Jednym z
głównych humanistycznych symboli epoki Renesansu (można nawet stwierdzić, iż
wręcz najważniejszym), stała się książka. Była ona bowiem nie tylko nośnikiem
pewnej nowej treści, prądu umysłowego poruszającego Europę na przestrzeni
XIV-XVI wieku. Dla współczesnych była ona czymś znacznie więcej, niż tylko
martwym przedmiotem, elementem warsztatu pracy: była niemal żywą istotą
przybierającą ludzkie cechy, personifikacją zmarłego przed wiekami autora.
Książka stawała się domownikiem, przyjacielem, pasją życia. Jak wielką
przywiązywano do niej wagę wskazują nie tylko teksty humanistyczne, ale również
liczne przedstawienia ikonograficzne.
W polskim
piśmiennictwie powojennym doczekaliśmy się już kilku mniej lub bardziej
obszernych studiów historyczno-bibliologicznych, podejmujących tę problematykę.
Wskazać tu można dla przykładu na opracowania W. Szelińskiej, S. Grzeszczuka,
H. Dziechcińskiej czy A. Kaweckiej-Gryczowej. Skupiają się one jednakże
najczęściej na zagadnieniach dotyczących Polski. Niestety tematyka ta daleka
jeszcze jest od wyczerpania, dlatego też każde nowe jej opracowanie należy
przyjąć ze szczerą radością.
Takim właśnie
kolejnym głosem w dyskusji jest najnowsza książka Janusza Gruchały. Do
najbardziej interesujących jej części należy zaliczyć tę otwierającą tom (Książka
jako przedmiot badań historyka kultury), która omawia stan współczesnych
europejskich i amerykańskich badań nad historią kultury oraz ich metodologię,
rozdziały Gromadzenie ksiąg oraz Między kopistą a filologiem, a
także podrozdziały Lektura pośmiertna (dotyczący motywu książki na
pomnikach nagrobnych) i Nadmiar ksiąg (poruszający problem – według
określenia P. Chaunu – „świata pełnego”: zapełnianego coraz większą ilością
dzieł literackich).
Mimo to lektura
ta pozostawia znaczny niedosyt. Biorąc ten tom do rąk, zasugerowany jego
tytułem, spodziewałem się otrzymać opracowanie przedstawiające powiązania
między humanistycznymi pisarzami a odbiorcami ich dzieł z jednej strony oraz
mecenasami z drugiej, opisujące ten trójczłonowy, symbiotyczny twór, stanowiący
specyficzną społeczność miłośników ksiąg. Cel Autora, czego dowiadujemy się ze
wstępu, był jednak odmienny. Było nim
stworzenie studium nad mentalnością użytkowników książki, a nie opisywanie
dziejów książki w epoce Renesansu, przedstawienie „osobistego stosunku do
książek”, „humanistycznej formacji umysłowej” oraz „prześledzenie niektórych
powtarzających się w kulturze Odrodzenia motywów, które wyrażają stan
świadomości humanistów”.
Tak ambitne
założenia z pewnością trudno zrealizować w jednym, nawet obszernym studium.
Podstawowa kwestia jednak brzmi: czy zadanie takie było w ogóle możliwe do
wykonania? W tym miejscu musimy postawić fundamentalne pytanie o metodę i
zakres planowanej pracy. W moim przekonaniu Autor nie potrafi udzielić definitywnej odpowiedzi,
jaką treść zamierza przekazać czytelnikowi. Fragmenty tej pracy, opisujące
zjawiska kultury materialnej, są niezaprzeczalnie cenne. Nie udało się natomiast
wykonać zadania, które zostało postawione na wstępie – aspekt psychologiczny
nie został należycie uchwycony. Sądzę, iż bezpieczniej byłoby określić temat
pracy jako badania nad środowiskiem humanistów i dopiero twardo stanąwszy na
tym gruncie w miarę możliwości czynić wycieczki w kierunku wartości bardziej
ulotnych.
Do stworzenia
takiej pracy należałoby wykorzystać nie tylko teksty „programowe”, czyli
założenia teoretyczne zawarte w drukowanych wstępach, listach dedykacyjnych
itd., jak to ma miejsce w recenzowanej pracy, lecz przede wszystkim „żywe”,
osobiste przekazy, jak noty marginalne, prywatna, nie przeznaczona do
publikacji dla szerszego grona odbiorców korespondencja itp. Tekst
przygotowywany przez autora lub redaktora do druku nie jest przecież tym samym,
co brudnopis czy prywatny list do zaufanej osoby. Podlega on pewnym
modyfikacjom, stylizacji i idealizacji. W rzeczywistości więc Autor bada inną
problematykę, niż to sobie założył – nie formację umysłową pewnej grupy
społecznej, lecz raczej topos literacki.
Czytelnika
zaskoczyć musi brak kontaktu Autora ze starodrukiem, z przekazem źródłowym.
Opiera się on całkowicie na edycjach nowych, nie zajmując się śladami lektur na
książkach. Osobiste zapiski komentujące czytany tekst, ale często również
jakieś współczesne wydarzenia czy osobiste przeżycia, są bardzo cennym
materiałem i nie zasługują na zbywanie ich milczeniem. W efekcie więc powstaje
swego rodzaju utopijne przedstawienie świata idealnego, takiego, jakim być
powinien według postulatów humanistów.
Ułożyć można by
całą listę niedociągnięć omawianego opracowania. Słowem nie wspomina się tu o
stowarzyszeniach literackich (jak na przykład Sodalitas Vistulana).
Podobnie niedopracowane pozostało zagadnienie, które określić można jako
„Uczony i krąg jego zwolenników”. Luki tej nie zapełnia nawet w części rozdział
poświęcony Erazmowi z Rotterdamu.
Zupełnie pominięte zostało zagadnienie dedykacji książkowych. Niesłusznie,
ponieważ to właśnie one wskazują na wiele istotnych powiązań między autorem a
mecenasem, mistrzem itp. Wielce znaczącym w kwestii „formacji umysłowej” autora
jest, jeśli dedykował on swe dzieło nie któremuś z możnych panów, mogącemu taką
dedykację hojnie wynagrodzić, lecz swemu niezbyt bogatemu przyjacielowi lub
nauczycielowi, co przecież się zdarzało. Brak tu również wielu wskazań
bibliograficznych. Podrozdział Cicha lektura oparty jest na
interesującym artykule Paula Saengera, lecz warto byłoby wskazać jeszcze
podstawowe w tym zakresie, dostępne również polskiemu czytelnikowi opracowanie
Jeana Leclercqa Miłość nauki a pragnienie Boga (Kraków : Tyniec - Wydaw. Benedyktynów, 1997). Podrozdział Portret czytelnika warto byłoby głębiej
osadzić w socjologii i trudno wprost uwierzyć, iż Autor pisząc go nie sięgnął
po dzieło Umerto Eco Lector in fabula
(Warszawa 1994). Podrozdział Uobecnienie opowiada o utożsamianiu przez
humanitów nieżyjącego autora (najczęściej antycznego) z jego dziełem, czy też
konkretniej z woluminami, które przechowywali w swoich domach. Mówili i pisali
oni o Homerze, Cyceronie, Kwintylianie jako o osobach żyjących, z którymi
przebywa się na co dzień pod jednym dachem, zasiada przy tym samym stole.
Podrozdział ten byłby o wiele bardziej wartościowy, gdyby znalazło się w nim
choćby krótkie wyjaśnienie „nieeuklidesowego” stosunku człowieka
średniowiecznego do chronologii. Ciekawie pisał na ten temat Aron Gurewicz w
swoich Problemach średniowiecznej kultury ludowej (Warszawa 1987). Dla
ludzi żyjących w dawnych wiekach czas nie był wartością liniową i gdyby przyjąć
za słuszne teorie Marshalla MacLuhana, to właśnie pismo drukowane stało się
przyczyną zmiany tego podejścia. A jeden z rozdziałów swej książki poświęcił
przecież Janusz Gruchała właśnie rewolucji druku! Temat jest interesujący sam w
sobie, natomiast brak głębszego wyjaśnienia pozostawia niepełny obraz zjawiska.
Zabrakło
również, choćby szkicowego, przedstawienia geograficznych kierunków
rozprzestrzeniania się prądów umysłowych, ich ognisk i filiacji. Jasnym jest
przecież, iż to rozpowszechnienie dokonywało się za pośrednictwem książki.
Powstawała w ten sposób sieć owej tytułowej „familii”, jednakże sensu largo,
obejmującej całą Europę. Pamiętać przy tym należy o pewnym trywialnym fakcie:
Europa nie była tworem homogenicznym, inny był Renesans włoski, inny niemiecki
czy polski. Takiego rozróżnienia członków „familii” Autor jednak nie czyni.
Wreszcie znaczne
partie tekstu czynią, dość przykre w gruncie rzeczy wrażenie przypadkowego
zbioru cytatów.
Nie chodzi
oczywiście o to, by materiał zawarty w Iucunda familia uzupełniać
dorzucając kolejne szczegóły, przykłady, fakty czy też grupy zagadnień zupełnie
tu nie poruszone, gdyż nie miałoby to większego sensu. Uwagi powyższe dotyczą
jedynie refleksji nad samą konstrukcją i założeniami pracy. Sądzę, iż temat ten
wymaga przede wszystkim ograniczenia i uściślenia, a z drugiej strony
przemodelowania i pogłębienia przez Autora badań.
Rozprawę tę
ocenić wypadnie jako teoretyczny wstęp do dalszych, szczegółowych badań nad
stosunkiem człowieka Renesansu do książki. Sięgnąć więc po nią bez obaw może
zarówno historyk planujący rozpoczęcie własnych poszukiwań w tym zakresie, jak
i nieprofesjonalista zainteresowany historią kultury europejskiego Renesansu.
Janusz S.
Gruchała, Iucunda familia librorum. Humaniści renesansowi w świecie książki,
Kraków : Towarzystwo Autorów i Wydawców
Prac Naukowych "Universitas", 2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz