środa, 20 listopada 2024

Y.N. Harari, Nexus. Krótka historia informacji

 


Ponieważ historia informacji, komunikacji i mediów to moja specjalność naukowa, nie mogłem nie sięgnąć po nową książkę Yuvala Noaha Harariego, której podtytuł brzmi: „Krótka historia informacji”. I powiedzmy od razu, iż krótki podtytuł recenzji tej książki mógłby brzmieć: Rozczarowanie.

Całość rozpoczyna się od wyważania otwartych drzwi. Autor nie znając żadnej (matematycznej bądź informatologicznej) definicji informacji, a przynajmniej się do żadnej nie odwołując, próbuje stworzyć własną definicję informacji historycznej (?). Nie znając jednak klasycznego modelu dane-informacja-wiedza miesza ze sobą wszystkie trzy elementy, otrzymując absurdalne rezultaty, które następnie krytykuje. Czy zauważa, że krytykuje własną ignorancję? Nie. Zresztą w dalszych częściach książki Harari nadal miesza ze sobą różne zjawiska (np. pole działania biurokracji z pracą inżyniera), co jeszcze obniża wartość dzieła.
 
Stwierdzenie, że chodzi o stworzenie historycznej definicji informacji, różnej od tych już funkcjonujących, zupełnie mnie nie przekonuje. Autor ani nie zajmuje się w istocie informacją (choć sobie tego nie uświadamia), nie potrzebuje więc takiej definicji, ani też nie ma kompetencji, żeby taką definicję stworzyć. Cały pierwszy rozdział jest nie tylko niepotrzebny, ale wręcz dyskredytujący autora.
 
Pierwsze wrażenie jest zatem niekorzystne. Czy jest to więc książka przełomowa, jak górnolotnie zachwala wydawca? Nie.
 
Czy jest w jakikolwiek sposób nowatorska, czy oferuje nowe spojrzenie na omawianą problematykę? Nie. A przynajmniej nie całkiem. Nie ma tu niczego, czego byśmy już nie wiedzieli, zostało to jednak opisane przy użyciu kilkakrotnie większej liczby słów („Nexus” to przegadane, pięciusetstronicowe tomiszcze) i okraszone dykteryjkami z szerokiego spektrum zagadnień od historii literatury, przez politykę aż do biologii ewolucyjnej (choć to odniesienia polityczne są dla autora najważniejsze).
 
Czy jest to książka historyczna, jak sugeruje autor? Nie.
 
Harari opisuje zjawiska historyczne nakładając na nie współczesną siatkę pojęciową. W pracy stricte historycznej byłby to błąd anachronizmu, w popularyzatorskiej może być uznane za ciekawy chwyt, dzięki któremu objaśnia te zjawiska laikom nie mającym o nich pojęcia. Innym zabiegiem stosowanym przez Harariego jest ilustrowanie własnych tez przykładami z przeszłości. Ale to nie znaczy jeszcze, że to książka historyczna.
 
Jak sam Harari rozumie badania historyczne? Według niego „historia nie jest badaniem przeszłości – to nauka o zmianie”. Jednak czy jeśli nie będziemy badali przeszłości jako takiej, czyli nie będziemy znali stanu początkowego, będziemy mogli powiedzieć cokolwiek o zachodzących zmianach, ich przedmiocie i kierunkach? Nie. Jest to bon mot tyleż chwytliwy, co fałszywy.
 
W istocie Harari próbuje pisać społeczną historię informacji, jednak to, czy jego opracowanie może konkurować ze „Społeczną historią mediów” Asy Briggsa i Petera Burke’a, wydaje mi się kwestią mocno problematyczną. Dwa rozdziały poświęcone tradycyjnym technologiom informacyjnym: opowieściom (czyli mowie i kulturze oralnej) oraz dokumentom pisanym (czyli pismu) to zdecydowanie zbyt mało.
 
Pierwsza część książki poświęcona jest, z grubsza rzecz biorąc, historii technologii i sieci informacyjnych, druga zaś – niebezpieczeństwom, jakie one ze sobą niosą, w tym zagrożeniom ze strony algorytmów SI. SI zestawiana i porównywana jest z tradycyjnymi sieciami informacyjnymi, takimi jak Kościół czy NKWD (obie te instytucje w ujęciu Harraiego są przykładami sieci informacyjnych). Nowe, potężniejsze technologie niosą ze sobą nowe, poważniejsze zagrożenia. Czy jednak przeczytamy tu coś, czego nie mielibyśmy szansy przeczytać gdzie indziej? Raczej nie.
 
Rozważania Harariego skupiają się nie tyle na samej SI (jej inżynierii), co na możliwych negatywnych skutkach społecznych wdrażania SI. Owszem, obecnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie zagrożenia będą wiązać się z jej rozwojem, choć warto ten problem rozważać i już dziś szukać rozwiązań dla wyzwań, które będzie stawiać przed nami przyszłość. Czy w tej książce znajdziemy jakieś nowatorskie, oryginalne rozważania na ten temat? Nie.
 
Redakcja i korekta tekstu na ogół jest dobra, anegdotycznie tylko wspomnę o powtarzającym się kilkukrotnie sformułowaniu „Europa doby” – niestety nie dowiadujemy się, jakiej. Domyślać się tylko można, iż chodzi o Europę doby nowożytnej.
 
Zaletą „Nexusa” jest przeprowadzona przez autora krytyka religii oraz populizmu, a także apologia nauki, jednak potwierdzanie moich prywatnych opinii to trochę zbyt mało, żebym mógł uznać książkę za dobrą. Ostatecznie odnoszę wrażenie, że jest ona produktem głównie marketingowym. 
 
Y.N. Harari, Nexus. Krótka historia informacji. Od epoki kamienia do sztucznej inteligencji, Kraków 2024

czwartek, 14 listopada 2024

M. Delimata-Proch, Rycheza królowa Polski (ok. 995-21 marca 1063)


Jest to książka całkowicie i absolutnie wspaniała. Wspaniała nawet nie tyle ze względu na opowieść biograficzną na temat jej bohaterki (spoiler alert: o Rychezie wiemy bardzo mało), co przede wszystkim warsztatowo i metodycznie. Autorka jednoznacznie i bez wahania rozprawia się z różnymi historiograficznymi fantazjami tworzonymi przez polskich (ale także niemieckich) historyków, poczynając od Adama Naruszewicza aż po Grzegorza Paca, Przemysława Wiszewskiego czy Klaudię Dróżdż, a formułowanymi wbrew wymowie źródeł czy też wielokrotnie w ogóle bez żadnej podstawy źródłowej. Dla amatorów historii wywody te mogą być nużące, ale zawodowi historycy będą czytać (o ile jeszcze nie czytali) z wypiekami na twarzach.
 
M. Delimata-Proch, Rycheza królowa Polski (ok. 995-21 marca 1063). Studium historiograficzne, Kraków 2019

niedziela, 3 listopada 2024

B. Faron, Piastówny na tronach Europy


De facto jest to książka nie tyle o Piastównach, ile o polityce książąt piastowskich, w której kobiety pojawiały się marginalnie i na ogół tylko jako pionki. Ku mojemu rozczarowaniu niemal ani słowa nie poświęcono działalności fundacyjnej czy kulturalnej Piastówien, choć o tym można byłoby chyba napisać więcej niż o ich bezpośrednim zaangażowaniu w politykę, a działalność fundacyjna zawsze była jednym z najważniejszych narzędzi kształtowania polityki.

B. Faron, Piastówny na tronach Europy, Kraków 2021

czwartek, 31 października 2024

S. Gougenheim, Chwała Greków


Przyznaję, że podchodziłem do tej książki z nieufnością. I spotkała mnie miła niespodzianka. To bardzo ciekawe, dobrze napisane opracowanie popularne w formie eseju historycznego, poświęcone kulturze Bizancjum w X-XII w. I choć nie jest to dzieło przełomowe w studiach bizantynologicznych (sam Autor zresztą nie miał ambicji, by takie dzieło stworzyć, co zaznaczył we wstępie), to obszerna bibliografia (niestety głównie w języku francuskim; piszę: niestety, ponieważ obawiam się, iż nie jest to najpopularniejszy język obcy w Polsce) ułatwia dalsze studia i pogłębianie wiedzy. No i co ważne: bardzo dobrze się to czyta. Zakończyłem lekturę ze zdecydowanie pozytywnymi odczuciami.
 
S.  Gougenheim, Chwała Greków. Bizantyński wkład kulturowy w rozwój Europy romańskiej (od X do początku XIII wieku), Kraków 2024

środa, 30 października 2024

P. Janiszewski, Mroczna Selene


Pamiętacie opowieść o dwóch takich, co ukradli Księżyc? Motyw ściągania Księżyca z nieba jest o wiele starszy niż film z bliźniakami K. Najstarszy zabytek potwierdzający tego rodzaju wierzenia pochodzi z VII w. p.n.e.

Książka Pawła Janiszewskiego to dzieło wybitne, erudycyjne, dogłębnie analizujące ten magiczny wątek kulturowy w literaturze starożytnej, oparte na przenikliwej i wszechstronnej analizie treściowej i filologicznej. Tu naprawdę każde słowo ma znaczenie.

Na marginesie jedynie muszę też przyznać, że momentami w moim odczuciu jest ono "przegadane", wiele twierdzeń jest powtarzanych kilkakrotnie lub też Autor wprowadza pewne wątki tylko po to, żeby napisać, że obszerniej będzie je omawiał w innym, poświęconym im rozdziale. Nie do końca też przekonuje mnie metoda polegająca na dłuższej analizie fragmentu tekstu tylko po to, żeby ostatecznie stwierdzić, że nie odnosi się on w żaden sposób do przedmiotu badań Autora. Jest to zbieg mający być może sens w rozprawie na stopień naukowy, pisanej dla recenzentów, jednak w książce dla czytelnika chyba trochę nadmiarowy.

Mimo wspomnianych moich subiektywnych drobnych zastrzeżeń, bardzo polecam, bo to książka wyjątkowa i niepospolita.

wtorek, 13 sierpnia 2024

Zakazana nauka, red. J.D. Kenyon


Przeczytałem, żebyście Wy nie musieli. Choć w zasadzie w zupełności wystarczyłoby przeczytanie samego wstępu. Już on daje wyobrażenie, czym jest cała ta książka. Ale nie uprzedzajmy faktów.

„Zakazana nauka” to zbiór artykułów różnych autorów, publikowanych wcześniej w czasopismach, m.in. w magazynie „Atlantis Rising”, poświęconym… no tak, zgadliście: Atlantydzie, cywilizacjom sprzed potopu, zaawansowanej technice starożytności itd.

Autorzy tych tekstów uważają, że uprawiają „naukę alternatywną”, którą uznają za jedyną prawdziwą naukę, w odróżnieniu od nauki akademickiej – zakłamanej, skostniałej, służącej wyłącznie realizacji interesów bliżej nieokreślonego establishmentu i ochronie zbudowanych na kłamstwie, lenistwie i konformizmie karier, nie zaś poznawaniu prawdy o świecie. Tradycyjni naukowcy to „ludzie, którzy sami obwołali się strażnikami naszego współczesnego zbioru zasad obejmującego prawo naturalne - innymi słowy „dozorcy paradygmatow”, fundamentaliści z innego kościoła - nie chcą lub nie potrafią zauważyć możliwości, które istnieją poza ograniczeniami naszego obecnego rozumowania. Ci „wyżsi kapłani” panującej nauki uwielbiają klasyfikować wszystkich, którzy nie zgadzają się z ograniczeniami nałożonymi na rzeczywistość, jako zwolenników „nadprzyrodzonego” albo jeszcze gorzej. Innymi słowy, uważają tych, którzy myślą inaczej niż oni, za ignorantów i ludzi zabobonnych, jeśli nie za amatorów czarnej magii.”