Z dziejów mecenatu kulturalnego w Polsce pod redakcją Janusza Kosteckiego (Warszawa,
Biblioteka Narodowa, 1999) jest zbiorem studiów nad rolą mecenatu kulturalnego
i artystycznego w Polsce od XVI wieku po czasy najnowsze. Tom składa się z
dziesięciu rozpraw poprzedzonych szkicem Krzysztofa M. Dmitruka dotyczącym
historii i teorii mecenatu, wprowadzającym czytelnika w częstokroć zawiłą i
niejednoznaczną tematykę. Autor rozważa problemy związane ze sformułowaniem
definicji pojęcia mecenatu, relacje mecenas-twórca-dzieło-odbiorca,
ograniczenia artysty będącego klientem mecenasa, który niejednokrotnie rościł
sobie prawa do wpływania na treść i formę powstającego dzieła. Szkic ten kończy
się rozważaniami nad mecenatem jako systemem wymiany korzyści między twórcą a
mecenasem. Ten ostatni bowiem, fundując dzieło sztuki – obraz, gmach, księgę,
relikwiarz – najczęściej miał na celu swój własny osobisty cel. Jeśli wzrok
fundatora skierowany był ku doczesności, celem takim była chęć przedłużenia
własnego życia w pamięci współczesnych i potomnych, przedłużenia pamięci o
jednostce, ale i całym rodzie. Jeśli fundator sięgał myślą ku wieczności, jego
działania miały zapewnić mu przychylność Boga czy wstawiennictwo świętych
(zdarzało się, że fundacja rozumiana była jako transakcja handlowa, na zasadzie
do ut des. Przypomnijmy znaną historię Władysława Hermana i jego żony
Judyty, którzy prosząc Boga o potomka ufundowali wykonaną ze złota figurkę
chłopca, złożoną jako wotum w klasztorze St. Gilles), odpuszczenie grzechów
bądź niegodnych postępków (jak chciał kontynuator benedyktyńskiej kroniki
klasztoru w Zwiefalten, zwany pseudo-Ortliebem, palatyn Piotr Włostowic miał w
akcie pokuty wybudować 70 kościołów) lub też stanowić argument na korzyść
fundatora na sądzie ostatecznym. Jedynie w sporadycznych przypadkach można
mówić o mecenacie bezinteresownym.
W
studium Pauliny Buchwald-Pelcowej Mecenat nad piśmiennictwem i książką w
dawnej Polsce, poświęconym piśmiennictwu XVI-XVIII wieku, warto zwrócić
uwagę na opisany rozdźwięk pomiędzy wyidealizowanymi portretami mecenasów
zawartymi w drukowanych dedykacjach, a rzeczywistością, w której wiele dzieł
nie mogło zostać opublikowanych z braku środków materialnych. Bowiem „wraz z
pojawieniem się techniki druku mecenat nad piśmiennictwem coraz częściej
polegał na finansowaniu kosztów tłoczenia książki”. I rzeczywiście, już choćby
pobieżne przekartkowanie Bibliografii polskiej K. Estreichera ujawnia
bogaty świat drukowanej dedykacji i
panegiryku. Widać jednak, że możni nie zawsze ulegali tego typu próbom
wymuszania i nie zawsze śpieszyli okazywać swoją łaskę przeliczoną na brzęczącą
monetę. W drugiej rozprawie dotyczącej okresu staropolskiego Mariusz Karpowicz
(Mecenat artystyczny w Polsce nowożytnej (1500-1764)) skupia się głównie
na działalności fundacyjnej związanej z rzeźbą i architekturą. Mniej uwagi
poświęca innym kunsztom (sztuce iluminacji książkowej) czy pasjom kolekcjonerskim
władców – Zygmunta Augusta i Zygmunta III. Przełomowym momentem w dziejach
mecenatu magnackiego okazało się ufundowanie przez Jana Zamoyskiego miasta
Zamościa (ok. 1580) oraz Nieświeża przez Radziwiłła „Sierotkę” w kilka lat
później. Te dwie fundacje wywarły duży wpływ na późniejsze założenia miejskie
magnackich miast rezydencjonalnych.
Trzecia rozprawa przynależąca chronologicznie do tej epoki to Mecenat nad muzyką w dawnej Polsce autorstwa Mieczysławy Demskiej-Trębacz. Autorka przedstawia syntetyczny przegląd dziejów mecenatu muzycznego od wczesnego Średniowiecza po czasy stanisławowskie, działalność kapel dworskich, magnackich, mieszczańskich i kościelnych. Niestety wiele interesujących wątków nie zostało w artykule poruszonych. Nie dowiadujemy się więc np., czy królowie fundowali muzykom spoza dworskich kapel instrumenty ani też jak muzycy bywali nagradzani. O ile w Nieświeżu „na użytek tej sceny [operowej-PT] założono nawet szkołę muzyczno-baletową, w której Radziwiłłowie kształcili zdolne dzieci swoich poddanych” (s. 131), to nie dowiadujemy się niczego na temat zasad doboru uczniów owej szkoły ani ich dalszych losów artystycznych, ich kształcenia, nauczycieli, działalności i siedziby szkoły. Nieco dokładniej został omówiony mecenat miejski, choć i tu brakuje np. wzmianki o roli muzykantów w świętach głupców (co trudno jest wytłumaczyć niedostatecznym stanem badań). Brakuje też wiadomości o finansowaniu występów wędrownych igrców. Jak przyznaje na zakończenie sama Autorka, z powodu niedostatecznego stanu badań, w tekście tym pozostaje „wiele... miejsc pustych lub tylko zarysowanych, które w przyszłości należy wypełnić.” Rozprawa ta, w porównaniu z dwiema pierwszymi, a także z następną rozprawą tej samej Autorki, wypada niestety dość blado.
Drugi blok prac, obejmujący wiek XIX i czasy do roku 1939, rozpoczyna rozprawa Andrzeja Mężyńskiego Mecenat nad publikacjami naukowymi w XIX wieku. Sytuacja piśmiennictwa naukowego w tej epoce była o tyle niedogodna, że ciężar finansowania publikacji spoczywał przede wszystkim na księgarzach-nakładcach. Ponieważ prowadzili oni działalność komercyjną, finansowali przede wszystkim takie wydawnictwa, na które mogli łatwo znaleźć zbyt, czyli modne powieści, książki religijne, dla dzieci oraz podręczniki. Publikacje naukowe, z natury rzeczy interesujące tylko dla wąskiego kręgu odbiorców, a więc nie przynoszące zysków, istniały jedynie na marginesie zainteresowań nakładców. Autor przedstawia pokrótce wielkie postacie dziewiętnastowiecznego mecenatu: Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, Edwarda Raczyńskiego, Adama Tytusa i Jana Kantego Działyńskich, Włodzimierza Dzieduszyckiego, a także innych mecenasów prywatnych. Pod koniec XIX w. mecenat indywidualny zaczął ustępować miejsca mecenatowi zbiorowemu (Akademia Umiejętności, Kasa im. Mianowskiego), co było tendencją ogólną. Pisze o tym również M. Demska-Trębacz w swojej drugiej rozprawie. Znakomitą większość publikacji finansowanych przez XIX-wiecznych mecenasów stanowią dzieła historyczne i edycje źródłowe. Działo się tak ponieważ „w Polsce rozbiorowej badania historyczne, w tym publikowanie źródeł, stanowiły część strategii utrzymania tożsamości narodowej”.
