Ponieważ historia informacji, komunikacji i mediów to moja specjalność naukowa, nie mogłem nie sięgnąć po nową książkę Yuvala Noaha Harariego, której podtytuł brzmi: „Krótka historia informacji”. I powiedzmy od razu, iż krótki podtytuł recenzji tej książki mógłby brzmieć: Rozczarowanie.
Całość rozpoczyna się od wyważania otwartych drzwi. Autor nie znając żadnej (matematycznej bądź informatologicznej) definicji informacji, a przynajmniej się do żadnej nie odwołując, próbuje stworzyć własną definicję informacji historycznej (?). Nie znając jednak klasycznego modelu dane-informacja-wiedza miesza ze sobą wszystkie trzy elementy, otrzymując absurdalne rezultaty, które następnie krytykuje. Czy zauważa, że krytykuje własną ignorancję? Nie. Zresztą w dalszych częściach książki Harari nadal miesza ze sobą różne zjawiska (np. pole działania biurokracji z pracą inżyniera), co jeszcze obniża wartość dzieła.
Stwierdzenie, że chodzi o stworzenie historycznej definicji informacji, różnej od tych już funkcjonujących, zupełnie mnie nie przekonuje. Autor ani nie zajmuje się w istocie informacją (choć sobie tego nie uświadamia), nie potrzebuje więc takiej definicji, ani też nie ma kompetencji, żeby taką definicję stworzyć. Cały pierwszy rozdział jest nie tylko niepotrzebny, ale wręcz dyskredytujący autora.
Pierwsze wrażenie jest zatem niekorzystne. Czy jest to więc książka przełomowa, jak górnolotnie zachwala wydawca? Nie.
Czy jest w jakikolwiek sposób nowatorska, czy oferuje nowe spojrzenie na omawianą problematykę? Nie. A przynajmniej nie całkiem. Nie ma tu niczego, czego byśmy już nie wiedzieli, zostało to jednak opisane przy użyciu kilkakrotnie większej liczby słów („Nexus” to przegadane, pięciusetstronicowe tomiszcze) i okraszone dykteryjkami z szerokiego spektrum zagadnień od historii literatury, przez politykę aż do biologii ewolucyjnej (choć to odniesienia polityczne są dla autora najważniejsze).
Czy jest to książka historyczna, jak sugeruje autor? Nie.
Harari opisuje zjawiska historyczne nakładając na nie współczesną siatkę pojęciową. W pracy stricte historycznej byłby to błąd anachronizmu, w popularyzatorskiej może być uznane za ciekawy chwyt, dzięki któremu objaśnia te zjawiska laikom nie mającym o nich pojęcia. Innym zabiegiem stosowanym przez Harariego jest ilustrowanie własnych tez przykładami z przeszłości. Ale to nie znaczy jeszcze, że to książka historyczna.
Jak sam Harari rozumie badania historyczne? Według niego „historia nie jest badaniem przeszłości – to nauka o zmianie”. Jednak czy jeśli nie będziemy badali przeszłości jako takiej, czyli nie będziemy znali stanu początkowego, będziemy mogli powiedzieć cokolwiek o zachodzących zmianach, ich przedmiocie i kierunkach? Nie. Jest to bon mot tyleż chwytliwy, co fałszywy.
W istocie Harari próbuje pisać społeczną historię informacji, jednak to, czy jego opracowanie może konkurować ze „Społeczną historią mediów” Asy Briggsa i Petera Burke’a, wydaje mi się kwestią mocno problematyczną. Dwa rozdziały poświęcone tradycyjnym technologiom informacyjnym: opowieściom (czyli mowie i kulturze oralnej) oraz dokumentom pisanym (czyli pismu) to zdecydowanie zbyt mało.
Pierwsza część książki poświęcona jest, z grubsza rzecz biorąc, historii technologii i sieci informacyjnych, druga zaś – niebezpieczeństwom, jakie one ze sobą niosą, w tym zagrożeniom ze strony algorytmów SI. SI zestawiana i porównywana jest z tradycyjnymi sieciami informacyjnymi, takimi jak Kościół czy NKWD (obie te instytucje w ujęciu Harraiego są przykładami sieci informacyjnych). Nowe, potężniejsze technologie niosą ze sobą nowe, poważniejsze zagrożenia. Czy jednak przeczytamy tu coś, czego nie mielibyśmy szansy przeczytać gdzie indziej? Raczej nie.
Rozważania Harariego skupiają się nie tyle na samej SI (jej inżynierii), co na możliwych negatywnych skutkach społecznych wdrażania SI. Owszem, obecnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie zagrożenia będą wiązać się z jej rozwojem, choć warto ten problem rozważać i już dziś szukać rozwiązań dla wyzwań, które będzie stawiać przed nami przyszłość. Czy w tej książce znajdziemy jakieś nowatorskie, oryginalne rozważania na ten temat? Nie.
Redakcja i korekta tekstu na ogół jest dobra, anegdotycznie tylko wspomnę o powtarzającym się kilkukrotnie sformułowaniu „Europa doby” – niestety nie dowiadujemy się, jakiej. Domyślać się tylko można, iż chodzi o Europę doby nowożytnej.
Zaletą „Nexusa” jest przeprowadzona przez autora krytyka religii oraz populizmu, a także apologia nauki, jednak potwierdzanie moich prywatnych opinii to trochę zbyt mało, żebym mógł uznać książkę za dobrą. Ostatecznie odnoszę wrażenie, że jest ona produktem głównie marketingowym.
Y.N. Harari, Nexus. Krótka historia informacji. Od epoki kamienia do sztucznej inteligencji, Kraków 2024