niedziela, 26 grudnia 2021

Zachodnie fałszerstwa historyczne


Śmiejemy się nieraz z naszych urzędników oraz niektórych historyków dowodzących naczelnej roli dziejów Polski w Europie. Tymczasem znacznie dalej poszedł reprezentujący teorię sinocentryczną prof. Huang Heqing z uniwersytetu w Zhejiang. Otóż stwierdził on, że egipskie piramidy, Sfinks czy Partenon w Atenach są współczesnymi podróbkami, które wykonane zostały ni mniej, ni więcej tylko po to, by zdeprecjonować tysiąclecia cywilizacji chińskiej.

Według chińskiego uczonego np. piramida Cheopsa zbudowana została z betonowych bloków, a tylko jej górna warstwa to kamień naturalny. Starożytny Egipt jaki znamy to bajkowa opowiastka sklecona przez zachodnich historyków w XIX wieku.

Dowodem na tę ryzykowną tezę mają być zdjęcia i rysunki przedstawiające starożytne krainy bez ich znanych zabytków. Na przykład pierwszy kustosz Luwru, Dominique-Vivant Denon, wykonywał rysunki Egiptu, gdy znalazł się tam jako uczestnik wyprawy Napoleona w 1798 roku. Na rysunkach tych piramidy znajdują się w pagórkowatym terenie, który wyglądał zupełnie inaczej niż okolica, którą dziś kojarzymy z tymi monumentalnymi budowlami. Huang Heqing twierdzi ponadto, że na podstawie analiz chemicznych ustalił, że piramidy nie były wykonane z kamienia naturalnego, lecz z betonu. Kształt kamieni również podobno sugeruje, że zostały one odlane, a nie wyciosane.

Wypowiedzi te o tyle zasługują na odnotowanie, że ich autorem nie jest wyznający teorie spiskowe maniak. Uniwersytet Zhejiang jest jednym z najstarszych uniwersytetów w Chinach. Profesor Huang studiował historię sztuki zachodniej i uzyskał doktorat na Sorbonie w Paryżu.

Huang należy do szerszego nurtu chińskich rewizjonistów historycznych. Głoszą oni, że kultura zachodnia wraz z jej mezopotamskimi korzeniami to zwykła fikcja stworzona przez gorszy kulturowo Zachód. Niestety nie wyjaśniają jednak, dlaczego zachodni archeolodzy-fałszerze mieliby sztucznie tworzyć swoje kulturowe korzenie akurat na Bliskim i Środkowym Wschodzie.

https://www.stern.de/panorama/weltgeschehen/professor-aus-china-erklaert-pyramiden-fuer-eine-faelschung-30379314.html

 

Naukowe kompromitacje


Szanowni Państwo, przedstawiam Jordana Michowa, badacza historii średniowiecznej, który po przejrzeniu ponad 1000 „listów (naprawdę, bez przesady, ponieważ badam ten odcinek historii od ponad 10 lat) w Narodowym Archiwum Historii w Budapeszcie w 2017 r” postanowił do mnie napisać przekonując, że król Władysław III wcale nie zginął w bitwie pod Warną, lecz żył po jej stoczeniu długo i szczęśliwie. Niestety nieopatrznie skompromitowałem się w kontakcie z tym poważnym badaczem wskazując mu, że pomylił Władysława II Jagiellończyka z Władysławem III Warneńczykiem. Jedyna pociecha w tym, że dostarczyłem Panu Jordanowi ubawu.

O pośmiertnych losach Warneńczyka już raz zresztą dyskutowałem z bułgarskim trollem. To chyba jakieś fatum.

„Pedagogika Katolicka”


„Pedagogika Katolicka” to nie jest czasopismo historyczne, ale rzecz dotyczy zasad parametryzacji, której podlegamy wszyscy, warto więc spojrzeć na ten przypadek. Według najnowszego uzupełnienia ministerialnej listy czasopism punktowanych, „PK” skoczyła z zera punktów do stu (przyspieszenie od 0 do setki porównywalne z bolidami F1). Wpis na stronie internetowej czasopisma informujący o tym fakcie podpisany jest ksywką, a nie imieniem i nazwiskiem redaktora. Osoba ta zresztą nie stosuje się do zasad polskiej ortografii, interpunkcji i pisowni (screen robiłem wczoraj wieczorem, dziś część najbardziej rażących błędów została poprawiona). Po dokonaniu nagłego skoku na 100 punktów redakcja odkrywa rolę samodzielnych badań oraz recenzentów w procesie naukowym. I z rozbrajającą szczerością przyznaje, że teraz, kiedy wreszcie czasopismo znalazło się w gronie renomowanych, będzie pobierać od autorów wyższą opłatę za opublikowanie tekstu. I to jest chyba clou tej zmiany - lojalnie przyznają, że są stupunktową maszynką do zarabiania pieniędzy. Po angielsku to się ładnie nazywa "predatory journal", ale nie wiem, czy "PK" na taką delikatną nazwę zasługuje i czy nie lepiej wprost nazywać taką praktykę dosadniejszy polskim określeniem.

No i jak widać, żarty się kończą: "Szanowni Państwo! Przed nami kolejny etap, kolejna szansa, kolejna możliwość rozwoju naukowego poprzez publikowanie tekstów w naszych czasopiśmie. Zapraszamy państwa do dalszej współpracy. Jednak, z tej racji, że czasopismo zajmuje wysoką pozycję wśród renomowanych czasopism, wymagania tekstów ulegają zmianie. Teksty winny być oparte na badaniach przeprowadzonych przez danego autora, a nie kopiowane z Internetu czy innych źródeł. Teksty winny mieć charakter naukowy. W tym znaczącą role będą pełnić recenzenci, którzy pilnować będą charakteru naukowego artykułu. Opublikowanie tekstu począwszy od numeru 01/2022 będą wiązać się z realna opłatą przygotowania, recenzowania i wydawania czasopisma. Zwracamy na to uwagę, gdyż do tej pory ci, którzy wnosili opłatę otrzymywany egzemplarz, była to jedynie opłata za druk czasopisma."

Niesamodzielne, plagiatowane kopypasty z internetów to możecie sobie publikować w szmatławcach po 40 punktów.

http://pedkat.pl/1537-pedagogika-katolicka-100-pkt-2