piątek, 6 lutego 2015

M. Botticini, Z. Eckstein, Garstka wybranych


Jakie są pożytki z historii? Na to pytanie będą starali się wkrótce odpowiedzieć m.in. uczestnicy konkursu HERA Uses of the Past (http://www.ncn.gov.pl/aktualnosci/2015-01-22-konkurs-hera-uses-of-the-past-otwarty). Problem jednak nie jest nowy, a odpowiedzi poszukuje i definiuje ją na nowo każde pokolenie historyków. Jedną z nich zaprezentowali Maristella Botticini i Zvi Eckstein w książce „Garstka wybranych: jak edukacja ukształtowała dzieje Żydów 70-1492” (Kraków 2014). Dwójka autorów bardzo interesująco pokazuje, że po to, by zrozumieć współczesność narodu żydowskiego, należy dokładnie zbadać jego przeszłość. Zasada ta oczywiście ma zastosowanie do praktycznie każdego zjawiska współczesności, do każdego narodu i państwa, niemniej to Żydzi są w najbardziej dramatyczny sposób „przypadkiem szczególnym”. Botticini i Eckstein rozprawiają się przy okazji z pewnymi obiegowymi opiniami, które nie są co prawda całkowicie błędne ani szkodliwe (chodzi przede wszystkim o strukturę zawodową – dlaczego Żydzi zajmowali się kupiectwem, finansami czy medycyną, a nie uprawą ziemi?), Autorzy „Garstki wybranych” uważają jednak, że znaleźli lepsze (i jedynie prawdzie) wyjaśnienie. W ich ujęciu główną przyczyną sprawczą kształtującą dzieje narodu wybranego, była edukacja, czyli ściślej rzecz biorąc – nałożony na wszystkich religijnych Żydów obowiązek kształcenia synów, który wprowadzono po 70 r. n.e. Nastąpiła wówczas, rzec by można, zmiana paradygmatu w rzeczywistości społecznej Narodu Wybranego.


Maristella Botticini i Zvi Eckstein odrzucają jako błędne wszelkie prezentowane dotychczas w literaturze historycznej wyjaśnienia socjoekonomicznego położenia Żydów. Podważają zatem wpływ zakazów religijnych (chrześcijanom zabraniano uprawiania lichwy, wobec czego Żydzi zajęli niszę rynkową, dającą lukratywne zajęcie), przepisów cechowych (Żydzi mieli zamkniętą drogę do uprawiania rzemiosła w miastach) czy prześladowań i wypędzeń (jako że byli nimi nieustannie zagrożeni, Żydzi nie byli skłonni do inwestowania w nieruchomości). Z wszystkimi tego typu dobrze znanymi tezami rozprawiają się krótko już na wstępie: „Źródła historyczne, analizowane z ekonomicznego punktu widzenia, nie potwierdzają żadnego z tych od dawna podtrzymywanych poglądów. Naszym zdaniem odpowiedź leży gdzie indziej” (s. 20). A przecież wszystkie te zjawiska, obiektywnie rzecz ujmując, istniały i nie mogły pozostawać bez wpływu na kształtowanie zmian badanych przez Włoszkę i Izraelczyka. I choć istotnie nasiliły się one dopiero w późnym średniowieczu, czyli, jak dowodzą autorzy, kilka stuleci po tym, jak Żydzi porzucili rolnictwo na rzecz zawodów „inteligenckich”, to jednak nie może to być dowodem na słuszność prezentowanej w książce tezy, iż fundamentalna przemiana struktury zawodowej wśród Żydów miała tylko jedną przyczynę. Zapewne Autorzy mają rację twierdząc, że Żydzi przykładali wielką wagę do wykształcenia synów, jednak dalsza argumentacja błyskawicznie się załamuje.

Autorzy poddali badaniu proces kształtowania się narodu w jego „długim trwaniu”, w okresie około 1400 lat. W zakres ich zainteresowań wchodzą zagadnienia demografii i geografii historycznej, ekonomii i religii, wszystko to jednak służy jedynie za fundament, na którym wznoszą budowlę swojej głównej tezy, dotyczącej wiodącej roli wykształcenia w formowaniu narodu żydowskiego.

Prezentowany przez Botticini i Ecksteina redukcjonizm historyczny wydaje się być ujęciem nietrafnym. Rzeczywistość społeczna zawsze jest mocno złożona i żadne zjawisko nie daje się wyjaśnić tylko jedną przyczyną. Historykowi, tak jak przedstawicielom wszystkich innych dyscyplin naukowych, wolno posługiwać się pewnymi uproszczeniami po to, by dało się skonstruować jakiś model, który jest możliwy do opisania; rzeczywistość w całej swojej złożoności jest tworem nazbyt skomplikowanym. ("Gdy myślimy, jak przebiegają różne zjawiska, tylko nieliczni z nas potrafią wyobrazić sobie więcej niż dwa wymiary. Musimy dzielić świat na fragmenty poddające się analizie i badać je w izolacji od pozostałych". R. Dunbar, Kłopoty z nauką, Gdańsk, Warszawa 1996, s. 124). Sensem dociekań naukowych jest wyjaśnianie przyczyn zjawisk, a celem pracy każdego naukowca jest dokonywanie odkryć. Błędem jest jednak, gdy uczony, zachwycony własnym odkryciem ogłasza, iż odnalazł jedyną prawdziwą odpowiedź, a te udzielone przez wcześniejsze pokolenia, przez starszych kolegów – odrzuca jako nieprawdziwe. Zachwycenia takiego nie uniknęli autorzy „Garstki wybranych”. Wydaje się bowiem, że słuszniej byłoby włączyć ich ciekawą tezę w kompleks dotychczasowych ustaleń historyków, dołożyć kolejny klocek do wznoszonej wspólnie budowli, zamiast wyjmować z niej te elementy, które uznali oni za niepasujące. Niektóre ich teorie wydają się nieco naciągane, szczególnie te, które oparte zostały na danych szacunkowych, zaś cały wywód podporządkowany jest udowadnianiu przyjętej arbitralnie tezy. Na wszystkie pytania stawiane w książce jej Autorzy mają tylko jedną odpowiedź i nieco zbyt łatwo przychodzi im wyjaśnianie całego kompleksu zjawisk społecznych jedną przyczyną.

Na stronie 148 dzieła znajdujemy kolejne kontrowersyjne sformułowanie: „Żydzi potrafili pisać wcześniej niż większość innych ludów”. Być może jest prawdą, że w początkach naszej ery poziom skolaryzacji wśród Żydów był jednym z najwyższych w ówczesnym świecie, jednak teza, że Żydzi posiadali wielką naukową przewagę konkurencyjną nad innymi narodami jest całkowicie fałszywa. Autorzy w ogóle nie zastanawiają się nad innymi bliskowschodnimi i azjatyckimi cywilizacjami, zbyt łatwo przyszło im ich zignorowanie. Nie odnoszą się ani słowem choćby do kilka wieków wcześniejszej kultury Egiptu hellenistycznego, w którym umiejętność czytania i pisania nie były aż tak niedostępne (por. A. Świderek, W „Państwie Apolloniosa”. Społeczeństwo wczesno-ptolemejskie Fajum w świetle Archiwum Zenona, Warszawa 1959), co ważniejsze jednak, przemilczają także współczesną opisywanym przemianom społeczności żydowskiej kulturę Azji Środkowej (por. S. Frederick Starr, Lost Enlightenment: Central Asia's Golden Age from the Arab Conquest to Tamerlane, Princeton 2013). Nie jest to bez znaczenia, ponieważ autorzy podkreślają, że żydowscy kupcy i finansiści rozwijali swoją działalność na obszarze od Portugalii po Chiny i Indie. Taka nierzetelność jest dyskwalifikująca dla uczonego. Jedyna teza, powtarzana jak mantra przez Botticini i Ecksteina, nie wyjaśnia, dlaczego to właśnie Żydzi, a nie inne narody czy kultury, wykorzystali swoją przewagę edukacyjną.

Paradoksalnie, choć wspomniana zmiana paradygmatu nastąpiła około 70 roku n.e., a jej wynikiem było radykalne podniesienie stopnia skolaryzacji wśród Żydów, to autorzy praktycznie nie zastanawiają się nad tym, co ją spowodowało. Prześliznęli się jedynie nad tą kwestią stwierdzając, iż dwoma filarami judaizmu były Świątynia i Tora, zatem w sytuacji, gdy jednego z tych filarów zabrakło (Świątynia w tym roku została zburzona), cała tożsamość religijna i kulturowa Żydów oparta została na drugim, czyli na Torze; stąd też wyniknąć miał nakaz kształcenia synów, by poznawali oni Pismo. W efekcie wykształcenie żydowskie to w ujęciu Autorów jedynie nauka czytania po hebrajsku i aramejsku (co nie zawsze łączyło się z umiejętnością pisania) oraz studiowanie Tory. Nie wyjaśniają jednak, w jaki sposób tego typu wykształcenie umożliwiało podejmowanie zawodów „inteligenckich”, miejskich, wymagających specjalnego przygotowania (operacje finansowe, handel, medycyna itd.) w Europie, Azji, Afryce Północnej. Dopiero w połowie książki pojawia się wtrącone mimochodem objaśnienie, że osobom, które w dzieciństwie nauczyły się czytać i pisać po hebrajsku czy aramejsku, łatwiej było później nauczyć się posługiwać w piśmie innymi językami, jest to jednak tłumaczenie dość ubogie. Nasuwa się tu banalna wątpliwość: czy każdy, kto posiada umiejętność pisania, ma coś istotnego do wyrażenia na piśmie? Czy jest to umiejętność wystarczająca do prowadzenia operacji handlowych i finansowych, także dalekosiężnych; czy sama z siebie równa się umiejętności prowadzenia interesów? Dopiero na stronie 162 znajduje się, rzucona znów jakby mimochodem wzmianka o nauce zawodu, jednak w dalszym toku wywodu Autorzy do tego wątku nie powracają. Zamiast tego odmieniają słowo „edukacja” przez wszystkie przypadki, traktując je jak cudowny wytrych otwierający wszystkie drzwi, zupełnie jednak ich nie interesuje, jaka była ta edukacja. Czego uczyli się Żydzi, co pozwoliło im osiągnąć przewagę konkurencyjną nad innymi ludami? Tego się od Botticini i Ecksteina nie dowiadujemy. Kolejne ważne, a pozostające bez odpowiedzi pytanie, brzmi: skąd ubodzy rolnicy żydowscy pozyskali kapitał do rozpoczęcia, po zmianie paradygmatu, działalności w lepiej opłacanych zawodach miejskich? Autorzy, będący profesorami ekonomii, zbywają tę kluczową kwestię milczeniem.

Najważniejsze pytanie, jakie czytelnik chciałby zadać Autorom, brzmi: co spowodowało, że Żydzi rozproszyli się po świecie, żyjąc w diasporze i wykonując „miejskie” zawody, nie podejmując zaś żadnych prób stworzenia własnego państwa? Odpowiedź udzielana przez Botticini i Ecksteina: ponieważ byli najlepiej wykształceni (czyli umieli czytać i pisać po hebrajsku oraz znali Torę), a ich kompetencje były poszukiwane i cenione w całym świecie, niczego w istocie nie wyjaśnia i nie trafia mi do przekonania. Musiały w tym przypadku wchodzić w grę jeszcze jakieś inne jeszcze ważne czynniki, których Autorzy nie dostrzegli.

W dziele zdarzają się anachronizmy. Autorzy chyba nie zdają sobie sprawy z nieprzystawalności współczesnych modeli ekonomicznych do rzeczywistości świata starożytnego. W książce znalazły się ponadto stwierdzenia, które wydają się kontrowersyjne nawet z punktu widzenia ekonomii. Np. takie: „Ludzie piśmienni zawsze wolą wykonywać miejskie zawody wymagające specjalizacji niż zajmować się rolnictwem” (s. 147). Wydaje się jednak, że ludzie, którzy mogą sobie pozwolić na dokonywanie takich wyborów, zazwyczaj wybierać będą raczej zajęcia bardziej dochodowe, a nie kierować się zasadą „cokolwiek, byle w mieście”.

Tekst ten to w zasadzie artykuł napompowany do rozmiarów książki, a odpowiednią objętość uzyskano dzięki wielokrotnemu powtarzaniu tych samych pytań, założeń, stwierdzeń i tez (czy w zasadzie: jedynej tezy, jaką autorzy dysponują). Czy warto więc sięgnąć po „Garstkę wybranych”? Otóż tak. Mimo wielu zastrzeżeń zaprezentowana teza jest interesująca, a książka warta przeczytania i przemyślenia. Z pewnością jest to ciekawa „reinterpretacja żydowskiej historii społecznej i gospodarczej”, jak zachwala wydawca słowami Avnera Greifa. Warto mieć na uwadze, że akcent pada na przymiotnik „gospodarcza”, jako że Autorzy są ekonomistami, nie historykami i posługują się właściwym swojej dyscyplinie warsztatem. Historyk napisałby tę książkę inaczej i zapewne wyciągane przez niego wnioski byłyby ostrożniejsze. Natomiast ekonomista inaczej niż ja odczytałby tę książkę i napisał jej inną recenzję… ale to już inna historia.

M Botticini, Z. Eckstein, Garstka wybranych: jak edukacja ukształtowała dzieje Żydów 70-1492, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2014

1 komentarz:

  1. "Grzech naukowca to zakochanie się we własnej teorii. Romans z nią zawsze bowiem prowadzi do nieszczęścia". M. Rotkiewicz, "Mózg i błazen. Rozmowa z Jerzym Vetulanim", Wołowiec 2015, s. 156.

    OdpowiedzUsuń