii Turcji od początku XX wieku Autor szczegółowo opisuje sytuację polityczną i działalność organizacji opozycyjnej pod nazwą Komitet Jedności i Postępu, jej dojście do władzy oraz trudną sytuację polityczną w latach 1909-1913. W tym okresie ogromną rolę polityczną odgrywała armia. Podczas gdy sytuacja międzynarodowa Turcji coraz bardziej się pogarszała, na krajowej scenie politycznej zaczęły powstawać kolejne partie.

Sporo uwagi poświęcono włączeniu się Imperium w pierwszą wojnę światową, działaniom militarnym prowadzonym w tym okresie, a wreszcie zmianom społecznym i kulturowym wewnątrz państwa, które zaszły w okresie wojny. M.in. od 1913 r. rozpoczęła się emancypacja kobiet.

E. J. Zürcher w sposób obiektywny i bezstronny stara się rozważyć najbardziej kontrowersyjny problem w historii Imperium Osmańskiego, czyli „kwestię ormiańską”, przychylając się ostatecznie do uznania odpowiedzialności rządu tureckiego za ludobójstwo na Ormianach. Przypomnijmy, że odwrotnie przedstawiali to zagadnienie Shaw i jego żona, lekceważąc problem i zrzucając odpowiedzialność na rosyjskie prowokacje i wrogą propagandę mocarstw europejskich.

W początku XX wieku ważnym przeobrażeniom ulegała osmańska gospodarka, co opisano w dłuższym podrozdziale. Obszernie omówione zostały także główne nurty ideologiczne schyłkowego Imperium: osmanizm, islamizm oraz turanizm.

Niestety z wojny Imperium wyszło już nawet nie tyle osłabione, co wręcz w szczątkowej postaci. Powstał wówczas nacjonalistyczny ruch oporu, który nie godził się zaakceptować warunków pokoju uzgodnionych (i narzuconych Turcji) przez ententę.

W dalszej części książki pojawia się więcej informacji na temat polityki wewnętrznej Turcji, partii politycznych i ruchów ideologicznych, sytuacji w kraju, a wreszcie o jego wyczerpaniu po wojnie z lat 1921-1922 i narodzinach Republiki Tureckiej. Która też nie była tworem jednolitym, ukształtowanym już w chwili powstania. Jej istnienie było przez pewien czas zagrożone i rozrywały ją różne siły odśrodkowe, takie jak rebelia kurdyjska. Uratowała ją postawa jednego człowieka, Mustafy Kemala Atatürka (którego rolę zresztą Zürcher dyskutuje; historycy kemalistowscy przypisują postaci Atatürka rolę decydującą, podczas gdy holenderski historyk zajmuje stanowisko bardziej wyważone). Reformy kemalistyczne rozpoczęły się od zniesienia sułtanatu i kalifatu, sekularyzacji i proklamowania Republiki. Odtąd młoda Republika zaczęła się umacniać. Pamiętać jednak trzeba, iż wbrew nazwie nie było to państwo demokratyczne, rządy kemalistowskie były jednopartyjną dyktaturą.

Niemniej niezaprzeczalnym sukcesem rządu Atatürka było zwrócenie państwa w kierunku Zachodu, reforma alfabetu i języka oraz laicyzacja, które to procesy zostały tu ciekawie opisane.

Za zasługę tego rządu uznać trzeba również i to, iż nie pozwolił on wciągnąć Turcji w działania w czasie drugiej wojny światowej, choć jego ówczesną kunktatorską politykę uznaje się na Zachodzie za niemoralną. Niemniej z punktu widzenia państwa był to sukces, tym bardziej w oczach tych, którzy pamiętali jeszcze nieszczęścia z okresu pierwszej wojny.

Dopiero po drugiej wojnie światowej, przed 1950 rokiem, nastąpiło przejście Turcji od dyktatury do demokracji, choć proces demokratyzacji oczywiście nie przebiegał łagodnie i bez wstrząsów. Trzeba raczej mówić o okresie lawirowania pomiędzy demokracją a dyktaturą wojskową. Przewroty wojskowe i przejmowanie rządów przez generałów zdarzało się w Turcji do początku lat 80. XX wieku trzykrotnie (włącznie z upadkiem Drugiej i powstaniem Trzeciej Republiki). W późnych latach siedemdziesiątych prawdziwym problemem stała się przemoc polityczna. Narastała wówczas brutalność ekstremizmu politycznego.

Jednym ze szczególnie interesujących fragmentów książki jest ten omawiający zjawisko emigracji zarobkowej Turków do Niemiec, które rozpoczęło się w 1957 r. I ciekawe, że właśnie tutaj jedyny raz w całej książce pojawia się Polska – i to w kontekście zaplecza dostarczającego od XIX wieku siły roboczej Niemcom.

Dla tego okresu Zürcher znów omawia niemal wyłącznie sprawy polityczno-gospodarcze, bez uwzględnienia takich kwestii, jak kultura czy edukacja.

Jak już wspomniałem, tekst został bardzo starannie dopracowany redakcyjnie, jednak mimo to nie ustrzeżono się i tu kilku drobniejszych błędów językowych. Jako przykład podaję jeden z nich, ze strony 56: „Normalna służba [wojskowa] trwała pięć lat, ale jeżeli włączyć różne rodzaje służby w rezerwie terytorialnej, całkowita długość pobytu w armii mogła wynieść nawet dwa lata”.

Erik J. Zürcher nie jest tak stronniczy jak Stanford J. Shaw i jego żona, co również już zostało podkreślone, ale i on zaznacza, że europejscy politycy wykazywali się tendencyjnością i brakiem obiektywizmu w stosunku do Osmanów (pojawia się tu niezbyt szczęśliwe sformułowanie „ignorowano mordy muzułmanów”, s. 72; chodzi oczywiście o mordy popełniane na ludności muzułmańskiej).

Książka wyposażona została w indeks krzyżowy (autorski, geograficzny i rzeczowy), niestety wiele haseł rzeczowych w nim się nie pojawia, tak jak np. szkolnictwo. Co prawda Autor poświęcił mu niewiele uwagi, niemniej kilka podrozdziałów na ten temat w książce się znalazło, warto byłoby więc uwzględnić je w indeksie. To samo odnosi się także choćby do gospodarki.

Jako główne atuty podręcznika napisanego przez Erika J. Zürchera wymienić należy, oprócz znakomitej znajomości omawianej problematyki, zwięzłość toku wykładu oraz obiektywizm. Autor rozpatruje problemy z różnych punktów widzenia, ale nie unika też trudnych spraw (jak choćby związane z ormiańskim terroryzmem czy problem kurdyjski).

Chcesz wiedzieć dokładniej, czym są gecekondu, znane Ci już z powieści Orhana Pamuka? Sięgnij po tę książkę.

Erik J. Zürcher, Turcja: od sułtanatu do współczesności, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2013

4 komentarze:

  1. Z tego co mi wiadomo, książka ta została bardzo źle przyjęta przez sympatyzujące z kemalistami tureckie środowisko akademickie. Właśnie dlatego, że nie jest tak stronnicza, jak opracowanie Shawa wpisujące się w nurt "historiografii dworskiej".

    Mam jednak kilka uwag do samej recenzji- książka dotyczy przede wszystkim dziejów współczesnych. Nie za bardzo rozumiem też na czym miałby polegać zawód studenta, który miałby uczyć się do egzaminu z książki Zurchera? Chodzi o to że Shaw jest bardziej drobiazgowy? Oczywiście warto czytać obie książki i konfrontować je ze sobą, ale nie rozumiem gdzie w syntezie Zurchera piętno Shawa? Zurcher jest bardzo krytyczny wobec Shawa i Bernarda Lewisa, więc nie dopatrywałbym się tego piętna. Moim zdaniem krytycyz Autora wobec wyżej wymienionych jest jak najbardziej uzasadniony. Obaj są dziećmi swoich czasów i pozytywistami z krwi i kości. Ponadto, książka Shawa wyszła w 1977 r. i już wtedy była nie aktualna. Nie wytrzymuje zatem porównania z wydaną piętnaście lat później i dwukrotnie uaktualnianą syntezą Zurchera. Ja studentom z czystym sumieniem dawałbym jedynie Zurchera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Mateuszu, wydaje mi się, że odpowiedzi na Pańskie pytania znajdują się w tekście recenzji:) Natomiast co do ostatniego zdania, to nie zgodzę się z Panem o tyle, że po pierwsze Shaw opisuje historię Imperium od jego początków (Zürcher tylko XIX i XX wiek), a po drugie jest bardziej szczegółowy i podaje o wiele więcej informacji. Jeśli więc odrzucić ten jego ideologiczny bagaż, nadal warto go czytać. Ale do tego, jak pisałem w recenzji Shawa, potrzebny jest jakiś przewodnik, np. wykładowca, który zwróci studentowi uwagę, które fragmenty dzieła dają się zakwestionować. Albo po prostu wiedza i krytyczne myślenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Piotrze, zgadzam się. Oczywiście stwierdzenie jakoby książka Zurchera nosiła piętno Shawa odebrałem jako sugestię, że Holender wzoruje się na Amerykaninie. Zgadzam sie też, że porównań należałoby dokonywać ostrożnie z oczywistego powodu. Shaw podjął się napisania całościowej i faktograficznej syntezy dziejów Turcji, Zurcher natomiast opisuje proces modernizacji zapoczątkowany przez reformy Nizam-i-Cedid. W tym sensie jego książka jest inspirowana klasycznym dziełem Lewisa, o którym Zurcher pisze na wstępie. Z resztą uwag się zgadzam.

    P.S.
    Być może jestem zbyt surowy w swoich ocenach, ale pewnie biorą się one z rozmowy, jaką niedawno odbyłem z wybitnym polskim osmanistą, który Shawa w spisach lektur nie umieszcza...

    OdpowiedzUsuń
  4. W swojej recenzji Shawa starałem się wyważyć za i przeciw. Pewnie gdybym przeczytał tylko drugi tom jego rozprawy, recenzja byłaby surowsza, ale patrząc całościowo nie sposób odmówić jej znacznej wartości, pomimo znanych zastrzeżeń. Niestety w przypadku tego dzieła sytuacja wygląda tak, że trudno jest dyskusję na jego temat utrzymać na poziomie merytorycznym, nie włączając w nią ideologii - i jest to niestety wina autorów. I zawsze już ocena będzie zależała od poglądów recenzenta czy dyskutantów. No i wydaje mi się, że błędem polskiego wydania jest to, że w polskiej przedmowie pióra Profesora Majdy nie ma na ten temat ani słowa. Powinno to było zostać jakoś czytelnikowi zasygnalizowane.

    A co do książki Zürchera, to jej recenzja na pewno mogłaby być lepiej napisana, ale, jak wspomniałem, po lekturze Shawa trudno mi było pisać drugi raz na bardzo podobny temat. I nie wiem, czy nie zrobiono mu trochę krzywdy publikując go zaraz po opus Shawa.
    Swoją drogą było to dla mnie również ciekawe, acz niełatwe, doświadczenie warsztatowe...

    OdpowiedzUsuń