Trzecia rozprawa przynależąca chronologicznie do tej epoki to Mecenat nad muzyką w dawnej Polsce autorstwa Mieczysławy Demskiej-Trębacz. Autorka przedstawia syntetyczny przegląd dziejów mecenatu muzycznego od wczesnego Średniowiecza po czasy stanisławowskie, działalność kapel dworskich, magnackich, mieszczańskich i kościelnych. Niestety wiele interesujących wątków nie zostało w artykule poruszonych. Nie dowiadujemy się więc np., czy królowie fundowali muzykom spoza dworskich kapel instrumenty ani też jak muzycy bywali nagradzani. O ile w Nieświeżu „na użytek tej sceny [operowej-PT] założono nawet szkołę muzyczno-baletową, w której Radziwiłłowie kształcili zdolne dzieci swoich poddanych” (s. 131), to nie dowiadujemy się niczego na temat zasad doboru uczniów owej szkoły ani ich dalszych losów artystycznych, ich kształcenia, nauczycieli, działalności i siedziby szkoły. Nieco dokładniej został omówiony mecenat miejski, choć i tu brakuje np. wzmianki o roli muzykantów w świętach głupców (co trudno jest wytłumaczyć niedostatecznym stanem badań). Brakuje też wiadomości o finansowaniu występów wędrownych igrców. Jak przyznaje na zakończenie sama Autorka, z powodu niedostatecznego stanu badań, w tekście tym pozostaje „wiele... miejsc pustych lub tylko zarysowanych, które w przyszłości należy wypełnić.” Rozprawa ta, w porównaniu z dwiema pierwszymi, a także z następną rozprawą tej samej Autorki, wypada niestety dość blado.
Drugi blok prac, obejmujący wiek XIX i czasy do roku 1939, rozpoczyna rozprawa Andrzeja Mężyńskiego Mecenat nad publikacjami naukowymi w XIX wieku. Sytuacja piśmiennictwa naukowego w tej epoce była o tyle niedogodna, że ciężar finansowania publikacji spoczywał przede wszystkim na księgarzach-nakładcach. Ponieważ prowadzili oni działalność komercyjną, finansowali przede wszystkim takie wydawnictwa, na które mogli łatwo znaleźć zbyt, czyli modne powieści, książki religijne, dla dzieci oraz podręczniki. Publikacje naukowe, z natury rzeczy interesujące tylko dla wąskiego kręgu odbiorców, a więc nie przynoszące zysków, istniały jedynie na marginesie zainteresowań nakładców. Autor przedstawia pokrótce wielkie postacie dziewiętnastowiecznego mecenatu: Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, Edwarda Raczyńskiego, Adama Tytusa i Jana Kantego Działyńskich, Włodzimierza Dzieduszyckiego, a także innych mecenasów prywatnych. Pod koniec XIX w. mecenat indywidualny zaczął ustępować miejsca mecenatowi zbiorowemu (Akademia Umiejętności, Kasa im. Mianowskiego), co było tendencją ogólną. Pisze o tym również M. Demska-Trębacz w swojej drugiej rozprawie. Znakomitą większość publikacji finansowanych przez XIX-wiecznych mecenasów stanowią dzieła historyczne i edycje źródłowe. Działo się tak ponieważ „w Polsce rozbiorowej badania historyczne, w tym publikowanie źródeł, stanowiły część strategii utrzymania tożsamości narodowej”.
Drugą rozprawą tego bloku jest Mecenat literacki i artystyczny w XIX i XX wieku autorstwa Aliny Kowalczykowej. Rozważane są tu zagadnienia prywatnego i zbiorowego mecenatu wydawniczego, mecenatu nad instytucjami (bibliotekami, szkołami, uczelniami), zakładania muzeów (np. w Wilanowie przez St. K. Potockiego). Autorka zajmuje się zagadnieniami wspierania artystów i literatów, działalności emigracyjnej (jak utworzenie Biblioteki Polskiej w Paryżu). Cechą państwowej opieki nad kulturą w dwudziestoleciu międzywojennym było administracyjne podejście do mecenatu, wartość zabytkową zaczęto traktować jako wartość ogólnospołeczną. Zwraca także uwagę ciekawe zagadnienie działalności paramecenackiej – salonów i konkursów literackich. Do tego okresu chronologicznego należy również rozprawa M. Demskiej-Trębacz – Mecenat nad muzyką w czasach nowożytnych. Obejmuje ona wiek XIX i okres międzywojenny. W okresie tym zaczyna formować się nowa publiczność muzyczna słuchająca koncertów już nie w prywatnym pałacu, lecz w wielkiej sali koncertowej. Mecenat nad muzyką zaczyna przechodzić w ręce organizacji społecznych, choć nie oznacza to zaniku mecenatu indywidualnego. Upadek mecenatu królewskiego i magnackiego zmusił muzyków do utrzymywania się z własnej pracy zarobkowej. Muzyk stał się zależny od mecenasa anonimowego (dotyczy to zresztą także literatów) – słuchacza, który kupował bilet. W II Rzeczypospolitej opiekę nad muzyką przejęło państwo, jednocześnie sytuacja materialna muzyków pogorszyła się. Artykuł ten, napisany z pasją i o wiele lepszym wykorzystaniem źródeł, należy ocenić znacznie wyżej niż poprzedni, traktujący o mecenacie nad muzyką w dawnej Polsce.
Oskar Stanisław Czernik w artykule Opieka czy samopomoc? Z problemów mecenatu kulturalnego na obczyźnie bez lęku rzuca się w pojedynkę w głęboką wodę. Zajął się on działalnością kulturalną polskiej emigracji, rozważania swoje rozpoczynając od pierwszej fali wychodźstwa, jaką stanowili po roku 1658 arianie, uwzględniając późniejsze burze dziejowe, które wywoływały większe lub mniejsze ruchy emigracyjne aż po połowę XX wieku. W swoim artykule O. S. Czernik obejmuje więc około 300 lat – a zawierają się w nich tak różniące się od siebie okresy dziejowe jak doba staropolska, okres rozbiorów, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna i czasy PRL - oraz ogromny obszar geograficzny – od Niemiec po Stany Zjednoczone i Brazylię w kierunku zachodnim i Rosję we wschodnim. Szkic obejmuje większość ważniejszych punktów polskiej emigracji, ze szczególnie silnie zaakcentowaną rolą emigrantów osiadłych we Francji.
Mecenatowi w XX wieku, od rozpoczęcia II wojny światowej po czasy dzisiejsze, poświęcone są trzy rozprawy: Grzegorz Ostasz (Mecenat nad kulturą w czasie okupacji (1939-1945)) opisuje formy opieki nad kulturą polską pod niemiecką okupacją, Zbigniew Jarosiński (Mecenat nad literaturą w PRL (na przykładzie lat sześćdziesiątych)) poświęcił swój artykuł opisowi finansowania literatury przez władze PRL w latach sześćdziesiątych, a sposoby finansowania kultury w Polsce po 1989 roku przedstawiają Dorota Ilczuk i Anna Wieczorek (Finansowanie kultury w III Rzeczypospolitej).
Zabrakło w tym zbiorze rozprawy dotyczącej osoby odbiorcy i recepcji dzieła. Istnienie postaci odbiorcy sygnalizowane jest jedynie w szkicu wstępnym Krzysztofa Dmitruka, a przecież intuicyjnie możemy je wyczuć czytając poszczególne artykuły. Rozumiemy, że ufundowane przez mecenasa, wykonane przez artystę dzieła sztuki ktoś musiał oglądać. Nawet prywatne kolekcje zamknięte w magnackich pałacach prędzej czy później, w ten lub inny sposób ujawniały się szerszej publiczności. Z drugiej strony mecenas oglądający zamówione przez siebie dzieło sztuki staje się również odbiorcą. Istnienie osobowego odbiorcy uświadamiali sobie z pewnością zarówno twórca, jak i mecenas (przypomnijmy, że polski XIX-wieczny mecenat ukierunkowany był głównie na odbiorcę, i to odbiorcę zbiorowego – naród).
Recenzowany tom daleki jest od całościowego opracowania zjawiska mecenatu, Redaktorzy nie stawiali sobie nawet takiego celu. Jest to raczej fragmentaryczny przegląd stanu badań w ich ogólnym zarysie, a jego „tezą” jest rozpoczęcie systematycznych całościowych badań nad polskim mecenatem kulturalnym i artystycznym. Niemniej pozwala on zapoznać się w ogólnych zarysach z dziejami polskiego mecenatu na przestrzeni pięciu wieków i wyrobić sobie własną opinię na temat jego osiągnięć czy ułomności, poznać zrodzone zeń owoce, a także uświadomić sobie kierunki, w jakich należy prowadzić dalsze badania. Dla wszystkich zainteresowanych tematyką historii i współczesności polskiej kultury będzie to z pewnością ciekawa lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz