Jakie są
pożytki z historii? Na to pytanie będą starali się wkrótce odpowiedzieć m.in. uczestnicy
konkursu HERA Uses of the Past (http://www.ncn.gov.pl/aktualnosci/2015-01-22-konkurs-hera-uses-of-the-past-otwarty).
Problem jednak nie jest nowy, a odpowiedzi poszukuje i definiuje ją na nowo każde
pokolenie historyków. Jedną z nich zaprezentowali Maristella Botticini i Zvi
Eckstein w książce „Garstka wybranych: jak edukacja ukształtowała dzieje Żydów
70-1492” (Kraków 2014). Dwójka autorów bardzo interesująco pokazuje, że po to,
by zrozumieć współczesność narodu żydowskiego, należy dokładnie zbadać jego
przeszłość. Zasada ta oczywiście ma zastosowanie do praktycznie każdego
zjawiska współczesności, do każdego narodu i państwa, niemniej to Żydzi są w najbardziej
dramatyczny sposób „przypadkiem szczególnym”. Botticini i Eckstein rozprawiają
się przy okazji z pewnymi obiegowymi opiniami, które nie są co prawda
całkowicie błędne ani szkodliwe (chodzi przede wszystkim o strukturę zawodową –
dlaczego Żydzi zajmowali się kupiectwem, finansami czy medycyną, a nie uprawą
ziemi?), Autorzy „Garstki wybranych” uważają jednak, że znaleźli lepsze (i
jedynie prawdzie) wyjaśnienie. W ich ujęciu główną przyczyną sprawczą kształtującą
dzieje narodu wybranego, była edukacja, czyli ściślej rzecz biorąc – nałożony
na wszystkich religijnych Żydów obowiązek kształcenia synów, który wprowadzono
po 70 r. n.e. Nastąpiła wówczas, rzec by można, zmiana paradygmatu w
rzeczywistości społecznej Narodu Wybranego.
Maristella
Botticini i Zvi Eckstein odrzucają jako błędne wszelkie prezentowane dotychczas
w literaturze historycznej wyjaśnienia socjoekonomicznego położenia Żydów. Podważają
zatem wpływ zakazów religijnych (chrześcijanom zabraniano uprawiania lichwy,
wobec czego Żydzi zajęli niszę rynkową, dającą lukratywne zajęcie), przepisów cechowych
(Żydzi mieli zamkniętą drogę do uprawiania rzemiosła w miastach) czy
prześladowań i wypędzeń (jako że byli nimi nieustannie zagrożeni, Żydzi nie
byli skłonni do inwestowania w nieruchomości). Z wszystkimi tego typu dobrze
znanymi tezami rozprawiają się krótko już na wstępie: „Źródła historyczne,
analizowane z ekonomicznego punktu widzenia, nie potwierdzają żadnego z tych od
dawna podtrzymywanych poglądów. Naszym zdaniem odpowiedź leży gdzie indziej”
(s. 20). A przecież wszystkie te zjawiska, obiektywnie rzecz ujmując, istniały
i nie mogły pozostawać bez wpływu na kształtowanie zmian badanych przez Włoszkę
i Izraelczyka. I choć istotnie nasiliły się one dopiero w późnym średniowieczu,
czyli, jak dowodzą autorzy, kilka stuleci po tym, jak Żydzi porzucili rolnictwo
na rzecz zawodów „inteligenckich”, to jednak nie może to być dowodem na
słuszność prezentowanej w książce tezy, iż fundamentalna przemiana struktury
zawodowej wśród Żydów miała tylko jedną przyczynę. Zapewne Autorzy mają rację twierdząc,
że Żydzi przykładali wielką wagę do wykształcenia synów, jednak dalsza
argumentacja błyskawicznie się załamuje.
Autorzy poddali
badaniu proces kształtowania się narodu w jego „długim trwaniu”, w okresie
około 1400 lat. W zakres ich zainteresowań wchodzą zagadnienia demografii i
geografii historycznej, ekonomii i religii, wszystko to jednak służy jedynie za
fundament, na którym wznoszą budowlę swojej głównej tezy, dotyczącej wiodącej
roli wykształcenia w formowaniu narodu żydowskiego.
Prezentowany
przez Botticini i Ecksteina redukcjonizm historyczny wydaje się być ujęciem nietrafnym.
Rzeczywistość społeczna zawsze jest mocno złożona i żadne zjawisko nie daje się
wyjaśnić tylko jedną przyczyną. Historykowi, tak jak przedstawicielom wszystkich innych dyscyplin naukowych, wolno posługiwać się pewnymi
uproszczeniami po to, by dało się skonstruować jakiś model, który jest możliwy
do opisania; rzeczywistość w całej swojej złożoności jest tworem nazbyt
skomplikowanym. ("Gdy myślimy, jak przebiegają różne zjawiska, tylko nieliczni z nas potrafią wyobrazić sobie więcej niż dwa wymiary. Musimy dzielić świat na fragmenty poddające się analizie i badać je w izolacji od pozostałych". R. Dunbar, Kłopoty z nauką, Gdańsk, Warszawa 1996, s. 124). Sensem dociekań naukowych jest wyjaśnianie przyczyn zjawisk, a
celem pracy każdego naukowca jest dokonywanie odkryć. Błędem jest jednak, gdy
uczony, zachwycony własnym odkryciem ogłasza, iż odnalazł jedyną prawdziwą odpowiedź,
a te udzielone przez wcześniejsze pokolenia, przez starszych kolegów – odrzuca jako
nieprawdziwe. Zachwycenia takiego nie uniknęli autorzy „Garstki wybranych”. Wydaje
się bowiem, że słuszniej byłoby włączyć ich ciekawą tezę w kompleks
dotychczasowych ustaleń historyków, dołożyć kolejny klocek do wznoszonej
wspólnie budowli, zamiast wyjmować z niej te elementy, które uznali oni za
niepasujące. Niektóre ich teorie wydają się nieco naciągane, szczególnie te,
które oparte zostały na danych szacunkowych, zaś cały wywód podporządkowany
jest udowadnianiu przyjętej arbitralnie tezy. Na wszystkie pytania stawiane w książce
jej Autorzy mają tylko jedną odpowiedź i nieco zbyt łatwo przychodzi im
wyjaśnianie całego kompleksu zjawisk społecznych jedną przyczyną.
Na stronie
148 dzieła znajdujemy kolejne kontrowersyjne sformułowanie: „Żydzi potrafili
pisać wcześniej niż większość innych ludów”. Być może jest prawdą, że w
początkach naszej ery poziom skolaryzacji wśród Żydów był jednym z najwyższych
w ówczesnym świecie, jednak teza, że Żydzi posiadali wielką naukową przewagę
konkurencyjną nad innymi narodami jest całkowicie fałszywa. Autorzy w ogóle nie
zastanawiają się nad innymi bliskowschodnimi i azjatyckimi cywilizacjami, zbyt
łatwo przyszło im ich zignorowanie. Nie odnoszą się ani słowem choćby do kilka
wieków wcześniejszej kultury Egiptu hellenistycznego, w którym umiejętność
czytania i pisania nie były aż tak niedostępne (por. A. Świderek, W „Państwie Apolloniosa”. Społeczeństwo
wczesno-ptolemejskie Fajum w świetle Archiwum Zenona, Warszawa 1959), co
ważniejsze jednak, przemilczają także współczesną opisywanym przemianom
społeczności żydowskiej kulturę Azji Środkowej (por. S.
Frederick Starr, Lost Enlightenment: Central Asia's Golden Age from the Arab Conquest to
Tamerlane, Princeton 2013). Nie jest
to bez znaczenia, ponieważ autorzy podkreślają, że żydowscy kupcy i finansiści
rozwijali swoją działalność na obszarze od Portugalii po Chiny i Indie. Taka nierzetelność
jest dyskwalifikująca dla uczonego. Jedyna teza, powtarzana jak mantra przez Botticini
i Ecksteina, nie wyjaśnia, dlaczego to właśnie Żydzi, a nie inne narody czy
kultury, wykorzystali swoją przewagę edukacyjną.
Paradoksalnie,
choć wspomniana zmiana paradygmatu nastąpiła około 70 roku n.e., a
jej wynikiem było radykalne podniesienie stopnia skolaryzacji wśród Żydów,
to autorzy praktycznie nie zastanawiają się nad tym, co ją spowodowało. Prześliznęli
się jedynie nad tą kwestią stwierdzając, iż dwoma filarami judaizmu były
Świątynia i Tora, zatem w sytuacji, gdy jednego z tych filarów zabrakło
(Świątynia w tym roku została zburzona), cała tożsamość religijna i kulturowa
Żydów oparta została na drugim, czyli na Torze; stąd też wyniknąć miał nakaz
kształcenia synów, by poznawali oni Pismo. W efekcie wykształcenie żydowskie to
w ujęciu Autorów jedynie nauka czytania po hebrajsku i aramejsku (co nie zawsze
łączyło się z umiejętnością pisania) oraz studiowanie Tory. Nie wyjaśniają jednak,
w jaki sposób tego typu wykształcenie umożliwiało podejmowanie zawodów „inteligenckich”,
miejskich, wymagających specjalnego przygotowania (operacje finansowe, handel, medycyna
itd.) w Europie, Azji, Afryce Północnej. Dopiero w połowie książki pojawia się wtrącone
mimochodem objaśnienie, że osobom, które w dzieciństwie nauczyły się czytać i pisać
po hebrajsku czy aramejsku, łatwiej było później nauczyć się posługiwać w
piśmie innymi językami, jest to jednak tłumaczenie dość ubogie. Nasuwa się tu
banalna wątpliwość: czy każdy, kto posiada umiejętność pisania, ma coś
istotnego do wyrażenia na piśmie? Czy jest to umiejętność wystarczająca do
prowadzenia operacji handlowych i finansowych, także dalekosiężnych; czy sama z
siebie równa się umiejętności prowadzenia interesów? Dopiero na stronie 162
znajduje się, rzucona znów jakby mimochodem wzmianka o nauce zawodu, jednak w
dalszym toku wywodu Autorzy do tego wątku nie powracają. Zamiast tego odmieniają
słowo „edukacja” przez wszystkie przypadki, traktując je jak cudowny wytrych
otwierający wszystkie drzwi, zupełnie jednak ich nie interesuje, jaka była ta
edukacja. Czego uczyli się Żydzi, co pozwoliło im osiągnąć przewagę
konkurencyjną nad innymi ludami? Tego się od Botticini i Ecksteina nie
dowiadujemy. Kolejne ważne, a pozostające bez odpowiedzi pytanie, brzmi: skąd
ubodzy rolnicy żydowscy pozyskali kapitał do rozpoczęcia, po zmianie paradygmatu,
działalności w lepiej opłacanych zawodach miejskich? Autorzy, będący profesorami
ekonomii, zbywają tę kluczową kwestię milczeniem.
Najważniejsze
pytanie, jakie czytelnik chciałby zadać Autorom, brzmi: co spowodowało, że Żydzi
rozproszyli się po świecie, żyjąc w diasporze i wykonując „miejskie” zawody,
nie podejmując zaś żadnych prób stworzenia własnego państwa? Odpowiedź udzielana
przez Botticini i Ecksteina: ponieważ byli najlepiej wykształceni (czyli umieli
czytać i pisać po hebrajsku oraz znali Torę), a ich kompetencje były
poszukiwane i cenione w całym świecie, niczego w istocie nie wyjaśnia i nie
trafia mi do przekonania. Musiały w tym przypadku wchodzić w grę jeszcze jakieś
inne jeszcze ważne czynniki, których Autorzy nie dostrzegli.
W dziele
zdarzają się anachronizmy. Autorzy chyba nie zdają sobie sprawy z
nieprzystawalności współczesnych modeli ekonomicznych do rzeczywistości świata
starożytnego. W książce znalazły się ponadto stwierdzenia, które wydają się
kontrowersyjne nawet z punktu widzenia ekonomii. Np. takie: „Ludzie piśmienni
zawsze wolą wykonywać miejskie zawody wymagające specjalizacji niż zajmować się
rolnictwem” (s. 147). Wydaje się jednak, że ludzie, którzy mogą sobie pozwolić
na dokonywanie takich wyborów, zazwyczaj wybierać będą raczej zajęcia bardziej
dochodowe, a nie kierować się zasadą „cokolwiek, byle w mieście”.
Tekst ten
to w zasadzie artykuł napompowany do rozmiarów książki, a odpowiednią objętość
uzyskano dzięki wielokrotnemu powtarzaniu tych samych pytań, założeń,
stwierdzeń i tez (czy w zasadzie: jedynej tezy, jaką autorzy dysponują). Czy warto
więc sięgnąć po „Garstkę wybranych”? Otóż tak. Mimo wielu zastrzeżeń zaprezentowana
teza jest interesująca, a książka warta przeczytania i przemyślenia. Z pewnością
jest to ciekawa „reinterpretacja żydowskiej historii społecznej i gospodarczej”,
jak zachwala wydawca słowami Avnera Greifa. Warto mieć na uwadze, że akcent pada
na przymiotnik „gospodarcza”, jako że Autorzy są ekonomistami, nie historykami
i posługują się właściwym swojej dyscyplinie warsztatem. Historyk napisałby tę
książkę inaczej i zapewne wyciągane przez niego wnioski byłyby ostrożniejsze. Natomiast
ekonomista inaczej niż ja odczytałby tę książkę i napisał jej inną recenzję…
ale to już inna historia.
M
Botticini, Z. Eckstein, Garstka
wybranych: jak edukacja ukształtowała dzieje Żydów 70-1492, Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2014
"Grzech naukowca to zakochanie się we własnej teorii. Romans z nią zawsze bowiem prowadzi do nieszczęścia". M. Rotkiewicz, "Mózg i błazen. Rozmowa z Jerzym Vetulanim", Wołowiec 2015, s. 156.
OdpowiedzUsuń