"The Times Higher
Education World Reputation Rankings 2014 employ the world's largest
invitation-only academic opinion survey to provide the definitive list of the
top 100 most powerful global university brands. A spin-off of the annual Times
Higher Education World University Rankings, the reputation league table is
based on nothing more than subjective judgement - but it is the considered
expert judgement of senior, published academics - the people best placed to
know the most about excellence in our
universities."
I oczywiście w setce nie ma żadnej uczelni nie tylko z Polski, ale w ogóle z
regionu. Jedynie w siódmej dziesiątce znalazła się politechnika z Turcji. Poza
tym wszystko biorą Amerykanie, Brytyjczycy wraz z innymi anglofonami,
Japończycy i Niemcy. Jak rodzynki jedynie trafiają się Francuzi, Holendrzy czy
Belgowie.
Twórcy rankingu dość dokładnie opisują metodologię badania. Powstaje on na
podstawie ankiet rozsyłanych do uczonych na całym świecie (w ciągu trzech lat
zebrano 58 000 odpowiedzi z ponad 150 krajów). Ciekawe, że największa zwrotność
ankiet dotyczy nauk społecznych oraz politechnik, najmniejsza zaś humanistyki -
zaledwie 9% (może zatem kryzys dotyczy nie tylko humanistyki polskiej,
ale w ogóle światowej?). Niewielka zwrotność cechuje także Europę Wschodnią -
zaledwie 10%. Oczywiście możemy kwestionować wyniki rankingu, ale mnie nasuwa
się taka konstatacja: to nawet nie to, że nasze uczelnie są złe, tylko my,
zatrudnieni na nich pracownicy nie dokładamy starań, by o swoim dorobku
informować, reklamować się, przebić się w świecie. Za mało rozpychamy się
łokciami. Za mało jesteśmy zdyscyplinowani, skoro nawet nie chce nam się
odpowiedzieć na ankietę. Amerykanie z pewnością na nas głosować nie będą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz