piątek, 18 stycznia 2013

J. S. Gruchała, Iucunda familia librorum. Humaniści renesansowi w świecie książki


Jednym z głównych humanistycznych symboli epoki Renesansu (można nawet stwierdzić, iż wręcz najważniejszym), stała się książka. Była ona bowiem nie tylko nośnikiem pewnej nowej treści, prądu umysłowego poruszającego Europę na przestrzeni XIV-XVI wieku. Dla współczesnych była ona czymś znacznie więcej, niż tylko martwym przedmiotem, elementem warsztatu pracy: była niemal żywą istotą przybierającą ludzkie cechy, personifikacją zmarłego przed wiekami autora. Książka stawała się domownikiem, przyjacielem, pasją życia. Jak wielką przywiązywano do niej wagę wskazują nie tylko teksty humanistyczne, ale również liczne przedstawienia ikonograficzne.
W polskim piśmiennictwie powojennym doczekaliśmy się już kilku mniej lub bardziej obszernych studiów historyczno-bibliologicznych, podejmujących tę problematykę. Wskazać tu można dla przykładu na opracowania W. Szelińskiej, S. Grzeszczuka, H. Dziechcińskiej czy A. Kaweckiej-Gryczowej. Skupiają się one jednakże najczęściej na zagadnieniach dotyczących Polski. Niestety tematyka ta daleka jeszcze jest od wyczerpania, dlatego też każde nowe jej opracowanie należy przyjąć ze szczerą radością.
Takim właśnie kolejnym głosem w dyskusji jest najnowsza książka Janusza Gruchały. Do najbardziej interesujących jej części należy zaliczyć tę otwierającą tom (Książka jako przedmiot badań historyka kultury), która omawia stan współczesnych europejskich i amerykańskich badań nad historią kultury oraz ich metodologię, rozdziały Gromadzenie ksiąg oraz Między kopistą a filologiem, a także podrozdziały Lektura pośmiertna (dotyczący motywu książki na pomnikach nagrobnych) i Nadmiar ksiąg (poruszający problem – według określenia P. Chaunu – „świata pełnego”: zapełnianego coraz większą ilością dzieł literackich).
Mimo to lektura ta pozostawia znaczny niedosyt. Biorąc ten tom do rąk, zasugerowany jego tytułem, spodziewałem się otrzymać opracowanie przedstawiające powiązania między humanistycznymi pisarzami a odbiorcami ich dzieł z jednej strony oraz mecenasami z drugiej, opisujące ten trójczłonowy, symbiotyczny twór, stanowiący specyficzną społeczność miłośników ksiąg. Cel Autora, czego dowiadujemy się ze wstępu,  był jednak odmienny. Było nim stworzenie studium nad mentalnością użytkowników książki, a nie opisywanie dziejów książki w epoce Renesansu, przedstawienie „osobistego stosunku do książek”, „humanistycznej formacji umysłowej” oraz „prześledzenie niektórych powtarzających się w kulturze Odrodzenia motywów, które wyrażają stan świadomości humanistów”. 
  
Tak ambitne założenia z pewnością trudno zrealizować w jednym, nawet obszernym studium. Podstawowa kwestia jednak brzmi: czy zadanie takie było w ogóle możliwe do wykonania? W tym miejscu musimy postawić fundamentalne pytanie o metodę i zakres planowanej pracy. W moim przekonaniu Autor nie potrafi udzielić definitywnej odpowiedzi, jaką treść zamierza przekazać czytelnikowi. Fragmenty tej pracy, opisujące zjawiska kultury materialnej, są niezaprzeczalnie cenne. Nie udało się natomiast wykonać zadania, które zostało postawione na wstępie – aspekt psychologiczny nie został należycie uchwycony. Sądzę, iż bezpieczniej byłoby określić temat pracy jako badania nad środowiskiem humanistów i dopiero twardo stanąwszy na tym gruncie w miarę możliwości czynić wycieczki w kierunku wartości bardziej ulotnych.
Do stworzenia takiej pracy należałoby wykorzystać nie tylko teksty „programowe”, czyli założenia teoretyczne zawarte w drukowanych wstępach, listach dedykacyjnych itd., jak to ma miejsce w recenzowanej pracy, lecz przede wszystkim „żywe”, osobiste przekazy, jak noty marginalne, prywatna, nie przeznaczona do publikacji dla szerszego grona odbiorców korespondencja itp. Tekst przygotowywany przez autora lub redaktora do druku nie jest przecież tym samym, co brudnopis czy prywatny list do zaufanej osoby. Podlega on pewnym modyfikacjom, stylizacji i idealizacji. W rzeczywistości więc Autor bada inną problematykę, niż to sobie założył – nie formację umysłową pewnej grupy społecznej, lecz raczej topos literacki. 
Czytelnika zaskoczyć musi brak kontaktu Autora ze starodrukiem, z przekazem źródłowym. Opiera się on całkowicie na edycjach nowych, nie zajmując się śladami lektur na książkach. Osobiste zapiski komentujące czytany tekst, ale często również jakieś współczesne wydarzenia czy osobiste przeżycia, są bardzo cennym materiałem i nie zasługują na zbywanie ich milczeniem. W efekcie więc powstaje swego rodzaju utopijne przedstawienie świata idealnego, takiego, jakim być powinien według postulatów humanistów. 
Ułożyć można by całą listę niedociągnięć omawianego opracowania. Słowem nie wspomina się tu o stowarzyszeniach literackich (jak na przykład Sodalitas Vistulana). Podobnie niedopracowane pozostało zagadnienie, które określić można jako „Uczony i krąg jego zwolenników”. Luki tej nie zapełnia nawet w części rozdział poświęcony  Erazmowi z Rotterdamu. Zupełnie pominięte zostało zagadnienie dedykacji książkowych. Niesłusznie, ponieważ to właśnie one wskazują na wiele istotnych powiązań między autorem a mecenasem, mistrzem itp. Wielce znaczącym w kwestii „formacji umysłowej” autora jest, jeśli dedykował on swe dzieło nie któremuś z możnych panów, mogącemu taką dedykację hojnie wynagrodzić, lecz swemu niezbyt bogatemu przyjacielowi lub nauczycielowi, co przecież się zdarzało. Brak tu również wielu wskazań bibliograficznych. Podrozdział Cicha lektura oparty jest na interesującym artykule Paula Saengera, lecz warto byłoby wskazać jeszcze podstawowe w tym zakresie, dostępne również polskiemu czytelnikowi opracowanie Jeana Leclercqa Miłość nauki a pragnienie Boga (Kraków : Tyniec - Wydaw. Benedyktynów, 1997). Podrozdział Portret czytelnika warto byłoby głębiej osadzić w socjologii i trudno wprost uwierzyć, iż Autor pisząc go nie sięgnął po dzieło Umerto Eco Lector in fabula (Warszawa 1994). Podrozdział Uobecnienie opowiada o utożsamianiu przez humanitów nieżyjącego autora (najczęściej antycznego) z jego dziełem, czy też konkretniej z woluminami, które przechowywali w swoich domach. Mówili i pisali oni o Homerze, Cyceronie, Kwintylianie jako o osobach żyjących, z którymi przebywa się na co dzień pod jednym dachem, zasiada przy tym samym stole. Podrozdział ten byłby o wiele bardziej wartościowy, gdyby znalazło się w nim choćby krótkie wyjaśnienie „nieeuklidesowego” stosunku człowieka średniowiecznego do chronologii. Ciekawie pisał na ten temat Aron Gurewicz w swoich Problemach średniowiecznej kultury ludowej (Warszawa 1987). Dla ludzi żyjących w dawnych wiekach czas nie był wartością liniową i gdyby przyjąć za słuszne teorie Marshalla MacLuhana, to właśnie pismo drukowane stało się przyczyną zmiany tego podejścia. A jeden z rozdziałów swej książki poświęcił przecież Janusz Gruchała właśnie rewolucji druku! Temat jest interesujący sam w sobie, natomiast brak głębszego wyjaśnienia pozostawia niepełny obraz zjawiska.
Zabrakło również, choćby szkicowego, przedstawienia geograficznych kierunków rozprzestrzeniania się prądów umysłowych, ich ognisk i filiacji. Jasnym jest przecież, iż to rozpowszechnienie dokonywało się za pośrednictwem książki. Powstawała w ten sposób sieć owej tytułowej „familii”, jednakże sensu largo, obejmującej całą Europę. Pamiętać przy tym należy o pewnym trywialnym fakcie: Europa nie była tworem homogenicznym, inny był Renesans włoski, inny niemiecki czy polski. Takiego rozróżnienia członków „familii” Autor jednak nie czyni.
Wreszcie znaczne partie tekstu czynią, dość przykre w gruncie rzeczy wrażenie przypadkowego zbioru cytatów.
Nie chodzi oczywiście o to, by materiał zawarty w Iucunda familia uzupełniać dorzucając kolejne szczegóły, przykłady, fakty czy też grupy zagadnień zupełnie tu nie poruszone, gdyż nie miałoby to większego sensu. Uwagi powyższe dotyczą jedynie refleksji nad samą konstrukcją i założeniami pracy. Sądzę, iż temat ten wymaga przede wszystkim ograniczenia i uściślenia, a z drugiej strony przemodelowania i pogłębienia przez Autora badań.
Rozprawę tę ocenić wypadnie jako teoretyczny wstęp do dalszych, szczegółowych badań nad stosunkiem człowieka Renesansu do książki. Sięgnąć więc po nią bez obaw może zarówno historyk planujący rozpoczęcie własnych poszukiwań w tym zakresie, jak i nieprofesjonalista zainteresowany historią kultury europejskiego Renesansu.

Janusz S. Gruchała, Iucunda familia librorum. Humaniści renesansowi w świecie książki, Kraków : Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych "Universitas", 2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz